Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kolejna Tajemnica


Kiedy nadszedł kolejny weekend, a wraz z nim śnieżyca, otulając zamek i błonia białą pierzyną, uczniowie rozluźnili się, wiedząc, że śnieg zwiastuje rychłe święta, a co za tym idzie - przerwę świąteczną.

Draco wyszedł razem z innymi Ślizgonami z jego roku, idąc wydeptaną ścieżką wśród młodszych uczniów, którzy rzucali w siebie śnieżkami, lepili bałwany i robili orły w śniegu. Błonia po raz pierwszy od końca poprzedniego roku wypełniły się śmiechem i krzykami radości.

Malfoy rozglądał się, prawie nieświadomie próbując wyłapać barwy Gryffindoru i roztrzepaną szopę czarnych włosów. Kiedy jego starania spełzły na niczym, przystanął na ścieżce i wziął głęboki wdech, czując jak zimne powietrze szczypie go w nos. Śnieg przestał padać godzinę temu, ale teraz płatki znowu zaczęły opadać zdobiąc zarumienione od zimna twarze. Draco zamknął oczy i schował zaczerwieniony czubek nosa w zielono-szary szalik.

Chyba pierwszy raz w życiu chciał jak najszybciej powrócić do Hogwartu. Próbował nie myśleć o czasie, który będzie musiał spędzić w domu udając, że nic nigdy się nie stało. Że wcale nie spotyka się z Harry'm Potterem.

Na dodatek pozostawała nurtująca go kwestia; mianowicie Brygada Inkwizycyjna. Zdawał sobie sprawę, że Umbridge chce mieć po swojej stronę grupę uczniów, która umocni jej pozycję w Hogwarcie. I przy okazji złapie Armię Dumbledore'a – co było najwyraźniej głównym celem założenia Brygady. Umbridge, mimo całego swego ohydztwa, nie była aż tak ślepa, by nie widzieć, że wokół Pottera zbierają się uczniowie, którzy go popierają.

Draco westchnął. Harry miał szczególny wpływ na ludzi wokół siebie. Sprawiał, że łamanie regulaminów i sprzeciwianie się Ministerstwu wyglądało jak coś, co trzeba zrobić. A wszystko kończyło się tym, że Wielki Inkwizytor Hogwartu boi się, że obalą go zwykli uczniowie.

Świat stawał na głowie.

- Gdzieś idziesz?

Draco spojrzał na Notta i uniósł brwi.

- Nie widać? - zapytał, wymijając chudego Ślizgona i zbliżając się do drzwi pokoju Wspólnego.

- Czyli to prawda, że Draco Malfoy został usidlony przez Krukonkę?

Draco zatrzymał rękę w połowie drogi do drzwi i odwrócił głowę. Nie wiedział, co było głupsze; stwierdzenie, że został usidlony, czy ten dodatek o Krukonce. Potter mógłby być wszędzie, tylko nie w Ravenclawie.

- Słucham?

Nott uśmiechnął się triumfująco.

- Czyli to prawda.

Draco spojrzał na twarze pozostałych Ślizgonów, którzy z zaciekawieniem obserwowali wymianę zdań. Dzisiaj nie wyjdzie niezauważony. Po chwili przeniósł wzrok na Notta i pchnął drzwi.

- Piękne fantazje, Nott, ale stać cię na więcej - powiedział na odchodne i zniknął za drzwiami. Kątem oka zauważył zaskoczenie wymalowane na twarzy Teodora i morderczy wzrok Pansy.

Przeszedł przez lochy i wstąpił na schody, zastanawiając się, jak bardzo właśnie namieszał w swoim życiu towarzyskim. Wiedział, że o ile wcześniej były to tylko pogłoski, teraz będą mieli podstawy by sądzić, że z kimś się umawia. Był ciekaw, którą dziewczynę zaczną podejrzewać jako pierwszą - jeśli już miało dojść do plotek, chciał czerpać z tego satysfakcję.

Wszedł na czwarte piętro i ruszył korytarzem, chcąc jak najszybciej znaleźć się w Pokoju Życzeń. Kiedy skręcał, stanął jak wryty, widząc Flicha siedzącego na krześle naprzeciw ściany, gdzie powinny znajdować się drzwi od Pokoju. Nie wiedział co robić w takiej sytuacji. Ba, nie wiedział nawet jaka powinna być jego reakcja na to.

Przesunął stopę w tył i przysunął się do ściany tak, by Filch go nie widział. Dlaczego nie mogli znaleźć miejsca, które posłużyłoby im więcej niż dwa tygodnie? Zerknął na woźnego, który jak siedział, tak siedział. Westchnął cicho i odwrócił się, wprost w rozchylone ramiona.

- Hej...

- Drętwota! - syknął Draco i odskoczył, chcąc zwiększyć dystans między nim a obcym.

Potter jęknął i przewalił się na plecy, z rękoma nadal rozchylonymi jak do uścisku. Draco spojrzał na niego i otworzył szerzej oczy.

- Potter - powiedział i złapał się wolną ręką za głowę. - Cholera.

Harry wywrócił oczami.

- Jest tam ktoś?!

Draco wzdrygnął się i spojrzał na Filcha, który groźnie wstawał ze swojego krzesła. Malfoy zerknął na Harry'ego, po czym znowu na Filcha i jednym, niewidocznym ruchem różdżki uwolnił Harry'ego. Spojrzał znacząco na korytarz za Gryfonem i kiwnął lekko głową. Harry zmarszczył brwi i przez chwilę wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz odwrócił się i pobiegł cicho w skazanym kierunku.

Draco odwrócił się do Filcha i stanął niemalże na baczność, chowając dłoń z różdżką za plecami.

- Pan Malfoy? - zapytał woźny i zmarszczył brwi. Zmierzył Dracona nieprzychylnym spojrzeniem i skrzywił się. - Jest już cisza nocna, co ty tu robisz?

Draco uniósł wyżej podbródek. Jeśli ktokolwiek miał prawo się krzywić, to on. Zerknął na korytarz - był już pusty. Teraz musiał się jakoś wyłgać.

- Wydawało mi się, że widzę tu jakichś uczniów, ale najwyraźniej to gra cieni - powiedział i przełknął cicho ślinę pod wzrokiem Filcha.

- To nadal nie tłumaczy twojej obecności tutaj po ciszy nocnej - powiedział napastliwym tonem.

Draco kiwnął powoli głową, myśląc, co normalnego mógł robić o tej godzinie tutaj. Lub nienormalnego.

Nagle wpadł na genialny – lub nie, zależy od punktu widzenia – plan.

- Muszę udać się do profesor Umbridge.

Filch zmarszczył brwi.

- O tej godzinie?

Draco kiwnął gorliwie głową.

- Jako prefekt sporządziłem listę osób ze Slytherinu, którzy wyrazili chęć dołączenia do Brygady Inkwizycyjnej. Poszedłbym tam wcześniej, jednak musiałem jeszcze spytać uczniów z szóstego roku.

Woźny patrzył na niego przez chwilę podejrzliwie, aż w końcu na jego twarzy pojawił się dziwny grymas, który najprawdopodobniej miał być uśmiechem.

- Nie wydawało, że widziałeś uczniów - powiedział i skrzywił się jeszcze bardziej. - Jestem pewny, że Potter i jego banda przyłażą tu, by dodać mi pracy. Zero szacunku - warknął i zaczął iść w stronę krzesła, na którym wcześniej siedział. Draco ruszył za nim, patrząc na ścianę i zastanawiając się, czy Potter specjalnie dał się kiedyś dostrzec Filchowi, czy woźny natknął się na niego przypadkiem. - Mam nadzieję, że ta Brygada przyda się na coś i pomoże się rozprawić z tą hałastrą raz na zawsze.

Draco kiwnął głową i wskazał na korytarz obok.

- Pójdę już...

- Zaczekaj. - Flich usiadł na krześle i popatrzył na ścianę, przez co wyglądał tak, jakby to do niej mówił. - Przekaż profesor Umbridge, że to się powtórzyło.

Draco posłał Filchowi zirytowane spojrzenie i odszedł, nawet nie zastanawiając się dokładnie gdzie.

Zadał sobie to pytanie dopiero wtedy, gdy usłyszał cichy głos, wołający go zza uchylonych drzwi mijanej klasy. Znajomy głos. Zerknął przez ramię, by sprawdzić czy nikt nie idzie, po czym wszedł do klasy, zamykając za sobą drzwi. Potter siedział na jednej z ławek i patrzył na niego z zaciekawieniem.

- Nie wiem co zaskoczyło mnie bardziej; To, że właśnie uratowałeś mnie przed Filchem czy to, że rzuciłeś na mnie drętwotę.

Draco westchnął i rozejrzał się po klasie.

- Nie ma za co - powiedział, a po chwili zapytał: - Skoro Filch czatuje przy Pokoju, gdzie zamierzasz spędzać następne wieczory?

Harry wzruszył ramionami.

- Nadal w Pokoju. Nie może się tam dostać, a wyjście stamtąd jest tak samo proste jak kiedyś.

Draco prychnął.

- Oczywiście. To, że Filch nabierze podejrzeń, że co noc się tam kręcę, nie ma żadnego znaczenia. Nic a nic. W końcu jeśli do ciebie się przyzwyczaił, tak samo będzie i ze mną.

Harry skrzywił się.

- Nie nabierze podejrzeń, jeśli nie będzie cię widział. Poza tym, dzisiaj świetnie ci poszło - zauważył i uśmiechnął się lekko. - Lista uczniów chętnych dołączenia do Brygady, hm?

Draco spojrzał na niego uważnie.

- Wydawało mi się, że kiedy to mówiłem byłeś już o dwa korytarze dalej - zauważył i przechylił głowę. - Jak to podsłuchałeś?

Przez chwilę patrzył z rozbawieniem, jak Harry otwiera usta zaskoczony i zamyka je.

- Ukryłem się za ścianą. Filch mnie nie widział, a echo waszej rozmowy...

- Kłamiesz - przerwał mu Draco. Patrzył uważnie na zmieszanie na twarzy Harry'ego i zrezygnowanie w jego oczach. - Jesteś beznadziejnym kłamcą - dodał. Był ciekaw, jak Harry to zrobił, ale jeśli on nie chciał mu czegoś mówić, Draco nie chciał naciskać. - Niezła próba zmiany tematu, ale ja nadal nie zgadzam się na przemykanie do Pokoju tuż pod nosem Filcha.

Harry westchnął.

- Nie widzę w tym problemu. Cały czas to robię, a Filch jeszcze ani razu mnie nie złapał.

Draco zirytowany machnął ręką w stronę drzwi.

- Podsłuchałeś moją rozmowę i pojawiłeś się w tej klasie niecałą minutę po tym. Nie wiem, jak to zrobiłeś, ale jestem pewny, że tego samego numeru używasz by przemknąć obok nauczycieli - stwierdził i spojrzał na Harry'ego. - Ja czegoś takiego nie potrafię, więc nie spodziewaj się cudu.

Harry uniósł ręce w pojednawczym geście.

- Dobra, zrozumiano, żadnych wypadów do Pokoju. - Zmarszczył brwi. - Więc gdzie?

Draco przygryzł wargę.

- Wieża odpada - powiedział, bardziej do siebie niż do Harry'ego. - Jest za zimno. Klasy też nie są zbyt bezpieczne. - Spojrzał na drzwi, jakby dopiero co sobie uświadomił istotną rzez. - Każdy może podsłuchiwać.

Harry parsknął.

- Masz paranoję - rzucił i zsunął się z ławki. Podszedł do Dracona i przystanął obok niego, krzyżując ramiona na piersi. - Może kuchnia?

Draco skrzywił się.

- Masz na myśli kuchnię, która jest tuż obok dormitorium Puchonów? Mowy nie ma. Za często się tam zakradają. - Wziął głębszy oddech, wyczuwając znajomy zapach cynamonu. Przez chwilę spróbował coś wymyśleć, aż w końcu odpuścił sobie, przenosząc wzrok na oczy Pottera, które zdecydowanie były zbyt blisko i zbyt daleko jednocześnie. - Rozpraszasz mnie.

Harry uśmiechnął się szeroko, przez co zieleń rozbłysła wesoło.

- Naprawdę?

Draco, czując zbyt wielką pokusę, złapał Gryfona za krawat i zbliżył jego twarz do swojej, zmuszając go by uniósł wyżej wzrok.

- Nie żeby to akurat mi przeszkadzało - powiedział i korzystając z przewagi, jaką dawał mu jego wzrost, złożył na ustach Pottera pocałunek, odchylając jego głowę do tyłu. Przez chwilę trwali tak, dopóki Harry nie uśmiechnął się lekko, co Draco potraktował jako zachętę. Wplótł palce w ciemne włosy i puścił czerwony krawat, przenosząc dłoń na biodro Harry'ego. Ten zacisnął palce na jego szacie jakby chcąc przytrzymać go w miejscu. Draco nie mógł powstrzymać się od liźnięcia dolnej wargi Pottera, za co został nagrodzony westchnięciem i cichym pomrukiem.

Draco mógłby stać tam jeszcze przez parę godzin, ale gdy usłyszał jak Harry bierze urywany oddech, odsunął się i zmierzył go zaniepokojonym spojrzeniem.

- Coś nie tak?

Harry popatrzył mu w oczy i pokręcił głową.

-Nie, tylko nie mogłem złapać oddechu.

Draco uniósł brwi.

- Podczas pocałunku oddychasz przez nos, Potter - powiedział powoli i uśmiechnął się lekko, na widok zirytowanego wyrazu twarzy Harry'ego. Wysunął palce z włosów Pottera i musnął ciemne kosmyki ustami, nie mogąc się powstrzymać przed napawaniem się ich zapachem. - Pachniesz cynamonem - powiedział, nie zastanawiając się nad tym zbyt długo.

Harry odchylił głowę i spojrzał mu w oczy.

- Całe moje łóżko tak pachnie - wyjaśnił, wzruszając ramionami.

Draco powstrzymał się od wyrażenia na głos chęci sprawdzenia tego osobiście.

- Lubię ten zapach - stwierdził, odganiając inne myśli. - W pewny sposób do ciebie pasuje. - Pociągnął go za kosmyk, na co Harry westchnął i złapał go za rękę.

- Moje włosy są wystarczająco roztrzepane, nie musisz tego dodatkowo psuć - powiedział z przekąsem. - Ja nie ruszam twojej fryzury, ty nie ruszasz mojej.

- Tylko byś spróbował - ostrzegł go Draco, unosząc podbródek. Spojrzał na dłoń Harry'ego, która nadal trzymała jego nadgarstek. Zamarł, gdy zobaczył cienkie, białe kreski przecinające skórę na grzbiecie dłoni. Przesunął po nich palcem, a Harry niemal natychmiast cofnął rękę. - "Nie będę opowiadać kłamstw"? Co to jest? - zapytał gniewnie, unosząc wzrok na Gryfona.

Ten potarł bliznę i zmieszany odwrócił wzrok.

- Szlaban u Umbridge - powiedział i wzruszył ramionami.

- Krwawe Pióro - zgadł Draco i zapowietrzył się. Nie wiedział, dlaczego tak go to ubodło, jednak wiedza, że ktoś jakkolwiek krzywdzi Pottera była nie do wytrzymania. Do tego dochodziła informacja, że była to Umbridge. Draco nie mógł się powstrzymać od myślenia, że ta ropucha niszczy każdą rzecz, która wydawała się stabilna w jego życiu – najpierw Hogwart, teraz Harry'ego. Spojrzał karcąco na Gryfona i przez chwilę stał, nie wiedząc, co powiedzieć, aż w końcu wypalił: - Powiedziałeś mi o Armii, ale uznałeś za nieistotne wspomnienie o torturach na szlabanach?

Harry spojrzał na niego zaskoczony.

- Gdybym powiedział, coś by to zmieniło?

- Naprawdę musisz pytać? - Draco poczuł, jak wściekłość wypełnia go od środka. - Zamierzam strzelić tę ropuchę prosto w twarz i Merlin mi świadkiem, że będę czerpać z tego dziką satysfakcję.

Harry stał przez chwilę, osłupiały, aż w końcu uśmiechnął się niepewnie. Po chwili pustą klasę przeszył głośny śmiech, odbijając się echem od kamiennych ścian. Harry odchylił głowę i zamknął oczy, przykładając rękę do czoła.

Draco patrzył na niego, czując jak irytacja i wściekłość powoli go opuszczają. Rzadko mógł widzieć Harry'ego śmiejącego się tak otwarcie w jego obecności, a jeszcze rzadziej przez to, co powiedział. Patrzył jak ramiona Pottera trzęsą się, a sam śmiech staje się coraz cichszy. Gdy Harry ponownie na niego spojrzał, dostrzegł, że zielone oczy błyszczały figlarnie.

- To było urocze - powiedział, nadal uśmiechając się szeroko. Potrząsnął głową. - Jeśli będziesz chciał kiedyś wcielić swój plan w życie, weź mnie ze sobą. Chętnie ci w tym pomogę.

Draco uśmiechnął się ponownie i już miał odpowiedzieć, gdy usłyszał za sobą donośne skrzypienie nawiasów. Odskoczył od Pottera i odwrócił się w tamtym kierunku, kładąc dłoń na kieszeni z różdżką.

W drzwiach stała ta sama Krukonka, którą widział często idącą z Nevillem.

- Luna? - zapytał Harry, przeczesując palcami włosy, jakby to rzeczywiście mogło im pomóc. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie i dezorientacja.

Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i weszła do klasy. Zamknęła za sobą drzwi i spojrzała na nich.

- Idzie tu profesor McGonagall - powiedziała cicho zamiast przywitania. - Pomyślałam, że zechcecie wiedzieć, zanim was przyłapie. Nie powinieneś ryzykować chodzenia poza dormitorium podczas ciszy nocną, Harry - powiedziała i przeniosła zaciekawiony wzrok na Dracona.

Ten zerknął na Harry'ego, który przełknął ślinę.

- Luna, czy ty...

- ...coś słyszałam? Tak - odpowiedziała Luna i przekręciła głowę. - Już rozumiem, dlaczego byłeś na lekcjach tak rozkojarzony. Musi być ci ciężko z ukrywaniem tego przed innymi. - Uśmiechnęła się. - Cieszę się, że przestaliście się kłócić. Miłość jest lepszym rozwiązaniem niż nienawiść.

Draco otworzył usta by zaprzeczyć, ale po chwili zamknął je, nie wiedząc co powiedzieć. Poczuł jak na policzki wstępuje mu blady rumieniec.

Harry stał i uśmiechał się głupawo.

- Czyli nikomu nie powiesz?

Luna wzruszyła ramionami. Jej szata ozdobiona różnymi dodatkami zafalowała, gdy odwróciła się na pięcie.

- Myślę, że wam obu należy się spokój by wszystko sobie poukładać - powiedziała i położyła dłoń na drzwiach. Po chwili jej nie było.

Draco obejrzał się na Harry'ego i wskazał za siebie. Wiedział, że wszystkie jego emocje są wymalowane na jego twarzy, więc nawet nie starał się ubrać ich w słowa.

Potter przeczesał ponownie włosy i wzruszył ramionami.

- Mam zaszczyt przedstawić ci Lunę Lovegood - powiedział uroczystym głosem. - Jedną z najwspanialszych osób jakie kiedykolwiek spotkasz - dodał, cofając się o jeden krok do ławki, w której siedział na początku. Podniósł z niej coś, co wyglądało jak przejrzysty materiał i podszedł do Dracona. - A teraz... chcesz poznać moją tajemnicę?

Draco uniósł brwi.

- Kolejną? - zapytał i patrzył jak Harry uśmiecha się i narzuca na siebie materiał - i tym samym znika. Draco zamrugał i wyciągnął rękę. Wyczuł pod palcami materiał, jednak nadal nie widział Pottera. - Co to jest? - zapytał, wyciągając drugą rękę.

Głowa Harry'ego pojawiła się, lewitując w powietrzu.

- Peleryna Niewidka. Chodź - uniósł poły materiału i kiwnął zachęcająco głową. Jego ciało znowu było widoczne, jednak palce, które trzymały Pelerynę wciąż były niewidzialne. - Luna mówiła, że idzie tu McGonagall.

Draco przysunął się do Harry'ego, który narzucił na nich pelerynę. Z ciekawości musnął materiał i popatrzył na Harry'ego.

- O tym też mi nie mówiłeś - stwierdził i nie mógł się powstrzymać od kwaśnego uśmiechu. - Mogłeś jej użyć, gdy chodziliśmy na Wieżę. Nie musiałbym się fatygować pod twój Pokój Wspólny.

Potter uśmiechnął się zadziornie.

- Czerpałem z tego niemałą przyjemność, gdy mimo zmęczenia szedłeś razem ze mną, dbając bym nie dostał szlabanu.

- Kretyn - stwierdził ze śmiechem Malfoy, mając nadzieję, że nikt ich nie usłyszy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro