Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Kiedy wszystkie emocje opadły, nawet te związane z gazetami i telewizją, która ostatecznie się od Antka odczepiła po kilku jesiennych miesiącach, nastała zima.

Szaro-stalowe niebo zawisło nad Kostrzankami, mróz ścisnął zaoraną ziemię, a słońce tylko od czasu do czasu wyglądało za chmur i raczyło mieszkańców bladymi promieniami na krótką chwilę. Lisica z lisiątkami zaszyła się w lesie. Jej norka zapadła się w ziemi, gdy Antek zmuszony był skosić kukurydzę i zastanawiał się, czy latem znów się pokaże.

Póki chłód nie doskwierał mu zbyt mocno, przesiadywał wciąż na wpół wyburzonej ścianie pustku i palił papierosy. Rozmyślał.

Kuba czasem dzwonił, ale telefon odbierał dziadek. Antek wciąż nie chciał z nim rozmawiać, choć cierpiał katusze, słysząc jego głos w pogłośnionej do maksimum słuchawce, bo dziadek musiał mieć aparat słuchowy, ale pomimo że teraz pieniędzy mieli dość, bo nagroda, którą dostał Antek od Wójta za uratowanie wsi, była tak wielka, że stać ich było, nawet żeby kupić mu motor, to dziadek wciąż się upierał, że aparat nie jest mu potrzebny i że to zbędny wydatek.

— U nas wszystko dobrze, dziękujemy — mówił do niego za każdym razem, a Antek siedział na wyremontowanych schodach prowadzących na poddasze i podsłuchiwał. — A co u ciebie? — dopytywał w rewanżu i ta część interesowała Antka najbardziej. Głos Kuby jednak tracił na ekscytacji i nie rozumiał słów. Szybko kończył rozmowę, dopytując o... — Antek? — podawał w kwestię dziadek do słuchawki i oglądał się za siebie.

Wtedy chował się głębiej w cieniu poddasza, udając, że wcale nie słucha. Potem Kuba dzwonił coraz rzadziej. W okolicach Świąt Bożego Narodzenia zadzwonił po raz ostatni.

— Antek chyba śpi, nie wiem, ale u niego też wszystko dobrze, życzymy ci wesołych świąt — powiedział dziadek, gdy znów obejrzał się za siebie, a Antek schował się na poddaszu. — Kupił motor, ale spadł śnieg i nie jeździ.

Głos Kuby na krótką chwilę zmienił barwę na podekscytowaną, coś jeszcze mówił, a potem się pożegnali. Wtedy słyszał go po raz ostatni. Znów zaszył się w pustku i palił. Wraz z kłębami dymu z jego ust wydobywały się tumany pary. Było minus piętnaście stopni, ale on nie radził sobie z kolejnymi emocjami. Tęsknotą, uczuciem bezsilności i chyba nawet po trosze z rozpaczą, kiełkującą mu gdzieś głęboko w sercu.

Kolejnych kilka tygodni później, wybrał się do Sosenek na pocztę, żeby opłacić rachunki. Gdy mijał bibliotekę, zatrzymał się na chwilę i zastanowił.

Może mógłbym zajrzeć, co u niego? — zapytał sam siebie i choć miał spore obawy, co mógłby zobaczyć, to nie mógł się powstrzymać. — Przecież nie będzie wiedział.

Pchnął drzwi z ciemnego drewna i wszedł do środka.

Przywitał się z dobrze mu znaną panią bibliotekarką i usiadł przy stoliku z komputerem. Za nic w świecie nie umiał sobie przypomnieć hasła do Instagrama, którego założył latem. I kiedy w końcu udało mu się zalogować, za siódmym podejściem, szybko wyszukał jego profil. Przybyło na nim kilka wpisów. Zaczął od wstawionego najwcześniej, czyli tuż po tym, jak wyjechał.

Na zdjęciu była ściana z pustku, upstrzona kolorowymi słoiczkami, które zawiesił specjalnie na ich randkę, a opis mówił: Nie słyszałem twojego głosu od 77 dni. Śniło mi się, że nie pamiętam, jak brzmiał i obudziłem się w środku nocy. Na szczęście to był tylko sen. Nie sądzę, abym mógł zapomnieć coś tak ważnego, ale ze strachu, że jednak mógłbym, do rana rozmawiałem z tobą w myślach.

Serce podeszło mu do gardła. Kuba myślał o nim. Ciepła elektryzująca fala rozpłynęła mu się po ciele wraz z poczuciem winy. Zmarnowali przez niego tyle czasu.

Przeczytał pod spodem kilka komentarzy.

MichaŁ: Wtf? Stary, co to za wyznania? Nie wiedziałem, że się we mnie zakochałeś :D

Emil: Kuba zakochałeś się? Serio? No ale chyba nie w Michale, tym pędzlu, tylko we mnie!

Janecheck: Poznałeś kogoś? I ja nic o tym nie wiem? Szczęściarz!

Bar_tek: Od kiedy jesteś taki romantyczny? Dla mnie nigdy nie byłeś ty wredna kanalio!:D

Oraz wiele, wiele innych. Kuba miał całą masę obserwujących i Antek znów poczuł lęk, że ktoś mógłby się dowiedzieć, co ich łączyło.

Skrzywił się, widząc te wszystkie pytania i tak duże zainteresowanie. Nie wiedział, czy one są na poważnie, czy tylko w żartach i kim są ci kolesie. Poczuł uścisk w żołądku, że najpewniej byli to ci spod szkoły, których widział, gdy przywiózł mu truskawki i że pewnie wyszydziliby go znów, gdyby wiedzieli, że jest adresatem tego postu. Poczuł też, jak zazdrość wiąże mu serce w supeł. Zazdrosny był zarówno o nich, jak i o to, że mogli mieć Kubę na co dzień. To było takie niesprawiedliwie. Na żadne z pytań nie było jednak odpowiedzi, więc postanowił się nad nimi dużo nie rozwodzić. Wrócił jednak do nich kilka razy i nawet chciał przejrzeć profile tych gości, ale ostatecznie odpuścił.

Zescrollował ekran wyżej.

Na zdjęciu były bułki za szybą w piekarni, a opis do nich brzmiał: Grahamki nie rosną na polu. To wciąż dla mnie tak samo zaskakujące, jak to, że woda w studni nie bierze się z wodociągów, a siano to skoszona trawa. Krowa ma oczy, to patrzy, a lis jest spoko, jedynie Róża to pizda, ale znam coś gorszego od niej. Matma. Znowu nie zdam. Tylko z Tobą mnożenie dwumianów było czymś ekscytującym, bo nie musiałem wtedy prać ręcznie gaci.

Parsknął śmiechem, a potem skrzywił do ekranu.

Już ja bym mu wbił tę matmę do głowy — pomyślał i poczuł kolejne wyrzuty sumienia.

Kuba dał mu tak wiele. Wiarę w siebie, w to, kim był, a on nie nauczył go chociaż matmy. Mina mu zrzedła jeszcze bardziej, gdy zobaczył komentarze.

Bar_tek: Nic się nie martw, będziemy kiblować razem. Dotrzymam Ci towarzystwa ^^, lubisz mnie, co nie?

Janecheck: Nieuku, a chciałem ci dać korepetycje, to powiedziałeś, że nie potrzebujesz i że już masz korepetytora. A ja chciałem w zamian tylko parę buziaków :D:D:D

Wtedy nie wytrzymał. Wszedł na profil tego całego Janechecka i przejrzał jego posty. Kuba pojawiał się na nich to tu to tam i widać było, że spędzają ze sobą sporo czasu i — co gorsza — ten cały Janecheck obejmował go co rusz za szyję i przyciągał do siebie.

Ciśnienie od razu mu się podniosło.

— Co za kanalia! — powiedział głośniej, niż zamierzył i skulił się za monitorem, żeby ukryć przed spojrzeniami obecnych w bibliotece ludzi. — Zachowujesz się jak pies ogrodnika — skarcił sam siebie szeptem i uspokoił nerwy. — Sam zabroniłeś mu przyjeżdżać, a teraz się rzucasz — przemówił sobie do rozsądku, ale nic nie mógł na to poradzić, że zazdrość brała nad nim górę. Dosłownie zgrzytał zębami.

Zescrollował ekran znów wyżej.

Na ekran wjechały truskawki. Nie te polne, które razem zbierali, a te zimowe ze szklarni w plastikowym koszyczku i owinięte celofanem. Pod nimi słowa: Truskawki smakują inaczej bez Ciebie. Nie ma w nich tej urzekającej słodkości. Chyba masz jakoś teraz urodziny, ale nie wiem kiedy, i strasznie mi przykro z tego powodu. Nie mogę ci nawet złożyć życzeń... to takie niesprawiedliwie, że tylko ja jeden nie mogę tego zrobić. Moje miejskie, niezdarne serce chyba tego nie wytrzyma.

Antek poczuł gulę w gardle i piekące pod powiekami łzy. Nigdy jakoś specjalnie nie obchodził urodzin, ale to było takie urzekające.

— Mieszczuch — powiedział cicho sam do siebie, ale pieszczotliwie i już nie czytał komentarzy.

Nie zastanawiał się długo. Otworzył komunikator i napisał bez zastanowienia: Tęsknię za Tobą, Mieszczuchu — i wcisnął enter.

Komunikat o odczycie pojawił się niecałą sekundę później i serce podeszło mu do gardła.

— Wygłupiłem się — skarcił sam siebie.

Czyżby na moje ulubione poddasze w domu na skarpie dotarł Internet? — przyszła odpowiedź od Qby.

Antek się zaśmiał. Dopiero teraz zauważył, że taki ma nick.

Nie. Internet jest wciąż tylko w bibliotece — odpisał.

Komunikat „pisze" pokazał się na ekranie i chwilę później pokazała się kolejna wiadomość.

Czy mam zatem sądzić, że pojechałeś 4 kilometry w piętnastostopniowym mrozie, żeby napisać, że za mną tęsknisz?

Antek się zafrasował i chwilę się zastanawiał, jak z tego wybrnąć.

Niestety nie, jestem tu przypadkiem — odpisał zgodnie z prawdą.

Szkoda... — napisał Qba. — Nie czuję się wyjątkowo.

Ale... może specjalnie dla ciebie założę ten Internet na poddaszu? — napisał szybko Antek i pomyślał, że teraz wszystkie te rzeczy, są dla niego osiągalne, a rozmowa z Kubą jest wciąż tak samo lekka i zabawna jak zawsze była.

Na ekran wjechały trzy emotikonki z gwiazdkami zamiast oczu z dopiskiem: Jestem zachwycony. Teraz czuję się wyjątkowo i nie mogę się doczekać.

Chwilę trwała cisza. Antkowi nagle wydała się niezręczna.

Muszę już lecieć — napisał, bo sam nie wiedział, co jeszcze mógłby mu powiedzieć.

Och, szkoda, ale odezwij się jeszcze, będę czekał — napisał Quba.

Antek się uśmiechnął.

Dobrze, napiszę — obiecał i siedział wciąż na krześle, gapiąc się w ekran.

Wcale nie musiał nigdzie iść, po prostu nie wiedział, o czym jeszcze mógłby z nim porozmawiać i nie chciał mu zajmować czasu.

Po chwili w komunikatorze znów pojawiła się wiadomość.

ANTEK!?

Tak? — napisał w odpowiedzi.

Wiedziałem, że wciąż tu jesteś 😊 Ja też za Tobą tęsknię. Chciałem, żebyś wiedział, że wciąż Cię pamiętam <3 To mój najlepszy dzień od kilku miesięcy.

Antek się uśmiechnął do monitora, choć znów poczuł wyrzuty sumienia i strach.

Mój też — odpisał zgodnie z prawdą. Jego serce ciężkie jak kamień z pustku, nagle stało się lekkie i drgało na krawędziach rozemocjonowane.

Chyba za chwilę zemdleję — napisał znów szybko Quba. — Chciałbym Ci tyle opowiedzieć.

To może... moglibyśmy się spotkać? — zaproponował bez namysłu Antek. Niosły go już emocje w czystej postaci.

Kuba chwilę milczał. Ta cisza trwała o kilka sekund za długo, żeby Antek nie domyślił się odpowiedzi, zanim nadeszła.

Nie, niestety nie mogę...

Dlaczego? — natychmiast pojawiło się pytanie w głowie Antka. — Poznał kogoś innego? Na pewno.

Rozumiem — odpisał i czekał, aż komunikat „pisze" znów pojawi się na ekranie, ale tak się nie stało.

Qba już nic nie napisał, a Antek jeszcze długo gapił się w ekran. Spojrzał na ostatni post z 10 stycznia.

Codziennie zasypiam z oczami pełnymi Ciebie. W nocy czuję Cię za plecami. Za to w dzień zmuszony jestem wdychać samotność. Może już niedługo... ruszę do przodu.

A na zdjęciu była książka... Mały Książę.

Dlaczego ona? I dlaczego Kuba się do niej odniósł? Tego nie rozumiał, choć znał jej przekaz. Czytał ją kiedyś. Opowiadała o dorastaniu do wiernej miłości. O Małym Księciu i jego miłości do Róży. O tym, że opuścił swoją planetę, sądząc, że Róża go nie kocha, bo była kapryśna i zmanierowana, a do tego wcale nie wyjątkowa. Kim była Róża? — pytał sam siebie, bo on z całą pewnością czuł się jak Lis. Ale Kim w takim razie była Oliwia?

Wystraszył się, że mogłaby być żmiją, która ukąsi Kubę i zabierze go do siebie. Odrzucił jednak tę myśl. Oliwia by tego nie zrobiła. Nie znał jej, ale był tego pewien. Uspokoił się nieco, ale...

Ruszył do przodu? Wrócił na swoją planetę? — pytanie zadźwięczało mu w głowie i choć w książce nie do końca wiadomo, czy tak się stało, on doskonale znał odpowiedź. — Oczywiście, że tak. Ileż można czekać, głupcze! — nawyzywał sam siebie, a potem przygnębiony wrócił do domu. Zapomniał opłacić rachunki, a tak naprawdę chciał mieć powód, żeby znów wybrać się na pocztę i zajrzeć do biblioteki.

I zajrzał.

Kilka razy, ale nic nie napisał.

Nowych postów nie było.

Kuba zniknął.

🦊🍓🦊🍓🦊🍓

O nieeee... co się stało z Kubą? Dowiemy się jutro ;) Zatem...

Do jutra!

Monika.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro