seumul dul [22]
Impreza skończona. Oh, no dobra. Może jeszcze Namjoon z Taehyung'iem się bujali na boki od alkoholu, ale reszta była już zmęczona. Postanowiłaś się już położyć i zasnąć. Tak i zrobiłaś.
Słyszałaś jeszcze jedynie zza ścianą szepty Yoongiego i Hoseoka. Mówili za cicho byś zrozumiała. Ale to w prawdzie nie Twoja sprawa.
W końcu po dłuższym rozmyślaniu zasnęłaś.
***
- Wstawaj! Do szkoły! - Skakał po Twoim łóżku Taehyung.
- Jak do szkoły jak jest wolne?! Są wakacje!
- Wakacje?! Od kiedy??
- Od dwóch dni! Daj mi spokój! - Przykryłaś się cała kołdrą.
- Ale... ktoś musi mi zrobić śniadanko! Seokjin z Namjoonem siedzą w pokoju i mnie nie chcą wpuścić!
- Dobra zrobię Ci to śniadanie, ale potem mnie zostawiasz w spokoju - Powiedziałaś chłodnym tonem i ruszyłaś do kuchni.
Zrobiłaś mu płatki z pierwszymi lepszymi płatkami i pierwszym lepszym mlekiem. Tyle, to idol nie król.
- Dziękuję - Powiedział i zaczął jeść.
Westchnęłaś i wróciłaś do siebie.
Owinęłaś się kołderką i zamknęłaś oczy. Jednak...
- Y/N! Wstawaj! - Krzyczał Jimin.
- Kurwa - Przeklęłaś pod nosem i ruszyłaś szybko do salonu.
- TO, ŻE WY JESTEŚCIE PRZYZWYCZAJENI DO WSTAWANIA TAK WCZEŚNIE NIE ZNACZY, ŻE JA JESTEM!
Wszyscy umilkli. Patrzyli na Ciebie jak na kosmitkę.
- Chcieliśmy żebyś się obudziła.
- Byś z nami porozmawiała.
- Pośmiała się i w ogóle.
- Z Tobą jest zawsze super.
Westchnęłaś. Poszłaś zrobić im to śniadanie. Nie umyta, nie uczesana usiadłaś koło nich na kanapie.
- To o czym chcecie rozmawiać? - Spytałaś.
- O wszystkim! - Uśmiechnął się Jungkook.
- Nie ma mleka. I...płatków. No i chleba.
Ludzie, czy wy serio potraficie zeżreć wszystko w jeden dzień?! - Zirytował się najstarszy.
Chłopcy zaczęli się śmiać.
- Dobra, nie bój nic Jin. Pójdę do sklepu - Powiedziałaś i ruszyłaś do łazienki się umyć i w miarę ogarnąć.
- No dobra - Mruknął Seokjin.
Po paru minutach byłaś już gotowa.
Wzięłaś swoją biało beżową torebkę i schowałaś do niej portfel i telefon.
Ubrałaś kurtkę i buty. Założyłaś swoją czarną czapkę z napisem I don't care i otworzyłaś drzwi.
- Ejejeje Y/N masz tu listę - Powiedział i podał Ci Jin.
- Dzięki - Mruknęłaś i poszłaś.
***
Może to, a może tamto? Sama nie potrafiłaś wybrać. Miałaś kupić tylko chleb i kilka innych produktów, jednak trafiłaś na dział z ciuchami i tak jakoś wyszło. A każda kobieta zna kobiecą naturę co do ubrań. Stałaś tam i myślałaś która sukienkę wybrać.
Pastelowy róż i delikatna mięta?
Obie były śliczne. Westchnęłaś. Dobra.
Wzięłaś dwie. Nie są drogie. Włożyłaś wszystko do wózka i pobiegłaś w stronę kasy.
Nie zapłaciłaś dużo, chociaż to. Spakowałaś wszystko do reklamówek i żegnając się wyszłaś ze sklepu.
Zakupy były ciężkie, żeby nie było. Ale dawałaś radę. Kiedy znajdowałaś się na cichej uliczce, usłyszałaś czyiś głos po swojej prawej stronie.
- Daj pani ja pomogę - Powiedział mężczyzna.
- Nie, dziękuję. Dom mam naprawdę blisko - Powiedziałaś.
- Nalegam, widzę, że pani się męczy - Próbował Ci zabrać reklamówkę.
Szybko ją wyrwałaś i kierowałaś się przed siebie. Co oni sobie myślą? A może to bandyci? Albo złodzieje?
- Ale my nie skończyliśmy rozmawiać - Powiedział i znowu do Ciebie podszedł.
- Może się pan proszę odpierdolić? Nie ma pan kasy na zakupy, to niech pan wodę pije z kałuży i trawę wpieprza! - Wkurzyłaś się.
Mężczyzna się tylko delikatnie zaśmiał i uśmiechnął. Stanął prosto przed Tobą.
- Tak jak myślałem. Nie wychowana, pyskata - I w tym momencie przerwał kiedy zobaczył dwójkę ludzi z tyłu zabierających Ci zakupy. Po chwili podszedł trzeci i Ci zakrył usta ręką.
Związał ręce i założył bandanę byś nic nie widziała. Jedyne co mogłaś robić to oddychać i w duchu się modlić.
Po chwili, w prawdzie w ułamku sekundy poczułaś silny ból z tyłu głowy.
Upadłaś na asfalt. Nic nie widziałaś.
-...i taka naiwna - Dokończył.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro