Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

swinses [53]

- Kim jesteś? - Spytałem szorstko.

- Ohoho, spokojnie - Oświadczył.

- Czego ode mnie chciałeś? - Spytała Y/N.

- Go - Wskazał palcem na mnie.

- Mnie?! - Krzyknąłem - Kim jesteś i czego od nas chcesz?

- Ciszej, nie jesteśmy sami. Ale zaraz będziemy. Chodźcie za mną - Ruszył przed siebie.

Wstałem wraz z Y/N jednak nie poszliśmy za nim. Patrzyłem na niego.

- Skąd mamy pewność, żeby Ci ufać? - Mężczyzna się odwrócił i uśmiechnął.

- Skoro chcecie wiedzieć po co chciałem się spotkać, chodźcie - Rzekł na co poszliśmy za nim.

Miałem się na baczności, co chwilę sprawdzałem czy mam pistolet w pasie i zapas nabojów. Zerknąłem na Y/N. Była przestraszona, tak jak ja. Kierowaliśmy się ku jakiemuś garażowi. Mężczyzna nas zaprosił do środka. W garażu było ładnie i schludnie, bardziej wyglądał na jakiś pokój. Usiedliśmy na krzesłach i czekaliśmy. Mężczyzna zamknął garaż, usiadł na przeciwko nas i się szeroko uśmiechnął.

- Związać! - Krzyknął szybko, na co czwórka innych mężczyzn zaczęła nas przywiązywać do krzeseł. Próbowałem się wyrwać lecz na marne. Cholera.

- CZEGO OD NAS CHCESZ?! - Wydarłem się.

- Yoongi! - Krzyczała Y/N.

Mężczyzna zaczął się ochryple śmiać. Znam ten śmiech. Gdzieś już go słyszałem, tylko gdzie? Zdjął kapelusz i płaszcz. Po chwili okulary przeciw słoneczne i usiadł wygodnie na kanapie.

- Jean.. - To było jedyne co mogłem z siebie wydusić. Y/N była blada jak ściana, a ja cały oszołomiony.

- Przecież Cię zabiłem! Jakim Ty prawem żyjesz?! - Krzyczałem na co chłopak obniżył delikatnie spodnie i pokazał zabandażowane udo.

- Najpierw naucz się strzelać, a potem trafiać - Mrugnął do mnie.

- Do czego Ty śmieciu zmierzasz? - Spytałem.

- Do Ciebie - Uśmiechnął się jednym z tych jego paskudnych uśmiechów i podszedł do mnie siadając mi na kolana.

- Spieprzaj! - Próbowałem go odepchnąć jednak na marne.

Po chwili zaklejono taśmą usta Y/N. Byłem zdezorientowany i wściekły.
Spudłowałem? Niemożliwe. Nie wierzę w to.

- Jean, co Ty odpieprzasz? - Próbowałem uciekać swoją głową gdzie tylko się dało jednak na nic. Jean złapał mnie za ramiona i się uśmiechnął.

- 11 lat, skarbie - Mruknął - A ja wciąż czuję pożądanie - Uśmiechnął się.

- Co Ty robisz?!?! - Tylko to udało mi się wypowiedzieć zanim jego brudne, pęknięte, spuchnięte wargi ust znalazły się na tych moich. Czułem się okropnie. Jak debil, jak pieprzony, uległy gej.

POV. Y/N

Patrzyłaś na to wszystko i nie mogłaś uwierzyć. Jean żyje. Te dwa słowa wystarczały by Twoje ciało przeszedł gwałtowny dreszcz. Mogłaś się pogodzić z także informacją, jednak z trudem. Ale tego co się przed chwilą wydarzyło nie wybaczyła Janowi nigdy. Patrzyłaś z wielkim zdziwieniem i frustracją na swojego chłopaka i Jean'a.

- Oh, Yoongi. Tęskniłem kochanie - Uśmiechnął się szeroko. Yoongi napluł na niego ze skrzywioną miną.

- No i dzisiejszy prysznic poszedł się jebać - Westchnął z obrzydzeniem.

- Yoongi, ja wiem że to dziwne, ale zależy mi na Tobie - Mówił.

- Nic do Ciebie nie czuję kutasiarzu! Jestem z Y/N, zrozum to w końcu! I nie jestem gejem do cholery! - Wiercił się.

- I tak wiem, że mnie kochasz - Cmoknął i usiadł  z powrotem na kanapę.

- Jesteś obrzydliwy! Nic Ci nigdy nie zrobiłem! - Krzyczał Yoongi.

- Zrobiłeś, ale to już nie ważne. Teraz jesteśmy tylko my i... ona - Spojrzał na nią z odrazą.

- Co jej zrobisz? - Spytał Yoongi.

- Albo zabiję, albo będę kazał abyście zerwali. Jesteś mój, Yoonie - Uśmiechnął się.

Y/N zaczęła się wiercić i płakać. Nie potrafiłem w tym momencie myśleć, jednak byłem zadziwiająco spokojny. Miałem już plan w głowie. Przypadłem mu do gustu i teraz to wykorzystam.

- Jean - Mruknąłem.

- Tak, skarbie?

- Możesz mnie odwiązać? Chciałbym normalnie tu z Tobą rozmawiać i... być z Tobą - Powiedziałem lekko sierpnia uśmiechając. Brzmiało to wszystko tak odrażająco i tak naiwnie, że nawet idiota by tego nie łyknął. Jednak widząc minę Jean'a, o dziwo mi uwierzył. 

- Oh, Yoonie - Uśmiechnął się szeroko Jean i mnie odwiązał. Byłem wolny. Wstałem, i usiadłem koło Jean'a nie patrząc na Y/N.

- Zabij ją - Mruknąłem.

- Y/N? Naprawdę? - Jean był podekscytowany.

- Tak, w końcu musimy być razem - Rzekłem sprawdzając czy dalej mam pistolet w pasie na biodrze z tyłu.

- Nożem? - Spytał.

- Tak - Uśmiechnąłem się szeroko.

~~~

A dwa na dzień, bo czemu nie hyhy

Widziałam komentarze, że chcecie jeszcze jeden a to macie :DD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro