Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#3 Ale to nie koniec

W mediach  Jessica!

-Kto to był? - zapytała Jessica, gdy do nich wróciłam.

-Kolega - machnęłam ręką, wymijająco.

-Wygląda jak ciota -prychnęła.

-To, że nie ubiera się w naszym stylu nie oznacza, że musisz go obrażać - warknęłam.

-Znalazła się obrończyni CIOT...

-Kurwa, możesz przestać?!

-Co ci tak na nim zależy? Jakbym wyzwała innego gościa tak samo ubranego jak on to byś się nie czepiała. Ba! Ty nawet śmiałabyś się ze mną.

-Ja NIGDY nie wyśmiewam się z ludzi, ani nie oceniam po tym jak wyglądają. Nie porównuj mnie do siebie, bo charakterem diametralnie się różnimy. Co do Charliego to zostaw go w spokoju, bo jest naprawdę spoko gościem, ale nigdy nie będzie nas nic łączyć. - powiedziałam stanowczo i spojrzałam na nią groźnie z zaciśniętą szczęką i dłońmi ułożonymi w pięści.

-Och, więc twój książę nazywa się Charlie. - zaczęła słodkim głosikiem. -Już to widzę jak za kilka miesięcy będziesz taka jak on, ciota i kujon. Urocza z was parka będzie. Aż mi się rzygać chce. - udała odruch wymiotny.

-Żaden chłopak mnie nie zmieni. A Ty jesteś suką, nie przyjaciółką.

-Widzę szmata się odezwała. - prychnęła i podeszła do mnie bliżej, przez co stykałyśmy się klatkami piersiowymi.

-Ej! Laski, spokój! - podeszli do nas Andrew i Paul. Chłopaki odciągnęli nas od siebie.

-Spokojnie, Be. - Andrew złapał mnie za ramiona i spojrzał w oczy. -Nie denerwuj się, wiesz jaka jest Jessie.

-Wiem... -mruknęłam.

-Chodź, dzisiaj urwiemy się z lekcji. - na jego twarzy zawitał szeroki banan, który mimowolnie wywołał u mnie taką samą reakcję.

Poszliśmy w stronę wyjścia i już po chwili przekroczyliśmy próg szkoły, wydostając się z tego więzienia.

****

Poszliśmy do starej, opuszczonej hali sportowej, która jest naszym ulubionym miejscem spotkań. Jest to ta sama, do której jako dziecko przychodziłam tańczyć, tylko teraz jest trochę bardziej oddalona od mojego domu. Dojazd zajmuje około pół godziny. Wspólnymi siłami trochę odnowiliśmy to miejsce. Ja i Andrew zrobiliśmy także pomieszczenie dla siebie, gdzie znajdują się lustra i miejsce do tańca dla mnie oraz instrumenty i mikrofon dla Andy'ego.

-Dobra, to teraz mi coś zaśpiewaj. - uśmiechnęłam się szeroko siadając na czarnej, skórzanej sofie, z której miałam idealny widok na instrumenty i małą, prowizoryczną scenę.

-Dobra, ale później ty coś pokażesz. -puścił mi oczko, a ja zmrużyłam oczy przyglądając mu się.

-Dobra. -westchnęłam.

https://youtu.be/8fEoWA9Vz3A

Gdy skończył swój krótki koncert, zaczęłam bić brawo i wiwatować.

-Już spokojnie. Wiem, że jesteś moją fanką, ale bez przesady. -zaśmiał się.

-Jak będziesz sławny to zapamiętaj, że to ja byłam twoją pierwszą fanką. - wytknęłam na niego język.

-Ja sławny? - prychnął.

-Brakuje Ci tylko perkusji w tym kawałku i mógłbyś go wydać.

-Marzenia, Beth. - zaśmiał się -Dobra, teraz twoja kolej.

Zastanawiam się chwilę co mogłabym mu pokazać. Póki co, nie chciałam przemęczać jakoś bardzo moich stóp, które były całe obolałe, więc postanowiłam zrobić tylko jedną z figur. Na początku zrobiłam szpagat.

-To, to ja już widziałem - zaprotestował.

-Ale to nie koniec -poruszyłam zabawie brwiami, przez co Andy się zaśmiał.

Odchyliłam tułów do tyłu i złapałam rękoma nogę, która była z tyłu.

-Wow! Dobra to jest zajebiste, ja bym nigdy tak nie zrobił.

Wstałam i uśmiechnęłam się do niego szeroko, po czym ukłoniłam z gracją.

-Ale mogę się założyć, że nie zatańczysz tego. - Andrew wykonał kilka ruchów hip hopowych, a ja uważnie się mu przyglądałam.

-Weź jeszcze raz. -poprosiłam, a on natychmiast powtórzył kroki.

Spróbowałam powtórzyć jego ruchy i mi się udało, Black zaczął mi klaskać, a ja wykonałam dziwaczny taniec zwycięstwa.

-To, że trenuje balet nie znaczy, że w innych stylach będę beznadziejna. - pokazałam mu język.

-No gratuluje, fajnie Ci to wyszło. Dobra, chodź teraz razem. -oznajmił uradowany.

-Haha zajebiście! - zaśmiałam się po wykonaniu układu. Przybyliśmy sobie piątki i po wypiciu wody, którą ze sobą wzięliśmy wyszliśmy z budynku.

****

Dzisiaj znowu miałam zajęcia, ponownie weszłam na tak znaną mi salę przygotowaną już całkowicie do zajęć. Zaczęłam powoli się rozgrzewać i rozciągać. Nagle drzwi do pomieszczenia się otworzyły, a w ich progu stanęły dwie osoby, kobieta i mężczyzna. Przyjrzałam się im której i okazało się, iż tym chłopakiem jest Charlie. Pewnie ta kobieta obok to jego dziewczyna. Moja instruktorka z nimi rozmawiała, a po chwili oboje weszli na salę. Dziewczyna udała się do szatni, a Charles usiadł na ławeczkach.

Czy on tu będzie przez całe zajęcia? - pomyślałam lekko przerażona

-Dziewczęta! Zaraz zaczynamy, ale przed tym chciałabym przedstawić wam Ninę, która jest dzisiaj z nami na próbę, jeżeli podoła naszemu poziomowi to zostanie. Mam jeszcze dla jednej z was propozycję, ale o tym porozmawiamy za tydzień. Dziewczęta rozgrzaneee...? - powiedziała niepewnie, po czym prześwidrowała nas wzrokiem i chyba uznała, że jesteśmy gotowe do ćwiczeń. - W takim razie nie przedłużajmy już. Pora zacząć zajęcia!

****

Po treningu trenerka powiedziała, że Nina dołączy do nas na stałe.

Na początku przeszkadzała mi obecność Charliego i zastanawiałam się czy on mnie rozpoznał, ale po pewnym czasie przestałam o nim myśleć i przejmować się tym, po prostu zamknęłam się w swoim świecie.

****

Wreszcie nadeszła tak długo wyczekiwana sobota. Od razu po wstaniu, wykonaniu porannej toalety i ubraniu się w luźne ciuchy, czyli spodnie dresowe i sporo za dużą bluzę, zeszłam na dół na śniadanie. W domu wyglądałam inaczej niż w szkole, bardziej na luzie i nie aż tak "groźnie". W kuchni kręciła się starsza kobieta o siwych włosach, która jest przy kości, a na sobie ma eleganckie ubranie, które było przykryte niebieskim fartuszkiem. Starszy mężczyzna siedział przy wyspie kuchennej popijając swoją poranną herbatę, przez cały czas obserwując kobietę swojego życia. Taki przecudowny widok mam każdego ranka, dwoje kochających się ludzi, moich dziadków, z którymi mieszkam już od kilku lat.

-Dzień dobry. - przywitałam się radośnie, na co oni odpowiedzieli tym samym.

-Siadaj już kochana, bo zaraz będzie jajecznica. - poinformowała mnie babcia.

-Ty zawsze babciu wiesz jak mi dogodzić. - uśmiechnęłam się promienie.

-Muszę trochę po rozpieszczać moją wnusie, bo kto inny ma to zrobić ? -zaśmiała się cicho.

-Chyba zapomniałaś o najcudowniejszym dziadku. -wtrącił się mężczyzna.

-O tobie nie da się zapomnieć, stary pierniku. -wspomniała żartobliwie kobieta.

Zaczęłam się z nich śmiać i z ich dalszych dogryzków. Po chwili wszyscy razem usiedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się przepyszną jajecznicą z szynką i cebulką.

-Beth, pamiętasz co jest w środę?- zapytała babcia podczas jedzenia, a ja jedynie pokiwałam twierdząco głową. -Możesz sobie wtedy zrobić wolny dzień.

-Chyba tak będzie najlepiej. -mruknęłam niepewnie.

-Będziemy z tobą. -powiedział pocieszająco dziadek.

-A ja z wami -uśmiechnęłam się niemrawo.

****

-Be! Musisz być w środę na tych pieprzonych wyścigach! - krzyknęła Jessica, która od kilkudziesięciu minut siedzi w moim pokoju z Andrew i Maxem i próbuje mnie do tego namówić.

-Nie mogę, zrozumcie to wreszcie! -krzyknęłam z poirytowania.

-Beth... -nie dałam jej dokończyć.

-Nie! -wykrzyknęłam i wyszłam z mojej sypialni.

Po chwili siedziałam na jednym z moich motorów i jechałam przed siebie. Poczułam jak wszystkie emocje opuszczają moje ciało. Ta wolność mnie wyzwala. Nagle zatrzymałam się przy sporych rozmiarów jeziorku. Niestety, jest tu zakaz kąpieli i woda nie jest za ładna, ale za to widoki są przecudowne. Weszłam na drewniany pomost i usiadłam na samym końcu, opuszczając nogi w dół. Chwile siedziałam w tej pozycji przyglądając się krajobrazowi przede mną, następnie spojrzałam na mój motor. Jednocześnie go kocham i nienawidzę, przywołuje wspomnienia, te dobre jak i złe. Powodował uśmiech na twarzy, lecz także sprowadził cierpienie. W moich oczach pojawiły się łzy, którym chciałam dać upust, ale usłyszałam nagle czyjeś kroki. Poderwałam się szybko do góry, by nie zostać tu zauważoną, jak i skazaną na rozmowę w przypadku gdyby byli to moi przyjaciele. Niestety było już za późno. Przede mną stał Noah. Chciałam go po prostu wyminąć i odjechać, ale ten blokował mi wąskie przejście.

-Kogo my tu mamy? Co księżniczka robi w takim miejscu, nie powinna być w swoim pałacyku i rozkazywać poddanym.

-Powtórzę to po raz kolejny i ostatni, ja jestem KRÓLOWĄ. Jeżeli dotarło to wreszcie do tej twojej zakutej pały, to się przesuń, deklu. -warknęłam ze zdenerwowaniem.

-Nie denerwuj się tak, kwiatuszku. Jak ci się tak bardzo spieszy to skacz.- wskazał na wodę, która otacza pomost.

-Ugh -westchnęłam głośno. -Czego chcesz? - skrzyżowałam ręce pod piersiami.

- Hmm... Oj dużo bym chciał, na przykład rewanżu. Teraz na pewno bym z tobą wygrał.

-Rewanż może być, ale nie licz na to, że wygrasz. W piątek w tym samym miejscu co ostatnio.

-Nie, teraz!

-Nie!

-Boisz się? - prychnął - Maszynę masz, więc na co czekasz.

-Tym się nie ścigam.

-Niby czemu? - przewrócił oczami i zrobił krok w moją stronę.

-Po prostu nie, lepiej się tak nie interesuj - fuknęłam.

-Spokojnie - zaśmiał się -To w piątek.

-Dobra, to teraz mnie przepuść.

-Pod warunkiem, że się ze mną umówisz. -wyszczerzył się cwaniacko, a ja parsknęłam śmiechem.

-Marzenia kolego.

Gdy przestałam się z niego nabijać zdałam sobie sprawę, że chłopak się do mnie przybliżył. Chciałam się od niego odsunąć, lecz niestety stałam na końcu pomostu. Noah położył swoje dłonie na moich biodrach i przysunął moje ciało do swojego. Na ten ruch cała się spięłam i nie byłam zdolna do wykonania żadnego ruchu, choć mój rozum krzyczał, abym go odepchnęła. Jego twarz zaczęła się niebezpiecznie zbliżać do mojej...

★★★

Rozdział poprawiony przez @Magiagala   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro