Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

swinne [54]

- No witaj maleńka - Uśmiechnął się okropnie Jean podchodząc do Y/N.

Dziewczyna się wierciła i płakała. Strasznie chciałem to wszystko już załatwić i mieć spokój, jednak walka trwała. Bałem się. Bałem, że to nie wypali. Plan miałem idiotyczny, gorszego nie dało by się wymyślić, ale kto by zaczął normalnie myśleć w takiej sytuacji? Kiedy z każdej strony grozi śmierć? Myśli przelatują przez głowę, jednak ani jednej nie da się złapać.

Kiedy Jean przyłożył nóż przy gardle Y/N, gwałtownie wstałem jednak po cichu, by się nie zorientował. Uśmiechnąłem się do Y/N w stylu:
Będzie dobrze i wyjąłem spluwę z pasa.

Podszedłem powoli do Jean'a i przyłożyłem pistolet do jego skroni.
Jean zamarł i jego wzrok utkwił na mnie.

- Yoonie, co Ty robisz? - Powiedział przestraszony.

- Przykro mi Jean, ale nie pozostawiasz mi wyboru. Jaką piłkę rzucasz, taką ja Ci odbiję - Mruknąłem.

Jean się roześmiał i cmoknął dwuznacznie. Przybyło dwóch mężczyzn którzy mnie złapali i przywiązali. Próbowałem się wyrwać, jednak na nic. Byli silniejsi. Jean popatrzył na mnie.

- Oj Yoongi, nie tego po Tobie oczekiwałem, jednak się domyślałem, że to tak łatwo nie pójdzie - Uśmiechnął się - Skoro nie możemy być razem, zabiję was oboje - Powiedział i wycelował nóż w Y/N.

- Nie! Możesz ze mną zrobić co chcesz ale ją zostaw! - Krzyczałem.

- Kusząca propozycja, ale dość już naniszczyła mi planów - Przyłożył nóż do jej gardła nacinając naskórek. Y/N pisnęła.

- Jean, zabij mnie, błagam - Mówiłem już przez łzy - Przecież Ci na mnie zależy!

- Racja, na Tobie - Położył nóż na stół na co odetchnąłem z ulgą. Podszedł do mnie i z całej siły uderzył mnie w brzuch na co się skuliłem z bólu.

Jean podszedł do Y/N i zdjął jej bluzkę. Przyłożył nóż do brzucha i się zaśmiał ochryple.

- Zawsze chciałem być chirurgiem, zobaczymy czy mam jakieś wrodzone umiejętności - Uśmiechnął się.

Nie wytrzymałem. Zrobiło mi się po prostu słabo. Ledwo co mogłem spojrzeć na to wszystko. Niby siedzimy tu 15 minut, a ja czułem jakby to trwało godziny. Długie, pełne godziny.

Musiałem jakoś zareagować. Otrząsłem głową i spojrzałem w jego plecy. Nie mogłem użyć rąk, więc pozostawały mi nogi. Z całej siły jak tylko potrafiłem kopnąłem w plecy Jean'a aby upadł.
Jedyne co usłyszałem to tylko głośny i donośny krzyk Y/N. Spojrzałem w tamtą stronę. Wszędzie lała się krew. O co chodzi?! Próbowałem wyrwać się z lin, i jak się okazało, udało mi się. Podbiegłem do niej i moim oczom ukazała się długa, około 15 centymetrowa krwawa rana na jej brzuchu.

Przeszły mnie okropne i nieprzyjemne ciarki. Ja to zrobiłem? Nie, niemożliwe.
To... Jean. Kopnąłem go, a pod wpływem upadku przejechał zapewne nożem po jej brzuchu. Ale jak? To fizycznie możliwe?

- Y/N! - Podszedłem do niej.

- Jest... w.. porządku.. Yoongi - Mówiła.

- Jestem idiotą, kretynem, fiutem, pedałe... - Nie dokończyłem bo dziewczyna mi przerwała.

- Jesteś człowiekiem Yoongi - Uśmiechnęła się - Dobrym człowiekiem.

- Czas to zakończyć - Oznajmił Jean i rzucił się na mnie. Y/N była porządnie przywiązana, więc nic nie mogła zrobić. Próbowałem się jakoś wydostać od jego silnych objęć. Zaczęliśmy się zwyczajnie bić. Nie chciałem, żeby na to wszystko patrzyła Y/N, ale nie pozostawało mi wyboru. Znowu kopnąłem Jean'a odpychając go od siebie. Upadł na drugim końcu pokoju i popatrzył na Y/N. Złapał szybko nóż i przyłożył jej do gardła.

- Hasta la vista, baby - Powiedział na co ja jak najszybciej mogłem wyjąłem z pasa pistolet, wycelowałem w tamtą stronę i pociągnąłem za spust. Miałem zamknięte oczy. Bałem się tam spojrzeć. Jednak nabrałem odwagi i uchyliłem jedno oko. Moim oczom ukazała się blada, przerażona i zdezorientowana twarz Y/N, a na jej kolanach Jean'a z ogromną czerwoną plamą na plecach.

Trafiłem. On krwawił. Zsunąłem jego ciało i popatrzyłem na niego.

- No widzisz Jean? Sam siebie pożegnałeś - Mruknąłem i po chwili pocałowałem Y/N. Byłem szczęśliwy.

- Yoongi, jedźmy do domu. Do szpitala nie możemy bo tu leży martwy człowiek - Mówiła.

- Oh, no wiem - Zacząłem płakać - Jak ja mogłem wpaść na taki durny pomysł?

- Przestań Yoongi! Odwiąż mnie i wracajmy.

- Okej - Powiedziałem i ją odwiązałem.

Wyszliśmy z tego garażu zostawiając Jean'a martwego. Pobici, poturbowani, zakrwawieni i zmęczeni ale szczęśliwi, wracaliśmy do domu.

***

- Idź ktoś otwórz drzwi! - Wydarł się Jungkook.

- Ktoś puka?!

- Otwórz drzwi ktoś!!!

-  Czego?! - Wydarł się Jimin kiedy otworzył nam drzwi - Matko boska to wy! Wy żyjecie! Y/N! Krwawisz!

- Dobra dobra, bez scen, to nie teatr - Burknąłem i usiadłem na kanapę.

Od tego dnia wszystko szło już tak jak miało iść. Hoseok pracował kiedyś w klinice weterynaryjnej, więc pozwoliłem mu zoperować Y/N.

Rana się zagoiła, jednak została okropna blizna. Była duża i widoczna. Miałem to na sobie za złe, że przeze mnie jest taka zmasakrowana. Żałowałem, że ją w to wkopałem.
Byłem na siebie cholernie zły. Byłem zły, zmęczony, wkurzony i Bóg wie co jeszcze. Kiedy na nią spojrzałem, widziałem w jej oczach te przerażenie. Ona się mnie bała.
Nie będziemy ze sobą szczęśliwi. Nie dam rady. A może tylko tak gadam z nadmiaru emocji? Sam do końca nie wiedziałem co już czuję. Czułem w sobie pustkę. Totalną, bolesną pustkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro