Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10| drzewo [AKISE ARU]

Charaktery: Akise Aru x Reader
Anime: Mirrai Nikki
Pierwowzór: manga
Autor postaci: Sakae Esuno

Spokojnie, ja ciągle pracuje nad zaległymi zamówieniami. Aktualnie shot o Erenie powoli się tworzy.

Postanowiłam jednak opublikować tu coś, wyłącznie po to aby nie było tu tak pusto.

Naprawdę rozsądnie było zaczynać tę opowieść z kilkoma częściami. Dzięki temu jestem w stanie uniknąć zaniedbywania.




    Chłopak o szarych włosach i  czerwonych oczach szybkim krokiem szedł przed siebie. Spieszył się na spotkanie z Amano Yukiteru, aby dostarczyć mu informacji potwierdzających, że Gasai Yuno to zwyczajna oszustka.
   Miał nadzieję, że dzięki temu chłopak spojrzy na niego pod nieco innym kątem... bardziej bliższym.
   Dotychczas Yukiteru traktował go wyłącznie jako dobrego przyjaciela, który zawsze mu w pomoże i będzie wspierał.
   Szczerze mówiąc, miał tego dość. Początkowo udawało mu się to znosić, ale teraz... nie. Ruszał go ten fakt.
   Przecież nic nie mógł poradzić na to, że był w nim zakochany. Darzył go większym uczuciem, niż powinien.
   Jego płeć nie była w żadnym stopniu istotna. Ważne było, że każdy jego uśmiech, ruch, słowo, czyn – to wszystko sprawiło, że czuł ciepło, którego nigdy dotąd nie czuł.
   Nie wiedział nawet co było tego przyczyną, po prostu to się stało.
   ...I teraz trwał w tym gównie, za wszelką cenę starając się z niego wydostać.
  Nienawidził Gasai Yuno. Chciał, żeby zginęła, zwijając się z bólu. A najlepiej jeszcze, jakby została zabita z jego ręki.
   Gdyby nie ona, Yukiteru kochałby go i byłby z nim. To ona była przeszkodą.
   Stale sobie to powtarzał. Wykonując każdy kolejny ruch, gnał za tą teorią i robił wszystko jak najlepiej potrafił, jedynie po to, aby w końcu mogli być razem.  Jednakże to nie wystarczało.
  Amano cały czas był ślepo zapatrzony w jej kłamstwa.
  Nie ważne co zrobił, Yuno zawsze była ważniejsza. Wierzył w każde jej słowo, nie istotne było jak bardzo kłóciło się z prawdą.
   Mimo to, nie poddawał się. Ciągle miał nadzieje, że któregoś dnia szala obróci się w jego stronę.
   Wtedy zwycięży.  Jego rozmyślania, niespodziewanie przerwał krótki dźwięk łamania gałęzi.
   A już wkrótce uczucie trawy pod swoim ciałem i ciężar spoczywający na nim. Zdezorientowany uniósł głowę.
   Na jego klatce piersiowej, mocno przyciskając go do ziemi, leżała dziewczyna. Kosmyki jej włosów, opadały jej na twarz, przykrywając czoło i wargi. Marszczyła brwi, powoli się podnosząc.
   Nie wiedząc, że siedzi okrakiem na chłopaku, rozchyliła powieki. Spod jej długich rzęs wysunęły się śliczne oczy z nietypowym błyskiem w jednym.
   – Zejdź ze mnie! JUŻ! – krzyknął, zdając sobie sprawę, że za długo jej się przygląda.
   Nie czekając na jej odpowiedź, gwałtownie zrzucił ją z swoich kolan.
   Uderzyła plecami o konar drzewa, krzywiąc się z bólu.  Zignorowała to.
  – Przepraszam – zaczęła, powoli wstając na równe nogi. Za każdym razem podpierała się ręką o drzewo.
   Całkowicie się prostując, podeszła do chłopaka i bez pytania, ciągnąć go za dłoń, pomogła mu wstać.
   – Jesteś słodziutki – stwierdziła na głos, przyglądając się szarowłosemu.
   Zszokowany jej wypowiedzią, wyrwał się z jej uścisku i zrobił krok w tył.
   – Ojeju... – Zdenerwowała się, zakrywając usta rękawem. To miały być wyłącznie jej myśli...
   Już nieraz zdarzało jej się, że powiedziała coś czego nie miała. Nie znosiła tego, zwłaszcza w takich sytuacjach.
   – J-ja...
  – Nie mam czasu – poinformował, poprawiając kurtkę i strzepując z spodni niewidzialny pył.
   Ruszył przed siebie, nie zważając na dziewczynę za sobą.
 

✴✴✴

   Siedziała na tym drzewie od lat. Dlaczego akurat wtedy musiało się złamać? – to pytanie chodziło jej po głowie od jej spotkania z Akise.
   Znała jego imię. Znała jego osobowość. Znała jego zainteresowania. Nieraz widziała jak chodził do tego parku z znajomymi.
    Śmiali się. Bawili, tymczasem ona wyłącznie na to wszystko patrzyła.
   Była obserwatorem, który wie wiele rzeczy, ale zawsze trzyma się z boku.
   Często nikt nawet nie wie, że jej osoba naprawdę istnieje. Jednakże pomimo chwilowych załamań,  pasowało jej to.
    W ten sposób nikt nie mógł jej zranić. Cieszył ją ten fakt. Dotychczas.
    Akise Aru zawsze ją intrygował. Każdy jego ruch, gest, spojrzenie pełne miłości rzucone w stronę Amano Yukiteru i pełne nienawiści skierowane w stronę Gasai Yuno.
   [Imię] wiedziała o uczuciach chłopaka, ale od ostatniego spotkania to wszystko wyglądało inaczej.
   Zawsze gdy się uśmiechał, ona uwielbiała na to patrzeć. Nie ważne czy była to zwyczajna drwina czy jednak prawdziwe szczęście.
   Nie rozróżniała tego, chciała jedynie to widzieć.

  Pewnego razu, gdy blask księżyca powoli pojawiał się na niebie, przyszedł tu. W te samo miejsce, co ostatnio.
   Był wściekły. Pięścią uderzył w konar drzewa, przez co dziewczyna poczuła wibracje.
   – Co się stało? – zapytała, z wysiłkiem  utrzymując równowagę.
   Akise zaskoczony spojrzał na jej twarz. Wyglądała zza liści, przyglądając mu się uważnie.
   Obserwując jej twarz dostrzegł pewne czynniki, które zmieniły się od ich ostatniego spotkania. Miała dłuższe włosy i jeszcze ładniejsze oczy niż zapamiętał.
  – ...To ty – szepnął, wzdychając.
    Oparł się plecami o korę i osunął na trawę. Zakrył twarz rękami, opierając głowę o kolana.  Próbował się uspokoić.
   [Imię] chcąc pomóc, zeszła z drzewa i usiadła obok niego. Obydwoje zachowali przestrzeń osobistą.
   – Chodzi o niego? – powiedziała, patrząc w gwiazdy.
    Początkowo nie rozumiał.
  – O tego chłopaka  – wyjaśniła, nim się odezwał.  – ...Yukiteru, tak?
  – Skąd o tym wiesz? – syknął, podnosząc na nią wzrok. 
  – To widać – odparła spokojnie. – Nie trzeba być detektywem, żeby móc to zauważyć...
   – Kim ty, do jasnej cholery, jesteś?! – Ponownie się zdenerwował, nikt nie miał się o tym dowiedzieć.
   Kompletnie ignorując ton głosu, którym się do niej zwrócił, dziewczyna spuściła głowę.
  – Szczerze? Nie wiem kim jestem – przyznała, dokładnie oglądając swoje palce. Na każdym z nich znajdowały się plastry.
    Zawsze wspinała się na drzewo, wskutek czego w jej skórę często wbijały się drzazgi.
   – Posiadam serce, rozum i zmysły, ale tego nie czuję. Ja... nie czuję się człowiekiem.
   Słysząc to zdanie, Akise był pewny jednej rzeczy.  Pomimo dzielących ich różnic, byli tacy sami.

✴✴✴

  Grunt osuwał się z budynków. Odłamki traw, chodników, ulic sypały się w przepaść. Krzewy, drzewa, kwiaty obracały się w proch. W czasoprzestrzeni tworzyły się dziury.
   Świat się kończył.
   [Imię] jak zawsze siedziała na swoim drzewie, obserwując wszystko wokół.
   Pod nosem nuciła piosenkę, którą usłyszała jakiś czas temu. Nie do końca ją rozumiała, ale podobała jej się.
   Niespodziewanie obok niej przeszedł Akise, nawet na nią nie zerkając. Od bardzo dawna to się nie zdarzało, zazwyczaj witał się z nią lub przynajmniej uśmiechał w jej stronę.
   Tego razu zachował się zupełnie jakby jej tam nie było.
  – Akise! – zawołała.
   Chłopak niechętnie przystanął, po czym zwrócił na nią wzrok.
  – Nie mam czasu – warknął, na co ta przechyliła głowę. O ironio, to sam powiedział jej podczas ich pierwszego spotkania.
   Uważnie mu się przyjrzała. Trzymał dłoń w kieszeni.
  – ...Chcesz ją zabić?
   Akise poczerwieniał ze złości. Zacisnął pięść tak mocno, że aż pobielały mu knykcie.
    Spuszczając głowę, próbował się uspokoić. Jego obecny stan był zbyt podejrzany.
  – O czym ty mówisz? – Uśmiechnął jak najmilej potrafił, znów mając na horyzoncie twarz [imię].
   – Gasai Yuno – wypowiedziała, zaskakując z drzewa. – Nienawidzisz jej, ponieważ zabiera ci Yukiteru, prawda?
   Ta dziewczyna z pewnością wiedziała za wiele. Musiał jakoś na to zareagować.
   – Skąd ty...
  – ...Chcesz jej śmieci dlatego, że ona jest twoją przeszkodą, ale wiesz co? – Stanęła naprzeciw niego, nachylając się nad jego uchem. – W takim wypadku ja powinnam nienawidzić Yukiteru...
   – Dlaczego? – Chcąc odwrócić  uwagę od wyciąganego przez niego noża, zadał pytanie.
   – Bo zabiera mi ciebie – szepnęła.
   Nie zauważając jego ruchu, złączyła ręce za plecami i uśmiechnęła się delikatnie.
   –  ...Kocham cię – wyznała.
    Oddaliła się od niego, ówcześnie całując jego policzek.
    – Żegnaj, Akise Aru. Może spotkamy się w innym świecie.
    Robiąc krok w tył, wpadła w przepaść.
    Nóż chłopaka z dźwiękiem opadł na podłoże. Był w szoku. Przez niego... nie. Przez Yukiteru zginęła osoba, która darzyła go uczuciem.
     Amano musiał za to zapłacić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro