Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{4 → face to face}

━━━━━ 🐺 ━━━━━    

𝐹𝒶𝒸𝑒 𝓉𝑜 𝐹𝒶𝒸𝑒
chapter four

━━━━━ 🐺 ━━━━━      

Sala, w której znalazł się Michael nie wydawała się być jakiś szczególnie dużych rozmiarów. Była raczej skromna, a jedyne, co dało się tam zobaczyć w formie dekoracyjnej, to wiszące na ścianach gobeliny z wyszytymi herbami królestwa. Wielkie wilki wpatrywały się w złodzieja oczami z kryształów. Mimowolnie po ciele blondyna przeszedł dreszcz. Nie spodziewał się tego. Ani tego, że dotarł do samej królowej. Miraz zostawił go samego, choć nie do końca, bo przy drzwiach - tak jak przy każdych innych - stał strażnik. Z dłonią ułożoną na rękojeści miecza, w zbroi i kamiennym wyrazem twarzy. Nocna warta raczej nie była powodem do radości, zwłaszcza, gdy część kolegów z wojska przesiadywała w tamtym momencie w gospodzie, pijąc wino, grając w karty oraz ciesząc się towarzystwem kobiet lekkich obyczajów. Poza tym w sali audiencyjnej - Clifford zdążył wywnioskować, że właśnie tam go zaprowadzono - był oczywiście tron. I podest po prawej stronie, który przypominał legowisko dla psa. Było jednak znacznie większe i nawet charty, które wykorzystywano w polowaniach mogłyby się tam pomieścić w zaskakująco dużej ilości. Michael zaczął zastanawiać się, po co to wszystko i czy plotki, które kiedyś słyszał okażą się prawdą. Albo przynajmniej ich część. Splótł ze sobą dłonie i rozejrzał się po suficie. Nie znalazł tam nic szczególnego poza podwieszonym pod nim żyrandolem z zapalonymi świecami, który dawał przyjemne światło. Westchnął później, odchylając nieco głowę do tyłu. Czuł, jak wypływa z niego zmęczenie. Nie spał dobrze od paru dni, po zaledwie kilka godzin, a to nie wpływało dobrze na stan jego organizmu. Miał ochotę stęknąć pod nosem, ale wiedział, że królowa może przyjść w każdej chwili i po prostu nie wypada. 

Po dłużej, które znajdowały się po lewej stronie się otworzyły. Zainteresowany wędrowiec spojrzał w tamtym kierunku. Zobaczył dwie kobiety. Jedna była jeszcze w czepku do spania i fartuszku, co wskazywało na to, że z pewnością była służką. Druga, nieco wyższa i smuklejsza miała na sobie prześwitującą koszulę nocną. Służka zarzucała na jej ramiona granatowy płaszcz z kapturem. Królowa posłała jej ciepły uśmiech i zawiązała sobie ubranie pod szyją na dwóch sznureczkach. Przy jej boku kroczył zaspany wilk. Dairine przystanął na chwilę, aby się przeciągnąć, a jego pysk opuściło zwierzęce ziewnięcie. Wyższa kobieta zachichotała pod nosem, odgarniając swoje długie i ciemne włosy na plecy. Sięgały pośladków i tworzyły lekkie fale. Były bardzo piękne i aż prosiły się, aby zatopić w nich palce. 

– Dobrze, dziękuje, kochana – odezwała się brunetka, posyłając służce uśmiech. – Poradzę już sobie. Nie musisz się martwić. Wracaj lepiej do łóżka, przyda ci się odpoczynek. I zrób sobie jutro wolne do południa, zasługujesz na to po tych pobudkach w nocy – poleciła jej, a niższa szatynka ukłoniła się i zniknęła z powrotem w korytarzu, z którego przyszły. Wtedy pojawił się też Miraz. Michaelowi mogło się wydawać, ale chyba czekał za drzwiami, aż jego władczyni przyjdzie.

– Wasza wysokość – teraz to on się ukłonił, a Michael czuł się trochę zszokowany. Nie przypuszczał, że osoba, z którą przyjdzie mu rozmawiać, a raczej prosić ją o nocleg będzie tak piękna i na swój sposób intrygująca. Potem doradca spojrzał na Michaela i odchrząknął. Blondyn pokręcił głową, jakby chcąc się wyrwać z letargu w jaki popadł. - Królowa Red, pani na lądzie i wodzie, w powietrzu i w ogniu, jedyna prawowita następczyni tronu oraz prawowita Matka Wilków - przedstawił ją.

Brunetka zajęła miejsca na tronie, a Dairine ułożył się pod jej stopami. Postawił uszy, bacznie obserwując nowego przybysza. Nie odsłonił jednak kłów, więc nie uznał go za potencjalne zagrożenie dla swojej pani. Jego jasnoszara sierść zjeżyła się jednak nieco na grzbiecie, co zaniepokoiło blondyna. Bał się, że stanie mu się krzywda. Choć uważał te zwierzęta za piękne, to jednak potrafiły zabić, a on jednak chciał jeszcze trochę pożyć. 

– Mirazie – skinęła, odgarniając z policzka pasmo włosów. Uniosła głowę, a jej delikatne rysy twarzy wskazywały na to, że naprawdę ma królewskie geny i wywodzi się z takiej rodziny. Michael mógł się jej wtedy przyjrzeć. Urzekła go jej uroda. Pełne, malinowe usta, lekko zaróżowione policzki i brązowe oczy w kolorze ciepłego brązu. Ciemnego w prawdzie, ale ciepłego. Ponadto emanująca od niej jakaś tajemnicza energia, władczość i poniekąd wyższość sprawiły, że od razu spokorniał. 

– To wędrowiec, powiedział, że potrzebuje odpoczynku. Zarówno dla siebie, jak i swojego konia. Pomyślałem, że najpierw wypadałoby, abyś ty o tym zadecydowała. Dlatego kazałem cię obudzić. 

– Nic się nie stało, bardzo dobrze zrobiłeś - posłała mu lekki uśmiech. Miraz ukłonił się i niepewnie odwzajemnił gest. Odsunął się na bok, zaplatając ze sobą dłonie za swoimi plecami. Później królowa odwróciła wzrok w kierunku Michaela. Uśmiech nieco zmalał, a blondyn zaczął mieć wrażenie, że czyta z niego, jak z otwartej księgi, choć przybrał zmęczony wyraz twarzy. – Jak cię zwą? – dodała, spokojnie, opierając się o tron.

– M-Michael, wasza wysokość – ukłonił się, a właściwie ukląkł na jedno kolano, tak jak go uczono, gdy przyjdzie mu rozmawiać z władcą. W prawdzie nic po za fotelem na to nie wskazywało, ale brunetka była panią okolicznych ziem i władała nimi, więc należał jej się szacunek. Nawet, jeśli była kobietą u władzy. - To co mówi twój doradca, to prawda. Trochę pobłądziłem przez burzę, a mój koń miał dość wędrówki w deszczu. Z resztą ja też mam. Proszę tylko o jedną noc. Rano już mnie nie zobaczysz, pani.

– Spokojnie, wolniej – zaśmiała się, choć nic nie wskazywało na to, że rozbawi ją ta sytuacja. – Dokąd zmierzasz, skoro nie planowałeś się tutaj znaleźć? – dodała z uniesionym podbródkiem. Jej spojrzenie odnalazło jego i pomimo tego, że był zawstydzony, to ośmielił się uśmiechnąć.

– W zasadzie, to sam nie wiem. Chyba jeszcze szukam dla siebie miejsca w tym wielkim świecie – przyznał, pocierając kark. W większości unikał jej wzroku, ale z drugiej strony mógłby już przez cały czas bezkarnie się w nią wpatrywać. Tym bardziej, że poły płaszcza nieco się rozsunęły i miał doskonały widok na jej piersi. Nie dość, że koszula nocna sporo odsłaniała, to jeszcze materiał sukni był prześwitujący. Nie chciał jednak wyjść na nachalnego. Jeśli miał okraść w nocy ten zamek musiał udać, że jest zagubiony i zmęczony. – Ciężko jest takie znaleźć, kiedy nigdzie się nie pasuje – dodał, wzruszając ramionami. Spojrzał po tym na królową.

– Rozumiem – kiwnęła tylko głową. Wilk wskoczył na legowisko i usiadł na nim. Red wyciągnęła dłoń, aby go pogłaskać, dzięki czemu zamerdał wesoło ogonem i położył uszy. Uśmiechnęła się na ten widok, dzięki czemu Clifford odetchnął z ulgą. Szansa, że ten zwierzak go zje chyba znowu zmalały. – Gdzie chcesz udać się po opuszczeniu mojego zamku? – dodała, pytając dalej. Wiedział, że to konieczność, dlatego postanowił wytrzymać i grzecznie odpowiadać.

– Nie mam pojęcia, tam gdzie horyzont, może jeszcze dalej – przyznał, układając jedną z dłoni na rękojeści swojego miecza. – Wszystko zależy od dróg, wasza wysokość – dodał już ciszej.

– Możesz tu zostać – wydała w końcu swój werdykt i wstała. Sukienka opięła się na jej piersiach, jednak bez pośpiechu je zasłoniła płaszczem. Wpatrywała się podczas tej czynności uważnie w swojego gościa, badając jego reakcję. Była taka jakiej się spodziewała, ale nie powinno to nikogo dziwić. Każdy normalny mężczyzna wpatrywałby się w taką piękność za jaką ją uznano, jak zaczarowany. Red, pomimo tego, że nie wybrała sobie na razie żadnego męża, ani nie miała zamiaru tego robić, to jednak zdawała sobie sprawę, że podoba się płci przeciwnej i czasem to wykorzystywała. Ta przykład w takich sytuacjach. – Mirazie, zaprowadź naszego gościa do komnaty w zachodnim skrzydle. O ile dobrze pamiętam jest wolna. I sam się później połóż. 

– Dobrze, królowo – skinął głową, a ona przywołała do siebie wilka, który zaintrygowany Michaelem podszedł go obwąchać, przyprawiając przy okazji o zawał. Wilk podszedł do swojej opiekunki i zerknął na nią przepraszająco. – Dobranoc, wasza wysokość.

– Ja także życzę wam dobrej nocy – powiedziała, mimowolnie się prostując. Były to te drobne nawyki, które zostały jej z dobrych manier i wychowania królewskiego. Zniknęła po chwili za drzwiami, rozmawiając o czymś jeszcze z alfą, choć logiczne było, że zwierzę nie potrafiło jej odpowiedzieć. Miała lekki uśmiech na twarzy, co wydawało się być całkiem urocze. Michael sam na ten widok uśmiechnął się, a potem spojrzał na Miraza. Poczekali, aż królowa oddali się dostatecznie, po czym zabrał go ze sobą na zachodnie skrzydło.

Szli w milczeniu. Blondyn rozglądał się po ścianach. Wisiały na nich obrazy, czy gobeliny. Tu i ówdzie stały zbroje rycerskie, czy jakieś skrzynie albo stoliki z poustawianymi na nich świecznikami. Całe zamczysko wydawało się żyć swoją własną energią, którą Clifford oczywiście zakłócił swoim przyjazdem, ale wiedział, że już jutro będzie daleko stąd i jego mieszkańcy nawet nie zorientują się, że ktoś przyjechał do nich z wizytą. Wędrowiec szedł posłusznie za doradcą, kiedy kluczyli po korytarzach. Chciał zapamiętać drogę, ale zgubił się już po kilku zakrętach i dał sobie spokój. Westchnął pod nosem, zastanawiając się, kiedy znajdą się na miejscu, po czym zatrzymali się pod drzwiami. Miraz otworzył je i wpuścił go do środka.

– To twoja komnata – powiedział, czekając, aż rozejrzy się dookoła. – Rano ktoś cię obudzi. Dostaniesz śniadanie, a Jack osiodła ci konia. Nie próbuj żadnych sztuczek. Nawet jeśli coś zrobisz, to i tak się dowiem, a wilki mi pomogą wyznaczyć ci karę. Bardzo kochają naszą królową i jeśli stanie jej się krzywda możesz być pewien, że nie wyjdziesz z tego cały – pogroził mu jeszcze, po czym zamknął za sobą drzwi, zostawiając Michaela samego. Nie zdążył mu nawet odpowiedzieć. 

Uznał tylko, że Miraz chyba minął się z powołaniem i to on powinien być królem, a nie tamta wyjątkowo piękna i urocza brunetka, która na pewno na długo pozostanie mu w pamięci i tak szybko się od niej nie uwolni. 

━━━━━ 🐺 ━━━━━

hej ziomeczki, wybaczcie, że tak późno, ale dopadła mnie angina i ledwo żyje

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro