#17 Jesteś przystojny
W czwartek na szczęście szybko kończyłam lekcję. Chyba jako pierwsza opuściłam mury szkoły i popędziłam w stronę domu. Dzisiaj niczym ognia unikałam Jessicy i Charliego. Nie miałam zamiaru konfrontować się z tą dwójką. Wiem, że Charlie chciał ze mną porozmawiać, ale ja uciekałam przed nim, co uważam za dziecinne zachowanie z mojej strony, ale cóż taka już jestem, uciekam przed problemami. Gdy dotarłam do domu pierwsze co zrobiłam to poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w inne ciuchy i wzięłam kluczyki od motoru. Informując moich dziadków wyszłam z domu. Od razu wyciągnęłam moją maszynę z garażu i wsiadłam na nią. Odjechałam spod domu z głośnym rykiem.
W pewnym momencie zobaczyłam, że kończy mi się paliwo. Zatrzymałam się na najbliższej stacji. Nalewając już paliwo do zbiornika rozejrzałam się dokoła siebie. Nagle zauważyłam nadjeżdżający drugi motor, na którym siedziały dwie osoby. Zatrzymali się przy jednym z dozowników i oboje zeszli z maszyny. Gdy zdjęli kaski nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Czy ja naprawdę muszę mieć takie szczęście, że spotykam osoby, które udawało mi się unikać przez cały dzień w szkole?! Jess i Charlie zaczęli się z czegoś śmiać, a ja odwróciłam wzrok żeby na to nie patrzeć. Po kilku minutach mój motor był do końca zatankowany. Już chciałam zakładać kask, gdy usłyszałam za sobą chrząknięcie. Niechętnie odwróciłam się i zobaczyłam Charliego i Jessice.
-Hej Be! - przywitała się ze mną Jess z udawaną radością. Zaraz dalej zaczęła mówić nie dając nikomu innemu dojść do słowa -Nie wiem czy nas dzisiaj unikałaś, ale ciągle z Charliem nie mogliśmy cię złapać - oznajmiła z niby smutkiem łapiąc pod ramie chłopaka.
-Nie, ja po prostu byłam dzisiaj trochę zalatana - skłamałam machając lekceważąco dłonią.
-A tak nam się wydawało, prawda Chas? - skierowała do niego pytanie, jeszcze bardziej wtulając się w jego ramię.
Chas? Oh, serio?! - pomyślałam poirytowana.
-Tak, troszkę - odpowiedział chłopak nawet na mnie nie spoglądając.
-Ale to... - już chciałam zacząć się tłumaczyć, ale ta... Jessica przerwała mi.
-To co kochanie idziemy? - zapytała kompletnie mnie ignorując.
Oh, kurwa ja ci dam kochanie!
Łapię ją za włosy, ciągnę z całej siły odpychając ją od niego. Ona krzyczy z bólu, ale mi jedynie sprawia to satysfakcję. Uderzam ją w twarz. Jessica stara się bronić, ale nie udaje się jej to. Po kilkunastu moich ciosach upada na ziemie. Kilka razy kopie ją. Następnie biorę kij od jakiejś miotły czy czegoś tam innego, który leżał obok i biorę zamach, żeby ją uderzyć.
-Tak, jasne, że idziemy - usłyszałam nagle głos Charliego.
Pomrugałam kilkukrotnie i pokiwałam głową na boki. Spojrzałam na dziewczynę, której nic nie było. Uśmiechnęła się ona do mnie z wyższością, a we mnie wzrastała chęć, żeby jej zrobić to co sobie wyobrażałam. Ostatkami sił kontrolowałam swoje ruchy czekając aż sobie pójdą. Czułam ostry ból po wewnętrznej stronie dłoni, gdzie wbijałam swoje paznokcie. Już po chwili ich nie było. Wypuściłam głośno powietrze i na chwilę przymknęłam oczy. Gdy trochę uspokoiłam własne emocje wsiadłam na motor i odjechałam uprzednio oczywiście zakładając kask oraz płacąc za benzynę. Jadąc bardzo znaną drogą uświadomiłam sobie, że to Charlie jechał tym motorem, a nie Jess. Po całym moim kręgosłupie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Moja podświadomość zaczęła podsuwać czarne myśli dotyczące tego co mogłoby się mu stać, znaczy im... Nie mogąc wytrzymać już tego mętliku w głowie postanowiłam w jakiś sposób to zagłuszyć.
****
-Andrew szykuj się! - powiedziałam, gdy weszłam do pokoju mojego przyjaciela.
Chłopak aż podskoczył na krześle, gdy tak nagle się tu zjawiłam.
-Jeny... Czy ty zawsze musisz mnie tak straszyć? - zapytał łapiąc się za serce.
Wzruszałam ramionami uśmiechając się niewinnie. Podeszłam do jego łózka i od razu się na nie rzuciłam.
-Kiedyś dostanę zawału - wymamrotał pod nosem.
-Na coś przecież trzeba umrzeć - zaśmiałam się.
Chłopak pokiwał głową na boki śmiejąc się cicho.
-O co ci chodziło, że mam się szykować? - zapytał po chwili.
-A no tak! - podniosłam się do pozycji siedzącej - Muszę się napić, więc idziemy na imprezę.
-Beth, jutro jest piątek i z tego co wiem to powinnaś właśnie iść na trening.
-Mam w dupie dzisiaj ten trening i ja MUSZE się na pić. jeżeli nie pójdziesz ze mną to pójdę sama - założyłam ręce pod piersi.
-Ja bym z tobą nie poszedł? - uniósł brwi do góry.
-Jesteś najlepszy - uśmiechnęłam się szeroko.
-Dobra, ale najpierw opowiedz mi co się takiego stało, że musisz się tak bardzo napić?
****
-Zabujałaś się w nim - skomentował chłopak, gdy opowiedziałam mu o wszystkim co się wydarzyło.
-Co? To nie prawda! - pokręciłam gwałtownie głową na boki.
-Wiesz że oszukujesz samą siebie? - powiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-To nie może być prawda... Ja obiecałam sobie, że...
-Beth... -chłopak mi przerwał - To tak nie dział, że powiesz sobie, że się nie zakochasz i już po sprawię. Jak to się mówi serce nie sługa.
-Ale ja nie chcę, żeby spotkało mnie to samo - moje oczy automatycznie się załzawiły.
-Nie każdy facet jest zły, po prostu musisz dobrze wybierać.
-Ja się boję - wyznałam szeptem.
-Strach jest jak potwór w szafie musisz otworzyć ją żeby uświadomić sobie, że tak naprawdę go tam nie ma i wcale nic strasznego się w niej nie znajduję. Tak samo ze związkiem musisz spróbować, ale oczywiście z odpowiednim chłopakiem, i uświadomić sobie, że to wcale nie jest takie złe jak ci się wydaje.
-Dzięki, Andrew - uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam się do niego.
****
-Wiesz, że cię kocham - wyszeptałam do ucha chłopaka, z którym tańczyłam.
-Tak wiem, powtarzasz mi to w kółko - zaśmiał się.
-Ale Andrew ja cię naprawdę kocham, jesteś jak brat, którego nigdy nie miałam.
-Ja też cię kocham siostrzyczko od innej matki - pocałował mnie w policzek.
-Wiesz... ja kocham wszystkich ludzi - powiedziałam głośno.
-Wiem, że jesteś już bardzo pijana - zaśmiał się.
-Tak tylko troszeczkę - uśmiechnęłam się niewinnie.
-Będziemy się już zbierać do domu - oznajmił przestając tańczyć.
-Ale ja jeszcze nie chcę - wyjęczałam żałośnie. Uwiesiłam się na jego szyi i patrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
-Dobra, zostaniemy jeszcze chwilę, ale nie ma już alkoholu.
-Okej - uśmiechnęłam się szeroko -Ale nawet tak ciut ciut? - zapytałam kilka sekund później.
-Nie - odpowiedział stanowczo.
-I tak się napije - wzruszyłam ramionami i momentalnie odwróciłam się na pięcie. Zaczęłam biec, przepychając się miedzy ludźmi, do baru.
Śmiałam się na cały głos. Wyszłam z tłumu ludzi. Widziałam już miejsce, do którego zmierzałam. Mój uśmiech się poszerzył. W tym miejscu nie było tańczących ludzi, jedynie sporo osób siedziało na stołkach przy barze lub boksach z kanapami. Pewnym siebie krokiem szłam w stronę baru. Nagle moje nogi jakoś dziwnie się o siebie zaplątały, a ja zaliczyłam glebę. Zamiast rozpaczać, że mnie coś boli ja zaczęłam się śmiać wciąż leżąc na ziemi. W sumie nawet nie czułam, żeby coś mnie bolało, a mogę się założyć, że następnego dnia będę posiniaczona.
-Pomóc ci? - zapytał mnie ktoś nagle.
-Wygodnie mi tu - zachichotałam.
-Jesteś pewna?
-Yhym... - wymruczałam -Chociaż wiesz co...? -zaciełam się na chwilę.
-Co? - zapytał chłopak.
-Eh już nic - machnęłam dziwnie ręką -Au! - pisnęłam z bólu, gdy moja dłoń uderzyła mocno w podłogę.
-Mozę jednak pomóc ci wstać? - zapyta ponownie.
-No dobra - zgodziłam się niechętnie.
Już po chwili stałam na własnych nogach podpierając się na chłopaku, gdyż moje nogi nie były w stanie mnie utrzymać. Przybliżyłam się do niego i oparłam głowę o jego ramie.
-Dobrze się czujesz Beth? - zapytał chłopak, który pomógł mi wstać.
-Skąd znasz moje imię? - zapytałam zaciekawiona.
-Beth, to ja Charlie.
-Co? Jaki Charlie? - podniosłam głowę i przyjrzałam się mu - O! To ty - uśmiechnęłam się przejeżdżając opuszkami palców po jego gładkim policzku.
-Chodź, zabiorę cię do domu.
-Ale ja nie mogę zostawić Andrew!
-Napiszę do niego, że cię odwiozę, dobrze? - zaproponował, ale ja w tym czasie go nie słuchałam. Zaczęłam mu się przyglądać wciąż wędrując dłonią po jego ciele.
-Ale ty jesteś przystojny - wyznałam z rozmarzeniem.
-Em... Dziękuję - odpowiedział lekko skrępowany, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce.
-Ale to źle, bo przez to jeszcze bardziej się w tobie zakochuję - wydęłam wargi.
-Ty się we mnie zakochujesz? - zapytał nie dowierzając.
-To co jedziemy do domu? - powiedziałam, w ogóle nie słuchając tego o co on wcześniej pytał.
-Tak, jasne...
Po kilku minutach wędrówki znaleźliśmy się w samochodzie Charliego. W tym momencie nawet nie zwróciłam uwagi jaka to marka itp. Chłopak wyciągnął telefon i jak obiecał napisał do Andrew informując go, że odwiezie mnie do domu. Gdy Charlie wpatrzony był w telefon ja zbliżyłam się do niego i zanurzyłam dłoń w jego puszyste brązowe włosy. Spojrzał na mnie z zaskoczenie. Nie zważając na niego kilka razy przejechałam palcami po jego włosach po czym z powrotem wróciłam do siedzenia na fotelu pasażera wpatrując się w przednią szybę, ale tym razem dodatkowo moja ręka była połączona wraz z jego. Po chwili chłopak odpalił silnik i ruszył.
-Podobam ci się? - zapytał nagle.
-Yhym - potwierdziłam sennym mruknięciem. Oparłam głowę o szybę i przymknęłam oczy.
-Chcesz żebyśmy byli razem?
-Tak i nie.
-Dlaczego nie?
-Bo się boje no i ja nie jestem odpowiednia dla ciebie.
-Dlaczego tak uważasz?
Już nie odpowiadałam na to pytanie. Po prostu odpłynęłam w objęcia Morfeusza z delikatnym uśmiechem na ustach i trzymając rękę Charliego.
★★★
Przepraszam, że rozdział dodaje dopiero dzisiaj, ale wczoraj mia)am strasznie zalatany dzień i wypadło mi to z głowy :(
Mam nadzieje, że rozdział się podoba ❤ Proszę o zostawienie gwaizdwczki i komentarza 😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro