Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

W ogromnej rezydencji w jednej z sypialni na ogromnym łóżku spał niski chłopak o brązowych włosach. Po chwili uchylił powieki ujawniając swoje piękne brązowe oczy. Na początku podniósł się powoli do pozycji siedzącej, ale kiedy zobaczył, która jest godzina zerwał się z łóżka, biegnąc do garderoby. Znowu się spóźni, rodzice będą wściekli, a on wyjdzie na jeszcze większego łamagę. Szybko ubrał na siebie bieliznę, oraz zieloną koszulkę z godłem Slytherinu i czarne spodnie, po czym wybiegł ze swojego pokoju pędząc do jadalni, gdzie najpewniej czekali już na niego jego rodzice. Tuż przed drzwiami wspomnianego pomieszczenia chłopak wziął głęboki oddech, aby nikt nie poznał, że właśnie przebiegł niemal, że maraton - w końcu od jego pokoju do jadalni wcale nie było tak blisko, rezydencja była naprawdę ogromna - i pchnął nie pewnie drzwi, wchodząc do środka. Od razu dwie pary oczu spojrzały na niego karcąco, chłopak udawał, że nic go to nie obchodzi i usiadł na swoje miejsce przy ogromnym stole, na którym skrzaty zaczęły stawiać różnorakie dania.

- Znowu spóźnienie, Adrien? - zapytała jego matka - To już kolejny raz w tym tygodniu.

- P-przepraszam - zająkał się najmłodszy Lestrange.

- Nie jąkaj się, jesteś arystokratą, a nie jakimś zdrajcą krwi, albo co gorsza szlamą - skarcił go jak zawsze surowy ojciec.

Adrien westchnął bezgłośne. Dziś były jego jedynaste urodziny. Myślał, że rodzice o tym pamiętają, ale jak zawsze mylił się, nigdy nie dostał od nich prezentu, ani nawet życzeń. Początkowo myślał, że po prostu arystokracja taka jak jego rodzina nie obchodzi takich świąt, jednak urodziny Draco - jego kuzyna - zawsze były hucznie obchodzone jako, że był jedynym dziedzicem Malfoy'ów. Adrien nie rozumiał tego, w końcu on też był jedynym dziedzicem Lestrange'ów. Chłopiec starał się jak najszybciej zjeść śniadanie, aby opuścić jadalnie i czujny wzrok jego rodzicieli, którzy tylko wyczekiwali, aż ich dziedzic popełni jakiś błąd. Kochał swoich rodziców, ale bał się ich, mimo młodego wieku doskonale zdawał sobie sprawę z tego co zrobili, torturowali do utraty zmysłów dwóch aurorów i zabili ogromną ilość ludzi - czarodziejów jak i mugoli - a teraz są poszukiwani, więc ukrywają się, bo zapewne zostaliby zesłani do Azkabanu - więzienia dla czarodziejów.

Po śniadaniu Adrien udał się do biblioteki, gdzie spędził cały dzień - odpuścił sobie zejście na obiad, gdyż o tej porze jego rodzice przeważnie planują wraz z resztą swoich "przyjaciół" powrót ich mistrza, więc skrzaty po prostu przyniosły mu posiłek do biblioteki - kiedy właśnie miał zacząć czytać jedną z książek o czarnej magii znalezionej na jednej z półek, przerwał mu wysoki, piskliwy głosik.

- P-paniczu, twoi r-rodzice o-oczekują cię w-w jadalni - powiedział skrzat, po czym zniknął.

Adrien z zaciekawieniem ruszył w stronę wskazanego miejsca. Na miejscu jego rodzice siedzieli już przy stole na którym leżał duży pakunek. Chłopiec usiadł na swoim miejscu i czekał, aż któreś z nich się odezwie.

- Wszystkiego najlepszego, synu - powiedział ojciec i popchnął pakunek w stronę jedenastolatka.
Młody Lestrange nie pewnie spojrzał na paczkę, po czym trzęsącymi się rękami otworzył ją. Na jego twarzy uformowało się zdziwienie, kiedy znalazł w środku najnowszy model miotły - Nimbus 2000.

- To dla mnie? - zapytał oniemiały.

- To raczej oczywiste - powiedziała Bellatrix, mniej chłodnym głosem niż zazwyczaj (?)

- Ale z jakiej to okazji?

- Twoje urodziny. Kończysz dziś jedenaście lat, to ważny dzień w życiu każdego czarodzieja - wytłumaczył Rudoph - Jak ci się podoba?

- Jest wspaniała - powiedział z zachwytem Adrien.

- W środku jest coś jeszcze - dodała Pani Lestrange.

Adrien uniósł miotłę lekko do góry, a pod nią znalazł list z Hogwartu. Otworzył go i przeleciał oczami po zawartości.

- Nie zrób nam wstydu w tak prestiżowej szkole jak Hogwart - dla innych mogłoby to zabrzmieć zimno i nieczule, ale Adrien znał swoich rodziców i wiedział, że to najłatwiejszy dla nich sposób, aby powiedzieć: "Jesteśmy dumni".

Dwa miesiące później...

Adrien stał w tłumie zagubionych pierwszoroczniaków czekających na przydział, kiedy McGonnagall wyczytała kolejne imię i nazwisko:

- Lestrange, Adrien.

Po sali rozniosły się szepty. "Lestange? Dobrze usłyszałem?" "To syn tych śmierciożerców?" "Napewno trafi do Slytherinu". Neville Longbottom zbladł kiedy usłyszał to nazwisko.

Adrien podszedł do stołka, na którym usiadł, a tiara została założona na jego głowę.

- Lestrange? Pamiętam jak przydzielałam twoich rodziców...tak oboje mieli wielki talent, trafili do Slytherinu, ale czy tobie jest to pisane? Jesteś sprytny i ambitny, ale w głębi serca jesteś bardziej szlachetny i odważny niż chciałbyś to pokazać - usłyszał w swojej głowie.

Proszę cię tiaro, ja muszę być w Slytherinie.

Musisz? Ale czy tego chcesz?

Oczywiście!

Skoro jesteś pewien.

- Slytherin - wykrzyczała tiara tym razem na całą salę.

Adrien westchnął z radością i udał się do stołu Slytherinu.

Jak wam się podoba nowe ff?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro