ᴋᴀʀᴀ ɴɪᴇᴡɪɴɴʏᴄʜ
Z morza głębiny martwy chór krzyczy.
Płacze swe winy, a gad na nich syczy.
Długim językiem tnie im policzki,
A oni ryczą, że koniec już bliski.
Czas przez palce ucieka śmiertelnym na brzegu.
Śmierć wynurza się z wody, gotowa do biegu.
Słychać naiwne modły ludzi wciąż wiernych,
Co od dawna należą do rodu przeklętych.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro