62
Witam w nowej serii talksów pod tytułem:
"Wielki powrót padawana Qui-Gona i migreny Windu"
1/10
Zapraszam do czytania!
...
Początek kłopotów.
Mace: *chodzi po sali Rady* już dawno powinni tutaj być...
Kit: *obserwuje go* ale czym ty się tak stresujesz Mace?
Mace: mam po prostu przeczucie Fisto... Coś się dzisiaj wydarzy. I to dotyczy...
Plo: *wchodzi do sali* Qui-Gona i Obi-Wana. Też to czuję. *siada na swoim miejscu* dwa miesiące temu wylecieli na misję na Zewnętrzne Rubieże... Tydzień temu urwało nam się łącze, zaś teraz to dziwne przeczucie nie daje mi teraz spokoju...
Shaak Ti: teraz? Drogi mistrzu Plo, ty akurat siedzisz jak na szpilkach odkąd tylko wylecieli...
Plo: *prycha* nie odkąd wylecieli...
Ki-Adi-Mundi: w sumie to nie dziwię się... *zakłada nogę na nogę* prawie za każdym razem gdy mistrz Jinn wraz ze swoim padawanem opuszczają świątynię, dzieją się dosyć... Interesujące rzeczy. Tym razem jednak ten brak kontaktu jest dosyć martwiący...
Cin: *wbiega do sali*
Mace: *staje w miejscu* co jest Drallig?
Cin: *bierze głębszy wdech* Statek Jinna i Kenobiego, trochę pokiereszowany... *bierze kolejny wdech* Strażnicy widzieli jak ląduje....
Kit: *śmieje się* komuś tu kondycja spadła...
Cin: nie śmiej się dzieciaku... *opiera się o ścianę* ja tu od Dex'a biegłem jak tylko zadzwonili do mnie strażnicy z wiadomością, że przylecieli...
Plo: hmmm... Coś mi tutaj nie pasuje... Skoro Cin zdążył tutaj przybiec od Dex'a po otrzymaniu informacji o powrocie Jinna i Kenobiego... A oni tutaj jeszcze nie przyszli...
Mace: *zakłada ręce* czyli, że coś musiało się stać. Jinn nie znosi składania raportów więc załatwia to na samym początku by potem mieć wolne... Coś tu jest nie tak.
Ki-Adi-Mundi: *wyjmuje datapad i wysyła do kogoś wiadomość. Zaraz słychać powiadomienie* na szpitalnym ich nie ma...
Cin: *wyjmuje swój datapad i szybko pisze do strażników* moi chłopcy ich widzieli, weszli do świątyni. *marszczy brwi* dziwnie... Jinn był w płaszczu i w kapturze, więc nie widzieli w jakim był stanie, a Kenobi go za rękę prowadził.
Mace: *kręci głową* nie podoba mi się to... Zupełnie.
*Drzwi się otwierają*
Obi-Wan: *wchodzi nieco wystraszony, prowadząc Jinna za sobą* umm... Dzień dobry. *kłania się*
Qui-Gon: *robi to samo i śmieje się cicho pod nosem*
Mace: darujmy to sobie, mam złe przeczucie, co się stało?
Obi-Wan: umm... Ciężko mi to wytłumaczyć ale... *zdejmuje kaptur z głowy Jinna*
Gdy kaptur opadł z głowy Jinna, Rada ujrzała nie jego dobrze znany wygląd a... Głowę młodego chłopaka, o ściętych na jeżyka włosach, z padawańskim, długim warkoczykiem opadającym na jego prawe ramię. Jedynie jego oczy, te ciepłe, a zarazem rozbawione niebieskie tęczówki pozostawały takie same jak na codzień, więc wiadomym było, iż na pewno był to Qui-Gon Jinn.
Ki-Adi-Mundi: t-to... Niemożliwe.
Qui-Gon: dzień dobry *uśmiecha się* ale nie rozumiem co jest niemożliwe mistrzu Mundi...
Ki-Adi-Mundi: ale... Przecież ty... *patrzy na nich*
Qui-Gon: ah... Już rozumiem. Ja sam nie mam pojęcia gdzie jest mistrz Dooku, chociaż ten tutaj przystojny rudzielec stwierdził, że spotkam go już tutaj. Eh... Myślałem, że czasy kiedy zapominał o mnie lub jak był zły to po prostu mnie gdzieś zostawiał, się skończyły, ale jednak nie... Tak więc przylecieliśmy ale... *marszczy brwi* jeśli mogę spytać... Gdzie jest reszta Rady Jedi?
Obi-Wan: *kręci głową z lekko zaróżowionymi policzkami* on nic nie pamięta mistrzowie... Jest na etapie... No... Padawaństwa.
Mace: *marszczy brwi* ale... Jak?
Obi-Wan: nie mam pojęcia mistrzu Windu. My... Rozdzieliliśmy się w trakcie misji i znalazłem mistrza Jinna już w takim stanie..
Qui-Gon: *zdezorientowany* emm... Już kilka razy ci mówiłem Obi, ale nie jestem mistrzem. Jestem jeszcze padawanem i... *jego wzrok pada na Plo Koona*
Plo: *przeciera twarz, wpatrując się w podłogę*
Qui-Gon: *szturcha Obi-Wana i szepcze* ej!
Obi-Wan: *zdziwiony, też szepcze* co?
Qui-Gon: *szepcze* kim jest ten cholernie atrakcyjny Kel-Dor?
Obi-Wan: *krzywi się* to mistrz Plo Koon...
Qui-Gon: ...Ma kogoś?
Obi-Wan: zachowuj się mis... To znaczy Qui-Gon!
Qui-Gon: *przewraca oczami ale zaraz uśmiecha się zalotnie do Koona*
Plo: *zerka na niego* em... Cóż... Qui-Gonie, ile masz lat?
Qui-Gon: dziewiętnaście mistrzu *uśmiecha się*
Ki-Adi-Mundi: oo nieee... *pociera dłonią wysokie czoło* o nie, nie, nie...
Kit: mistrzu Mundi?
Ki-Adi-Mundi: ja wiem co to oznacza... Dziewiętnastoletni Qui-Gon... Wybaczcie mi, ale... Radźcie sobie sami. Ja już swoje przeszedłem! Do widzenia i niech moc ma was w swojej opiece *wychodzi szybko*
Mace: nie wiem dlaczego, ale już czuję nadchodzącą migrenę...
*słychać głośny tupot*
Shaak: mam dziwne wrażenie mistrzu Windu, że to nie jest migrena...
Dorosły Nexu: *wpada do sali przez co większość obecnych ucieka pod ściany*
Qui-Gon: Pusiaaaaa! *z uśmiechem podbiega do Nexu i zaczyna je miziać* no prosiłem abyś została na statku... Patrz jak ich wystraszyłaś malutka... No no...
Pusia: *liże roześmianego Jinna i daje mu się głaskać jak zadowolone kociątko*
Mace: JINN!!!! *łapie się zaraz za głowę, czując jej ból*
Qui-Gon: ups... Przepraszam *wzrusza niewinnie ramionami i dalej zajmuje się stworzonkiem*
Cin: *schodzi powoli z pleców Kita na które wskoczył* musimy go jak najszybciej przywrócić do normalnej postaci... To dopiero kilka minut, a już bardzo dobrze rozumiem dlaczego mistrz Mundi stąd uciekł...
Shaak: ale ty nie uciekniesz... Musimy sobie z tym poradzić.
Kit: tiaa... *poprawia swoją szatę* Ale póki co, wiem co powinniśmy zrobić na samym początku. Jest na tym świecie tylko jeden na tyle silny człowiek, który jest w stanie nam pomóc.
Obi-Wan: *wstaje z podłogi, na którą zostać przewrócony przez wtargnięcie Nexu* kto taki? Mistrz Yoda?
Plo: oj nie drogi Obi-Wanie... Nie mistrz Yoda. *wyjmuje komunikator*
Obi-Wan: to... Kto w takim razie jeśli mogę wiedzieć?
Rada Jedi, chórem: mistrz Dooku.
Obi-Wan: ohm... Ale... Co takiego mistrz Dooku potrafi co nam pomoże?
Mace: *opada na swój fotel* jest to jedyny człowiek w galaktyce który potrafi ogarnąć Qui-Gona, tak więc módl się Kenobi do wszystkich świętości świata, by łaskawie odebrał od nas i zechciał nam pomóc
Qui-Gon: *entuzjastycznie* yeeey! Mistrz Dooku!
Mace: *ponuro* tak... "Yeeey"
Qui-Gon: *siedzi na brzuszku Nexu* Kiedy przyleci? Gdzie on jest?
Shaak: *spokojnym głosem* już niedługo tutaj będzie Qui-Gonie... A teraz może... Zabierzesz stąd swoją nową... Przyjaciółkę?
Qui-Gon: *robi słodkie oczka* a mogę iść z Pusią do dzieciaków z przedszkola? Pokochają ją!
Mace: *zrezygnowany* uhhh... Cokolwiek. Drallig, Kenobi. Pilnujecie go.
Cin: co?! Dlaczego ja?!
Mace: bo ci tak każę. Nie dyskutuj.
Cin: *prycha*
Qui-Gon: *z uśmiechem wychodzi razem z Pusią. Przy wyjściu, odwraca się nieco i puszcza do Plo Koona oczko, po czym wychodzi z Nexu*
Obi-Wan: *wzdycha ciężko, kłania się bez słowa przed radą i wybiega za nim*
Plo: ...
Shaak: dalej uważa cię za atrakcyjnego mistrzu Plo. Zawsze to jakiś... Pozytyw...
Cin: *wychodzi za nimi mamrocząc pod nosem wyzwiska pod adresem Windu*
Kit: mamy... Przerąbane.
Mace: no brawo. Nie domyślił bym się bez ciebie Fisto. Dzwońmy już do tego Dooku... Im szybciej do nas przyleci, tym lepiej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro