37
Dooku: *siedzi smutny na łóżku*
Qui-Gon: mistrzu? Wszystko dobrze? *siada na łóżku obok niego. Kładzie dłoń na jego ramieniu* może mi mistrz powiedzieć, wie mistrz, że nikomu nic nie powiem, choćby mnie nawet rada docisnęła tak jak po ostatniej misji
Dooku: widzisz Qui... Na mojej planecie, Sorenno.. Sprawy nie mają się za dobrze. Co gorsza Republika kompletnie na to nie reaguje, a ja ze względu na to, że jestem mistrzem Jedi, nie mogę nawet otwarcie protestować.
Qui-Gon: *wtula się niewinnie w bok Dooku* niech mistrz się nie smuci, ja już coś wymyślę!
Dooku: *obejmuje Jinna ramieniem* zaczynam się bać...
Qui-Gon: nie musi mistrz! Dobrze mistrz wie, że zrobię dla mistrza wszystko!
Kilka dni później
Qui-Gon: *idzie w tłumie protestujących bez koszulki. Na klacie ma wypisane hasła* SPRAWIEDLIWOŚĆ DLA SORENNO!
Dooku: *idzie obok niego zadowolony* jeśli nie wylecimy za to z Zakonu to... To aż chyba zabiorę cię na lody
Qui-Gon: nie wyrzucą o ile będziemy współpracować *niewinny uśmieszek*
Dooku: *unosi brew* jaki masz plan?
Qui-Gon: wciśniemy radzie najzwyklejszy kit. A więc było tak... Ja sam tutaj przybiegłem, a mistrz słysząc o tym co wyrabiam, przyszedł tutaj by mnie stąd zabrać. Przy rozmowie z radą niech mistrz tak na mnie ponarzeka jak ma w zwyczaju, a Rada połknie historyjkę!
Dooku: *kręci głową* kto ciebie tego nauczył to ja nie wiem... Ale wiesz, że możesz za to dostać karne treningi? Nie musisz tego robić...
Qui-Gon: muszę, bo jest to dla mistrza ważne. A mistrz jest ważny dla mnie. Mogę biegać wokół świątyni i ćwiczyć za karę, zniosę wszystko, bo wiem że dzięki temu mistrz będzie szczęśliwy. A zrobię wszystko by był mistrz szczęśliwy
Dooku: *nie wytrzymuje już i przytula Qui-Gona* dziękuję...
Qui-Gon: *wtula się z uśmiechem* nie ma za co mistrzu!
Zainspirowane ostatnim rozdziałem z książki szanownej Jora_Calltrise pod tytułem "Galaktyczne absurdy", które szczerze i z całego serduszka polecam😊 Link do opowiadania poniżej:
https://my.w.tt/CZzfFMNsj7
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro