{22 → night}
━━━━━ 🐺 ━━━━━
𝒩𝒾𝑔𝒽𝓉
chapter twenty two
━━━━━ 🐺 ━━━━━
Michael leżał w łóżku, patrząc się w sufit. Nie mógł zasnąć z nadmiaru myśli. Uśmiech na jego twarzy był szeroki i raz po raz wzdychał cicho, jakby był zakochany. Blondyn poprawił swoją głowę na rękach i podgryzł wargę. Spędził cały dzień w towarzystwie królowej i nie mógł się pozbyć sprzed oczu jej widoku. Była taka piękna i na dodatek przyjęła z radością kwiaty od niego, co uznał za jakiś sukces. Oczywiście nie zrobił tego, aby w jakiś sposób się jej przymilić, ale chciał, aby wiedziała, że był wdzięczny - i to cały czas - za okazaną mu łaskę. Nie mógł inaczej tego nazwać i nawet nie chciał. Doskonale wiedział, że mu się poszczęściło, bo już dawno mógłby leżeć w jakimś lesie bez głowy, czy innych części chciała, rozszarpany przez dzikie wilki.
Blondyn kolejny raz westchnął, a później poprawił się na łóżku. Myślał o brunetce cały czas, odkąd tylko odprowadził ją do komnaty i nie mógł przestać. Nie wiedział, od czego to zależało i o co w tym wszystkim chodziło, bo nigdy wcześniej żadna kobieta - nawet jakaś dziwka - nie sprawiła, aby przez jedno jej spojrzenie miękły mu kolana. Przy Red czuł się o wiele lepiej, pomimo tego, że ich statusy społeczne różniły się od siebie zupełnie. Brunetka, kiedy nie musiała zajmować się kwestiami władzy i królestwa była tak naprawdę piękną, młodą kobietą, która cieszyła się tym, co miała, była niezwykle wrażliwa i kochała przyrodę. Michael uśmiechnął się szeroko, gdy przypomniało mu się jak obchodziła się ze wszystkimi zwierzętami, czy roślinami, ale też z ludźmi. Doszedł do wniosku, że pomimo tego, co ją spotkało, miała dobre serce i wiedział chyba o tym każdy, kto mógł mieć z nią do czynienia. Oczywiście, nie licząc sytuacji, w których dobro królestwa bądź jej bliskich było zagrożone.
Blondyn w końcu zdecydował się wstać i coś ze sobą zrobić. Za dużo nad tym wszystkim myślał, a zdawał sobie sprawę, że jeśli tak dalej pójdzie, to już nie zaśnie, a jednak nie chciał zawieść Red i wolał się przykładać do swoich obowiązków, aby była z niego zadowolona. Uznał, że może przechadzka po dziedzińcu mu pomoże. Poza tym uznał, że zawsze może zajrzeć do Kaprysa i sprawdzić jak się miał jego wierzchowiec. Po podjęciu tej decyzji niepewnie wyszedł na korytarz, mając nadzieje, że nie natknie się na żadnego gwardzistę. Nie wiedział, co by mu powiedział, gdyby się zapytał, co robi na korytarzu w środku nocy. Na szczęście droga minęła mu bez jakiś znacznych przeszkód. Gdy dotarł na dziedziniec, zaciągnął się nocnym powietrzem i przeczesał palcami włosy. Usłyszał jak gdzieś z oddali dobiega go pohukiwanie sowy, czy innego nocnego ptaka i powoli zszedł schodami na dziedziniec. Udał się do stajni, aby rzeczywiście zajrzeć do Kaprysa. Wiedział, że pewnie inne konie wyczują jego obecność, ale miał nadzieje, że nie narobi tym niepotrzebnego zamieszania. Zresztą wszystkie wierzchowce już go znały i miał wrażenie, że są do niego przyjaźnie nastawione.
Kaprys zastrzygł przyjaźnie uszami, gdy rozpoznał woń swojego pana i Michael poczuł jak wepchnął mu chrapy w dłonie. Niestety nie miał nic dla niego, więc ogier musiał obejść się smakiem. Blondyn zaczął go gładzić po szyi, przez co koń parsknął cicho i wywołał chichot u Michaela. Pokręcił głową, a później zaczął obserwować inne konie, które widział tylko i wyłącznie dzięki Księżycowi. Światło, które wpadało do stajni przez niewielkie okienka pod sufitem sprawiło, że w środku panował półmrok. Raz na jakiś czas jakiś koń parsknął, czy poruszył się w swoim boksie, zakłócając tym samym ciszę, która panowała w pomieszczeniu. Blondyn miał jednak wrażenie, że nie był sam i ktoś go obserwował. Dla pewności wyostrzył zmysły, choć uznał, że to nieco paranoiczne, bo przecież upewnił się wcześniej, że będzie sam. I to kilkakrotnie. Uznał, że będzie musiał przyzwyczaić się do tego, że tak naprawdę ten zamek nigdy nie spał i ktoś bądź coś zawsze było na nogach.
Michael po jakimś czasie wyszedł ze stajni i wsunął dłonie do kieszeni spodni, opierając się o ścianę. Rozejrzał się po dziedzińcu i gdy spojrzał w górę, na rozgwieżdżone niebo, zauważył, że jakiś duży ptak lata nad zamkiem. Nie był pewien, czy to był orzeł, czy coś jeszcze innego, ale uznał, że zacznie go obserwować. Zawsze to było jakieś zajęcie, niż tylko bezczynne podpieranie ściany. Po chwili jednak ptak zniknął mu z oczu, a nogi Michaela zaniosły go do ogrodu. Nie planował tego, bo spędził w nim w ciągu dnia wystarczająco dużo czasu i to obok brunetki, ale wiedział już, że raczej i tak nie zmruży już oka, więc chociaż popatrzy na rozległe wody, które rozciągały się aż po horyzont.
Ogród nocą był jeszcze piękniejszy. Nie spodziewał się, że to kiedykolwiek stwierdzi, ale naprawdę zachwycił się tymi wszystkimi roślinami w połączeniu z księżycowym światłem. Zerwał nawet jakiś kwiat, o którym nie miał pojęcia jak się nazywa i zaczął obracać go w palcach, stawiając kolejne kroki przed siebie. Blondyn czuł jak owiewa go zimne powietrze, ale nie przejął się tym. Dreszcze, które biegały przez po jego kręgosłupie były całkiem przyjemne. Skrzyżował dłonie na torsie i zatrzymał się przed ławką, na której niegdyś siedzieli z Red i na której się pocałowali. Mimowolnie uśmiechnął się na to wspomnienie, bo nie spodziewał się, że tak szybko do niego powróci. Przeczesał palcami włosy, a później podgryzł wargę i usiadł na niej z powrotem. Przesunął dłonią po marmurze, wyczuwając jego chłód i potem odwrócił już wzrok w stronę horyzontu.
– Myślałam, że tylko ja nie mogę spać – Usłyszał nad swoją głową i momentalnie odwrócił się, aby zobaczyć, kto za nim przyszedł. Najpierw jednak zobaczył kilka wilków, które zaczęły iść w jego kierunku, a później z mroku wyłoniła się królowa. Blondyn, pomimo tego, że jego serce zaczęło bić mocniej ze strachu, uśmiechnął się szeroko. – Co tu robisz? – Red zdjęła kaptur z głowy, ukazując mu się już w pełnej okazałości.
– Chciałem się przejść i oczyścić umysł. Nie dałem rady zasnąć przez natłok myśli – przyznał szczerze, uśmiechając się lekko, gdy któryś z wilków usiadł tuż obok niego i spojrzał na niego wzrokiem psa. Miał wrażenie, że go zaakceptowały i już nie uznawały go za zagrożenie dla królowej. – A ty czemu nie śpisz?
– Rzadko kiedy się wysypiam, gdy jest pełnia – Wzruszyła ramionami i zajęła miejsce obok niego. Uśmiechnęła się pod nosem, a potem założyła kosmyk włosów za ucho. Michael zauważył, że miała na sobie suknię z lekkiego materiału, a jej skóra błyszczała w świetle księżyca. Mieniła się tak, jakby została stworzona z miliona kryształków i naprawdę przyciągało to wzrok. – Poza tym muszę czuwać nad zamkiem. Jestem Królową, to mój obowiązek.
– Zdaje sobie sprawę, ale jednocześnie musisz być wypoczęta i pełna energii, czyż nie?
– O mnie się nie martw, poradzę sobie – przyznała, zakładając długi kosmyk włosów za ucho. Michael mimowolnie podgryzł wargę, gdy zorientował się, że sukienka była prześwitująca i widział pod nią jej ciało. Nie mógł się na nią napatrzeć. Już jakiś czas temu zdał sobie sprawę z tego, że była ucieleśnieniem jego marzeń, jeśli chodziło o kobietę. Czasem miewał też mniej grzeczne sny czy myśli z nią w roli głównej, co mu się bardzo podobało i cieszył się, że nikt poza nim samym o nich nie wiedział. A przynajmniej taką miał nadzieję. – Ale ty powinieneś już dawno spać, aby nie być zmęczonym o świcie.
– Nic mi nie będzie – powiedział, czując, że przysunęła się do niego mimowolnie. Nie powstrzymywał uśmiechu przesyconego satysfakcją i podgryzł wargę. Rzadko kiedy miał okazję być obok takiej piękności, dlatego też zerknął na nią zanim ją objął, aby upewnić się, że faktycznie tego chciała. Później już jego dłoń wsunęła się na smukłą talię królowej i brunetka oparła swoją głowę o ramię blondyna. – Wygodnie?
– Bardzo – Zachichotała dziewczęco, a później spojrzała na blondyna z przygryzioną wargą. – Piękna noc, prawda?
– Prawda, choć nie ukrywam, że ty w tym wszystkim jesteś najpiękniejsza – powiedział, zapominając o tym, aby dodawać do swoich wypowiedzi stosowne tytuły, ale zauważył, że brunetka nie miała nic przeciwko temu i wydawała się być rozluźniona jeszcze bardziej. Zauważył, że zarumieniła się nawet i uśmiechnął się nieco zadziornie pod nosem. Wiedział, że kobiety uwielbiają dostawać komplementy i nie zamierzał ich oszczędzać brunetce. Zasługiwała na każdy jeden z nich.
– Przestań, to nieprawda – przyznała i zwiesiła wzrok na swoje dłonie, którymi się bawiła, aby ukryć zakłopotanie. Michael po chwili podłożył dwa palce pod jej podbródek, aby zmusić ją do spojrzenia mu w oczy.
Red uniosła głowę, patrząc się na blondyna i zauważyła lekki zarost na jego twarzy. Zauważyła zielone oczy, które w ciemności wydawały się prawie czarne i ten znajomy błysk w nich, który mówił, że blondyn był nią zaaferowany do tego stopnia, że wszystko inne przestawało mieć dla niego znaczenie. Brunetka poczuła jak jej serce zabiło szybciej, czego nie czuła, przy żadnym innym mężczyźnie w całym swoim życiu i mimowolnie przybliżyła się do Michaela. On jakby instynktownie wyczuł, co się miało wydarzyć i przejął inicjatywę, złączając ich usta w pocałunku. Był zupełnym przeciwieństwem tego pierwszego. Przebijała się przez niego namiętność i tęsknota, a także chęć dominacji. Brunetka poczuła jak dłoń blondyna zaciska się na jej biodrze, a po chwili znalazła się już na jego kolanach. Oplotła swoimi dłońmi jego szyje, przyciągając go bliżej do siebie, podczas gdy jego dłonie zaczęły błądzić po ciele królowej i je badać. Zaciskał palce na jej biodrach, czy pośladkach, gdy ich usta muskały się, a języki walczyły o dominację. Red miała wrażenie, że nigdy wcześniej nie przeżyła czegoś tak intensywnego i gdy zabrakło im tchu, a blondyn oparł ich czoła o siebie, uśmiechnęła się najszczerzej jak potrafiła i podgryzła wargę.
━━━━━ 🐺 ━━━━━
dodaje dzisiaj kolejny, bo właśnie kończę pisać to fanfiction, a to oznaczał mały maratonik!
i dziękuje za 1k wyświetleń! x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro