Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

57

Ojcowskie pogaduszki.

Qui-Gon: *lekka panika i złość zarazem* ugh... Obi! Nie biegnij tam! Nie jedz tego! Obi wypluj! Wyyypluuuj!!! Słyszałeś co powiedziałem!? Obi, proszę, uważaj! Zaraz sobie krzywdę zrobisz!

Jaster Mereel: *wychodzi z kantyny niedaleko, opiera się o ścianę i cmoka* problemy wychowawcze, co Jetii?

Qui-Gon: *podskakuje, nie spodziewając się go. Zerka na Mandalorianina* huh? Nieeee? Radzę sobie świe... OBI-WAN ZOSTAW TO STWORZENIE!

Jaster: *przewraca oczami* widaaać... Twój dzieciak jest nieźle rozpuszczony.

Qui-Gon: *oburzony* hej, czep się swojego dzieciaka! Mój Obi jest idealny!

Jaster: *sarkastycznie* jasne... W porównaniu do twojego, mój Jango jest ułożony.

Jango: *grzecznie stoi obok* dzień dobry.

Qui-Gon: *unosi brew* um... Dzień dobry...

Jaster: *zerka w dół* Jango, idź pobaw się z tym rudzielcem. Muszę uciąć sobie ojcowską pogawędkę z tym tu Jetii...

Jango: dobrze buir. *idzie grzecznie do rudzielca*

Obi: *biega po całym podwórku z patykiem, udając swojego tatusia*

Qui-Gon: *zdziwiony* em... Twój tak zawsze?

Jaster: *kiwa poważnie głową* tak. Może i jestem Mandalorianinem, ale umiem wychować swoje dziecko. Wychowuję go tak, jak mój buir wychowywał mnie.

Qui-Gon: *zdziwiony* uh... Ale... Jak ty to zrobiłeś? Mój Obi prawie nigdy mnie się nie słucha! *wzdycha ciężko*

Jaster: *odbija się od ściany* zdradzę ci starą, mandaloriańską metodę wychowawczą, którą poznałem wiele lat temu. A brzmi ona... *dramatyczna pauza* Bez litości.

Qui-Gon: ouh... Em... Wiesz... *drapie się po karku* chyba sobie radzę. Serio. Nie potrzebuję... Tych twoich Mandaloriańskich rad.

....

Obi: jesteś Mandalorianinem? *tyka go patykiem w zbroję*

Jango: tak *uśmiecha się uroczo* Chcę kiedyś zostać łowcą nagród!

Obi: fajnieee! Ja chcę być Jedi jak mój tatuś!

Jango: też fajnie *uśmieszek* hej, mały, chcesz ze mną zagrać w mandaloriańską ruletkę?

Obi: hmm... Jasne! *chichocze*

....

Qui-Gon: *panika* CZY JA USŁYSZAŁEM "MANDALORIAŃSKĄ RULETKĘ"?

Jaster: *wzrusza ramionami* taaak. Spokojnie, u nas dzieciaki bawią się w to codziennie.

Qui-Gon: CZY TY JESTEŚ NORMALNY?! *łapie Mereela za ramiona i nim potrząsa*

Jaster: heeeeej... Luzik, facet! Przecież nie jestem głupi, oni nie będą grać prawdziwą bronią! Zabawkową tylko na piankowe naboje... Zluzuj majty *odsuwa jednym ruchem Jinna od siebie* ty zawsze jesteś taki nadopiekuńczy?

Qui-Gon: *prycha* nie jestem nadopiekuńczy! Tylko... No...

Jaster: oddychaj... *klepie go po głowie jak niesfornego malucha i obejmuje go ramieniem* chodź na wodę z lodem i nie pękaj. Musisz się rozluźnić... *idzie, ciągnąc go do kantyny*

Qui-Gon: *idzie, ale coraz ogląda się za siebie* a-ale... Obi...

Jaster: oddychaj Jetti, Jango się nim zajmie, poza tym, będziemy ich widzieć przez okno...

Qui-Gon: umm... No dobrze... Uh... Qui-Gon jestem.

Jaster: Jaster, Jaster Mereel. Miło poznać Jetii.

Qui-Gon: tia... Mi ciebie chyba też Mando.

Jaster: dobra, dosyć tych życzliwości... Chodźmy, przy okazji dam ci kilka dobrych rad. Mam w tej kantynie zniżkę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro