Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

swindul [52]

Dzisiaj był dzień którego obawiałaś się najbardziej. Dzień, w którym w końcu pójdziesz na to spotkanie. Może to tak nie wyglądało z waszej perspektywy strasznie, ale doświadczając tego czułaś się jak z horroru. Po Yoongi'm było nawet widać, że się boi. Mogłaś o nim to samo powiedzieć. Niby chciał zachować zimną krew, a tu jednak zaskoczenie.

- Gotowa? - Powiedział podchodząc do Ciebie.

- Chyba tak - Odparłaś.

- Zaraz idziemy - Mruknął chowając spluwę w pas i zawartość nabojów w marynarce.

Patrzyłaś na niego. Gdyby świat tylko znał go od tej prawdziwej strony. Strony, którą znasz tylko Ty. Stronę którą tylko Tobie pokazał. Nie łatwo zaufać drugiemu człowiekowi. W dzisiejszych czasach nawet zwykłe kochające się pary nie są w stanie w pełni sobie zaufać. To przykre.

- Spakowałaś broń?

- Tak... - Szepnęłaś - Yoongi, mogę Cię jeszcze o coś spytać?

- Tak, jasne. Mów - Popatrzył na Ciebie lekko się uśmiechając.

- Kochasz mnie? - Spytałaś.

Chłopak popatrzył na Ciebie ze zdziwieniem i się uśmiechnął szeroko.

- Oczywiście, że tak, dlaczego pytasz? - Podszedł do Ciebie i złapał Cię za biodra przyciągając do siebie.

- Zachowujemy się jak para gangsterów. Ty morderca, a ja jako Twoja dziewczyna towarzysząca która daje Ci trop - Mruknęłaś na co chłopak się roześmiał.

- No racja, może i tak wyglądamy, ale to nie zmienia faktu że Cię kocham. I to najbardziej na świecie. Gdybym miał Cię stracić to zabiłbym się, wiesz? - Zakryłaś mu usta ręką.

- Nawet tak nie mów.

- Ale to prawda - Przez zatkane usta ciężko mogłaś go zrozumieć.

- Przeżyjemy - Oznajmiłaś.

- I będziemy żyć - Dokończył i Cię pocałował po czym ruszył przed siebie biorąc torbę. Po chwili zrobiłaś to samo.
Godzina 15.50. Czas już iść.

POV. JUNGKOOK

- To co w końcu robimy? - Spytałem po raz setny.

- Pogramy w coś? - Rzucił Jimin.

- A może po prostu wyjdziemy gdzieś?

- Impreza? - Mruknąłem.

- Nie, musimy być trzeźwi. Y/N i Yoongi poszli na to niebezpieczne spotkanie, w razie czego będzie trzeba im pomóc - Oznajmił Namjoon.

- Może też na nie pójdziemy?

- Nie, no co Ty. To ich sprawa. Kiedy nas będą potrzebować dopiero wtedy pójdziemy.

- To mamy tak bezczynnie siedzieć na dupie i się nudzić?

- A co nam pozostaje robić?

- Nie wiem. Idę do toalety - Powiedziałem i wyszedłem. Wyjąłem papierosa z pudełka i zapalniczkę. Wszedłem do łazienki, otworzyłem szeroko okno i zapaliłem.

POV. YOONGI

Bałem się. Bałem jak cholera. Kto do niej napisał, i co zamierza zrobić. Nie potrzebnych ludzi zabiłem, z nikim nie mam złych kontaktów, więc kto to może być? Moja mama sobie robi żarty? Nie, niemożliwe. A może? W sumie od kiedy tylko się urodziłem to robiła masę psikusów i żartów. Ale nie. To zbyt poważna sprawa, nie napisała by tego w taki sposób. Na pewno nie grożąc policją. Pozostaje po prostu przeżyć.

- Y/N - Powiedziałem.

- Tak? - Dziewczyna odwróciła głowę i spojrzałaś na mnie.

- Gdyby coś się stało, nie czekaj na mnie, tylko biegnij, rozumiesz?

- Co? Nigdy w życiu.

- Y/N! Kiedy powiem uciekaj, masz biec tak szybko jakbyś zobaczyła w sklepie buty na przecenie 75%! Rozumiesz?!

- Jesteś okropny - Dziewczyna się roześmiała.

- Być może. Ale to nie pora na żarty. Mówię poważnie. Masz uciekać ile tylko sił w nogach - Popatrzyłem na nią.

- A Ty? Zostaniesz tam?

- Ucieknę razem z Tobą - Oznajmiłem i ją przytuliłem do siebie.

- Dobrze, Yoongi - Szepnęła.

Po chwili znaleźliśmy się w tym parku co mieliśmy się spotkać z tym dziwnym kontaktem. Nikogo nie było. Usiedliśmy na ławce. Rozglądaliśmy się co chwilę, jednak na marne. Przy fontannie stała jakaś para, kilka metrów dalej przy innej ławce siedziała kobieta z dzieckiem które płakało nad opuszczonym przez nie lodem, jeszcze dalej szedł jakiś student rozmawiając przez telefon. Zwykły park. Zaczynałem wątpić, że ktokolwiek będzie chciał nas zabić, a tym bardziej czy ktoś w ogóle raczy tutaj przyjść.

Po chwili wgapiając się w ziemię zauważyłem czyiś cień. Gwałtownie podniosłem wzrok. Moim oczom ukazał się wysoki mężczyzna, w czarnym kapeluszu i czarnym płaszczu. Ciemne dżinsy, buty wsuwane. Miał okulary przeciwsłoneczne. Uśmiechał się.

- No witam witam. O ile pamiętam, miała przyjść tylko dziewczyna, ale to się dobrze składa, że przyszła i główna gwiazda - Zaśmiał się ochryple.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro