swinses [53]
- Kim jesteś? - Spytałem szorstko.
- Ohoho, spokojnie - Oświadczył.
- Czego ode mnie chciałeś? - Spytała Y/N.
- Go - Wskazał palcem na mnie.
- Mnie?! - Krzyknąłem - Kim jesteś i czego od nas chcesz?
- Ciszej, nie jesteśmy sami. Ale zaraz będziemy. Chodźcie za mną - Ruszył przed siebie.
Wstałem wraz z Y/N jednak nie poszliśmy za nim. Patrzyłem na niego.
- Skąd mamy pewność, żeby Ci ufać? - Mężczyzna się odwrócił i uśmiechnął.
- Skoro chcecie wiedzieć po co chciałem się spotkać, chodźcie - Rzekł na co poszliśmy za nim.
Miałem się na baczności, co chwilę sprawdzałem czy mam pistolet w pasie i zapas nabojów. Zerknąłem na Y/N. Była przestraszona, tak jak ja. Kierowaliśmy się ku jakiemuś garażowi. Mężczyzna nas zaprosił do środka. W garażu było ładnie i schludnie, bardziej wyglądał na jakiś pokój. Usiedliśmy na krzesłach i czekaliśmy. Mężczyzna zamknął garaż, usiadł na przeciwko nas i się szeroko uśmiechnął.
- Związać! - Krzyknął szybko, na co czwórka innych mężczyzn zaczęła nas przywiązywać do krzeseł. Próbowałem się wyrwać lecz na marne. Cholera.
- CZEGO OD NAS CHCESZ?! - Wydarłem się.
- Yoongi! - Krzyczała Y/N.
Mężczyzna zaczął się ochryple śmiać. Znam ten śmiech. Gdzieś już go słyszałem, tylko gdzie? Zdjął kapelusz i płaszcz. Po chwili okulary przeciw słoneczne i usiadł wygodnie na kanapie.
- Jean.. - To było jedyne co mogłem z siebie wydusić. Y/N była blada jak ściana, a ja cały oszołomiony.
- Przecież Cię zabiłem! Jakim Ty prawem żyjesz?! - Krzyczałem na co chłopak obniżył delikatnie spodnie i pokazał zabandażowane udo.
- Najpierw naucz się strzelać, a potem trafiać - Mrugnął do mnie.
- Do czego Ty śmieciu zmierzasz? - Spytałem.
- Do Ciebie - Uśmiechnął się jednym z tych jego paskudnych uśmiechów i podszedł do mnie siadając mi na kolana.
- Spieprzaj! - Próbowałem go odepchnąć jednak na marne.
Po chwili zaklejono taśmą usta Y/N. Byłem zdezorientowany i wściekły.
Spudłowałem? Niemożliwe. Nie wierzę w to.
- Jean, co Ty odpieprzasz? - Próbowałem uciekać swoją głową gdzie tylko się dało jednak na nic. Jean złapał mnie za ramiona i się uśmiechnął.
- 11 lat, skarbie - Mruknął - A ja wciąż czuję pożądanie - Uśmiechnął się.
- Co Ty robisz?!?! - Tylko to udało mi się wypowiedzieć zanim jego brudne, pęknięte, spuchnięte wargi ust znalazły się na tych moich. Czułem się okropnie. Jak debil, jak pieprzony, uległy gej.
POV. Y/N
Patrzyłaś na to wszystko i nie mogłaś uwierzyć. Jean żyje. Te dwa słowa wystarczały by Twoje ciało przeszedł gwałtowny dreszcz. Mogłaś się pogodzić z także informacją, jednak z trudem. Ale tego co się przed chwilą wydarzyło nie wybaczyła Janowi nigdy. Patrzyłaś z wielkim zdziwieniem i frustracją na swojego chłopaka i Jean'a.
- Oh, Yoongi. Tęskniłem kochanie - Uśmiechnął się szeroko. Yoongi napluł na niego ze skrzywioną miną.
- No i dzisiejszy prysznic poszedł się jebać - Westchnął z obrzydzeniem.
- Yoongi, ja wiem że to dziwne, ale zależy mi na Tobie - Mówił.
- Nic do Ciebie nie czuję kutasiarzu! Jestem z Y/N, zrozum to w końcu! I nie jestem gejem do cholery! - Wiercił się.
- I tak wiem, że mnie kochasz - Cmoknął i usiadł z powrotem na kanapę.
- Jesteś obrzydliwy! Nic Ci nigdy nie zrobiłem! - Krzyczał Yoongi.
- Zrobiłeś, ale to już nie ważne. Teraz jesteśmy tylko my i... ona - Spojrzał na nią z odrazą.
- Co jej zrobisz? - Spytał Yoongi.
- Albo zabiję, albo będę kazał abyście zerwali. Jesteś mój, Yoonie - Uśmiechnął się.
Y/N zaczęła się wiercić i płakać. Nie potrafiłem w tym momencie myśleć, jednak byłem zadziwiająco spokojny. Miałem już plan w głowie. Przypadłem mu do gustu i teraz to wykorzystam.
- Jean - Mruknąłem.
- Tak, skarbie?
- Możesz mnie odwiązać? Chciałbym normalnie tu z Tobą rozmawiać i... być z Tobą - Powiedziałem lekko sierpnia uśmiechając. Brzmiało to wszystko tak odrażająco i tak naiwnie, że nawet idiota by tego nie łyknął. Jednak widząc minę Jean'a, o dziwo mi uwierzył.
- Oh, Yoonie - Uśmiechnął się szeroko Jean i mnie odwiązał. Byłem wolny. Wstałem, i usiadłem koło Jean'a nie patrząc na Y/N.
- Zabij ją - Mruknąłem.
- Y/N? Naprawdę? - Jean był podekscytowany.
- Tak, w końcu musimy być razem - Rzekłem sprawdzając czy dalej mam pistolet w pasie na biodrze z tyłu.
- Nożem? - Spytał.
- Tak - Uśmiechnąłem się szeroko.
~~~
A dwa na dzień, bo czemu nie hyhy
Widziałam komentarze, że chcecie jeszcze jeden a to macie :DD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro