Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17.1| zdemaskowanie (notka - lepiej przeczytać) [LAWLIET L]

Charaktery: L Lawliet x Reader
Anime: Death Note
Pierwowzór: manga
Autorzy postaci: Tsunami Ōba, Takeshi Obata


Aby uniknąć zbędnych nieporozumień i nieprzyjemności, nim zaczniecie czytać ten shot, powinniście o czymś wiedzieć.  

Otóż. Dzieli się on na trzy części.   Spokojnie, w moim mniemaniu nie są one długie.  Posiadają przeciętną ilość słów (każda około 1000).  

Rzecz leży w tym, że to dzieli się na trzy standardowe etapy:

1. Wstęp (tutaj nie występuję L. Reader ma większy kontakt z Lightem i Matsudą, co oznacza, że możecie pominąć tę część).
2. Rozwinięcie (Reader poznaje L'a i przyznaje się do swojego postrzegania Lawlieta, jednakże nic większego się pomiędzy nimi nie dzieje. Możecie to przeczytać, jeżeli oczywiście chcecie). 
3. Zakończenie (typowy shot, mamy relacje romantyczną pomiędzy L'em i Reader). 

Wybór należy wyłącznie do Was. 


Jeszcze jedno. Naturalnie, że rozważałam opcje wstawienia całego shota. Aczkolwiek domyślam się, iż nie każdemu z Was chciałby się czytać coś o długości 3500 słów na oko.

W zasadzie. Można powiedzieć, że uczę Was cierpliwości...



    Silny wiatr targał jej ubrania, co chwilę zrywając z niej szalik. Słabe promienie słońca delikatnie muskały jej zaczerwienione od mrozu policzki. Raz za jakiś czas mijała zaspy śniegu, będące pamiątką po ostatniej zimie. 
    Nienawidziła takiej pogody.  Obojętnie co założyła zawsze było nie tak jak powinno... Albo za zimno, albo za ciepło. Nigdy nic pomiędzy.
   Zazwyczaj w takie dni siedziała w swoim mieszkaniu, oglądając telewizję bądź szperając w sieci.
   Wtedy nie mogła. Na pół etatu pracowała na komendzie policji jako jedna z recepcjonistek.
   Mimo, iż jej stanowisko nie należało do najwyższych, bardzo dobrze wiedziała o śledztwie na temat Kiry. Nawet lepiej, posiadała co do niej pewne podejrzenia... Być może były minimalne, jednakże tutaj każda pomoc mogła się przydać.
   Ginęli ludzie. Fakt, zazwyczaj nic nie warci przestępcy. Lecz przecież nikt nie zasłużył na śmierć, a zwłaszcza z ręki kogoś tak prymitywnego jak ono.
   „Bachor chcący bawić się w Boga" – jedyne słowa jakie nasuwały się na myśl [Imię], kiedy mówiono o Kirze.
   Dlatego też właśnie była w trakcie drogi na komisariat, pomimo święta i niesprzyjającej pogody.

   Stojąc przed budynkiem, wyciągnęła klucze z kieszeni i przekręciła zamek. Następnie otworzyła drzwi, po czym po cichu weszła do środka.
   Nie spodziewała się nikogo w siedzibie, więc naprawdę zdziwiła się, kiedy ktoś zapalił światło i celując w jej stronę wyszedł na jej spotkanie.
  – [Imię]! – krzyknął. Jego broń wypadła mu z ręki. Kiedy próbował ją złapać, ta odbiła się od jego palców. Wskutek czego upadła z dźwiękiem na podłogę. – C-co pani tu robi?
  Kilka metrów przed nią stał mężczyzna o kruczoczarnych włosach oraz brązowych oczach.
  – Ohayo, Matsuda-san – przywitała się, idąc ku niemu.
   – O-ohayo. –  Podniósł pistolet, cały czas się rumieniąc.
   Jego zachowanie nie zdziwiło jej. Przywykła do tego, że jej kolega z pracy, reagował w ten sposób na jej osobę.
   – Dobrze cię widzieć, ale szczerze, nie spodziewałam się, że tu będziesz.
    Rozwiązała szalik, rozpięła kurtkę i ściągnęła czapkę. Centralnie ogrzewanie sprawiało, ze było jej za ciepło.
  – J-ja, że pani również...
  – Przecież mówiłam, żebyś nie zwracał się do mnie per pani – wtrąciła. – Jestem po prostu [imię] lub, zgodnie z ostatnimi zasadami, [pseudonim].
  – N-niech pan... Znaczy, [Imię]! Przepraszam – poprawił się szybko.
  – W porządku. – Uśmiechnęła się, wkrótce jednak spoważniała. 
     – Słuchaj, Matsuda. Mam ważną sprawę.
   Oczy mężczyzny rozszerzyły się. Nikt nigdy nie mówił mu otwarcie o „ważnych sprawach". Było to dla niego czymś nowym.
  – O co chodzi? – Wziął się w garść.
   [Imię] zapewne w tym momencie pochwaliłaby go za normalne zachowanie w swojej obecności, ale wtedy były ważniejsze sprawy.
   Jeszcze bardziej zmniejszyła dystans pomiędzy nimi. Doprawdy, włączanie kogokolwiek w swoje podejrzenia, nie widziały jej się, lecz nie miała wyjścia.
  Aczkolwiek ten ciapowaty komendant był najlepszą opcją. Nie licząc jego niekompetencji, był naprawdę świetną osobą.
   Prawdę mówiąc, to właśnie jemu najbardziej ufała na całym komisariacie.
   – Mam podejrzenia co do Kiry – wyznała. – Muszę jak najszybciej skontaktować się z L...
   – Dzień dobry – do ich uszu dobiegł młodzieńczy, męski głos, znany im obu.
   W ich stronę szedł atrakcyjny chłopak o brązowych włosach i oczach w formalnym ubiorze.
   „Light Yagami" – pomyślała z obrzydzeniem, próbując się nie skrzywić. Nie lubiła go.
   – Dzień dobry – odparła obojętnie.
   – Czy w czymś przeszkodziłem? – zapytał Light.
  – Oczywiście, że nie! – odezwał się Matsuda, tryskając entuzjazmem. – [Imię] po prostu ma podejrzenia co do Kiry i... – Urwał, ponieważ, dziewczyna chcąc go uciszyć, mocno przytuliła go.
  – Shh – szepnęła. – Nie martwmy go. Powinien skupić się na szkole.
  Odrywając się od niego ucałowała jego policzek, na co ten od razu się zaczerwienił. Zamilkł.
  – Muszę już iść. Do zobaczenia! – Machając im na pożegnanie, opuściła pomieszczenie.

   – Matsuda, baka – mruknęła, szybko ubierając się. Aktualnie szła przez park centralny.  Mijane przez nią drzewa, rzucały zimny cień. Pogoda spadła do trzech stopni Celsjusza.
  – Proszę pani! – zawołał za nią Light.
  – ...Hm?
   Zaskoczona odwróciła się w jego stronę. Naprawdę nie podobało jej się spędzanie czasu sam na sam z tym chłopakiem, ale ten szybko ją dogonił.
  – Czy to pani własność? –  Przed jej twarz wyciągnął czapkę.
    Cholera. Musiała jej wypaść, kiedy wychodziła z komisariatu.
   Nie odczuła tego, ponieważ w jej głowie walczyło zbyt wiele myśli.
  – T-tak – potwierdziła, szybko zabierając materiał. – To moje, bardzo ci dziękuję.
  – Nie ma za co.
  [Imię] kończąc rozmowę, założyła ją sobie na włosy.
  – Proszę panią – zaczął po chwili Light. – Jeżeli posiada pani jakieś podejrzenia dotyczące Kiry, może mi  pani powiedzieć. Jestem synem prowadzącego śledztwa, mogę...
   – Jedyną osobą, jakiej w pełni ufam jest L – przerwała mu. – Jeżeli teraz skontaktowanie się z nim jest niemożliwe, przyjdę następnym razem. TAXI! – wrzasnęła, wystawiając rękę na ulicę.
   Żółty samochód niemal zatrzymał się błyskawicznie. Otworzyła drzwiczki i usadowiła się na miejscu obok kierowcy.
   Miała szczęście. W czasie świąt, taksówki jeździły bardzo rzadko.
  – Do zobaczenia, Yagami Light'cie – powiedziała, ciągnąc klamkę do siebie.  Pojazd od razu odjechał.
  Chłopak patrząc jak znika za zakrętem, u boku swojego ucha usłyszał wyraźny chichot.
   Metr nad nim na pierzastych skrzydłach unosiło się strasznie chude stworzenie o jasnoszarej skórze i nienaturalnie wydłużonych kończynach. Posiadało szerokie, prawie czarne usta z  uśmiechem odsłaniającym ostre, nierówne zęby oraz duże, okrągłe, żółte oczy z czerwonymi tęczówkami i nos spłaszczony w ten sposób, że widać było jego dziurki.
   – Sztuczka po raz drugi nie wypaliła – oznajmił shinigami. – Co teraz zrobisz, Light?
   – Zamknij się, Ryuuk – uciszył go niezadowolony. – Jest zbyt głupia, żeby mnie zdemaskować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro