Rozdział 3
Dwa dni. Dokładnie tyle zostało do przyjęcia zaręczynowego Adriena i Daphne. Dziedziczka rodu Greengrass właśnie dzisiaj miała przybyć do rezydencji Lestrange'ów wraz ze swoimi przyjaciółkami, przez co Adrien od samego rana chodził zirytowany. Nie lubił Greengrass. Była dla niego tak samo pusta jak Parkinson.
Młody Lestrange wszedł do jadalni, gdzie czekali jego rodzice.
- Cieszysz się ze spotkania ze swoją narzeczoną? - zapytał Rudolph z wyraźnym rozbawieniem. Doskonale wiedział jak Adrien źle znosi decyzję o ślubie z Greengeass.
- Ależ oczywiście, że się cieszę - powiedział - Nie widać po mnie? - zapytał nonszalancko.
- Mówiąc szczerze nie bardzo - powiedziała jego matka.
- Ile mieliście lat kiedy zdecydowano, że macie za siebie wyjść? - zapytał.
- Trzynaście - powiedziała pani Lestrange.
- Naprawdę? Czyli ze mną nie jest, aż tak źle - mruknął.
Rodzice posłali mu zirytowane spojrzenie.
- Ostatnio przekraczasz swoje granice - mruknął niebezpiecznie Rudolph.
- Nerwy - Adrien wzruszył ramionami, udając nie przyjętego groźbą słyszalną w głosie ojca.
- Nie lubisz Greengrass - stwierdziła prosto Bellatriks.
- Nie - potwierdził jej syn - Ale nie o to w tym chodzi. Nie chodzi o miłość tylko o czystość krwi i przedłużenie rodu - powiedział, a jego rodzice posłali mu zadowolone spojrzenie.
Ich rozmowę przerwał skrzat domowy, który pojawił się w pomieszczeniu.
- P-państwo Greengrass o-oraz panna P-parkinson i B-bulstrode przybyli - powiedział i zniknął.
Lestrange'owie skierowali się w stronę głównego holu, gdzie czekała już rodzina Greengrass oraz przyjaciółki Daphne. Adrien miał ochotę przewrócić oczami, kiedy dziewczyna posłała mu - jak jej się wydawało - uwodzący uśmiech.
Chłopak zaprowadził Daphne do jej sypialni modląc się, aby nie musieć z nią rozmawiać. Ma z nią spędzić całe swoje życie, więc chyba nic się nie stanie jak póki co ograniczy swoje kontakty z nią, prawda?
- Jeśli chcesz możesz zostać u mnie na noc - powiedziała dziewczyna siadając na łóżku i przygryzając wargę - znów jak jej się wydawało w uwodzicielski sposób. Adrienowi zrobiło się nie dobrze jak pomyślał o tym co Greengrass chciała robić dzisiejszej nocy. Wiedział, że to nie do odwołania, ale da się to odwlec, póki co nie są małżeństwem, a nawet nie są zaręczeni.
- Bardzo bym chciał, ale za chwilę pojawi się mój wuj, a ja muszę z nim porozmawiać - powiedział co nie dokońca było kłamstwem, gdyż wuj Rabastian rzeczywiście miał się dzisiaj pojawić, bo pomimo tego, iż Bellatriks nie przepadała za nim to chciał pojawić się na przyjęciu zaręczynowym swojego bratanka. Rabastian w przeciwieństwie do rodziców nastolatka miał z nim naprawdę dobry kontakt.
- Och, w porządku - mruknęła - Mamy na to czas - dodała.
- No jasne - powiedział i wyszedł z pokoju.
Kiedy młody Lestrange wrócił do swojej sypialni rzucił się załamany na łóżko.
Miał dość podporządkowywania się. Ale co mógł zrobić?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro