Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{26 → dress}

━━━━━ 🐺 ━━━━━

𝒟𝓇𝑒𝓈𝓈
chapter twenty six

━━━━━ 🐺 ━━━━━

Red stała na niewielkim podwyższeniu, unikając swojego odbicia w lustrze. Cała zgraja krawców zajmowała przestrzeń wokół niej, a ona tak naprawdę miała niewiele do gadania. Przymiarki sukni szytej specjalnie na jej urodziny trwały od rana i była już tym zmęczona. Królowa nadal nie była w nastroju i choć wymusiła u siebie lekką poprawę, to najchętniej dalej nie wychodziłaby z komnaty czy nic nie jadła, bądź nie piła. Odkąd Merlin wszystkiego się dowiedział, poczuła się lżej, ale to nadal nie było nic obiecującego. Każdy na zamku zauważył już, że coś ewidentnie było nie tak, ale nikt nie ważył się zapytać, o co dokładnie chodziło. Red stała się cieniem samej siebie i ta radosna młoda kobieta, którą była, odeszła w niepamięć. Brunetka nie łudziła się, że jeszcze kiedykolwiek taka wersja jej samej powróci, no chyba, że za dobrych kilka lat, gdy zdąży uporać się ze swoim sercem i jego rozdarciem. Zostało jej tylko udawanie, że nic tak naprawdę się nie zmieniło.

– Czy kolor ci odpowiada, wasza wysokość? – spytała poczciwa kobieta i uśmiechnęła się lekko do Red. Brunetka zerknęła na swoje odbicie, mierząc się krytycznym wzrokiem od stóp aż po głowę. Suknia miała cielisty kolor i była wyszywana milionem kryształków tworzących kwieciste wzory. W dotyku była bardzo miękka i Red czuła się tak, jakby ktoś otulił ją najlepszym gatunkiem satyny.

– Jest przepiękna – przyznała, uśmiechając się lekko. Był to jedne z nielicznych momentów, w którym dało się ją zobaczyć w takiej odsłonie od tamtego pamiętnego wieczora. – Nie wiem nawet jak mam wam podziękować - dodała, wzdychając ciężko. 

– Twój uśmiech to dla nas największa nagroda, wasza wysokość – Kobieta wróciła do pracy, a Red, czy tego chciała, czy nie, zarumieniła się mimowolnie. Założyła kosmyk włosów za ucho, a później jej wzrok powędrował do kilku wilków, które leżały skryte w cieniu. Słońce, które w końcu wyszło po ulewie było zbawieniem dla wszystkich, ale dla wilków oznaczało to, że od nowa będzie ciepło. 

– Jak długo jeszcze potrwa przymiarka? – spytała, chcąc wydostać się już z dusznego pomieszczenia. Brakowało jej natury i przebywania na jej łonie, zresztą musiała zadbać o to, aby wszystko wróciło do normy po ulewie. Choć ciągle myślała o blondynie i o tym, co się stało, to wiedziała, że nic jej to nie da. Musiała uszanować jego zdanie i choć jego codzienny widok przyprawiał ją o niewyobrażalny ból, musiała udawać, że nic się nie stało, a ona w końcu uporała się ze swoimi problemami. 

– Już niedługo, poprawimy tylko gorset i to wszystko – Kobieta westchnęła, na co brunetka przytaknęła i zaczęła wyglądać przez okno na dziedziniec, co było jednak dosyć ryzykownym posunięciem. W każdej chwili mogła zobaczyć pracującego Michaela, a to mogło się źle skończyć. Chociaż obiecywała sobie, że nie będzie płakać, to wiedziała, że i tak by się jej to nie udało. – Mogę zadać ci jedno pytanie, wasza wysokość?

– Słucham.

– Co cię tak smuciło ostatnimi czasy? – Kobieta upewniła się, że jej podopieczne wyszły z komnaty, aby przynieść dodatkowe zwoje materiału potrzebne do dodania kilku warstw do sukienki i wbiła swój wzrok w odbicie Red w lustrze. 

– To długa historia, którą niekoniecznie chciałabym się chwalić – przyznała brunetka i zeszła z podwyższenia, aby trochę poprzechadzać się po komnacie. Stanie w bezruchu przez ostatnie kilka godzin sprawiło, że była cała spięta i chciała trochę rozruszać obolałe mięśnie. – Przepraszam, ale wolałabym tego nie rozpowiadać na lewo i prawo.

– Chodzi o mężczyznę, prawda? – Kobieta odsunęła się, aby jej nie przeszkadzać i zaczęła zbierać swoje rzeczy w jedno miejsce, aby później łatwiej było je zabrać. 

Red zerknęła na kobietę, obracając się przed lustrem w sukni i przełknęła nerwowo ślinę. Nie podejrzewała, że tak łatwo dało się to zauważyć i wiedziała, że będzie musiała nad sobą popracować. A raczej przybrać maskę obojętności i jej się trzymać bardzo mocno. Brunetka westchnęła ciężko, dotykając ostrożnie kryształków na swoich piersiach i obróciła się w miejscu, zwlekając cały czas z odpowiedzią.

– Chodzi o mężczyznę – przyznała w końcu, bawiąc się nerwowo swoimi palcami. – O mężczyznę, którego pokochałam i który nie jest żadnym księciem czy władzą. Jest prostym człowiekiem, który mnie zauroczył – dodała, zdając sobie sprawę, że nawet po tym co się stało nie potrafiła powiedzieć czegoś złego o Michaelu i chyba to ją najbardziej bolało. Choć bardzo chciała, to nie potrafiła zmienić swoich uczuć do niego. 

– I co się z nim stało?

– Odszedł. Boi się tego, że ktoś mógłby mnie mu odebrać i uważa, że jest nikim. Nie ma nic, co mógłby mi dać – przyznała, czując jak łzy zbierają jej się w kącikach oczu i spojrzała na kobietę, mając wrażenie, że zaraz rzeczywiście się popłacze. Miała już dość, bo głowa pękała jej od łez w nocy niemiłosiernie, a pomimo to nie umiała nad sobą zapanować. – Widzę go każdego dnia i każdego dnia mam wrażenie, że moje serce rozrywa się na coraz mniejsze kawałki, bo nie mogę go przytulić, czy pocałować, nie mogę już z nim być – dodała szczerze, dziwiąc się, że otworzyła się przed zupełnie obcą kobietą. Nawet przez myśl jej nie przeszło to, aby uważać i jednak trzymać język za zębami, bo mogła mieć przed sobą zwyczajną plotkarę. Red jednak przeczuwała, że to nie był ktoś taki i mogła zaufać tej szwaczce. 

– Miłość zawsze boli, wasza wysokość – Kobieta podeszła do brunetki, a ona instynktownie dała się jej przytulić. Jednocześnie rozkleiła się do tego stopnia, że całe jej ciało zaczęło drżeć. Jeden z wilków wyczuł, że znowu coś jest nie tak i podszedł do brunetki, aby dać jej trochę oparcia. – Ale to nie oznacza, że nie jest warta cierpienia. Jeśli rzeczywiście byliście sobie pisani, to wróci. Zrozumie, że on też nie może bez ciebie żyć i wróci – dodała pocieszającym tonem, a później posadziła królową na krześle, aby nie stało się nic złego.

– Mam taką nadzieje, bo bez niego nic nie ma sensu – przyznała szczerze, chcąc aby dotarło to jakiś do blondyna i żeby wiedział, co naprawdę dla niej znaczył i ile znaczył. 

– Domyślam się, wasza wysokość. Widzę to, zresztą wychowałam cztery córki, każda poślubiła kogoś z miłości. Można powiedzieć, że trochę się na tym znam – Kobieta roześmiała się radośnie, a Red niepewnie uśmiechnęła się i wzięła głębszy oddech. – To jak, możemy wrócić do przymiarki? Obiecuje, że to tylko kilka chwil i już stąd znikam – dodała, a brunetka skinęła głową i stanęła z powrotem na podwyższeniu. Gdy drugi raz napotkała swoje odbicie w lustrze, jej twarz miała już zupełnie inny wyraz, a do samej królowej dotarło to, że potrzebowała takiej rozmowy. 

━━━━━ 🐺 ━━━━━

Red resztę dnia spędziła w ogrodzie. Doradcy raz po raz przychodzili do niej, aby zająć czymś jej myśli, ale uznała, że żadna ze spraw, które jej przedstawiali nie były na tyle ważne, aby rzucić dla nich wszystko inne. Brunetka czytała książki, czy spacerowała wśród krzewów z kwiatami, bądź po prostu siedziała pod drzewem z wilkami i obdarzała ich uwagą, której ostatnio im szczędziła. Brunetka obiecała sobie, że wszystko naprawi i wróci czym prędzej do żywych. W końcu była Królową i musiała dbać o swoje królestwo i poddanych. Poza tym rozmowa ze szwaczką dała jej dużo do myślenia i uznała, że kobieta musiała mieć rację. 

– Tak myślałem, że cię tu znajdę, skoro udało ci się wyjść z komnaty – Merlin zjawił się nad nią niespodziewanie i uśmiechnął się lekko. Ostatnio ich stosunki nieco się oziębiły i Red zdawała sobie, że to była jej wina. To również chciała naprawić. – Mogę się przysiąść?

– Proszę – przyznała, robiąc trochę miejsca magowi i odwzajemniła jego uśmiech. – Musiałam trochę odpocząć, mam całe obolałe żebra po przymiarce sukni na bal – dodała, choć wtedy wcale nie chciała zawracać sobie głowy zbliżającymi się urodzinami. – Wiem jak to brzmi, ale nie chciałbyś stać od świtu do południa przed lustrem, mając na sobie gorset.

– Nie chciałbym – Merlin zaśmiał się pod nosem, a później zaczął gładzić jednego z wilków swoją dłonią. Red uwielbiała na nie patrzeć, choć nie wyglądały zachęcająco - całe pomarszczone i z plamami od najróżniejszych eliksirów, a pomimo to miały coś w sobie, pewnego rodzaju historię, która przyciągała ją do siebie. – Ale widzę, że humor ci się poprawił, co? Bardzo mnie to cieszy. 

– Trochę – Pokiwała zgodnie głową i zerwała stokrotkę, która wyrosła pod wpływem jej dotyku. Zaczęła obracać kwiat w swoich palcach i oparła się wygodniej o konar drzewa pod którym siedziała. Dąb był wiekowy, dobrze o tym wiedziała, bo pamiętała go jeszcze ze swojego dzieciństwa jako wielkie drzewo, które uwielbiała obiegać i uciekać dzięki temu od Faith. – Ale nie rozmawiajmy o tym, proszę. Muszę sama się z tym uporać i przestać to w końcu rozdrapywać – dodała całkiem poważnie, co Merlin uszanował i kiwnął głową na znak tego, że szanuje jej prośbę.

– Dobrze, w takim razie musisz mi powiedzieć, kiedy wrócimy do alchemii, boje się, że pozapominałaś wszystko to, co było istotne – powiedział całkiem poważnie, gładko zmieniając swój temat. Red roześmiała się pod nosem, po czym pokręciła głową.

– Spokojnie, do alchemii zawsze miałam dobrą pamięć. Sam mi to mówiłeś – powiedziała i westchnęła cicho, po czym spojrzała na Merlina. 

– Mówiłem, ale nie pamiętam, kiedy ostatnio odwiedziłaś mnie w lochach, Nagini za tobą tęskni – powiedział całkiem poważnie, przez co obydwoje się roześmiali jeszcze radośniej. 

– W takim razie muszę jak najszybciej nadrobić zaległości. Nie chcemy, aby nasz wąż był niezadowolony – przyznała, zakładając kosmyk włosów za ucho, a później po prostu wstała i wyciągnęła swoją dłoń w stronę czarodzieja. Miał rację, trzeba było w końcu wziąć się za naukę. 

━━━━━ 🐺 ━━━━━

w sobotę planuje oficjalnie skończyć queen :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro