Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15| gra [SORA]

Charaktery: Sora x Reader
Anime: No Game, No Life
Pierwowzór: light novel, manga
Autor postaci: Yū Kamiye

Nie ma to jak wyciągać jeden z pierwszych shotów i przypisywać go do osoby, która złożyła zamówienie na dany charakter.

No cóż. Mam nadzieję, że ten „dawniejszy" shot spełni przynajmniej połowę twoich oczekiwań oraz nie będziesz żałować podjętej decyzji, WiktoriaBiskup.

Informuje. W małym stopniu występują tutaj sprawy ecchi.


    Ten dzień był wyjątkowo ciepły, nawet jak na zawsze słoneczną Elkę.
    [Imię] szła przez sam środek dworu pałacu Imanitan, przyciągając na siebie wzrok każdego mijanego przechodnia. Nie wyglądała najlepiej.
    Ubrana była w czarny, obcisły kostium sięgający nogawkami do jej połowy uda. Foliowy płaszcz, bez jednego rękawa, opadał wzdłuż jej ciała. Jej naga ręka była pełna wszelkiego rodzaju bransoletek. Na nogach miała założone ciężkie buty, w jednym z odwiązanymi sznurówkami. Wokół jej szyi wisiał znak jej rodu wypełnionymi charakterystycznymi szmaragdami. Kształtem przypominał odwróconą piątkę.
     Jej cera posiadała blado trupi odcień, tymczasem oczy były podkrążone. Na głowie panował zupełny nieład.
    Była chwałą rodzinny. Codzienne grała całymi dniami i nocami wyłącznie po to, aby być we wszystkim najlepszą.
   Ani jednej przegranej walki. Same piorunujące zwycięstwa. Bez wyjątku.
    To było najważniejsze. Nie istotne w jaki sposób odbijało się to na jej organizmie... zawsze musiała jedynie wygrywać i przynosić chwałę swojej rodzinie, jak to było w każdym pokoleniu od setek tysięcy lat.
   „Musisz być najlepsza. Pamiętaj, córeczko. To jest najważniejsze" – w myślach usłyszała głos swojej mamy. 
   To właśnie te słowa towarzyszyły jej przez te wszystkie lata dzieciństwa.
   – Ród [nazwisko]. Ród niepokonany – szepnęła sama do siebie, z hukiem otwieranych drzwi, wpadając do pałacu Elkii.
  – Królu Elkii, wyzywam cię na pojedynek! – oznajmiła, przekraczając próg sali królewskiej.
   Na końcu, na samym środku stał tron. Siedziały na nim dwie osoby.
  – Braciszku, mamy nieproszonego gościa... – poinformowała dziewczynka. Posiadała jasnoniebieskie, długie włosy oraz złote tęczówki.
  – ...Hę? – Szczupły chłopak o kasztanowych włosach i czerwonych oczach, ubrany w żółtą bluzę z napisem mówiącym „kocham ludność" podniósł wzrok znad dziwnego przedmiotu, który trzymał w dłoniach.
   – ...Kto jest obecnym królem Elkii? – zapytała zaskoczona, widząc dwie osoby na miejscu króla.
   – Tyś całe życie w norze siedziała?! – odezwał się niespodziewanie żeński głos. Nieopodal tronu na skrzydłach unosiła się dziewczyna o różowych włosach oraz purpurowych źrenicach z pierścieniami w kolorze złota. Uskrzydlona. Trzecie miejsce w rankingu magii.
    Dla [imię] nie było to czymś nienormalnym, była to nawet po części prawdą. Większość swojego czasu spędziła w ciemności, w podziemnym pokoju swojej rezydencji grając w gry. Ostatnim razem, gdy wyszła na zewnątrz, na czele państwa stała jeszcze Stephanie Dora – wnuczka poprzedniego króla. Tymczasem w rankingu Imanitan coraz wyżej znajdowała się Clammy Zell.
  – Zamknij się, Jibirl – uciszył ją chłopak, nawet nie zaszczycając jej ukradkiem spojrzenia. – Jest nas dwójka. Jak się nazywasz?
  – [Imię] – przedstawiła się.
  – Ja jestem Sora, a to Shiro. – Wskazał na siebie, a następnie na niebieskowłosą. – ...O co chcesz grać?
  – Jeżeli przegrasz, oddasz mi władze nad Elką – powiedziała. – Jeżeli jednak wygrasz, będziesz mógł zrobić ze mną wszystko co chcesz...
  – Wszystko?! – Jego oczy rozszerzyły się z podniecenia. – O świecie! Zgoda!
   – Ale [imię] pochodzi z rodu [nazwisko]...! – krzyknął kolejny dziewczęcy głos. Niespodziewanie do sali wbiegła różowowłosa osoba w stroju psa. – Wy nie...!
   – Aport, Stefka – rozkazała szybko Shiro, rzucając zieloną piłkę.
    Stephanie Dora od razu za nią pobiegła, głośno szczekając. Szczerze mówiąc, bohaterka zdziwiła się.
   Jak osoba o takim statusie mogła dawać się tak poniżać?*
   Jednakże wtedy miała ważniejsze sprawy do załatwienia.
  – Braciszku... – ciągnęła dziewczynka – mogę grać z tobą.
  – Myślę, że to nie będzie konieczne, tym razem braciszek musi grać sam... od tego zależy jego dalszy rozwój. Zejdź z kolanek, Shiro – polecił Sora, co ta zaraz posłusznie wykonała.
   Rozprostowując nogi, podszedł do dziewczyny najbliżej jak był w stanie. Znajdował się kilka centymetrów przed jej twarzą, mimo to ona stale pozostawała niewzruszona.
   – Będziemy grać w Grand Simple** – stwierdził wyciągając przed jej oczy ten sam dziwny przedmiot, którego wcześniej używał. Kształtem przypominał znacznie spłaszczony prostokąt o lekko zaokrąglonych kątach. Na jego przodzie pojawiły się uderzające kolory układające się w przedmioty oraz słowa.
   – Braciszek jest okropny... – szepnęła niesłyszalnie Shiro.
    [Imię] zdziwiła się, wskutek czego lekko otworzyła usta. Widziała coś takiego po raz pierwszy.
   Cholera. Przemyślała wszystko, prócz tego, że mógł użyć zupełnie nieznanej dla niej gry.
   Zastanowiła się jak to się stało. Przecież całe swoje życie poświęciła ma granie, jakim niby cudem?!
  – Nie znam tego – mruknęła.
  W takim wypadku była tylko jedna opcja...
  – Poddajesz się? – Uniósł jeden z kącików ust.
   Nie mogła. Poddanie się bez walki w jej rodzinie było jeszcze gorzej traktowane niż sama przegrana.
   Zamyśliła się. Przecież ta gra nie mogła być aż tak skomplikowana... prawda?
   – Nie.
   – Tak myślałem. – Zrobił krok w tył. – Shiro, czy mógłbym pożyczyć twój smartfon?
   Bez odpowiedzi rzuciła w jego stronę przedmiot o takim samym wyglądzie jak jego. Złapał go bez problemu. Dotknął kilka razy ekranu.
   – Ty będziesz grać na moim. Jest włączony. – Włożył w jej ręce,  tak zwanego „smartfona". – Gra polega na naciskaniu przycisków. W, S, D, Z.  Spacja. Cyfry. Gramy trzy mecze. Ten kto pierwszy rozbije teren przeciwnika, wygrywała mecz. I tak w kółko. Rozumiesz?
   Nadal nie wiedząc w co się dzieje, kiwnęła głową i spojrzał na rzecz.
  – Trzy... Dwa... Jeden... ACIENTE!
  – Aciente!
  Gra rozpoczęła się.

    1:2.
   Taki był ostateczny wynik. [Imię] pomimo dobrego początku, przegrała. W dalszych meczach, pogubiła się w światłach, liczbach i przyciskach.
   – Koniec. – Sora oddał telefon siostrze, głaskając ją po włosach. – Dziękuję, Shiro.
   Rozpłakując się, upadła na kolana. Zakrywając twarz dłońmi, pytała na głos jak to się stało.
   Ona. Zawsze na pierwszym miejscu, tego razu poniosła piorunującą klęskę. Nie mogła w to uwierzyć.
   Co z tego, że po raz pierwszy grała w tę grę? To nie było istotne, przecież była chwałą rodziny.
   Chłopak widząc jej żałosny stan, kucnął naprzeciw niej. Nie dziwiło go jej zachowanie, tutaj już nieraz się z nim spotykał.
   Zabrał jej ręce z twarzy i palcami dotknął jej czerwonej od łez twarzy.
  – Przepraszam. – Rękawem płaszcza wytarła oczy. Podnosząc głowę, zza zamglonego wzroku spojrzała w tęczówki Sory. – Przegrałam bitwę. Teraz możesz się mnie pozbyć.
   Arogancko się uśmiechnął. Odgarniając wilgotne włosy z jej policzków, dotknął jej warg, swoimi.
   Sparaliżowało ją. Chwilę minęła, a się od niej oderwał.
   Chciał wstać, jednak [imię], odzyskując władzę nad swoim ciałem, mu w tym przeszkodziła.
   Złapała za skrawek jego bluzy i gwałtownie przyciągnęła do siebie. Kładąc dłonie po obu stronach jego twarzy, złączyła ich usta w długim pocałunku.
   Ich oddechy się mieszały. Języki wyrażały masy emocji, walcząc o prowadzenie.
  Przypominało to grę wojenną, która po większej części należała do [imię]. Blokady. Ruchy. Zawahania.
   Wkrótce przestali, zmęczeni oddalając się od siebie. Obydwoje przybrali barwę lekkiej czerwieni.
   – ...Możesz wracać do domu – poinformował Sora, wycierając ślinę.
   – Ja już nie mam domu. – Spojrzała na swoje kolana, przypominając sobie jej obecną sytuację.
   – Co...?
   – [Imię] pochodzi z rodziny [nazwisko]. Pffuuj! – wyjaśniła Stefka, wypluwając piłkę. Pojawiła się tuż po akcji pomiędzy graczami, dlatego też nie rozumiała szoku Shiro i złości uskrzydlonej. –  W jej rodzie, przegrana równa się z wygnaniem.
   – ONA NIE MOŻE TUTAJ ZOSTAĆ!
   – Siedź cicho, Jibril. Nikt cię nie pyta o zdanie.  [Imię], zostajesz tutaj – postanowił chłopak. – Ze mną.

*każdy wie, że Stefka to bardzo, bardzo słaby gracz, dlatego też przegrała kolejną grę z naszym rodzeństwem. Jej ubiór i zachowanie, to kara.

**Grand Simplekrótka gra fabularna dla dwóch osób, reszta to „komputery". Polega ona na walczeniu przeciwko sobie i niszczeniu terenów przeciwnika. Status: nie istnieje (wymyślona na potrzeby shota).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro