{24 → tears}
━━━━━ 🐺 ━━━━━
𝒯𝑒𝒶𝓇𝓈
chapter twenty four
━━━━━ 🐺 ━━━━━
Red siedziała przed kominkiem w swojej koszuli nocnej i wpatrywała się pusto we wszystkie koperty, które trzymała w dłoni. Były to potwierdzenia przyjazdu książąt, którzy to jeszcze nie mieli żony i chętnie zabiegali o względy brunetki. Królowa nie wiedziała jak na to wszystko zareagować, tym bardziej, że chciała już kogoś zupełnie innego od księcia, czy króla na wydaniu. Wilki chyba wyczuły, że coś było nie tak, bo siedziały zgromadzone wokół niej, chcąc dać jej pociechę swoją obecnością. Wtedy jednak nawet wilki nie potrafiły jej pocieszyć. Red pokręciła głową i westchnęła ciężko, zakładając przy tym kosmyk włosów za ucho.
Prawda była taka, że nie powinna była sobie pozwolić na wejście w jakąkolwiek relację z blondynem. Michael w tym wszystkim był dla niej ratunkiem, ale jednocześnie największym problemem. Nie umiała jeszcze określić swoich uczuć do niego, ale coś stale ciągnęło ją w jego stronę, a ona nawet się temu nie sprzeciwiała, bo to nie był nadęty władca, który chciał powiększenia swoich terenów i zdegradowania jej do rangi kobiety potrzebnej do pokazywania się poddanym i do łóżka w sypialni. Michael był zupełnie inny, a przede wszystkim szczery, gdy już zdał sobie sprawę z tego, że skończył ze złodziejstwem. Brunetka uwielbiała jego towarzystwo i zdawała sobie sprawę z tego, że chciała już spędzać z nim każdą swoją chwilę, a nie tylko tych kilka momentów, kiedy to spotkają się w ogrodzie, w stajni czy na dziedzińcu. Poza tym ciągle ją intrygował i był przystojny, choć to nie liczyło się dla niej tak bardzo.
– Przepraszam, nie chcę być smutna, ale teraz nie umiem udawać, że wszystko jest dobrze – powiedziała, gdy jeden z wilków położył swój pysk na jej kolanie. Pogładziła go za uchem i oparła się o fotel, chcąc na moment od tego wszystkiego uciec. W takich chwilach jak ta, czuła się niezwykle przytłoczona przez to wszystko i koronę, ale była jedną z niewielu osób, które nie mogły już uciec przed swoim przeznaczeniem. – Chciałabym pobyć z daleka od wszystkich, przemyśleć pewne rzeczy – dodała do zwierzęcia, nie licząc nawet, że jej odpowiedzą, ale czasem takie rozmowy przynosiły jej ulgę i lepiej się po nich czuła. Wilki naprawdę działały na nią kojąco i czy tego chciała czy nie, tak już było i miało być jeszcze dłużej. Wtedy jednak zwierzę mruknęło, jakby wyczuło, o co chodzi i tylko wepchnęło swój pysk w dłonie królowej.
Po jakimś czasie wstała na nogi i po wrzuceniu listów do kominka, aby się spaliły, podeszła do balkonu, aby rozejrzeć się z niego po okolicy. Gdzieś w dolinie nad lasem unosiła się mgła, a z oddali dało się usłyszeć leśne wilki, dzięcioła czy sowę, a także całą resztę nocnych zwierząt, które wyruszyły na żer. Red nakryła swoimi dłońmi marmurową barierkę i westchnęła cicho, czując jak jej nagie ramiona owiewa chłodny wiatr. Przymknęła oczy, ciesząc się chwilą, w której jej dusza łączyła się z naturą w pełnej harmonii. Brunetka odchyliła nieco głowę do tyłu, starając się o to, aby ten moment trwał jak najdłużej, ale ktoś jej postanowił pokrzyżować swoje plany. Skrzywiła się, gdy usłyszała pukanie do drzwi i spojrzała w tamtą stronę. Miała już zamiar wygłosić kilka słów na temat tego, aby jej nie przeszkadzać i na jakieś sprawy przyjdzie czas rano, ale słowa uwięzły jej w gardle, gdy zobaczyła blondyna.
– Dobry wieczór, wasza wysokość – powiedział, zamykając za sobą drzwi. Uśmiechnął się później niepewnie, a Red zdała sobie sprawę, że chciała już widzieć ten gest codziennie. – Nie przeszkadzam?
– Michael – Odwzajemniła uśmiech i rozluźniła się. Spojrzała na niego jeszcze raz przez ramię, chcąc, aby do niej podszedł i westchnęła z ulgą. Liczyła jego kroki i przymknęła oczy, gdy znalazł się już przy niej. Jego dotyk również zaczął działać na nią całkiem przyjemnie i kojąco. Oparła się o jego tors, gdy już ją objął i podgryzła wargę, gdy jego wargi musnęły skórę na jej ramieniu. Uwielbiała gdy to robił i zdawała sobie sprawę, że traciła przy nim poczucie czasu. – Myślałam już, że nie przyjdziesz.
– Ale już jestem – powiedział niskim tonem, co wywołało dreszcz biegający po jej kręgosłupie. Uśmiechnęła się i odwróciła do niego. Blondyn ułożył swoje dłonie po bokach jej ciała. – Przepraszam, że musiałaś tyle na mnie czekać - dodał, wzdychając ciężko.
– Nic się nie stało – Wzruszyła ramionami i spojrzała na niego z podgryzioną wargą. – Stęskniłam się za tobą – dodała, zaplatając dłonie na szyi blondyna. Michael przyciągnął ją bliżej do siebie, pozwalając tym samym, aby przytuliła się mocniej do niego. – Dlaczego nie było cię wczoraj?
– Wiesz, musimy porozmawiać – powiedział całkiem szczerze i spojrzał na nią z góry. Red wyczuła, że coś było nie tak, ale nie wiedziała, o co dokładnie mu chodzi. Akurat to dobrze ukrywał i nie mogła tego wyczytać jak zdania z otwartej książki. – I myślę, że całkiem poważnie – dodał, co jeszcze bardziej ją zaniepokoiło.
– Zrobiłam coś nie tak? – spytała od razu, gdy wprowadził ją z powrotem do komnaty. Red zajęła swoje miejsce na fotelu, a blondyn kucnął przed nią, splatając przy okazji ich dłonie ze sobą. Nie rozumiała już, o co mu chodziło i uznała, że spróbuje go wysłuchać od początku do końca, nie przerywając przy tym. Łudziła się, że to nie będzie nic takiego. – Michael, o co chodzi? – dodała, zabierając jedną dłoń i nakrywając nią jego policzek. Sama zagryzła wargę, obawiając się, że zaraz poprosi ją o możliwość opuszczenia zamku.
– Nie, jasne, że nie. Nawet jakbyś się postarała, to nie zrobiłabyś niczego złego, bo jesteś za dobra – powiedział uspokajającym tonem, aby jej niepotrzebnie nie denerwować. I tak wszystkie słowa z trudem przechodziły mu przez gardło, bo czuł dokładnie to samo co brunetka, tylko jeszcze mocniej. Zdał sobie sprawę, że zakochał się w królowej, kimś zupełnie dla niego nieosiągalnym. – Po prostu nie możemy się już spotykać. Gdyby ktoś się o tym dowiedział, to na zamku wybuchłby skandal, a doradcy z chęcią by mnie powiesili za coś, czego nie zrobiłem – dodał, zapominając przy tym, że ostateczna decyzja i tak należała do królowej, a ona nie dałaby go skrzywdzić.
– M-michael, co ty mówisz...
– Red, proszę posłuchaj mnie – zaczął, przykładając palec do jej ust, aby nic nie mówiła. Wiedział, że gdyby dał jej dojść do głosu, to bardzo szybko przekonałaby go, że wygadywał głupoty, a on by jej uwierzył. Wiedział, że nie mógłby tak żyć w nieskończoność i chociaż teraz było bardzo dobrze, to gdy przyjdzie bal z okazji jej urodzin, wszystko się zmieni, bo pozna jakiegoś księcia, za którego niedługo później wyjdzie za mąż. Ten scenariusz, choć kompletnie irracjonalny wrył się Michaelowi w głowę i choć nie wiedział jak naprawdę brunetka traktuje pomysł znalezienia sobie męża na urodzinach, to uznał, że zakończy to wszystko, nie przyznając się jej, co tak naprawdę do niej czuł. Wiedział, że jakoś da radę uporać się z bólem, no chyba, że widok Red z innym mężczyzną będzie za bardzo krzywdzący. Już wszystko sobie wymyślił i zamierzał postępować zgodnie z tym planem. – Nie możemy być razem, dobrze o tym wiesz. Dlatego przyszedłem tu dzisiaj, aby cię poprosić, żebyśmy się więcej nie widywali. Ja nie dam rady, to wszystko mnie przytłacza i wiem, że nie zasługuje na ciebie i nigdy nie będę. Tak będzie lepiej, musisz mi uwierzyć i dać temu przeminąć.
– C-co? Dlaczego tak mówisz? P-przecież...
– Ci... - Pokręcił głową, czując jak jemu samemu napływają łzy do oczu. Wziął głębszy oddech, aby się przed nią nie zdradzić i później wstał. – Poznanie ciebie było najlepszą rzeczą w całym moim życiu, ale nie zasługuje na ciebie. Jestem zwykłym złodziejem i to wszystko. Nie mam nic, co mógłbym ci dać – dodał, a później już westchnął i odwrócił się, żeby odejść.
– N-nie, jesteś dla mnie kimś wyjątkowym – zaczęła, ale już jej nie słuchał. Spojrzał na nią tylko ze łzami w oczach, gdy stanął w drzwiach komnaty i wyszedł już na korytarz.
Red długo siedziała bez ruchu, analizując to,c o się stało, bo nie dowierzała w to ani trochę. Dopiero po jakimś czasie jej ciałem wstrząsnął dreszcz, a łzy spłynęły po twarzy. Zamknęła powieki, czując jak jej serce rozpada się na małe kawałki i nie zamierza poskładać się z powrotem. Zaczęła szlochać cicho, a później coraz głośniej, do tego stopnia, że wilki z powrotem zebrały się obok niej, a jeden z nich dotknął jej policzka swoim mokrym nosem, gdy oparł przednie łapy o fotel. Brunetka pokręciła głową, a później wstała z fotela, udając się do drzwi, aby wybiec za blondynem, ale jego nie było już na korytarzu, gdy na niego wejrzała. Trzasnęła z furią drzwiami i osunęła się po nich, zanosząc się płaczem. Schowała głowę w swoich kolanach, drżąc od nadmiaru bólu, strachu i niedowierzania. Wilki od razu ją otoczyły, nie chcąc, aby Królowa była smutna i jeden z nich zaczął nawet wyć, na co te z lasu po jakimś czasie mu odpowiedziały. Red sama miała ochotę wręcz wyć ze swojej rozpaczy, ale bezsilność ogarnęła ją do tego stopnia, że nie była już w stanie podnieść się z zimnych kamieni na podłodze.
Nie pamiętała nawet, kiedy zasnęła, ale tuż nad ranem obudził ją tępy ból głowy, który pozbawił ją dobrego humoru, którego i tak nie miała, więc tylko przekręciła się na plecy i spojrzała tępo w sufit, krzywiąc się przy tym z bólu. Miała spieczone usta od płaczu i podkrążone oczy, a w miejscu, w którym powinno być serce czuła dziwną pustkę, która zaczynała pożerać ją od środka. Red wiedziała, że to nie wróżyło nic dobrego i gdy zobaczyła, że róże stojące w wazonie nieopodal zwiędły, uznała, że czy tego chciała, czy nie, musiała wziąć się w garść.
━━━━━ 🐺 ━━━━━
coraz bliżej końca, coraz bliżej końca nananan
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro