Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#22 Porywam cię

Od godziny trzeciej w nocy nie zmrużyłam ani na chwilkę oka. Aktualnie jest około godziny szesnastej, a ja jestem już wykończona. W sumie dzisiejszego dnia nie działo się nic ciekawego. Odwiedzili mnie jedynie dziadkowie oraz Andrew. Nikomu nie powiedziałam o wiadomości Charliego, to zostanie moją małą tajemnicą, bo wiem, że jeżeli mój przyjaciel dowiedziałby się o tym nie odpuścił by mi tak łatwo co do wyjazdu Charliego.

Nagle drzwi do pokoju się otworzyły. Spojrzałam w ich kierunku, a w progu stał nie kto inny niż Noah. Uniosłam do góry brwi niedowierzająco, że po wczorajszej kłótni się tu zjawił. Chłopak jakby nigdy nic wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi, i usiadł obok mojego łóżka na krzesełku. Wpatrywałam się w niego oczekując jakiś przeprosin, ale on milczał. Po kilku minutach odchrząknęłam, a gdy Noah skierował swój wzrok na mnie posłałam mu znaczące spojrzenie.

-Przykro mi, ale ja nie zamierzam cię przepraszać - odpowiedział od razu, wiedząc o co mi chodzi.

-Ja też - skrzyżowałam ręce pod piersiami.

-Nie uważam, żebym był na tyle winny, żeby to zrobić - powiedział z uniesioną głową do góry.

-A ja uważam, że moja wina jest bardzo mała i to ty jako pierwszy powinieneś przeprosić, ja ewentualne mogę to zrobić jako druga.

-W sumie po co w ogóle mamy się przepraszać, jest to bezsensowne - przewrócił oczami.

-Nie zgadzam się, obraziłeś mnie i powinieneś mnie przeprosić.

-Ty też mnie obraziłaś - odbił pałeczkę.

-Po prostu nie znasz się na żartach, kolego - uśmiechnęłam się sztucznie.

-Widocznie słabe masz poczucie humoru, księżniczko.

-Raczej ty - prychnęłam.

-Co to jest? - zapytał nagle zamieniając temat oraz ton głosu na wkurzony.

Spojrzałam na to na co patrzył. Okazało się, ze przyglądał się bukiecikowi od Charliego.

-Kwiaty? - odpowiedziałam niczym idiotka.

-To zauważyłem - warknął -Od kogo je masz?

-A co to cię w ogóle obchodzi? - prychnęłam.

-Bardzo mnie to obchodzi, bo... - nagle się zaciął.

-Bo co? - dopytałam ostro -Bo jesteś zazdrosny? - zapytałam lekko się nabijając.

-Tak, kurwa! Jestem kurewsko zazdrosny! - wykrzyknął wściekły podnosząc się z krzesełka.

Patrzyłam na niego nie wierząc w to co powiedział.

-Tylko nie potrafię tego wszystkiego pokazać - złapał się za końcówki włosów i zaczął ciągnąć.

Siedziałam wpatrując się w niego z lekko otwartymi ustami. Nie mogłam się otrząsnąć. Nagle chłopak puścił swoje włosy. Spojrzał uważnie na mnie i w mgnieniu oka znalazł się tuż obok mnie. Nawet nie wiem kiedy jego usta natrafiły na moje i zaczęliśmy się całować.

-Nie, my nie możemy - odepchnęłam go po chwili od siebie.

-Dlaczego? - zapytał marszcząc brwi.

Przygryzłam wargę nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć.

-To przez niego? - zapytał ponownie się denerwując.

-To wcale nie jest przez żadnego z was, ja się po prostu pogubiłam i potrzebuję trochę czasu żeby ogarnąć to wszystko - westchnęłam głośno.

-I co wtedy zdecydujesz, którego z nas wybierzesz? - prychnął.

-Nie, to nie tak, Noah.

-A niby jak? - przez niego przymawiało miliony emocji, a w szczególności złość i zagubienie.

-Mnie i Charliego nic nie łączy, jesteśmy... tylko przyjaciółmi. A poza tym on i tak za miesiąc wyjeżdża - wzruszyłam tylko ramionami, chociaż w środku czułam jak wszystkie emocje się wręcz we mnie gotują.

-Czyli nie mam konkurencji? - uśmiechnął się szeroko.

-Na razie - zaśmiałam się.

-Pozbędę się każdego, który będzie chciał się do ciebie zbliżyć - uśmiechnął się przebiegle.

-Spokojnie, radzę sobie z natrętami - pościłam mu oczko.

*TYDZIEŃ PÓŹNIEJ*

-Więc Pani Johnson dzisiaj się żegnamy - uśmiechnął się do mnie lekarz.

-Mam nadzieję, że nie będzie pan za mną bardzo tęsknił.

-Postaram się - zaśmiał się, a ja razem z nim -Pamiętaj żeby chodzić o kulach, żeby nie przeciążać tej nogi i masz ładnie chodzić na rehabilitację - spojrzał na mnie uważnie, a na jego ustach mimowolnie pojawił się uśmiech.

-A ja mam nadzieję, że pan pamiętam doktorze co mówiłam o pani Sandrze? - zrobiłam taką samą minę jak on.

-No oczywiście, że pamiętam - uśmiechnął się szeroko.

-Niech pan ją zaprosi na ta kolację i ładne się ubierze - puściłam mu oczko.

****

-Nareszcie do domu - uśmiechnęłam się szeroko wychodząc ze szpitala tuż obok moich dziadków.

-W domu było bez ciebie strasznie pusto  - skomentowała babcia.

-No i nie miał kto nam czekolady wyżerać - zaśmiał się dziadek.

-Ej! Nie tylko ja ją wyżeram - zmarszczyłam nos.

-Z dziadkiem na spółkę wyżeracie wszystkie słodycze - zaśmiała się babcia.

-Po kimś to muszę mieć - wzruszyłam ramionami chichocząc.

-Dzień dobry - odezwał się nagle Noah, który nawet nie wiem skąd się tu wziął. Moi dziadkowie od razu opowiedzieli mu na przywitanie -Mogę porwać ją na kilka godzinek? - zapytał się moich dziadków.

-Jeżeli bezpiecznie ją odstawisz do domu o rozsądnej porze to tak - uśmiechnęła się babcia.

-Oczywiście, że tak - posłał jej uroczy uśmiech.

-Ej! Ja tu jestem - zwróciłam na siebie ich uwagę.

-Baw się dobrze, Beth - dziadkowie pomachali mi na pożegnani i udali się do swojego samochodu, którym kierował dziadek.

-Hej Beth - chłopak pocałował mnie w policzek.

-Em... Cześć - odpowiedziałam niepewnie -Co tu się właśnie stało? - zapytałam zdezorientowana.

-Właśnie dostałem zgodę na porwanie cię - chłopak uśmiechnął się przebiegle.

Nagle złapał mnie jedną dłonią pod kolana, a druga w tali i nawet nie wiem kiedy uniósł mnie do góry, a moje kule trzymał w jednej z dłoni, którą mnie oplatał.

-Co ty robisz? - pisnęłam.

-Porywam cię - powiedział jakby nigdy nic.

****

Po kilkudziesięciu minutach jazdy z Noah jego samochodem dojechaliśmy na jakiś wielki plac, gdzie było pełno innych samochodów i ludzi. Przed wjazdem na ten teren chłopak musiał zapłacić. Nie wiem co się tu odbywa, ale jestem bardzo zaciekawiona. Gdy się zatrzymaliśmy wyszliśmy z samochodu. Noah poszedł do bagażnika, wyciągnął z niego koc i koszyk. Na masce samochodu rozłożył koc. Pomógł mi tam usiąść i już po chwili znalazł się tuż obok mnie wraz z koszykiem pełnym jedzenia. Nagle rozbrzmiały jakieś dźwięki. Zdezorientowana nie wiedziałam o co chodzi.

-Patrz - Noah wskazał mi miejsce gdzie mam patrzeć.

Dopiero teraz zorientowałam się, że przed nami na ścianie jednego z budynków jest emitowany film, a my znajdujemy się w samochodowym kinie. Uśmiechnęłam się szeroko. Nigdy nie byłam na takim czymś, a przyznam, że było to moje marzenie.

-Podoba ci się? - zapytał.

-Tak, bardzo. Dziękuję!- zarzuciłam mu ręce za szyję i przytuliłam się do niego.

Po chwili wyprostowałam się i zaczęłam z uwagą oglądać film podjadając to co przygotował dla nas Noah oraz śmiejąc się i komentując z nim film. W pewnym momencie trochę się ochłodziło. Chłopak okrył nas drugim kocem, a następnie objął mnie ramieniem i przysunął bliżej siebie. Ja oparłam głowę na jego ramieniu i uśmiechnęłam się delikatnie.

  ★ ★ ★ ★ 

Jeżeli do północy dacie radę uzbierać pod tym rozdziałem 30 gwiazdeczek i 20 komentarzy rozdział będzie jeszcze dzisiaj, a jeżeli nie, pojawi się dopiero w czwartek. Powodzenia! ♥ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro