Rozdział.1
♡Kenza pov.
Dzisiaj będzie pierwszy dzień(chuj z tym że są wakacje xD dop.Autorki)w szkole,będę chodzić do 8 klasy,naszym wychowawcą jest pan Ink,będziemy z nim mieć zajęcia plastyczne.
Jeszcze nie miałem okazji zapoznać się z osobami z klasy...Prócz Silver'em,jest całkiem miły ale...Trochę dziwnie się zachowuje...Ale zmieniając temat,właśnie jestem w szkole i idę w strone mojej klasy,mamy mieć teraz historie z panem NightMare'em.
Nagle zadzwonił dzwonek,o nie a ja jestem na korytarzu,i do tego daleko od klasy jest daleko!Zacząłem biec ile sił w nogach,no i niestety jestem takim niezdarą że znów na kogoś wpadłem,a tym kimś okażał się znów Silver.
-Przepraszam!Jestem totalnym niezdarą!Nic ci nie jest!?-Zapytałem szybko niego schodząc,był tylko lekko potłuczony.
-Uspokój się...I tak jestem duchem,więc nawet jeżeli byś wpadł na mnie z szybkością 1000km to by mi się nic nie stało.-Powiedział wstając.-A co do niezdarstwa,to nie jest z tobą tak źle,mój zmangozjebiały braciak,pięc razy wyjebał się prosto na podłoge,a nie było nawet na niej ani jeden zabawki Shino.-Powiedział śmiejąc się pod nosem.
Niewiedziałem zbytnio co powiedzieć...Choć w sumie jestem takim przegrywem że nigdy nie wiem co powiedzieć!
-Emm...To ja już idę do klasy!-Powiedziałem szybko i zacząłem iść w strone klasy,Silver na to wzruszył ramionami.
-Czekaj,idę z tobą.-Zaczął za mną iść,po kilku sekundach usłyszałem dzwięk flesza i Silver'a który chichotał.Szybko się odwróciłem żeby zobaczyć o co mu chodzi.
-Z czego się śmiejesz?-Zapytałem,na co on odpowiedział.-Z tego że dzieci z afryki są biedne.
-To nie jest śmieszne...A tak na serio z czego się śmiejesz?
-Z ciebie.-Lekko się na to zdziwiłem,przecież się nie wyjabałem na glebe ani nic,więc o co mu chodzi?
-Czemu?
-Masz śmieszny ubiór.
-Dobiero to zauważyłeś?
-Nie,dopiero co zauważyłem że z styłu masz serudszko.
-Co jest w tym śmiesznego,a po za tym nie podoba ci się mój ubiór?
-Jest stylowy,ale dla dwu-latka...No i wyglądasz w tych ciuchach jak rozpieszczone dziecko które nie chce dorosnąć.-Poczułem się dość urozony jego słowami,odwróciłem się bez słowa j zacząłem iść w strone klasy,dlaczego te cholerne korytarze są takie długie!?
I jeszcze gdyby ktoś bym ciekawy dlaczego ubierał się tak dziecinnie...To dosyć wstydliwe...Ale robie za laleczke "mamy",a dokładniej pozwalam jemu żeby mną decydował...
-Ej no!Nie obrażaj się!-Powiedział podbiegając do mnie,nie odezwałem się ani słowa.Szłem tak przech chwile póki moje oczy nie ujzały tej cholernej klasy,zapytam jeszcze raz:
"Czemu do cholery te korytarze są takie długie?!"
Otworzyłem drzwi,po czym weszłem do klasy,ehh...Będe miał przejebane...Pierwszy dzień i już się spóźnić...
--------------------------------------------------------------------------------------
Yay,wreście rozdział,kto się cieszy?*Cisza w tle*,tak jak myślałam:D
Wybacie że wyszedł tak chujowo...Ale...No...Well...Wena mnie zdradza;-;
No i sorry za błędy,ale nie chce mi się zbytnio ich spradzać lul
Bayu~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro