Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Adrien niechętnie uchylił powieki i podniósł się do siadu. Kiedy zobaczył garnitur, który miał założyć na dzisiejsze przyjęcie, ponownie opadł z westchnieniem na łóżko i ukrył oczy pod powiekami.

- Nie śpimy, śpiochu - powiedział jakiś głos, więc Adrien uchylił lekko powieki.

- Miałeś przybyć wczoraj - mruknął.

- Ale jestem dzisiaj - odpowiedział - Twoja matka zapewne skakała ze szczęścia bo myślała, że już nie się nie pojawie.

- Coś w tym stulu - powiedział, po czym między nimi zapadła komfortowa cisza, dopóki nie przerwał jej młody Lestrange - Nie chcę tego. Chcę być jak ty. Mimo, że pochodzisz z czystokrwistego rodu to nie masz żony, ani dziecka i nie ma na tobie tej całej presji.

- Udało mi się to tylko dlatego, że miałem szczęście - powiedział.

- Szczęście? A więc tylko mnie los tak nienawidzi? - zapytał.

- Nie w tym rzecz. Widzisz twój dziadek - Cygnus Lestrange - umarł zanim zdążył w ogóle znaleźć mi narzeczoną, ale twój ojciec nie miał tyle szczęścia, na początku oczywiście oczekiwano ode mnie, abym znalazł sobie żonę, ale kiedy mojemu bratu narodził się męski potomek i dziedzic - czyli ty - odczepili się ode mnie - powiedział - Więc o ile jakimś cudem dorobisz się starszego brata, a twoi rodzice umrą - co jest nie możliwe - to proszę bardzo możesz robić sobie co chcesz.

- Wuju? - zapytał chłopak - Tak czysto hipotetycznie. Gdybym uciekł, lub w jakikolwiek inny sposób wymigał się od tego, znienawidziłbyś mnie?

- Ja? W życiu. Doskonale cię rozumiem, ale nie jestem pewien czy reakcja twoich rodziców będzie podobna.

- Na ich pozytywną reakcje nie mam co liczyć - mruknął.

- No nic młody, będę się już zbierał - powiedział i ruszył do drzwi, a zanim wyszedł dodał - Okno to dobre wyjście, kiedy chcesz uciec.

Adrien dosyć długo zastanawiał się nad tym wszystkim, ale w końcu postanowił myśleć realistycznie. Przecież nie może uciec teraz kiedy jest śmierciożercą, a kwestią czasu byłoby to kiedy znaleźliby go jego rodzice, poza tym niby gdzie miałby pójść?

Powoli zbliżała się już pora przyjęcia, więc dziedzic Lestrange'ów zaczął się przygotowywać. Ułożył włosy i założył na siebie garnitur, oczywiście zawiązanie krawatu stanowiło dla niego problem, nigdy nie mógł sobie z tym poradzić.

- Pomóc ci? - usłyszał kobiecy głos.

- N-nie trzeba. Doskonale s-sobie radzę - chłopak nie znosił tego jak jego głos drżał, kiedy rozmawiał ze swoją matką.

- Oczywiście - powiedziała sarkastycznie i podeszła do syna, po czym płynnym ruchem zawiązała jego krawat - Jestem dumna.

- C-co?

- Słucham - poprawiła go automatycznie - Powiedziałam, że jestem dumna. Wstąpiłeś w szeregi Czarnego Pana, a dzisiaj oświadczysz się dziedziczce czystokrwistego rodu.

- Och...um...to...miło?

- Jak zawsze elokwentny - mruknęła.

Rozmowa z matką namieszała mu w głowie jeszcze bardziej. Jest z niego dumna...Ale w końcu on nie chce ożenić się z Greengrass. Miał w głowie jeden wielki mętlik, a jedyne co mógł zrobić to uśmiechać się do gości i udawać szczęśliwego z powodu tego całego ślubu z Daphne. Mówiąc szczerze jedynym na co miał ochotę w tej chwili było upicie się do nieprzytomności, ale oczywiście na to też by mu nie pozwolono. Może właśnie dlatego tak bardzo kochał Hogwart? Tam mógł robić co tylko chciał, nie zważając na szlabany - bo i tak nie były gorsze od klątwy Cruciatus - i mimo to, że i tak w każde wakacje obrywał za swoje wszystkie wygłupy to i tak nie żałował, bo miał całe dziesięć miesięcy wolności. Przywitał się z Malfoy'ami, prawdopodobnie jedynymi osobami, z którymi mógł normalnie porozmawiać - prócz wuja Rabastiana. Jednak kiedy miał już zacząć rozmowę z Draco na temat tego całego bycia śmierciożercą, ktoś pociągnął go za ramię - to Greengrass

- Hey Adrien - przywitała się, bawiąc włosami.

- Um...Cześć Daphne - powiedział niezręcznie.

- Ostatnim razem mi uciekłeś, więc pomyślałam, że może moglibyśmy dokończyć teraz - powiedziała i zaczęła pochylać się w jego stronę, robiąc dziubek z ust. Młody Lestrange był naprawdę spanikowany, nie chciał się z nią całować, nie mówiąc już o robieniu czegoś więcej, ale miał na swoich barkach obowiązek, musiał przedłużyć ród, spłodzić potomka, tyle, że chłopak nie zwracając uwagi na przewlekły proces myślowy w swojej głowie, rozpoczął już ucieczkę do swojego pokoju , odprowadzony krzykiem Greengrass.

- Co ja zrobiłem? - powtarzał sam do siebie.

Wiedział, że nieźle mu się oberwie, kiedy dziewczyna pójdzie na skargę do swoich rodziców, a ci przekażą to jego rodzicielom. Pomyślał o porannej rozmowie z wujem Rabastianem. "Okno to dobre wyjście, kiedy chcesz uciec". Genialne. Nie myśląc nad tym dużo spakował najpotrzebniejsze rzeczy do torby i wyciągnął z pod łóżka swoją Błyskawicę - którą dostał na urodziny od Draco - po czym wyjął pergamin, pióro i szybko napisał list.


Do wuja Rabastiana!

Dziękuję za radę, nie martw się o mnie.

Twój Adrien.


I schował go w miejsce, w którym list mógłby znaleźć tylko Rabastian. Na półce na książki, w jego ulubionej książce. Znów nie zastanawiając się wiele wsiadł na miotłę i wyleciał z pokoju zostawiając rezydencję daleko za sobą.

Był wolny.

Nie wiedział co teraz z nim będzie, ale liczyło się tylko jedno.

Wolność.


Autorka: Podoba wam się nowa okładka?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro