swindul [52]
Dzisiaj był dzień którego obawiałaś się najbardziej. Dzień, w którym w końcu pójdziesz na to spotkanie. Może to tak nie wyglądało z waszej perspektywy strasznie, ale doświadczając tego czułaś się jak z horroru. Po Yoongi'm było nawet widać, że się boi. Mogłaś o nim to samo powiedzieć. Niby chciał zachować zimną krew, a tu jednak zaskoczenie.
- Gotowa? - Powiedział podchodząc do Ciebie.
- Chyba tak - Odparłaś.
- Zaraz idziemy - Mruknął chowając spluwę w pas i zawartość nabojów w marynarce.
Patrzyłaś na niego. Gdyby świat tylko znał go od tej prawdziwej strony. Strony, którą znasz tylko Ty. Stronę którą tylko Tobie pokazał. Nie łatwo zaufać drugiemu człowiekowi. W dzisiejszych czasach nawet zwykłe kochające się pary nie są w stanie w pełni sobie zaufać. To przykre.
- Spakowałaś broń?
- Tak... - Szepnęłaś - Yoongi, mogę Cię jeszcze o coś spytać?
- Tak, jasne. Mów - Popatrzył na Ciebie lekko się uśmiechając.
- Kochasz mnie? - Spytałaś.
Chłopak popatrzył na Ciebie ze zdziwieniem i się uśmiechnął szeroko.
- Oczywiście, że tak, dlaczego pytasz? - Podszedł do Ciebie i złapał Cię za biodra przyciągając do siebie.
- Zachowujemy się jak para gangsterów. Ty morderca, a ja jako Twoja dziewczyna towarzysząca która daje Ci trop - Mruknęłaś na co chłopak się roześmiał.
- No racja, może i tak wyglądamy, ale to nie zmienia faktu że Cię kocham. I to najbardziej na świecie. Gdybym miał Cię stracić to zabiłbym się, wiesz? - Zakryłaś mu usta ręką.
- Nawet tak nie mów.
- Ale to prawda - Przez zatkane usta ciężko mogłaś go zrozumieć.
- Przeżyjemy - Oznajmiłaś.
- I będziemy żyć - Dokończył i Cię pocałował po czym ruszył przed siebie biorąc torbę. Po chwili zrobiłaś to samo.
Godzina 15.50. Czas już iść.
POV. JUNGKOOK
- To co w końcu robimy? - Spytałem po raz setny.
- Pogramy w coś? - Rzucił Jimin.
- A może po prostu wyjdziemy gdzieś?
- Impreza? - Mruknąłem.
- Nie, musimy być trzeźwi. Y/N i Yoongi poszli na to niebezpieczne spotkanie, w razie czego będzie trzeba im pomóc - Oznajmił Namjoon.
- Może też na nie pójdziemy?
- Nie, no co Ty. To ich sprawa. Kiedy nas będą potrzebować dopiero wtedy pójdziemy.
- To mamy tak bezczynnie siedzieć na dupie i się nudzić?
- A co nam pozostaje robić?
- Nie wiem. Idę do toalety - Powiedziałem i wyszedłem. Wyjąłem papierosa z pudełka i zapalniczkę. Wszedłem do łazienki, otworzyłem szeroko okno i zapaliłem.
POV. YOONGI
Bałem się. Bałem jak cholera. Kto do niej napisał, i co zamierza zrobić. Nie potrzebnych ludzi zabiłem, z nikim nie mam złych kontaktów, więc kto to może być? Moja mama sobie robi żarty? Nie, niemożliwe. A może? W sumie od kiedy tylko się urodziłem to robiła masę psikusów i żartów. Ale nie. To zbyt poważna sprawa, nie napisała by tego w taki sposób. Na pewno nie grożąc policją. Pozostaje po prostu przeżyć.
- Y/N - Powiedziałem.
- Tak? - Dziewczyna odwróciła głowę i spojrzałaś na mnie.
- Gdyby coś się stało, nie czekaj na mnie, tylko biegnij, rozumiesz?
- Co? Nigdy w życiu.
- Y/N! Kiedy powiem uciekaj, masz biec tak szybko jakbyś zobaczyła w sklepie buty na przecenie 75%! Rozumiesz?!
- Jesteś okropny - Dziewczyna się roześmiała.
- Być może. Ale to nie pora na żarty. Mówię poważnie. Masz uciekać ile tylko sił w nogach - Popatrzyłem na nią.
- A Ty? Zostaniesz tam?
- Ucieknę razem z Tobą - Oznajmiłem i ją przytuliłem do siebie.
- Dobrze, Yoongi - Szepnęła.
Po chwili znaleźliśmy się w tym parku co mieliśmy się spotkać z tym dziwnym kontaktem. Nikogo nie było. Usiedliśmy na ławce. Rozglądaliśmy się co chwilę, jednak na marne. Przy fontannie stała jakaś para, kilka metrów dalej przy innej ławce siedziała kobieta z dzieckiem które płakało nad opuszczonym przez nie lodem, jeszcze dalej szedł jakiś student rozmawiając przez telefon. Zwykły park. Zaczynałem wątpić, że ktokolwiek będzie chciał nas zabić, a tym bardziej czy ktoś w ogóle raczy tutaj przyjść.
Po chwili wgapiając się w ziemię zauważyłem czyiś cień. Gwałtownie podniosłem wzrok. Moim oczom ukazał się wysoki mężczyzna, w czarnym kapeluszu i czarnym płaszczu. Ciemne dżinsy, buty wsuwane. Miał okulary przeciwsłoneczne. Uśmiechał się.
- No witam witam. O ile pamiętam, miała przyjść tylko dziewczyna, ale to się dobrze składa, że przyszła i główna gwiazda - Zaśmiał się ochryple.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro