Rozdział 1
5 lat później...
Piętnastoletni Adrien Lestrange wolno zmierzał w stronę rezydencji swoich rodziców. Nie cieszył się z powrotu do domu. Dawno już przestały go cieszyć. Z roku na rok, kiedy stawał się coraz starszy jego rodzice stali się jeszcze bardziej surowi, tak samo jak i kary. Chłopak nie lubił o tym rozmawiać, choć jedno jest pewne, doskonale zapoznał się już z działaniami i skutkami klątwy Cruciatus. Wiedział, że w te wakacje szczególnie nie będzie łatwo skoro Czarny Pan powrócił. Dla młodego dziedzica rodu Lestrange był to koniec. Wiedział co teraz nastąpi. Jego rodzice będą od niego rządać, aby wstąpił w szeregi Czarnego Pana, być może jako dziecko marzył o tym, by jego rodzice byli z niego dumni, jednak wiele rzeczy zmieniło się od czasów jego dzieciństwa, teraz nawet nie raz żałuje, że wybrał Slytherin.
Zatrzymał się przed wrotami rezydencji i pchnął drewniane wrota. Nic nie zmieniło się od jego jedenastych urodzin. Posiadłość wciąż była mroczna i tajemnicza. Adrien wspiął się po schodach i wszedł do swojego pokoju, od razu rzucając się z westchnieniem na łóżko. Wiedział, że to tylko kwestia czasu zanim jego rodzice wyczują jego magię i zorientują się, że już wrócił. Jak na zawołanie drzwi do jego pokoju ponownie się otworzyły. Nie musiał nawet podnosić głowy by spojrzeć kto to, dokładnie wiedział kto zawitał w jego niezbyt skromne progi.
- Twoja inicjacja odbędzie się na początku sierpnia - powiedziała chłodno jego matka.
- Nie mogę się doczekać - powiedział sarkastycznie Adrien.
- Dobrze ci radzę, chamuj się - upomniał go jego ojciec, mając więcej niż zwykle cierpliwości do niego.
- Coś jeszcze? - zapytał, chcąc mieć już tą rozmowę za sobą.
- Zaręczyliśmy cię z jedną z dziedziczek czystej krwi - powiedział Rudolph jakby to nie było coś co ma wpływ na całe życie jego syna.
Adrien natychmiast poderwał się z łóżka przypatrując się twarzom jego rodzicieli, szukając jakichkolwiek oznak żartu, jednak trafiło to do niego, mówili całkowicie powarznie.
- Ale jak? Tak szybko? Za kogo? Mam dopiero piętnaście lat! - wybuchł Adrien. Nie chciał tego. Za żadne skarby świata. Nie godził się na to.
- Daphne Greengress - powiedziała pani Lestrange.
Adrien przeczesał z frustracją włosy.
- Mogło być gorzej. Zawsze mogliście wybrać Parkinson - zażartował kompletnie bez humoru.
Kiedy jego rodzice wyszli chłopak czuł chęć żeby coś zniszczyć, byle by rozładować stres. Nie myśląc długo wyciągnął różdżkę i wycelował w jedną z szafek, wypowiadając odpowiednie zaklęcie, a szafka chwile później wybuchła. Wiedział, że jego rodzice z całą pewnością to usłyszeli i zapewne za chwilę mu się oberwie, ale nie obchodziło go to. Usiadł na zimnej podłodze, opierając się o łóżko i krzyknął tylko:
- Później to naprawię!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro