Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13| gabinet [ERWIN SMITH]

Charaktery: Erwin Smith x Reader
Anime: Shingeki no Kyojin
Pierwowzór: manga
Autor postaci: Hajime Isayame

Zamówienie dla riv-jackson. Wybacz za czekanie, ale ostatni czasy miałam problemy z wattpadem.

     [Imię] stała na dziecińcu pośród ludzi, z którymi przez ostatnie lata ciągle przebywała. Dzień i noc.
    – Nazywam się Erwin Smith i jestem dowódcą Zwiadowców. Dzisiaj wybierzecie jedną z dywizji. – Mężczyzna o blond włosach wyszedł na środek. – Mówiąc szczerze, jestem tutaj, by przekonać was do wstąpienia do Zwiadowców – zaczął przemówienie  –   podczas ataku tytanów zobaczyliście jak przerażające potrafią być te bestie, a także jak ograniczone możliwości posiadamy.
     Brzmiał bardzo poważnie, mimo to dziewczyna nadal stała na równych nogach i unosiła głowę wysoko do góry.

     Ukończyła wojsko z jednym z najlepszych wyników. Bez problemu mogłaby dołączyć do Żandarmerii króla, jednakże dla niej było to nie do pomyślenia.
    Od dziecka chciała przyłączyć się do Zwiadowców, wyłącznie po to aby móc wybijać tytanów. Nienawidziła ich. To przez nich straciła  najważniejsze osoby w jej życiu.
    Chciała się zemścić. To dlatego postanowiła obrać taką drogę.

    – ...Jednakże dzięki tej bitwie ludzkość znalazła się bliżej zwycięstwa, niż była kiedykolwiek wcześniej – oznajmił. – Wszystko dzięki istnieniu Erena Yeagera. Stawiając na szali własne życie, udowodnił, że jest przyjacielem ludzkości. Dzięki jego pomocy nie tylko zatrzymaliśmy posuwanie się naprzód tytanów, ale również zyskaliśmy sposób na poznanie ich prawdziwej natury.
    Słysząc tą wypowiedź, [imię] zastanowiła się dlaczego Erwin zdradza tak tajne informacje.
    Rozumiała, że chcieli zyskać jak najwięcej rekrutów, ale to było ryzykowne. W końcu, pośród nich zawsze mógł znaleźć się zdrajca.
     – Wierzymy, że w piwnicy jego domu w Shingashinie odkryjemy sekret tytanów, których nie zna nawet sam Eren – ciągnął – jeśli damy radę tam dotrzeć, być może znajdziemy wskazówkę, która pozwoli nam zakończyć stuletnie panowanie tytanów.
    Przez nadmiar szeptów dziewczyna niezbyt zrozumiała ich sens, ale wydawało jej się, że były to domysły.

    – ...Będziemy dążyć to przeszukania piwnicy w Shinashimie. – Dowódca w ogóle nie zważał na zdenerowanie słuchaczy.  – Jednakże aby to zrobić musimy najpierw odbić mur Maria, więc nasz cel pozostaje taki sam. – Z pomocą jednego mężczyzny, wyciągnął mapę. Po chwili patrzenia, można było dostrzec, że był to szkic terenu poza murami.
     – Jako że brama w Troście została zablokowana, będziemy musieli obrać okrężną drogę z Karanes na wschodzie. – Przejechał palcem po jednym z punktów. – Utraciliśmy dostęp do ścieżki dla armii, którą przygotowywaliśmy przez cztery lata. Przez ten czas zginęło ponad sześćdziesiąt procent naszych ludzi. – Oddał mapę, po czym odwrócił się z powrotem do rekrutów. – Sześćdziesiąt procent w zaledwie cztery lata – powtórzył. – Szalona liczba. Osoby, które do nas dołączą, już za miesiąc wezmą udział w wyprawie za mur. Spodziewamy się, że trzydzieści procent żołnierzy już nie powróci . Za cztery lata większość rekrutów będzie już martwa. Jednak ci co przetrwają, staną się wybitnymi żołnierzami bardzo trudnymi do zabicia  – przedstawił sprawę. – Osoby, które mimo poznania tych strasznych faktów, nadal chcą ryzykować swoje życie, niech tu zostaną. Zadajcie sobie pytanie, czy chcecie ofiarować swoje bijące serce ludzkości? To wszystko – zakończył. – Osoby, które chcą dołączyć do innej dywizji, mogą odejść.

     [Imię] niespodziewanie z wszystkich stron zaczęła słyszeć narastające szepty. Jej drużyny, jak również innych.
     Każdy lękał się o swoje życie po dołączeniu do Zwiadowców. Bał, że jeżeli wybiorą ich, to zginą.
    Niektórzy z nich byli zwykłymi tchórzami, którzy patrzyli tylko własnego tyłka. Inni zaś martwili się o ważne dla siebie osoby.
   [Imię] nie zaliczała się do żadnej z tych grup. Nie miała nikogo bliskiego, ponieważ kilka lat wstecz, jej rodzina zostali pożarta przez tytanów. Nigdy nie miała prawdziwych przyjaciół.
    Od tamtej pamiętaj chwili, nie przykuwała już tak wielkiej wagi do swojego życia. Jej jedynym celem była zemsta.
    Ten kto pozbawił jej bliskich, musiał za to zapłacić.
    Szepty ucichły, zamieniając się w szum kroków. W szybkim tempie rozpoczęto opuszczać dziedziniec.
   Tymczasem dziewczyna tylko stała, nie odwracając wzroku od Erwina.  
    Kiedyś jej celem było pozostać zwykłym cywilem i założyć rodzinę. Nie obchodziła ją Żandarmeria, korpus Stacjonarny ani też Zwiadowcy. Nie wspominając nawet o którymś z ich członków. Aktualnie było przeciwnie.

     Odkąd zdecydowała się nosić na swoich plecach znak skrzydeł wolności, Erwin zainteresował jej osobę.
    Nie była w nim zakochana. Po prostu jego osoba ciekawiła ją. Często podczas ćwiczeń, rozmyślała o jego przeszłości.
     W końcu nie mógł od tak sobie zostać generałem, musiał mieć jakiś konkretny powód.
    Dla [imię] nie istniało coś takiego jak robienie czegoś z samego siebie.
   W wszystkim musiał być jakiś większy cel.
    Wreszcie dziedziniec opustoszał. Zostało więcej osób, niż się spodziewała.
    – Czy będziecie gotowi zginąć, gdy dostaniecie taki rozkaz? – zapytał głośno Erwin.
   – Nie chcę umierać! – Ktoś krzyknął, nim dziewczyna zdążyła wykonać jakikolwiek ruch.
   – Rozumiem. – Na jego ustach pojawił się cień uśmiechu. – Podobają mi się wasze spojrzenia. Witam wszystkich tu obecnych w oddziale Zwiadowców. Czas na prawdziwy salut! – Uderzył pięścią w pierś. – Ofiarujcie swoje serca!
     – Tak jest! – Wszyscy powtórzyli jego czynność.
    – Świetnie się spisaliście, przezwyciężając strach. Jesteście odważnymi żołnierzami. Zyskaliście mój szacunek.
    Mężczyzna zasalutował po raz kolejny, uważnie przejeżdżając wzrokiem po każdym kto został.
    Jego wzrok przez chwilę zatrzymał się na twarzy [imię].


✴✴✴

     Dnia następnego wszyscy dołączyli do wybranych korpusów. [Imię] aktualnie znajdowała się w swoim przydzielonym pokoju, przygotowując to miejsce do użytku.
    Była właśnie w trakcie ścielenia łóżka, kiedy usłyszała dźwięk pukania.
   – Proszę – powiedziała, nie przerywając zajęcia.
    Zza drzwi wychyliła się głowa Petry, która przekroczyła próg pokoju.
    –  Erwin chce się z tobą widzieć – poinformowała, stojąc tuż obok niej.
     Dziewczyna zdziwiła się. Nie spodziewała się czegoś takiego, przecież... po co generał miałby ją wzywać?
     – Nie pytaj mnie dlaczego. – Petra wyprzedziła jej wypowiedź. – Ja sama tego nie wiem. Wyłącznie przekazuje informacje. – Uśmiechnęła się miło.
 

   Odstawiła obowiązki i wraz z towarzyszką ruszyła do gabinetu mężczyzny.

    Stojąc przed drewnianymi drzwiami gabinetu, dziewczyna w nie zapukała.
    – Wejść – polecił Erwin.
    Posłusznie wykonując jego rozkaz, delikatnie nacisnęła na klamkę. Po czym zamykając za sobą, wkroczyła do pomieszczenia. Petra nadal nie odstępowała jej na krok.
    Generał siedział przy biurku, mając przed sobą zapisane papiery.
    Uważnie obserwując mały stos, [imię] ruszyła w jego stronę.
   – ...Wzywał mnie pan? – zadała pytanie, stawiając się centralnie przed nim.
   – Dobrze cię znowu widzieć, [imię] – odparł, podnosząc się z krzesła.
    Jego zdanie nie wywołało u niej większego uczucia. Nieco przyglądała się Erwinowi, więc wiedziała, że jego podwładni są dla niego ważni.
   – ...Mam do ciebie kilka pytań. – Zbierając papiery, przewrócił wzrok na Petrę. – Dziękuję. Możesz już wracać do swoich zajęć.
   – Tak jest. – Petra zasalutowała, czując się nieco zakłopotana. Przez tą sytuację można by było uznać ją za wścipską.
     Szybko skierowała się do wyjścia. A już po chwili można było usłyszeć dźwięk zamykających się drzwi.

    – Więc, [imię]... – Erwin wyciągnął jedną z kartek. – Czytałem twoje akta, mam nadzieję, że nie będziesz mi mieć tego za złe...
   – Ależ to zrozumiałe – przerwała mu lekko zdenerwowana. Jej akta nie były zbytnio zadowalające, przed dołączeniem do wojska miała problemy.  Dlatego też nie podobał jej się fakt, iż osoba, którą od jakiegoś czasu podziwia, musiała je czytać. Pomimo, że było to oczywiste i spodziewała się tego, tak czy inaczej nie była na to przygotowana.
    – Nie ważne od jakiej strony jestem tam przedstawiona. Jako mojego szefa, pana obowiązkiem jest mnie sprawdzić – dodała, starając się zachować spokój.
    – Cieszę się, iż to rozumiesz – powiedział. – W każdym razie. Powiedz mi, dlaczego dołączyłaś do Zwiadowców? Według tego co czytałem, wcześniej nic na to wskazywało... – Urwał.

    Odruchowo podniósł głowę, w efekcie czego dostrzegł, że [imię] się rozbiera.
    – Co... Co ty robisz? – Zmieszał się.
    – Odpowiadam na pańskie pytanie. – Ściągnęła kurtkę, odrzucając ja na biurko. – Chcę pokazać panu, czemu zdecydowałam się na ten korpus.
    – Nie... Nie musisz tego robić. – Kłopocząc się, odwrócił wzrok. – Wystarczy mi odpowiedź ustna.
   – Za późno – poinformowała, pozbywając się bluzki. – Niech tu pan spojrzy.
    Dziewczyna nie czuła się dobrze z powodu tego wydarzenia, lecz w ten sposób mogła to przyspieszyć. Z doświadczenia wiedziała, że słowa w takich przypadkach w większość nie wystarczają. Zwłaszcza, gdy kiedyś miało się problemy z prawem.

     Erwin nie będąc pewny tej decyzji, wreszcie z powrotem na nią spojrzał. Widząc szeroką bliznę sięgającą od szyi do jej biustu, jego oczy odrobinę się powiększyły.
     – Pamięta pan atak tytanów na mur Maria? – Odrzuciła włosy, aby jeszcze bardziej ukazać ranę sprzed lat. – To stało się wtedy.  Jeden odmieniec upatrzył sobie mój dom. – Starała się być twarda, ale temat jej straty zawsze był zbyt ciężki. – Byłam wtedy na placu, kradnąc chleb. To nie tak, że nie mieliśmy pieniędzy, było ich znadto. Po prostu chciałam, żeby moja rodzina w końcu zwróciła na mnie uwagę. – Jej tęczówki zaszkliły się. – Po tym jak strażnicy mnie dostrzegli, zaczęłam uciekać. Biegłam przez ulicę, kierując się pod mój adres. Kiedy do niego dotarłam, dostrzegłam to. – Nie dając rady być silną, spuściła głowę. Jedna z słonych kropel kapnęła na podłogę. – [Wybrany członek rodziny] był trzymamy w ohydnych łapach tytana. Podczas, gdy pod moim prawie zburzonym domem leżały resztki mojej pozostałej rodziny. Chcąc jakoś pomóc, porzuciłam chleb i rzuciłam się w stronę.

    Nim się obejrzała, po jej policzkach płynęły niepowstrzymane łzy. Nie mogła uwierzyć, po raz kolejny była zbyt słaba, by nie płakać.
    – ...Ale b-było j-już za p-późno – łkała. – P-Pamiętam, że [wybrany członek rodziny] k-krzyczał, że mam u-uciekać. A-Ale j-ja nie s-słuchałam... N-Nagle j-jedna z d-desek s-spadła na m-mnie. W-Wystąjacy g-gwóźdz wbił się w m-moje c-ciało, r-ozcinając m-mnie. – Zakryła twarz rękami. – A-Ale to n-nie b-było w-ważne. N-Na m-moich o-oczach... zginął[a]... – Nie potrafiła tego wypowiedzieć. – P-Później p-pojawili s-się ci s-strażnicy i... – Jej głos się załamał.
    – R-Rozumie p-pan...? – Spojrzała na niego przez zamglony wzrok. – J-Ja n-nie z-zdążyłam i-ich o-ocalić...!
    Erwin nie wiedząc co robić odstawia papiery i wziął [imię] w ramiona. Przyciskając ją do swojej klatki piersiowej, mocno ją objął.
    – Już spokojnie – szepnął jej do ucha, delikatnie dotykając go ustami. – Dokonasz zemsty. Ja... My... Wszyscy... Ci pomożemy.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro