Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Adrien obudził się w środku nocy, oblany zimnym potem. Po raz kolejny śnił mu się koszmar, w którym na przemian Czarny Pan i jego rodzice dowiadują się o jego zdradzie i go torturują. Wyszedł ze swojej tymczasowej sypialni w domu ciotki i udał się do kuchni, gdzie nalał sobie szklanki zimnego mleka. Gdy był mały Skrzaty Domowe zawsze przynosiły mu mleko gdy był w takiej sytuacji, ale chłopak powoli przyzwyczajał się do wręcz mugolskiego życia w domu jego ciotki. Usiadł przy stole i wziął łyka napoju ze szklanki, a po chwili usłyszał odsuwanie krzesła po swojej lewej stronie i spojrzał w tym kierunku.

- Widzę, że ty też nie możesz zasnąć - powiedział Pan Tonks.

- Nie bardzo - mruknął mało przyjaźnie, za co po chwili skarcił się w myślach - Przepraszam, nie chciałem być nie miły.

- Przeprosiny przyjęte - powiedział mężczyzna - Jednak wiem, że z jakiegoś powodu mnie nie lubisz.

- To nie tak, że pana nie lubię - zaczął - J-ja po prostu całe życie byłem wychowywany tak by nienawidzić i gardzić takimi osobami jak pan, ale naprawdę staram się być miłym, bo w końcu przyjął mnie pan do swojego domu - powiedział mało zgrabnie.

- Żaden pan - uśmiechnął się - Jeśli chcesz możesz mówić do mnie wujku - po chwili dodał niezręcznie - Znaczy, jeżeli nie chcesz to nie naciskam to była po prostu propozycja.

- Byłoby mi bardzo miło nazywać cię wujkiem, wujku - powiedział Lestrange i uśmiechnął się szeroko.

----

Po nie całym miesiącu życia wraz z rodziną Tonks, chłopak w pewien sposób zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, że nie wszystko co jego rodziciele mówili o mugolach było prawdą. Nie zrozumcie go źle. Czystość krwi wciąż pozostawała dla niego ważna, ale być może nie była już priorytetem.

Jutro rozpoczynał się nowy rok szkolny, co sprawiało, że Adrien zaliczał jeszcze więcej nie przespanych godzin. Doskonale wiedział, że powrót do Hogwartu, równy jest spotkaniu z Czarnym Panem oraz swoimi rodzicami. Obawiał się, że jego umiejętności aktorskie nie będą na tyle dobre i w ostateczności zdradzi Zakon, by ratować własną skórę, lub po prostu popełni akt samobójstwa wobec siebie, przyznając, że dołączył do jasnej strony. Cholera, w końcu nie był gryfonem, odważnym, ciekawskim i gotów wskoczyć ogień za innymi ludźmi, to, że tiara chciała go tam przydzielić nic nie znaczy, jest ślizgonem, sprytnym i ambitnym, a w jego interesie nie powinno znajdować się dobro innych tylko jego samego. Niestety było inaczej, za bardzo zależało mu na ciotce Andromedzie i jej córce, a także jej mężu, nie potrafiłby wydać ich w ręce Czarnego Pana.

- Zestresowany? - zapytała ciotka, zachodząc go od tyłu.

- Zestresowany, przerażony, martwiący się o swoje życie - dopełnił.

- Mówiłam Albusowi, że to zły pomysł. Jesteś tylko dzieckiem, nie powinieneś radzić sobie z takimi rzeczami, zwłaszcza, że jeżeli coś się nie powiedzie Czarny Pan nie będzie dla ciebie łaskawy, dlatego też chciałabym cię o coś poprosić, skarbie.

Adrienowi przez chwilę zrobiło się cieplej na sercu. Jego ciotka miała zwyczaj mówić do niego 'skarbie', bądź 'kochanie', co było miłą odmianą. Jego rodzice przeważnie na niego warczeli, nazywali nieudacznikiem, czasem trafiały się momenty, gdy z dumą nazywali go synem, bądź dziedzicem, ale nic poza tym. Dopiero w tym domu doznał tego czym jest rodzina.

- Chciałabym abyś w wypadku, w którym Czarny Pan odkryje twoją zdradę, bądź w wypadku, w którym Zakon upadnie do niczego się nie przyznawał. Chcę abyś powiedział, że zmuszono cię do szpiegowania, nie jesteś dobrym oklumentą, umieszczę w twojej głowie fałszywe wspomnienia, a wtedy Czarny Pan najpewniej okażę ci łaskę, zwłaszcza jeżeli za pomocą leglimencji zobaczy, że z całej siły się temu opierałeś i nie chciałeś go zdradzić. Rozmawiałam już z Nimfadorą, ona popiera ten pomysł, bardzo cię polubiła odkąd z nami zamieszkałeś.

- Nie, ciociu, nie ma mowy. Przecież to niedorzeczność, mam postąpić jak tchórz?

- To nie tchórzostwo, kochanie. Jeżeli któraś z tych sytuacji się wydarzy na szali będzie twoje życie. Być może Dumbledore poświęci ludzi dla większego dobra, ale ja nie mam zamiaru oddać mojego siostrzeńca na pewną śmierć - powiedziała patrząc głęboko w jego brązowe oczy - Przysięgnij mi, że to zrobisz. Jeśli nie, osobiście stawię się przed Czarnym Panem, aby zatwierdzić twoją wierność wobec niego, wszystko jeżeli będę mogła sprawić, że zostaniesz przy życiu, prawdopodobnie nieszczęśliwy, ale żywy.

- Dlaczego tak bardzo ci zależy, ciociu? - zapytał.

- Zbyt wielu ludzi zginęło w tej wojnie, do tego na zbyt wielu mi zależało. Kiedy przeczytałam w Proroku o twoich narodzinach czułam niewyobrażalny smutek, bo miałam siostrzeńca, ale wiedziałam, że nigdy nie będzie dane mi go zobaczyć, że ten chłopiec zostanie zniszczony, straci swą niewinność. Teraz ten sam chłopiec stoi przede mną i nie jest już chłopcem, tylko mężczyzną, a ja nie zamierzam go stracić.

- Nigdy nie miałem nikogo komu by tak na mnie zależało - powiedział wzruszony - Przysięgam, że to zrobię, ciociu. Jeżeli to sprawi, że będziesz mogła spać spokojnie.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro