Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#18 Potrzebuję gangstera

 Jak tylko się obudziłam poczułam okropny ból głowy oraz suchość w gardle. Otworzyłam oczy, ale było to błąd. Od razu poraziło mnie światło słoneczne, które dostawało się do mojego pokoju przez niezasłonięte rolety. Po kilku próbach udało mi się wreszcie otworzyć powieki. Chciałam się przeciągnąć, ale zdałam sobie sprawę, że coś blokuje moje ruchy. Dopiero wtedy zorientowałam się, że jestem obejmowana w tali przez męskie ręce. Obróciłam się na plecy i spojrzałam kto śpi obok mnie. Wielkim było dla mnie zaskoczeniem gdy okazało się, że jest to Charlie. Delikatnie przeniosłam jego rękę z mojego brzucha na materac i po cichu wyszłam z łóżka. Spojrzałam jeszcze raz na chłopaka i tym razem przyjrzałam się mu uważniej. Jego włosy były w nieładzie, oczy zamknięte, a nos lekko zmarszczony. Policzki miał delikatnie zaróżowione, usta lekko rozchylone. Charlie spał bez koszulki przez co miałam idealny wzgląd na jego tors. Nie był on jakoś bardzo umięśniony, miał jedynie delikatny zarys mięśni, ale mi się to podobało. Nie wiem jak on to robi, ale on ,mimo wszystko zawsze wygląda tak słodko. Po kilku minutach oderwałam wreszcie od niego wzrok i tym razem przyjrzałam się sobie. Mój makijaż był rozmazany, przez co wyglądałam jak upiór. Ubrania ze wczorajszego dnia, które nadal miałam na sobie, były całe wygniecione. A o szopie na mojej głowie lepiej nawet nie wspominać. Napiłam się szybko wody, którą miałam w pokoju i od razu udałam się do łazienki biorąc ze sobą czyste ubrania.

****

Po odświeżeniu się zeszłam na dół by przygotować śniadanie dla mnie i Charliego. Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam tam moich dziadków, którzy właśnie robili jakieś kanapki.

-Dzień dobrzy - przywitałam się z nimi, a oni opowiedzieli tak samo uśmiechając się do mnie.

Pierwsze co to wyciągnęłam z szafki tabletki przeciwbólowe i wzięłam jedną popijając dużą ilością wody.

-Chyba wczoraj trochę zabalowałaś - powiedział dziadek.

-Tak troszeczkę - uśmiechnęłam się niewinnie.

Dziadek zaśmiał się pod nosem i pokiwał głową na boki.

-Co tam dobrego przygotowujecie? - zapytałam zaciekawiona, a mój brzuch automatycznie zaburczał.

-Kanapki dla ciebie i twojego kolegi - babcia uśmiechnęła się znacząco.

-Em... Dziękujemy - odpowiedziałam lekko skrępowana.

-Nie martw się, Beth, nie mamy nic przeciwko, że przyprowadzasz chłopaka do domu - uśmiechnęła się do mnie kobieta.

-Tylko ma być porządny - wtrącił się dziadek.

-Ale to nie jest mój chłopak to tylko... kolega - wzruszyłam ramionami.

-Oczywiście - opowiedzieli w tym samym czasie sarkastycznym tonem.

-Dzień dobry - odezwał się Charlie niepewnym głosem wchodząc do kuchni.

-Dzień dobry - odpowiedzieli moi dziadkowie uśmiechając się do niego.

-To jest Charlie, mój kolega. Charlie, to są moi dziadkowie - przedstawiłam ich sobie, lekko skrępowana całą tą sytuacją.

-My się już poznaliśmy - babcia machnęła ręką -Wy sobie zjedźcie, a my idziemy...

-Na spacer

-Na zakupy - powiedzieli w tym samym czasie.

-Znaczy się najpierw na spacer, a później jeszcze do sklepu na zakupy - wyjaśnił dziadek starając się wyplątać z tej sytuacji.

Zaczęłam się śmiać pod nosem, a kątem oka zauważyłam, że Charlie stara się powstrzymać uśmiech rozbawienia.

-To bawcie się dobrze, a my już pójdziemy - powiedziała babcia i już po chwili ich nie było.

Gdy usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi wybuchliśmy szczerym śmiechem. Jak się już opanowaliśmy usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy się zajadać kanapkami.

-Powiesz mi jak się znalazłam w domu i to do tego z tobą? - zapytałam w pewnym momencie chłopaka siedzącego naprzeciwko mnie.

-Nie pamiętasz? - zapytał.

-Właśnie nie za bardzo - przyznałam niechętnie.

-Spotkałem cię w klubie leżącą na podłodze i śmiejącą się z samej siebie - powiedział próbując się powstrzymać od śmiechu.

-Co? Ale co ja tam robiłam? - zapytałam w ogóle nie pamiętając tego.

-Nie mam pojęcia - zaśmiał się nie mogąc się już powstrzymać.

-Najlepiej się tak ze mnie nabijać - wytknęłam na niego język -Dobra opowiadaj co dalej.

-Zaprowadziłem cię do mojego samochodu, a w trakcie drogi usnęłaś. Więc jak byliśmy pod twoim domem zaniosłem cię do wejścia, ale niestety musiałem zadzwonić i obudzić twoich dziadków. Gdy cię zaniosłem do pokoju i położyłem w łóżku złapałaś mnie za rękę i prosiłaś żebym z tobą został, na co się nie zgodziłem, bo wiedziałem, że twoi dziadkowie nie będą zbyt szczęśliwi, ale było wręcz przeciwnie. Twoja babcia nie pozwoliła mi wracać do domu o tak późnej porze i właśnie o to takim sposobem rano obudzałaś się obok mnie. Koniec historii - uśmiechnął się promiennie.

-Dobra, czyli nie zrobiłam z siebie aż takiej idiotki - zaśmiałam się, a chłopak wraz ze mną.

Wróciliśmy do jedzenia. Nie odzywaliśmy się. Raz na jakiś czas zerkałam na Charliego, ale on cały czas wpatrywał się w stół i widocznie nad czymś intensywnie myślał.

-Co jest? - zapytałam po kilku minutach.

-Podobam ci się? - zapytał nagle spoglądając na mnie, a ja omal z zaskoczenia nie spadłam z krzesła.

-Słucham? - zapytałam myśląc, że źle usłyszałam.

-Nieważne, to głupie - powiedział, ponownie spuszczając głowę.

-Ale Charlie powiedz mi dlaczego o to pytasz?

-No wiesz ponoć słowa pijanych to myśli trzeźwych - wzruszył ramionami.

-Mówiłam ci coś takiego? - zapytałam lekko przestraszona.

-To naprawdę nieważne.

-Chyba pora żebym wreszcie była z tobą szczera - wzięłam głęboki wdech, a chłopak spojrzał na mnie zainteresowany moimi słowami -Podobasz mi się od dłuższego czasu. Zaintrygowałeś mnie tym, że jesteś inny niż wszyscy. Może jeżeli nie przeszłabym tyle w życiu i nie stała się tym kim jestem teraz było by prościej i moglibyśmy być razem. Ale nie zmienię tego kim się stałam i niemożliwe jest to żebyśmy byli w związku. Jestem stworzona do wykorzystywania. Mam sekrety, o których nikt nie wie. Jestem dobra w byciu suką. Nie chcę tego, co mogę mieć. Chcę kogoś, kto ma sekrety, o których zupełnie nikt nie wie. Potrzebuję gangstera, który będzie kochał mnie bardziej od wszystkich. Aby zawsze mi wybaczał. Mimo wszystko, co zrobię. Tak właśnie robią gangsterzy*. Wiem, jestem popieprzona - zaśmiałam się na końcu.

Chłopak wpatrywał się we mnie intensywnie, a ja zaczęłam się lekko niepokoić jego zachowaniem, ale postanowiłam dać mu jeszcze chwilę na przyswojenie tego. Gdy po kilku minutach nadal tak samo się we mnie wpatrywał postanowiłam się odezwać.

-Charlie? Wszystko okej? - zapytałam machając mu dłonią przed twarzą.

Chłopak pomrugał kilkukrotnie, po czym uśmiechnął się lekko.

-Tak, wszystko dobrze. Muszę coś szybko załatwić, do zobaczenia później - pożegnał się szybko i w ekspresowym tempie wybiegł z mojego domu.

Zdezorientowana siedziałam tak przez chwilę w jednym miejscu i starłam się cokolwiek zrozumieć, ale niestety nie udało mi się to.

****

Cały dzień spędziłam na obijaniu się. Dopiero przed dwudziestą czwartą wyjechałam z domu moim motorem. Po kilkudziesięciu minutach jazdy dotarłam na miejsce wyścigu. Zatrzymałam się przy Andrew i Maxie. Od razu zaważyłam, że ten drugi jest coś nie w humorze.

-Co jest Max? - zapytałam po przywitaniu się.

-Nic - wzruszył ramionami.

-Pytam się poważnie - spojrzałam na niego wyczekująco.

-Jess ze mną zerwała dla tego nowego fagasa - zacisnął dłonie w pięści i napiął wszystkie swoje mięśnie.

-Co? - zapytałam nie dowierzając.

-Od samego początku nie podobało mi się to ile czasu ze sobą spędzają, ale nie sądziłem, że do tego dojdzie. Dzisiaj do mnie przyszła i powiedziała, że to koniec, bo kocha innego - powedział wściekły.

-Co za sucz - warknęłam.

-Nie jest ciebie warta, stary - Andrew poklepał go pocieszająco po ramieniu.

-Znajdziesz lepszą - puściłam mu oczko, a on delikatnie się uśmiechnął.

-W ogóle Beth, wygrałem zakład - Andrew uśmiechnął się szeroko.

-Jak to? - zapytałam zaskoczona.

-Dzisiaj nie byłaś w szkole - jego uśmiech się jeszcze bardziej poszerzył.

-Cholera - przeklęłam pod nosem.

-Ej, koniec już tych waszych pogaduszek, pora zaczynać - oznajmił Max.

-Okej, a Noah już jest? - zapytałam.

-Właśnie przyjechał - chłopak kiwnął głową w stronę motoru.

-No to pora skopać mu dupsko - uśmiechnęłam się cwaniacko.

-Powodzenia - Andrew poklepał mnie po plecach.

-Nie potrzebuje, żeby mi mówiono powodzenia, ja wiem, że to wygram.

-W takim razie połamania nóg - zaśmiał się.

-Dzięki - odpowiedziałam rozbawiona.

Po kilku minutach staliśmy wraz z Noah tuż obok siebie na linii startu. Nasze motory były już rozgrzane do czerwoności. Gdy już miało zacząć się odliczanie jakiś gościu podjechał do nas na motorze i ustawił się wraz z nami na starcie.

-Mamy kolejnego zawodnika! - powiadomił Max - Ale koleżko najpierw musisz dać hajs, jak wygrasz zgarniasz wszystko -powiedział do chłopaka podchodząc do niego bliżej.

-Znam zasady - odezwał się, a mi jego głos wydawał się bardzo znajomy.

Chłopak podniósł osłonkę kasku, ale niestety nie mogłam go zobaczyć, gdyż był odwrócony w stronę mojego kumpla.  Wyciągnął z kieszeni skórzanej kurtki pieniądz i wręczył je Maxowi. Przez tą chwilę przyjrzałam się mu dokładniej i wszystko ten głos, sylwetka, charakterystyczne ruchy kojarzyły mi się jedynie z jedną osobą. Nie to niemożliwe... 

-Charlie?! - zapytałam.

Chłopak odwrócił się do mnie i uśmiechnął szeroko puszczając oczko.

-Nie, ty nie możesz jechać - powiedziałam stanowczo.

-Stanę się twoim gangsterem  - powiedział pewnie.

-Jak chcę jechać, nie możesz mu zabronić - wtrąci się Max.

-Powodzenia Chas! - usłyszałam gdzieś z tłumu krzyk Jess.

-Chyba pora zaczynać - powiedział Max zdenerwowanym głosem.

Przed nas wyszła dziewczyna ubrana w skórzany strój motocyklowy, a już po chwil z jej gardła wydobyły się okrzyki przygotowujące nas do startu. Chwilę później wszyscy ruszyliśmy na komendę "start". Na początku jechaliśmy na równi, lecz chwilę później wyminęłam ich obu. Jechałam jako pierwsza i nie przejmowałam się niczym innym. Na jednym z zakrętów zostałam przez nich wyprzedzona. Poczułam jak adrenalina jeszcze bardziej wzrasta w moim organizmie. Przyspieszyłam żeby ich wyprzedzić i wtedy zauważyłam, że Noah cały czas obija się o motor Charliego, przez to ten ledwo utrzymuje maszynę. Oczywiście on starał się robić to samo, ale nie wychodzi mu to tak jak Noah, gdyż nie jest tak doświadczony jak on. Chcąc Jakoś ich rozdzielić dołączyłam się do tej "popychani", co nie było zbyt mądrym pomysłem. W pewnym momencie Noah przyhamował, a mój motor z dużą siłą jechał na Charliego. Żeby uniknąć zderzenia z nim zrobiłam niebezpieczny ruch kierownicą. Czułam, że w coś uderzam, spadam z motoru, koziołkuję i upadam na ziemię, a na końcu coś mnie przygniata. Widzę jedynie ciemność. W uszach słyszę jakieś szmery. Tracę przytomność.

  ★ ★★★★ 

*Kehlani - Gangsta

  ★ ★ ★ ★ ★  

Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za ten wypadek Beth 😱😂
Piszcie w komentarzach jak myślicie co będzie dalej, czy Be nic nie będzie i ogólnie jak wam się podoba rozdział!

Pod ostatnim rozdziałem spodobała mi się nazwa na ship Beth i Charliego: Berlie, wymyślona przez jus_tyna1 , więc pomyślałam żeby może ci co są za Noah teraz wymyślili jakiś fajny ship dla tej dwójki 😀 Czekam na propozycję! ^^

Kolejny rozdział w sobotę 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro