#10 Tylko się rozczarujesz
Wreszcie nadszedł piątek. Po szkole od razu poszłam na zajęcia baletu. Sala była pusta, jeszcze nikogo nie było oprócz naszej instruktorki, która gdzieś się tu kręciła. Przebrałam się już w strój oraz ubrałam pointy. Zaczęłam pomału się rozgrzewać, gdy nagle wbiegła instruktorka.
-Beth, mam do ciebie ogromną prośbę - powiedziała lekko spanikowana.
-Tak? - zapytałam zaciekawiona podnosząc się z podłogi.
-Nasza jedna z tancerek w teatrze złamała nogę czy mogłabyś ją zastąpić? W przyszłą sobotę mamy występy.
-Tak, oczywiście - odpowiedziałam ucieszona.
-Dziękuję ci bardzo - uśmiechnęła się szeroko i wybiegła z sali.
Na moich ustach pojawił się duży, szeroki uśmiech. Będę tańczyć w teatrze! Jestem przeszczęśliwa, a moja mama na pewno byłaby dumna.
****
Zajęcia się skończyły, wszystkie dziewczyny już wyszły oprócz mnie. Mimo, że byłam zmęczona trenowałam dalej, bo cały czas nie wychodził mi jeden skok, a ja lubię być perfekcyjna w balecie i próbuje tak długo aż mi nie wyjdzie. Po raz chyba tysięczny wykonałam skok w momencie, gdy na salę weszła instruktorka.
-Idealnie ci już wychodzi ten skok - pochwaliła.
-Nie , jeszcze nie jest dobrze - odpowiedziałam oddychając trochę szybciej.
-Nie przesadzaj już, Beth. Jest idealnie, a ty powinnaś już wracać do domu.
-Jeszcze chwilkę zostanę - przewróciłam oczami.
-A właściwie dobrze, że jesteś jeszcze. Czy dałabyś radę w przyszłym tygodniu przychodzić codziennie na dziewiętnastą na zajęcia, żebyś mogła się nauczyć chorografii na występ?
-Tak, mogę - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Mam do ciebie jeszcze jedną sprawę...
-Tak?
-Pewien chłopak, który ma ogromny talent muzyczny potrzebuję tancerki - zaczęła niepewnie.
-Ale chyba nie baletowej - zaśmiałam się.
-Chcemy jedną tancerkę, która swobodnie będzie się poruszać w kilku stylach. Pomyśleliśmy o tobie.
-O mnie? - zdziwiłam się.
-Wiemy, że też potrafisz tańczyć hip hop.
-Ale... - chciałam się jakoś wymigać, lecz nie potrafiłam -Coś tam umiem - przyznałam.
-Niedługo będą występy artystyczne, wyłaniają tam nowe talenty, to byłaby szansa zarówno dla ciebie jak i dla niego.
-Zastanowię się... A co musiałabym tańczyć?
-Piosenka momentami jest szybka, a momentami wolna. Chcielibyśmy żeby było to połączenie mocnego, agresywnego hip hopu z delikatnymi baletowymi akcentami.
Teraz to dopiero sobie wymyślili... Chcą połączyć hip hop z baletem...
-Niektóre momenty musielibyście zatańczyć razem oraz on ma łapać cię podczas skoku, tylko jest mały problem. On nie potrafi tańczyć i musiałbyś go nauczyć.
Jeszcze co?! - pomyślałam lekko zirytowana.
-Pani myśli, że ja sobie z tym wszystkim poradzę? - zapytałam oburzona.
-Twoja mama na pewno by to zrobiła i byłaby zawiedziona jakbyś nie podjęła się tego wyzwania.
Trafiła w czuły punkt. Niestety, ale ta kobiet wie, że moja mama za młodu tańczyła balet, bo trenowała razem z nią...
-Dobrze, zrobię to. Kim jest ten chłopak?
-Poczekaj zawołam go, bo jest tu akurat ze swoją siostrą.
-Charlie! Nina! Chodźcie tu na chwilkę!
Charlie?! Życie chyba sobie ze mnie kpi...
-W czym możemy pani pomóc? - zapytał uprzejmie chłopak.
-Chciałam ci przedstawić twoją tancerkę - uśmiechnęła się do niego -Oto jest Bethany Johnson - spojrzała na mnie -Beth, to jest Charles Morlin.
-Znamy się - uśmiechnął się chłopak.
-Tak... - potwierdziłam wymuszając uśmiech na usta.
-To jeszcze lepiej - kobieta radośnie klasnęła w dłonie -Umówcie się na próby, przypominam występ za dwa tygodnie.
Kobieta wyszła z sali, a ja zostałam z Charliem i jego siostrą.
-Nie wiedziałam, że się znacie - odezwała się Nina, którą poznałam już wcześniej i nawet się polubiłyśmy.
-Chodzimy razem do szkoły - odpowiedziałam.
-Ale poznaliśmy się w kawiarni - dopowiedział chłopak.
-Tak... - pokiwałam twierdząco głową.
Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi przyglądając się naprzemienni mi i swojemu bratu. Zapewne zauważyła tą napiętą atmosferę między nami.
-Ja idę wziąć swoje rzeczy, a wy wszystko obgadajcie - uśmiechnęła się do nas i wyszła.
-To co jednak jesteś zmuszona na moje towarzystwo - chłopak uśmiechnął się mówiąc z lekkim rozbawieniem.
-Najwidoczniej - mruknęłam cicho.
-Beth powiedz mi dlaczego tak się zachowywałaś?
-Ja po prostu jestem suką, z którą nie warto się przyjaźnić - wzruszyłam ramionami.
-Wiem, że taka nie jesteś.
-Nie znasz mnie, Charlie.
-Bo ty mi nie pozwalasz na to żebym cię poznał, ale ja i tak dużo widzę i wiem, że wcale nie jesteś taka zła.
-Daj spokój Charlie...
-Daj mi się poznać Beth - zażądał.
-Tylko się rozczarujesz - wzruszyłam ramionami.
-Warto spróbować - uśmiechnął się.
-Widzimy się jutro, o szesnastej na próbie - powiedziałam szybko i wyszłam z sali.
****
Ubrałam mój czarny strój na motor i poszłam do garażu. Przeszłam obok jednego z motorów, którym nigdy się nie ścigam. Uśmiechnęłam się delikatnie dotykając go opuszkami palców. To był motor mojej mamy. Wyrzucając z głowy wszystkie wspominania jakie się w niej pojawiły przeszłam obok maszyny i dotarłam do tej właściwej, którą pojadę. Wsiadłam na motor i wyjechałam z garażu od razu wjeżdżając na nowojorską ulicę. Po kilkudziesięciu minutach jazdy byłam już na miejscu wyścigów. Zauważyłam, że przyjechałam w ostatniej chwili, gdyż moi przeciwnicy ustawili się już na linię startu. Podjechałam do nich z ostrym rykiem silnika.
-Pojawiła się nasza mistrzyni, Queen of Death! - ogłosił Max -Przypominam kto ją pokona zostaje nowym mistrzem!
-Ona jest niepokonana! - krzyknął ktoś z publikacji, a część ludzi zawiwatowała.
Uśmiechnęłam się szeroko. Rozejrzałam się po moich przeciwnikach i dostrzegła, że jedzie także Noah.
-Gotowi!?- krzyknęła skąpo ubrana dziewczyna stając przed nami z jakąś chustą w dłoni, a my w odpowiedzi ryknęliśmy silnikami -Do startu!- ponowny ryk silników -Start!- wyrzuciła chustę w górę, a my ruszyliśmy.
Zaczęłam dość powoli jak na mnie. Pozwoliłam się im nacieszyć chwilą bycia na pierwszym miejscu, ale nie za długo. Już po chwili przyspieszyłam. Skupiłam się całkowicie na drodze. Na jednej prostej wyprzedziłam siedmiu przeciwników. Następnie ostry zakręt, ale ja nie zwalniałam. Ostro weszłam w zakręt i wyszło mi to wręcz idealnie. Przede mną jeszcze trójka. Przyspieszyłam jeszcze bardziej wyprzedzając dwóch kolejnych. Został mi ostatni, poznałam, że to Noah. Z każdą chwilą coraz bardziej zbliżaliśmy się do mety, przed nami był już tylko jeden zakręt i kilka metrów prostej. Przyspieszyłam, siedziałam mu na ogonie. On także zwiększył szybkość, ale ja nie dam się tak łatwo. Mężczyzna wszedł w zakręt po zewnętrznej stronie ulicy, a ja wykorzystałam ten moment, pojechałam po wewnętrznej i go wyprzedziłam. Był tuż za mną, ale ja byłam już pewna swojej wygranej. Jako pierwsza przekroczyłam linię mety, a tuż za mną Noah. Ludzie chcieli mnie otoczyć i zacząć gratulować, ale ja nigdy tego nie lubiłam i nie pozwalałam na to. Ryknęłam silnikiem, żeby się odsunęli, a później ruszyłam przed siebie. Widząc moich przyjaciół skinęłam do nich jedynie głową i pojechałam dalej. Byłam już w drodze powrotnej, gdy usłyszałam za sobą inny motor. Nie jechałam za szybko, gdyż w miejscu gdzie byłam, mimo tak później godziny był duży ruch. Zatrzymałam się na światłach, a on obok. Obróciłam się w jego stronę i zauważyłam, że to Noah. Mężczyzna ryknął silnikiem, a ja zrobiłam to samo. Mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem do czasu, aż światło nie zmieniło się na żółte. Spojrzałam w górę będąc już gotowa do jazdy. Gdy zapaliło się zielone światło obydwoje ruszyliśmy szybko, zaczynając mały wyścig. Lawirowaliśmy między samochodami, które wymijaliśmy. Co niektórzy trąbili na nas, ale ja się tym nie przejmowałam. Jechaliśmy na równi. Tu nie potrafiłam tak ryzykować. Bałam się o własne życie. Na szczęście na naszych wyścigach ludzie zagradzają ulicę swoimi samochodami dzięki czemu jesteśmy tam tylko my. Oboje nagle zaczęliśmy hamować, gdy z jednej z bocznych uliczek wyjechał duży samochód. Na szczęście zdążyliśmy się zatrzymać. Wyminęliśmy ciężarówkę, a kawałek dalej, w dość spokojnym miejscu, na uboczu zatrzymaliśmy się. Zdjęłam z siebie kask, a chłopak zrobił to samo.
-Po co jechałeś za mną? - spytałam od razu.
-Po co się ze mną zaczynałaś ścigać? - uśmiechnął się cwaniacko.
-Spytałam pierwsza - warknęłam lekko poirytowana.
-Spokojnie skarbie, złość piękności szkodzi - puścił mi oczko.
Przewróciłam oczami i już chciałam z powrotem zakładać kask i odjechać, ale zatrzymał mnie głos chłopaka.
-Nie obrażaj się, skarbie - powiedział niby smutnym głosem.
-Nie obrażam się, po prostu nie mam zamiaru spędzać więcej czasu z takim debilem.
-Okres masz? Podpaska cię ciśnie? - zapytał kpiąco.
-Zaraz cię może cisnąć jak oberwiesz w gębę.
-Jak się wściekasz wyglądasz jak taki mały mops - zaczął się śmiać jak opętany.
-Nie będę się zniżać do twojego poziomu i po prostu odjadę - prychnęłam.
-Wiesz, że i tak pojadę za tobą?
-Ugh... Czego ty ode mnie chcesz? - zapytałam wkurzona.
-Co taka dziewczynka robi na wyścigach? - uśmiechnął się wrednie.
-Lepiej mi powiedz co taki chłopczyk robi na wyścigach? - prychnęłam.
-Jaka ty zadziorna - uśmiechnął się szeroko.
-Jaki ty zjebany - uśmiechnęłam się sztucznie, a on zaczął się śmiać.
-W łóżku też jesteś taką diablicą? - uśmiechnął się flirciarsko.
-A ty jesteś takim cipeuszem?
-Coraz bardziej mi się podobasz laluniu - puścił mi oczko.
-Laluniu? - prychnęłam.
-Jak chcesz możesz zostać moją lalunia do łóżka.
-Jak masz braki to idź do burdelu, bo ode mnie nic nie dostaniesz - warknęłam.
Chłopak zaczął się śmiać, a ja założyłam kask na głowę.
-Jeszcze będziesz błagać, żebym cię wyruchał!
Pokazałam mu środkowy palec i odjechałam.
★★★
Proszę o komentowanie! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro