{18 → kiss}
━━━━━ 🐺 ━━━━━
𝒦𝒾𝓈𝓈
chapter eighteen
━━━━━ 🐺 ━━━━━
Następnego dnia Michael chyba od rana czekał na brunetkę. Red jednak miała trochę na głowie, a sprawy królewskie były niecierpiące zwłoki i wiedziała, że choć sama wolałaby już być z blondynem, nie mogła tak po prostu porzucić dobra poddanych i znaczenia na arenie międzynarodowej. Odkąd tylko wstała i zjadła śniadanie, przebywała w sali narad, wysłuchując swoich doradców i poddanych, którzy przyszli do niej, aby się czegoś poradzić, czy poskarżyć. Z naciskiem na to pierwsze, bo brunetka naprawdę dbała o swoich poddanych i zawsze chciała dla nich jak najlepiej. Popołudnie wręcz przeleciało jej przez palce i zanim się obejrzała, zjawiła się służka, która miała zabrać wilki, aby je nakarmić, a ona sama mogła udać się na obiad. Nie miała zbyt wielkiego apetytu, ale nie chciała dokładać kucharkom dodatkowych zmartwień, bo i tak każda jedna twierdziła, że Red wygląda jak okruszek i powinna przybrać trochę ciała. Brunetka była jednak zadowolona ze swojej figury i cieszyła się, że z wyglądu wdała się w matkę. Choć pamiętała ją jak przez mgłę, to pamiętała, że Luna była smukłą kobietą z kobiecymi kształtami.
Po obiedzie miała już wolne, a przynajmniej na to się zapowiadało i przebrała się w skromniejszą sukienkę, po czym ruszyła już w stronę komnaty Michaela, aby się z nim przywitać i zabrać go na obiecany spacer. Kilka wilków postanowiło się do niej dołączyć i dreptały za nią powolnym krokiem. Było gorąco i wiedziała, że to nie była dla nich odpowiednia temperatura, ale nie mogła ich bezkarnie zamknąć w jakimś chłodniejszym miejscu, bo nie wyobrażała sobie, że mają tkwić pośród jakiś czterech ścian, czy w lochach, gdzie rzeczywiście było chłodniej niż na zewnątrz. Pogładziła jedną wilczycę za uchem, a później westchnęła cicho i nieco przyśpieszyła kroku. Nie chciała tego przyznać w otwarty sposób, ale polubiła spędzanie swojego wolnego czasu z blondynem.
Zapukała ostrożnie do komnaty i uchyliła drzwi, aby zajrzeć do środka. Podgryzła mimowolnie wargę, bo była ciekawa, co Michael robił, gdy jej nie było, ale zauważyła, że siedział przy oknie i wyglądał przez nie jakby szukał sobie potencjalnego punktu zaczepienia, który mógłby obserwować przez dłuższy czas.
– Dzień dobry, wasza wysokość – odezwał się pierwszy, gdy ją zobaczył i uśmiechnął się szeroko, a potem ostrożnie zsunął się na podłogę, aby podejść bliżej.
– Dzień dobry – odpowiedziała i odwzajemniła uśmiech, zatrzymując się przy drzwiach, aby do niej dołączył. – Możemy iść? – dodała, ale potem zszokowana zamilkła, bo blondyn wziął jej dłoń w swoją i uniósł ją do swoich ust, aby musnąć jej skórę swoimi ustami. Zaskoczona, przyłapała się na tym, że się zarumieniła i podgryzła wargę.
– Możemy – pokiwał głową i uśmiechnął się znowu do niej, a potem wyciągnął swoje zgięte ramię w jej kierunku. Brunetka objęła je swoimi dłońmi i wyszli z komnaty, ciesząc się swoim towarzystwem. Red niepewnie zerknęła w górę na profil blondyna i przygryzła wargę. Z lekkim zarostem było mu do twarzy i choć nie przepadała za nim u mężczyzn, tak u niego bardzo jej to odpowiadało.
Ruszyli przed siebie do biblioteki, aby móc tam spędzić trochę czasu. W rzeczywistości Red jednak chciała uciec od tych wszystkich ciekawskich spojrzeń służby i głupich plotek, które potem krążyłby po zamku z zawrotną prędkością. Choć wiedziała, że wszyscy pracują w pocie czoła, to jednak zdawała sobie sprawę z tego, że była jednym z wielu ich tematów rozmów, a nie chciała, aby potem Michael musiał słuchać czegoś, co nawet w połowie nie było prawdą. Już kiedyś tak usłyszała coś, co w zaledwie małej części zgadzało się z rzeczywistością. Resztę dorobiły zazdrosne służki.
━━━━━ 🐺 ━━━━━
Po bibliotece, Red udało się wyciągnąć Michaela do ogrodu. Trochę zasiedzieli się pośród książek i zanim królowa zdążyła się zorientować, był już wieczór. Uśmiechnęła się do siebie, gdy szli obok tych wszystkich krzewów, a słońce powoli chowało się za horyzontem. Brunetka wciąż trzymała swoje dłonie na ramieniu Michaela i uznała, że dało się to polubić. Tym bardziej, że te ramiona były umięśnione od pracy fizycznej i władania mieczem. Nie wiedziała, skąd Michael nauczył się tak dobrze walczyć, ale po tym jak zobaczyła go w lesie, była pewna, że niewielu byłoby go w stanie pokonać.
– Jak ci się podobało? – spytała, zerkając w górę na blondyna. Różnica ich wzrostu nieco ją bawiła, bo sięgała mu zaledwie do połowy ramienia, a Michael wydawał jej się być naprawdę wysoki. Była przyzwyczajona do tego, że każdy patrzył na nią z góry, ale Merlin powtarzał jej, że przecież nie chodzi o to ile ma się centymetrów wzrostu, ale jak się włada swoim królestwem. Słuchała się go i nie zwracała uwagi na to, że ktoś tam na górze poskąpił jej wzrostu. Była za to mądra i błyskotliwa, a to podobało jej się o wiele bardziej niż bycie wysoką kobietą.
– Nie sądziłem, że masz taką dużą bibliotekę – powiedział, kiwając głową z uznaniem. Red poprosiła go, aby nie nazywał jej Wysokością czy kimkolwiek innym, gdy byli sami. Dla niego chciała być po prostu Red. Tak jak on był dla niej Michael i przyłapała się na tym, że przestało ją obchodzić to, że nie był jakimś lordem, czy księciem ze skarbcem pełnym złota. – Przecież tam można się zgubić – zaśmiał się cicho, a Red zachichotała.
– Wcale, że nie – zaprzeczyła jego słowom i zacieśniła bardziej uścisk swoich dłoni na jego ramieniu. – Ale to i tak nie jest szczyt moich marzeń. Chce, aby tych książek było jeszcze więcej – zdradziła rozmarzona, a Michael uśmiechnął się szeroko. Widział jaka była szczęśliwa pośród tych wszystkich zbiorów literackich i sam w duchu przyznał, że to wszystko mu zaimponowało.
– W takim razie mam nadzieję, że uda ci się zrealizować to marzenie – powiedział, uśmiechając się do niej, gdy dotarli do najbardziej odległego zakątka ogrodu. Red przysiadła na kamiennej ławce, a on sam zajął miejsce obok. Na początku siedzieli w znacznej odległości od siebie, ale brunetce szybko zrobiło się zimno i zaoferował jej swoje ramię, aby mogła się trochę ogrzać.
– Lubię tu przychodzić – przyznała, a potem zerknęła na wilki, które ułożyły się nieopodal krzewu róży. Potem zerknęła na blondyna i niepewnie oparła swoją głowę o jego ramię, aby sprawdzić jak na to zareaguje. – Jest tu cicho i spokojnie. A ten widok jest naprawdę piękny – dodała, wzdychając z ulgą, gdy przekonała się, że nie przeszkadza mu jej głowa.
– Rzeczywiście. Można by tu siedzieć do samego rana i czekać na wschód – zgodził się z lekkim uśmiechem na ustach. Red pozwoliła mu zawijać na palec pasmo swoich włosów i zorientowała się, że robił to mimowolnie, jakby nawet nie skupiając na tym swojej uwagi. Nie przeszkadzało jednak i tylko uśmiechnęła się szerzej.
– Możemy tu jeszcze przyjść w najbliższym czasie – powiedziała, ciekawa jego reakcji.
– Bardzo mi się podoba ten pomysł – Zerknął na nią i uśmiechnął się lekko. Ośmielił się musnąć jej twarz swoimi palcami, aby założyć ten niesforny kosmyk włosów za ucho. Red zarumieniła się lekko, ale nie odwróciła głowy czy nie zwiesiła jej. Michael spojrzał na jej usta, czując w sobie dziwaczny impuls, który pchał go do wszystkiego, co zamierzał zrobić. Delikatnie podłożył palce pod jej podbródek i nachylił się do niej. Wiedział, że czuje jego oddech na swoich wargach, tak samo jak on czuł jej.
Brunetka sięgnęła dłonią do policzka mężczyzny i przesunęła po nim swoimi palcami, aby potem pogładzić jego skórę swoim kciukiem. Przez chwilę jeszcze zerkali sobie w oczy i na swoje usta, aż w końcu złączyli je ze sobą w delikatnym pocałunku. Red poczuła się tak, jakby w jej brzuchu obudziła się chmara motyli, która chciała się w niego wydostać, a Michael miał wrażenie, że właśnie wylądował w niebie i że to coś nierzeczywistego. Usta królowej były miękkie i pełne, że aż chciało się je całować. Blondyn w końcu przejął inicjatywę i nadał im trochę tempa, dopóki jeszcze mieli trochę powietrza w płucach. Red jęknęła cicho, gdy podgryzł jej wargę i mruknęła coś, co sprawiło, że poczuł ukłucie pożądania, którego nie czuł od bardzo dawna, ale wiedział, że to nie był właściwy czas i właściwe miejsce. Zresztą był niemal pewien, że ten pocałunek już się nie powtórzy, bo w końcu Red była królową. Zasługiwała na jakiegoś króla, który mógłby jej dać wszystko, co tylko by sobie zażyczyła. Zrozumiał to, gdy się od siebie oderwali i brunetka oparła swoje czoło o jego. Posłał jej lekki uśmiech, starając się złapać oddech i znowu założył jej kosmyk włosów za ucho.
Red pogryzła swoją wargę, a potem odsunęła się od niego, nie odpowiadając już nic i odwróciła wzrok nieco zawstydzona. Wciąż jednak tkwiła w jego ramionach i nie zapowiadało się na to, że coś w z tym faktem miało się zmienić. Michaelowi bardzo to odpowiadało, bo naprawdę nie chciał jej wystraszyć, a jedynie sprawić, żeby nie przemarzła przez ten rześki wiatr, który ich owiewał. Brunetka po chwili z powrotem oparła głowę o jego ramię, a później nawet pozwoliła mu spleść swoją dłoń z jego i uznała, że wydawały się do siebie pasować. Poza tym Michael był przyjemnie ciepły, podczas gdy ona zawsze miała problem z tym, aby się należycie rozgrzać.
– Wracajmy już – poprosiła w pewnym momencie, bo naprawdę zrobiło jej się zimno i szczerze mówiąc chciała pobyć trochę sama, aby móc to wszystko, co się stało na spokojnie przeanalizować. Michael pokiwał głową i pomógł jej wstać, a potem ruszyli już z powrotem do zamku. Tym razem każde trzymało dłonie przy sobie jakby bało się, że jakimś niechcianym gestem narobi więcej szkody niż pożytku. Pożegnali się przy jego komnacie, a potem Michael westchnął ciężko i ze zwieszoną głową wszedł do środka. Miał wrażenie, że wszystko zepsuł.
━━━━━ 🐺 ━━━━━
co sądzicie?:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro