Obrzydliwa więź | 4
—•—
+18
—•—
Tej nocy nie dane było mi zasnąć.
Opatulona ramionami ciemności, leżałam na łóżku.
W całym zamku wrzask i płacz towarzyszył mi, niczym kołysanka do snu.
Wampiry prowadziły rzeź w tej chwili. Otumanione pragnieniem krwi.
Zatkałam swoje uszy poduszkami, modląc się o koniec tej okropnej nocy.
Nagle usłyszałam trzask i otwieranie drzwi.
Od razu podniosłam się i chwyciłam za sztylet.
Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam Beliala, jednak coś mi nie pasowało.
Jego oczy błądziły wygłodniale po pokoju, a sam szybko oddychał.
Niespodziewanie uderzył w ścianę, zostawiając w niej głęboką dziurę.
-Belialu? - Zapytałam niepewnie, podnosząc się z łóżka.
Przeniósł swoje czerwone ślepia na mnie.
-Musisz stąd uciekać. Wampiry czują cię w całym zamku i wariują. Ja sam nie wiem, czy dam radę się powstrzymać - wydyszał i złapał za mój nadgarstek drżącą ręką.
Moje całe ciało ogarnął strach. Pociągnął mnie za sobą, zarzucając na mnie swój płaszcz.
-Mówiłeś, że będę bezpieczna w komnacie - wyrwałam dłoń z uścisku i stanęłam w miejscu.
-Tak myślałem. Nie wiedziałem, że jako przeznaczona króla AŻ tak na nich wpłyniesz. Czują tą obrzydliwą więź między nami. - Wyprowadził mnie z komnaty.
Zbiegliśmy na dół, a widok tam zapadł mi w pamięci aż do śmierci.
Wszędzie lała się krew, ludzie uciekali w popłochu, niektórzy nawet z rozerwaną szyją.
Wszędzie ten paskudny czerwony wzrok.
Belial momentalnie zasłonił mi oczy i poprowadził w innym kierunku.
Czułam tylko, jak zbiegamy po schodach. Usłyszałam tylko zasuwanie się wrót za nami.
Zdjął rękę z mojej twarzy. Byliśmy w jakiejś podziemnej sali.
-Tutaj cię nie dopadną. - Mruknął i nagle syknął, potrząsając głową. - Kurwa, zrób coś. Nie daję rady - warknął i zbliżył się do mnie.
Przysunął mnie do ściany i oparł dwie dłonie po bokach mojej głowy.
-Mam ogromną ochotę cię zabić. Te pragnienie gnije w moim ciele - szepnął, poprawiając moje włosy. - Ale też chciałbym cię zerżnąć tu i teraz. Niesamowite, prawda? Ta więź mnie niszczy, Azaleo - nachylił się nade mną, chowając głowę w zagłębieniu mej szyi.
Jego ciało drżało delikatnie.
-Niestety ja też tak się czuję - westchnęłam cicho, niepewnie obejmując go ramionami.
Wzdrygnął się, jednak mnie nie odepchnął. Złapał mnie w mocnym uścisku, nie pozwalając mi się ruszyć.
-Napij się, Belialu - powiedziałam nagle, a ten uniósł głowę, by spojrzeć prosto w moje oczy.
-Nie dam rady się powstrzymać. Wyssę całą krew z ciebie. Zabiję cię.
-Czyż tego nie pragniesz? - Zapytałam, wplątując dłonie w jego jedwabne włosy.
-Teraz pragnę czegoś innego - po tych słowach złożył mokry pocałunek na mojej szyi.
Przeniósł się niżej i podciągając moją koszulkę, składał pocałunki wokół moich piersi.
Lekko odchyliłam głowę, napawając się przyjemnym uczuciem, jakie dostarczał mi wampir.
Zostawił mi na piersiach rząd malinek, by po chwili całkiem zsunąć górną część ubrań.
Moja głowa była jakby ciężka.
-Masz obrzydliwie piękne ciało, Azaleo. Nienawidzę cię - wymruczał, rozpinając swoją koszulkę. - Wszystko by było lepsze, gdybyś nigdy się nie narodziła - warknął i szarpnął mnie za włosy, ciągnąc w dół. - Jesteś paskundą śmiertelniczką.
-A jednak jestem tu, prawda? Sam mnie tutaj przywlokłeś i rzuciłeś na kolana, byśmy razem grzeszyli - odpowiedziałam, powoli zsuwając jego eleganckie spodnie. - Być może nie jestem taka obrzydliwa, skoro klęczę tu przed tobą, a ty na to pozwalasz? - Uśmiechnęłam się niewinnie.
Ten głośno oddychał, a jego oczy znacznie pociemniały, dając kolor zaschniętej krwi.
-Grzech? Tak ludzie to nazywają? - Nachylił się nade mną, przy przejechać kciukiem po moich ustach, a następnie wsunąć go do mojej buzi. - To jest tylko przyjemność, Azaleo. Erotyczność to normalność dla wszystkich istot. Spełnienie, jakie osiągamy, jest osłodą - powoli otworzył moją buzię. - Nigdy tego nie poczułaś? - Zapytał, a ja pokręciłam głową.
Uniósł brwi i pogłaskał mnie po głowie.
-Pokażę ci, co to znaczy - wyszeptał, wsuwając swoje przyrodzenie do moich ust.
Odetchnął cicho, odchylając głowę, gdy ja poruszyłam głową do przodu i do tyłu. Łzy stanęły w moich oczach, gdy przez chwilę nie mogłam złapać oddechu.
Wziął me włosy w dłoń, gdy wpadały na moją twarz. Delikatnie poruszył biodrami.
-Póki co jesteś traktowana jak porcelana, jednak niedługo cię zbiję - mruknął i powoli poruszył moją głową.
Drżącą dłonią złapałam jego męskość, by sobie pomóc. Czułam, jak obija się o ścianki mojego gardła.
Po pewnym czasie oderwałam się od niego, by zaczerpnąć powietrza.
Wykonywałam ruchy ręką, gdy ten nagle się spiął i zagryzł wargę. Jęk wydobywający się z jego ust, był dla mnie cudowną melodią.
-Kurwa, Azaleo - warknął, gdy mocniej ścisnęłam jego twarde prącie.
Jego oddech stał się niestabilny, gdy nagle lekko uchylił usta, a ciepła ciecz wylądowała na mojej twarz i piersiach.
Odetchnęłam cicho i spojrzałam na swoje ciało, ubrudzone w lepkiej substancji.
Uniosłam głowę, a ten wbijał we mnie swoje spojrzenie. Złapał za moją dłoń, by pomóc mi wstać. Wziął koszulkę i wytarł mnie.
-Może nie jesteś najgorszą śmiertelniczką - mruknął i ubrał się. - Jednak wampirzyce robią to znacznie lepiej - wzruszył ramionami, a we mnie zawrzało.
-Wiesz, ludzie są znacznie przystojniejsi, niż wampiry. Oh, a te ich żywe oczy o różnych barwach. Zatapiam się w nich - jęknęłam głośno.
Krwiopijca rzucił mi chłodne spojrzenie i złapał za gardło.
Wbił mnie w ścianę, a ja cicho syknęłam z bólu.
-A czy oni sprawiają, że masz wodospad między nogami? Sprawiają, że twe ciało drży? - Przejechał dłonią po moim udzie, by po chwili wsunąć ją do mojej bielizny.
Wstrzymałam powietrze, gdy przejechał zimnymi palcami wzdłuż mojej kobiecości, by po chwili znaleźć wejście.
Bez wahania wsunął tam środkowy i serdeczny. Poruszył nimi gwałtownie, a ja zakrztusiłam się powietrzem.
-Jesteś taka mokra. Taka żałosna - syknął, ukazując kły. - Kurwa, niebiańsko kurewska - mruknął, gdy usłyszał mój jęk.
Szybko poruszał palcami, a ja miękłam przez to. Nogi miałam jak z waty, chcąc je zacisnąć.
Jego pocałunki na mojej szyi wywoływały u mnie ciche westchnięcia.
Po chwili wyjął palce, by przenieść jednego na moją łechtaczkę.
Kręcił na niej kółka, doprowadzając mnie do szału.
-I spójrz na siebie, Azaleo. Czy to by potrafili zrobić dla ciebie nędzni śmiertelnicy? Cała w nieładzie. Błagająca o więcej - warknął do mojego ucha, gdy w moim podbrzuszu zaczęło tworzyć się ciepłe uczucie.
Gwałtownie poruszyłam się, gdy te uczucie wybuchło i rozprzestrzeniło się po całym moim ciele.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze i padłam na ziemię, szybko oddychając.
Bolało mnie to, że było mi naprawdę dobrze.
Uniosłam wzrok na wampira, który oglądał swoje mokre palce.
-I wiesz co, Azaleo? Chciałbym, żeby zamiast twojego orgazmu, była tu twoja krew. To takie żałosne.
—•—
LittlePsychopath2104
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro