{19 → news}
━━━━━ 🐺 ━━━━━
𝒩𝑒𝓌𝓈
chapter nineteen
━━━━━ 🐺 ━━━━━
Red przez kilka następnych dni miała spore urwanie głowy. Doradcy wciąż czegoś od niej wymagali i praktycznie w ogóle nie miała czasu dla siebie, nie wspominając o nauce. Na szczęście Merlin był jednak wyrozumiały i nie narzucał jej się dodatkowo z lekcjami. Była mu za to wdzięczna, bo gdyby dodała do swojej i tak długiej listy kolejną rzecz do wypełnienia, to wiedziałaby, że w końcu odbiłoby się to na niej z negatywnym skutkiem. Była bardzo wrażliwa na stres i niepożądane emocje, co później dało się zauważyć w naturze. Michael i pocałunek jej zdążył na dobre wylecieć z głowy Królowej i chociaż bardzo jej się to podobało, to wiedziała, że nie powinna się w nic angażować. Nie chodziło o to, że blondyn był tym kim był, ale o fakt, że doradcy nigdy nie zgodziliby się na to, aby poślubiła kogoś z poddanych. Poza tym nie chciała też narzucać mu się i dodatkowo obarczać faktem, że nie należała do osób, które są stuprocentowo normalne. Akurat do takiej grupy społecznej nigdy się nie zaliczała i wiedziała, że nigdy już nie będzie się mogła zaliczyć.
Tamtego poranka brunetka siedziała spokojnie w jadalni i jadła śniadanie, choć tak naprawdę obudziła się bez apetytu. Nie mogła w nocy zmrużyć oka, mając nadzieje, że coś się stanie i tylko czekała na jakieś złe wieści. Westchnęła ciężko, grzebiąc sztućcem w swoim talerzu i spojrzała później na jednego z wilków, który leżał pod jej stopami. Wyglądał jakby jego również wyprano z emocji i tylko wodził smutnym wzrokiem po sali, czekając aż jego pani skończy posiłek. Brunetka założyła kosmyk włosów za ucho i upiła trochę chłodnej wody z kielicha. Na zewnątrz było gorąco, ale zbierało się na burze i Red wiedziała, że prędzej czy później owe zjawisko atmosferyczne nadejdzie. Czuła to gdzieś w sobie.
– Wiem, Dairine, ale mi też jest duszno i nie czuje się zbyt najlepiej – powiedziała, słysząc jak zwierzę westchnęło ciężko i wsunęło się bardziej pod stół, aby schłodzić się zimną podłogą wykonaną z marmuru. Brunetka założyła kosmyk włosów za ucho, a później oparła się o krzesło, na którym siedziała i westchnęła. Miała wrażenie, że przez tę temperaturę zalewają ją fale gorąca, a to nie było czymś przyjemnym. Marzyła, aby zanurzyć się po samą szyję w lodowatej wodzie i zostać w niej przez cały dzień.
Red wstała w końcu od stołu i ruszyła w stronę wyjścia z jadalni. Wiedziała, że doradcy czekają już na nią w sali narad i chciała się tam udać, aby mieć to wszystko już z głowy. Być może podchodziła niezbyt zachęcająco do spraw państwowych, które nie cierpiały zwłoki, ale wiedziała, że jeszcze trochę i naprawdę będzie miała dość, a w rzeczywistości te wszystkie kwestie, które tych kilku mężczyzn chciało rozstrzygnąć mogło poczekać i nie było takie naglące jak wspominali. Niestety brunetka nie miała ochoty czy siły, aby się z nimi kłócić i po prostu wysłuchiwała tego, co mają do powiedzenia, a później podejmowała stosowne decyzje.
– Red! Jak dobrze, że cię znalazłem – Usłyszała za sobą znajomy głos i mimowolnie się zatrzymała, a potem odwróciła. Merlin szedł w jej stronę żwawym krokiem i wyglądał tak jakby zamierzał powiedzieć jej coś, co nie było miłe. Brunetka mimowolnie podgryzła wargę, szykując się na jakieś nienajlepsze wieści. Zacisnęła swoje piąstki na materiale sukienki i to w zupełnie bezwiedny sposób. – Musimy porozmawiać.
– Słucham – Skinęła głową, zachęcając go do kontynuowania tematu. Ruszyli powolnym krokiem przed siebie i brunetka co chwila spoglądała w stronę czarodzieja. Ten również na nią spojrzał, a później westchnął ciężko, aby uspokoić się po szybkim marszu. – To coś poważnego?
– I tak i nie, ale uznałem, że lepiej będzie, jeśli dowiesz się ode mnie, a nie od jakiegoś gwardzisty, który i tak nie uszanuje twoich poleceń – zaczął, zwilżając przy okazji wargi swoim językiem. – Chodzi mi o to, że gdzieś na granicy znaleźli tych najemników, którzy was napadali wtedy w lesie. Ciebie i Michaela – dodał na jednym oddechu i spojrzał na brunetkę, która zacisnęła swoje usta w wąską linię.
– Gdzie teraz są? – spytała tylko, przybierając władczy ton, który sugerował, aby z nią nie zadzierać i lepiej się słuchać.
– Pojmano ich na polecenie tamtejszego namiestnika, czy kogoś w tym rodzaju. Czekają w lochach na twoje rozkazy – powiedział powoli, starając się wybadać reakcje swojej podopiecznej. Pod tym względem brunetka była jednak podobna do swojej matki. W zasadzie była dokładnie taka sama jak ona, gdy jeszcze miał przyjemność ją uczyć.
– Niech ich tu przyślą. Daje im dwa dni na dotarcie do zamku. Nie więcej – powiedziała twardo, po czym westchnęła i zamknęła oczy, aby nad sobą zapanować. Nie chodziło o to, że chciała się zemścić, bo dobra królowa nie mściła się na swoich poddanych, nawet jeśli byli łasi na pieniądze. Chodziło o to, aby ponieśli konsekwencje swojego czynu i wynieśli z tego jakąś stosowną nauczkę.
━━━━━ 🐺 ━━━━━
Po spotkaniu z doradcami, Red była wyczerpana. Nie marzyła o niczym innym jak o odstresowaniu się w jakiś sposób i nogi mimowolnie zaniosły ją do ogrodu, aby tam się wyciszyć. Uwielbiała przebywać pośród kwiatów i natury i to zawsze wpływało na nią o wiele lepiej niż obecność ludzi. W dodatku kilka wilków wybrało się razem z nią, więc nie była osamotniona. Dzień w dalszym ciągu był gorący i duszny, ale coraz częściej słońce znikało za grubymi chmurami, które z pewnością przyniosą na wieczór burze. A przynajmniej tak brunetce się wydawało. Usiadła na ławce, na której jeszcze kilka dni temu siedziała z Michaelem i mimowolnie wróciła myślami do tamtego wieczoru. Uśmiechnęła się szeroko, gdy przypomniała sobie silne ramiona blondyna i sama objęła się swoimi. Wilki ułożyły się gdzieś nieopodal. Było za gorąco, aby szukać jakiś wrażeń pomiędzy grządkami z kwiatami i innymi roślinami, więc po prostu były w pobliżu swojej pani, aby móc ją w razie czego uchronić. Red cieszyła się, że właśnie te zwierzęta jej towarzyszyły, bo były po prostu przepiękne i zachwycały ją sobą każdego jednego dnia.
– Tak myślałem, że cię tu znajdę – Usłyszała nad sobą i zorientowała się, że znowu Merlin do niej przyszedł. Zrobiła mu trochę miejsca na ławce i posłała mu lekki uśmiech. – Zmęczona, co?
– Ci doradcy dają mi w kość o wiele bardziej niż ty, Mistrzu – powiedziała, wzdychając cicho, na co czarodziej się roześmiał pod nosem. Brunetka oparła głowę o jego ramię, gdy znalazł się w zasięgu i odwróciła swój wzrok w stronę horyzontu.
– Michael już wie? – spytał z ciekawości. Wyczuł, że ostatnio nie mieli kontaktu i chciał to jakoś zmienić. Wyrobił już sobie zdanie o blondynie i miał zamiar się go trzymać. W końcu każdy śmiertelnik miał prawo do tego, aby pobłądzić.
– Ostatnio się z nim mijam. Uparł się, aby wrócić już do pracy, choć jeszcze nie wydobrzał. Nie widziałam go dzisiaj i nic mu nie powiedziałam, ale nie zmienia to faktu, że chcę, aby był obecny przy tym jak w końcu ktoś sprowadzi tę bandę na zamek – powiedziała, jakby wydawała polecenie, ale wiedziała, że nigdy nie ośmieli się rozkazać czegoś Merlinowi. – Mam dużo obowiązków na głowie i prawie w ogóle nie ma czasu dla siebie. Nie wspominając o magii, czy nauce.
– Zaczyna mi ciebie brakować, to fakt – Pokiwał zgodnie głową, przez co zachichotała pod nosem i posłała mu szczery uśmiech. – Ale nadrobimy to wszystko, spokojnie. O nic nie musisz się martwić.
– To się cieszę – Puścił jej oczko, a później wyjął z kieszeni swojej szaty kamień, który zaczął obracać w palcach. Czasami go pocierał, a czasami ściskał. Red zauważyła to już jakiś czas temu i przypuszczała, że to jakiś sposób na to, aby zająć czymś swoje dłonie i nie zwracać przy tym uwagi na siebie. – Na razie daje ci trochę swobody, ale gdy tylko będziesz miała czas, to weźmiemy się za ciebie i to całkiem na poważnie.
– Dobrze, już dobrze – westchnęła i pokręciła później głową. Jeden z wilków podszedł do niej i przysiadł się do brunetki i czarodzieja. Wsunął swój pysk na jej kolano, domagając się trochę uwagi, więc posłusznie zaczęła gładzić zwierzę za uchem, tam gdzie lubiło najbardziej. Mimowolnie się uśmiechnęła, bo tak naprawdę wilki były jak psy. Tylko nieco większe i raczej szare, a nie kolorowe. – Popatrz tylko, jaki pieszczoch się z niego zrobił – dodała, chichocząc pod nosem i spojrzała na Merlina.
– Tęsknią za tobą – stwierdził i uśmiechnął się, widząc jak wilk położył po sobie uszy i przymknął oczy.
Red również się uśmiechnęła, po czym skupiła się już na delikatnym gładzeniu szarej sierści zwierzęcia swoją dłonią i wbiła swój wzrok w burzowe chmury, których na horyzoncie pojawiło się coraz więcej. Ostatnia burza, którą zapamiętała była wtedy, gdy przyjęła pod swój dach Michaela i zastanawiała się, czy przypadkiem tym razem nie wydarzy się coś, czego znowu pożałuje. Choć tak naprawdę nie miała czego żałować, jeśli tak głębiej się zastanowić nad tym wszystkim, co ostatnio zaszło w jej życiu. Poznała interesującego mężczyznę, który w dodatku fantastycznie całował. Same plusy. Miała tylko nadzieje, że swoim wcześniejszym zachowaniem go nie wystraszyła, bo pomimo tego, że sama się obawiała tego, co będzie po tym jak się zaangażuje, to chciała wiedzieć co on tak naprawdę czuł w tym wszystkim. A miała wrażenie, że nie była mu obojętna, tylko wszystkim go peszyła.
– Muszę wracać, mam kilka spraw do załatwienia – westchnął czarodziej, po czym podniósł się z ławki. – Poślę kogoś po ciebie, gdy ta banda już tu przyjedzie – dodał, poprawiając swoją szatę.
– Dobrze, dziękuje – Skinęła głową, choć i tak zamierzała podpytać o to pierwszego napotkanego gwardzistę. Nie zamierzała przepuścić takiej okazji do wymierzenia sprawiedliwości płazem.
━━━━━ 🐺 ━━━━━
w zasadzie to nie chce kończyć tego fanfiction:/
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro