14 • birthday
~*~
Wszędzie unosił się smród piwa, zapach papierosów i cygar dotarł do ich nozdrzy, a muzykę zagłuszały głośne śmiechy, krzyki i wszelkiego rodzaju przekleństwa. Pierwsze, co rzuciło się w oczy Taehyungowi był bar. Kolorowe butelki niczym drogie kamienie zdobiły półki odbijając od siebie światło. Wszystkie stołki obite burgundową skórą zajęte były przez ludzi zapijających swoje smutki. Piękna, czarnowłosa kelnerka ubrana w zdecydowanie za krótką spodnicę nosiła tacę z trunkami wszelkiego rodzaju, a pod ścianami stały pary, które tej nocy chciały się ponieść spowodowanej przez nadmiar alkoholu namiętności. Kim tylko spojrzał krzywo w ich kierunku.
Obecność człowieka od razu wzbudziła zainteresowanie zebranych. Czuł na sobie wzrok kilkudziesięciu nieśmiertelnych, a palące spojrzenia czerwonych jak krew oczu wywiercały mu dziury w plecach. Przeszedł go nieprzyjemny dreszcz.
Jungkook wyczuwajac jego niepewność położył mu dłoń na biodrze i przyciągnął bliżej do siebie.
- Jesteś w barze pełnym wampirów, trzymaj się mnie, a może wyjdziemy z tego cało. - Szepnął mu na ucho starszy ogrzewając jego szyję ciepłym oddechem, po czym pociągnął go w stronę jednego ze stolików.
Taehyung mógł przysiąść, że słyszał jak wampir mruczy coś w stylu "za mało mi płacą jak na takie przygody.", ale postanowił to zignorować i dał się prowadzić w stronę grupki nieznajomych.
Nieprzyjemne uczucie bycia obserwowanym nie opuściło go ani na chwilę. Starał się odciągnąć od tego swoje myśli jednak na nic się to zdało. Wiedział, że przechodzenie tu było głupstwem. Wiedział, że było to egoistyczne i lekkomyślne. Ludzie nie pokazywali się na ulicach ponoć od dawna. Zostali zmuszeni do ukrywania się i walczenia o przeżycie, a on jak gdyby nigdy nic prosi Jeona o przyjście do miejsca gdzie krwiożercze istoty, które to spowodowały przychodzą i bawią się jakby jutra miało nie być. Jednak był zdesperowany i choć na chwilę zapragnął normalności, a jeśli musiał wejść do jaskini pełnej umarłych, trudno, był gotowy podjąć ryzyko.
Ale nie bał się, miał przy sobie Jungkooka i wiedział, że z nim jest bezpieczny. Był pewny, że dopóki wampir jest z nim to nic mu nie grozi. Od najmłodszych lat mimo wcześniejszej niechęci Jeon stał się jego aniołem stróżem. Opatrywał rany kiedy Kim przewrócił się grając w piłkę, łapał za ramię kiedy niezdarny śmiertelny potykał się na schodach, był zawsze kiedy Kim tego potrzebował. Człowiek spojrzał na swojego towarzysza i uśmiechnął się, tak po prostu. W tamtej chwili był szczęśliwy, że ma starszego u swego boku.
W końcu zatrzymali się przy jednym ze stołów, a pięć zaskoczonych par oczu zwróciło się ku niemu.
Automatycznie złapał Jungkooka za rękę ściskając ją mocno.
Chociaż nie było to koniecznie bowiem na ustach czarnowłosego jak i nieznajomych zagościł szeroki uśmiech.
- Nie wiedziałem, że cię dzisiaj tu zobaczę. A to kto? Twój nowy nabytek, Jeon? - Spytał jeden z nich unosząc mocno podkreśloną brew.
Mężczyzna był niesamowicie przystojny. Ostro zarysowana szczęka, prosty nos i srebrne włosy zaczesane do góry sprawiały, że wampir wyglądał jak aktor z okładki jakiegoś magazynu. I jego oczy, Boże te oczy. Czarne jak noc i dodatkowo podkreślone ciemnym cieniem wpatrywały się w nastolatka intensywnie z nutką ciekawości. Taehyung myślał, że zemdleje. Zamiast tego poczuł jak Jungkook ciągnie to w dół, po czym poczuł jak jego pośladki dotykają miękkiej kanapy.
Wszyscy zebrani byli niesamowicie przystojni. Biła od nich aura pewności siebie i tajemniczości. Siedzieli przy okrągłym stole, każdy z kuflem alkoholu w ręce, ubrani na czarno w skórzanych kurtkach. Wyglądali jak gang, Tae nie zdziwilby sie gdyby w kieszeni mieli schowane pistolety.
Obok szarowłosego siedział chłopak równie urodziwy, wyglądał na trochę niższego, miał dłuższe brązowe włosy, nie wyglądał na Koreńczyka nastolatek obstawiał, że pochodził z Chin choć nie miał pewności. Kolejny zrobił na Kimie wrażenie z powodu brwi, której kawałek miał wygolony tak, by wyglądało to na stylowe przecięcie. Czarne jak węgiel włosy tak jak swoim towarzysze zaczesane miał do góry, a oczy podkreślone eyelinerem. Następny- równie przystojny jak pozostali- siedział tak, jakby był właścicielem baru i w przeciwieństwo do swoich przyjaciół blond kosmyki wpadaly mu do oczu. Ostatni zaś miał włosy brązowe, krótko przystrzyżone z tyłu.
- Po pierwsze, nie, nie jest moim nabytkiem jak to pięknie okresliłeś. Po drugie, on nie jest rzeczą żeby mówić, że do mnie należy, a po trzecie to Kim Taehyung. - Odparł Jeon sięgając po kufel piwa należący do innego z towarzyszy. Upił łyk i skrzywił się nieznacznie. - Naprawdę Minghao? 0 Rh+? Bardziej pospolicie się nie dało?
Wampir - Minghao, jak nazwał go przed sekundą Jungkook - zignorował bruneta i nachylił się z miłym uśmiechem do Taehyunga. Podał mu dłoń, która człowiek niepewnie uścisnął.
- Miło mi cię poznać Taehyung, jestem Minghao i nie ukrywam, że dużo o tobie słyszeliśmy. - Powiedział, a Kim automatycznie się uśmiechnął. Jungkook wspominał o nim swoim znajomym? Spojrzał kątem oka na wampira, który tylko wzruszył ramionami i odwrócił głowę w drugą stronę. Nastolatek zarumienił się. Minghao kontynuował.
- Ten tutaj to Lee Seokmin. - Wskazał na wampira z interesującymi brwiami. - A ten to nasz lokalny imigrant z Tajlandii. Ma za trudne imię, więc mówimy na niego Bambam, - pokazał na blondyna. - To Yugyeom. - wskazał na brązowowłosego. - A to Mingyu.
Mingyu. Taehyung słyszał to imię już nie raz. Siedział przed nim słynny Kim Mingyu, dokładnie ten, przez którego Jeon był w stanie rzucić wszystko i zniknąć na parę dni nie mówiąc nic nikomu. I nie, Taehyung nie był zazdrosny. On po prostu martwił się, że Mingyu ma na niego zły wpływ i tyle.
- Spotkaliśmy Jaehyuna wcześniej. - Oznajmił Jeon, a pozostali zaśmiali się.
- Niech zgadnę, - Zaczął Bambam. - Zajęty jak zawsze?
- Mhm.. - Odparł Jungkook. Spojrzał na Taehyunga i uśmiechnął się. - Właściwie przyszliśmy tutaj bo Tae ma urodziny i chciał poświętować.
Na wiadomość o jego święcie całej piątce zaświeciły się oczy. Wyglądali na bardzo podekscytowanych, Seokmin klasnął głośno, a Yugeom zagwizdał tak, że kilkanaście głów obróciło się w ich stronę.
- Szybko, kelner! Mamy tu okazję do świętowania! - Wykrzyknął Bambam, po czym zwrócił się do Taehyunga z podejrzanym błyskiem w oczach. - Młody, to będą twoje najlepsze urodziny w życiu.
Taehyung przełknął ślinę.
~*~
Kilka butelek piwa potem Taehyung musiał przyznać, że bawił się niesamowicie. Mimo tego, że alkohol był niedobry jak cholera, a w gardle nadal czuł gorzki smak trunku cały czas pił więcej. Wszystkie troski opuściły jego umysł, a ciało zrelaksowało się maksymalnie.
Razem z wampirami śmiali się i żartowali, ich głośne chichoty i kaskady śmiechu wypełniły bar zwracając na siebie uwagę pozostałych gości. Duża dłoń Jeona twardo spoczywała na jego udzie gdy nieśmiertelni hojnie dzielili się opowieściami ze swoich długich żyć. Alkohol w jego żyłach buzował, w uszach dzwoniło i huczało, jednak na młodej twarzy widniał szeroki uśmiech. Beztroska trwała w najlepsze przez długie godziny.
- Pójdę po coś do picia. - Zaproponował Taehyung kiedy zobaczył, że na ich stole skończył się alkohol. Zwinnie wywyinąl się z objęć Jungkooka, który zajęty rozmową z przyjaciółmi pokiwał mu tylko głową na znak zgody, po czym znów skupił cała swoją uwagę na Yugeomie, który żywo gestykulował podczas opowieści o tym, jak w piętnastym wieku pokonał piratów na środku Oceanu Indyjskiego.
Człowiek manewrował między klientami starając się na nikogo nie wpaść, a kiedy w końcu bezpiecznie dotarł do baru odetchnąć z ulgą i z wielkim uśmiechem na twarzy zamówił kolejne porcje piwa dla siebie i swoich przyjaciół. Gdzieś z tylu głowy przemknęła mu myśl, że będzie żałować braku swojego umiaru nad ranem, jednak w tamtym momencie ekscytacja i nietrzeźwość wzięła górę i racjonalne myślenie spadło na dalszy plan.
Czekając na zamówienie stukał palcami o idealnie wypolerowany blat nucą pod nosem tylko sobie znaną melodię. Nie potrafił uwierzyć, że to, co teraz ma miejsce dzieje się naprawdę. Nie mógł przyjąć do wiadomości, że siedzi teraz w barze otoczony przez wampiry i pije po raz pierwszy w życiu alkohol. Nie umiał uwierzyć, że w ciągu jednego wieczora złamał tyle zasad postawionych przez całe życie przez Namjoona.
Ale podobało mu się to.
- Dobrze się bawisz? A może chcesz się do mnie przyłączyć, hmm?
Nagle poczuł zimny oddech na szyi, a po jego plecach przeszły ciarki. Pijacki dech mężczyzny owiewał jego twarz, a on skrzywił się nieznacznie. Wpatrywały się w niego duże, krwisto czerwone oczy, usta rozciągnięte w uśmiech, który ukazywał długie, ostre kły, a dłoń wampira spoczęła na jego obojczyku. Długi paznokieć wytycza ścieżkę po jego skórze ku szyi dopóki Kim nie wzdrygnąłsie i gwałtownie odsunął. Nieznajomy uśmiechnął się.
- Nie dotykaj mnie jak sobie tego nie życzę. - Warknął nastolatek i odepchnął od siebie natręta. Nikt, ale to nikt nie miał prawa go dotykać. Ba, nie miał prawa stać w jego przestrzeni osobistej i nie ważne, czy był to człowiek czy wampir. - Spierdalaj.
Nie wiedział czym spowodowany był ten wulgaryzm, strachem, gniewiem, czy może alkoholem jednak ta odpowiedź chyba nie spodobała się mężczyźnie, któremu od razu uśmiech zszedł z twarzy. Taehyung odwrócił się z zamiarem szybkiej ucieczki do Jungkooka jednak przeszkodziła mu w tym kolizja z czyimś twardyn torsem. Spojrzał na twarz mężczyzny i ujrzał kolejną parę burgundowych oczu. A za nim zobaczył dwójkę kolejnych wampirów, którzy z cwanym półuśmiechem kplili sobie z niego. I właśnie Tae zdał sobie sprawę, że nieźle zdenerwował jakiś gang nieśmiertelnych.
Zamówienie już dawno zostało zapomniane.
- Chyba się nie zrozumieliśmy cukiereczku. To nie była prośba, a rozkaz. Pójdziesz ze mną czy tego chcesz czy nie. - Zaśmiał się wampir i odgarnął mu kosmyk włosów za ucho. Kim za to uderzył to z całej siły w rękę.
- Jaki waleczny, to urocze. - Zaśmiał się nieśmiertelny.
- Chyba wyraźnie dał ci do zrozumienia, że nie jest zainteresowany. - Warknął znikąd Jeon. Za nim stała cała reszta z równie poważnymi minami. Pięści mieli zaciśnięte, a kły wydłużyły się niebezpiecznie. - Jeszcze raz go dotkniesz to nie będzie już tak przyjemnie. - Mężczyzna nie wydawał się być jednak zastraszony. Wręcz przeciwnie. Uśmiechnął się i mocno złapał Taehyunga za ramię i przyciągnął go do siebie tak szybko, że człowiek prawie się przewrócił.
- Dotknąłem. I co mi zrobisz pięknisiu? - Zaśmiał się kpiąco wampir, na co Jeon uniósł lekko kąciki ust.
- Ja? Ja ci nic nie zrobię. - Odparł. - Ale oni? - Wskazał palcem na swoich przyjaciół, którzy stali za nim. - Oni przerobią cię na papkę.
I skonczywszy to mówić złapał Kima za rękę i odciągnął go od nieznajomego, a na przód wyszedł Mingyu z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Stary nic do ciebie nie mam tak naprawę. - Zaczął i przejechał paznokciem po swoim kle. - Ale zadarłeś z naszym kumplem to zadarłeś i z nami. - Po czym zanim ktokolwiek zdążył zareagować jego pięść wylądowała na twarzy wampira.
Wszystko działo się za szybko, Taehyung nie miał czasu mrugnąć, a bar ogarnął całkowity chaos. Stoły i krzesła zostały poprzewracane, a zebrane wampiry zaczęły krzyczeć i kibicować bijącym się. Gdyby nie Jeon, który pociągnął go za rękę Taehyung nie zdążyłby się uchronić przed lecącym w jego stronę ciałem jednego z facetów biorących udział w bójce.
- Sorka. - Mrugnął do niego Minghao, po czym odwrócił się i zaczął bić z kolejnym, który chciał zaatakować go od tylu.
Krew lała się litrami, butelki jak i stoły, na których stały zostały zniszczone, na ziemi walało się szkło, a krzyki i wiwaty stały się nie do zniesienia. Kim zatkał uszy jednak nie ochroniło go to przed ogromnym hałasem. Nagle poczuł ręce na biodrach i zanim zdążył zareagować Jungkook wziął go na ręce w "ślubnym stylu" i krzycząc mu głośne "trzymaj się mocno"do ucha wybiegł z baru.
Nastolatek zacisnął mocno oczy, a chwyt na szyi brunet zaciśnił się. Nie miał pojęcia ile biegli, ale zimny wiatr bił go po twarzy, a hałasy drastycznie zmalały. Po chwili biegu, który dla niego trwał wieczność w końcu zatrzymali się w jakimś pustym parku. Otaczała ich ciemność, którą przecinało światło pojedynczej, ledwo działającej latarnii oraz cisza przerywana skrzeczeniem żab z pobliskiego stawu.
Kiedy stopy człowieka dotknęły ziemi jego nogi poddały się i gdyby nie silne ramiona Jungkooka oplatające go w talii już dawno upadłby na zimny, brudny beton.
- Hej, wszystko gra? Nic ci nie jest? - Zapytał zmartwiony wampir odgarniając z czoła człowieka kilka niesfornych kosmyków. Pluł sobie w brodę, że pozwolił sobie na chwilę nieuwagi, która mogłaby kosztować Taehyunga życie. Gdyby nie zorientował się w porę, że człowieka tak długo nie ma przy stole mogłoby dojść do tragedii, za co o winiłby się do konca życia lub i dłużej. Westchnął głośno. - Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam. Gdyby coś ci się stało, gdyby ten ty-
Kim spojrzał na niego, po czym mocno przytulił. Ciepło rozeszło się po ciele nieśmiertelnego, gorący dech człowieka na jego policzku sprawiał, że jego żołądek wypełniło przyjemne uczucie, a ręce automatycznie powędrował na jego biodra. Z nego płuc wyszedł długo wstrzymywany oddech. Taehyung był z nim. Był bezpieczny i tylko to się liczyło.
Stali tak na środku ścieżki, Jeon napawał się dźwiękiem szybko bijącego serca Kima oraz jego bliskością. Oboje pogrążeni w swoich rozmyślaniach i emocjach nie zdawali sobie sprawy jak długo trwali w żelaznym uścisku. Napawali się chwilą. Napawali się sobą, swoją bliskością oraz samą tą chwilą, która po wydarzeniach mających miejsce dosłownie parę minut wcześniej wydawała się aż nazbyt spokojna i zbyt arkadyjna. Dopiero kiedy oboje się uspokoili odsunęli się lekko od siebie jednak nadal pozostali w swoich objęciach - było im tak dobrze.
- Nie masz za co przepraszać. - Zaczął nastolatek z lekkim uśmiechem na ustach. Czerwień zdobiła jego policzki, a czekoladowe oczy były zamglone z poszerzonymi źrenicami. Na pierwszy rzut oka widać było, że przez długi czas spożywał wcześniej alkohol - jego oddech również to zdradził. Jednak Jeonowi to w ogóle nie przeszkadzało. Dziwił się, że człowiek jeszcze wyraźnie mówi, stoi mniej więcej o własnych siłach i nie wymiotuje gdzieś za ławką. Tae kontynuował.
- Wyszedłem w końcu z rezydencji, zobaczyłem miasto, poszedłem do baru i poznałem twoich znajomych. - Zaczął wyliczać, na co Jeon przewrócił oczami. Wiedział, że obydwu im się za to oberwie gdy wrócą do domu.
- W końcu napiłem się alkoholu. I miałeś rację, był cholernie niedobry ale zawsze chciałem spróbować. Posłuchałem zadziwiajacych historii z twojego życia, a na końcu przeze mnie wszczęła się bójka w barze. - Zaśmiał się i znowu przytulił do starszego. Ręka brunet od razu powędrowała do jego włosów i zaczęła bawić się brązowymi kosmykami.
- To były najlepsze urodziny w moim życiu. Dziękuję. - Wymruczał w koszulkę wampira, a Jungkook nachylił się i złożył na głowie nastolatka delikatny, czuły pocałunek.
- Nie ma za co Tae, dla ciebie wszystko.
I kiedy w końcu zdobył się na odwagę i miał już złączyć ich dłonie razem Taehyung jak oparzony wyrwał się z jego objęć.
- Co do c- Nie zdążył nawet dokończyć kiedy Kim odwrócił się w stronę najbliższych krzaków i po prostu opróżnił zawartość swojego żołądka.
Jeon wziął głęboki wdech, po czym odgarnął człowiekowi włosy do tyłu i zaczął masować po plecach.
- Widzisz, mówiłem, że alkohol nie jest taki fajny. - Mruknął pod nosem, a Tae w odpowiedzi zaczął znowu wymiotować.
~*~
- Myślisz, że Namjoon będzie bardzo zły? - Zapytał Taehyung opierając się na ramieniu wampira.
Po ich wieczornej przygodzie w barze, wymiotowaniu w krzakach oraz powrocie do rezydencji cała siła opuściła ciało człowieka, który stał się cholernie śpiący. Co chwilę tarł oczy, sapał i jęczał, a Jungkook ledwo zaniósł go do domu, ponieważ Kim nie miał siły iść.
Oboje szykowali się na - łagodnie mówiąc - reprymendę ze strony najstarszego wampira. Wiedzieli, że będzie on zły, a raczej wściekły. Wiedzieli, że nie ujdzie im to płazem i szykowali się na to od początku jednak i tak bali się przekroczyć próg budynku. Najstarszy Kim wiedział, że są już pod rezydencją, mając wyostrzone zmysły wyczuł ich z daleka co dodatkowo nie poprawiało ich sytuacji.
- Nie wiem co myśleć. - Odparł mu zgodnie z prawdą Jeon. Namjoon był nieprzewidywalny kiedy był zły, dodatkowo reagował bardzo emocjonalnie kiedy sprawa dotyczyła Taehyunga. A ta sytuacja niezaprzeczalnie była bardzo powiązana z osobą nastolatka.
W końcu jednak dotarli pod ogromne drzwi frontowe. Mimo późnej pory złota klamka błyszczała ukazując bogactwo owego miejsca. Ostatni raz spojrzeli sobie w oczy i przełykając ślinę oboje weszli do domu.
Od razu Taehyung został wyrwany z objęć wampira. Hoseok przytulił go z całej siły przyciągające do swojego ciała. Podczas nieobecności człowieka cały czas myślał o najgorszym. W jego głowie pojawiały się najgorsze scenariusze. Razem z pozostałymi nie potrafili go nigdzie znaleźć, a kiedy Jungkook nie dawał znaku życia bał się, że już nigdy nie ujrzy swojego małego liska, który był dla niego jak młodszy brat.
A teraz kiedy poczuł ich obecność i kiedy ujrzał Taehyunga całego i zdrowego przekraczającej próg domu łzy samoistnie zaczęły napływać mu do oczu.
- Naprawdę nie obchodzi mnie gdzie byłeś i dlaczego uciekłeś...- Wyszeptał ściskając czule ciało śmiertelnika chcąc przekazać tym całe swoje emocje. - .. ale tak się cieszę, że nic ci nie jest.
- Przepraszam. - Kim odparł przytulajac wampira z taką samą siłą. Odsunął się od starszego i ze smutkiem popatrzył się w jego oczy. Wiedział, że Hoseok bardzo przeżywał jego ucieczkę, miał świadomość, że wampir będzie się martwić ale także wiedział, że nadszarpnął jego zaufanie. Jednak zanim jednak zdążył powiedzieć coś więcej na szczycie schodów pojawił się Namjoon, który z kamienną miną zmierzył ich dwójkę wzrokiem.
- Taehyung, Jungkook chodźcie ze mną. - Rozkazał aż zanadto spokojnym głosem, po czym obrócił się na pięcie znikają w ciemnościach korytarza. Człowiek popatrzył niepewnie na Jeona i przełknął ślinę. Mieli wielkie kłopoty.
Przemierzali korytarze rezydencji w głuchej ciszy. Świece na ścianach dawały jedyne światło, a postacie z obrazów patrzyły się prosto na nich. Podłoga skrzypiała pod ciężarem ich kroków, Taehyung bał się głośniej odetchnąć i zaburzyć tą ciszę. Chciał schować się do ciemnej dziury i już nigdy nie wychodzić jednak dalej szedł za Namjoonem wpatrując się w jego szerokie barki.
Dopiero po chwili doszli do gabinetu najstarszego, który od razu zajął miejsce przy biurku na ogromnym skórzanym krześle. Splótł razem dłonie i oparł się łokciem o mahoniowy blat wpatrując się swoimi oczami w człowieka. Po ciągnących się minutach niezręcznej ciszy w końcu wziął głęboki wdech i powiedzial:
- Czy łaskawie mi wyjaśnisz swój wybryk czy mam czekać kolejną wieczność?
Taehyung i Jungkook spojrzenia na siebie, po czym Kim odparł cichym głosem.
- Przepraszam, to już się nig-
- W dupie mam twoje przeprosiny. - Warknął wampir i podniósł się z miejsca. Jego oczy zabłysły czerwienią. - Czy ty masz w ogóle świadomość jak głupia i niebezpieczna była twoja ucieczka? Czy ty sobie wyobrażasz jak wiele szczęścia miałeś, że nikt nie rozerwał cię na strzępy w chwili gdy wyszedłeś za mur posiadłości? Nawet nie wiesz jakie potwory się tam czają i jak głupi sobie po prostu wyszedłeś?! Serio w dupie mam twoje "przepraszam", powinienem cię teraz zamknąć w lochach żebyś już nigdy nawet nie ujrzał słońca.
Taehyung jak i Jungkook byli cicho. Wybuch Namjoona był kompletnie zrozumiały, ale i tak mężczyźni wzdrygnęli się, kiedy starszy zaczął krzyczeć. Na takie coś nie da się przygotować. W oczach Taehyunga zabłysły łzy.
- Namjoon.. - Zaczął Jeon, kiedy zobaczył, że nieśmiertelny powoli zaczął się uspokajać. - Rozumiem twoje zmartwienie, sam umierałem ze strachu ale jak widzisz znalazłem go, jest cały i zdrowy i teraz co najważniejsze - bezpieczny.
Najstarszy tylko zaśmiał się pod nosem.
- Nie masz prawa się odzywać. - Wypluł w tronę czarnowłosego. - Miałeś wrócić z nim w chwili gdy go znajdziesz, a tymczasem popiliście sobie gdzieś w barze i Taehyung ledwo stoi na nogach. Słowa nie opiszą jak bardzo jestem na ciebie wściekły. Ciesz się, że cię jeszcze nie zabiłem bo powinienem był to zrobić w chwili gdy was wyczułem.
Tae przełknął ślinę. Mrugał oczami by powstrzymać łzy przed popłynięciem po zarumienionyvh policzkach. Nie wiedział czy to alkohol sprawiał, że wszystko zaczął tak mocno przeżywać, czy po prostu dotarła do niego wielkość popełnionego czynu, jednak nie potrafił zatrzymać cisnących się do oczu łez. Było to dla niego za dużo. Namjoon był o krok od rzucenia się na Jeona, jego słowa bolały jak ostry nóż wbijany w plecy. Było mu duszno, gorąco, pot zaczął formować się na czole, a głosy wampirów stawały się powoli coraz bardziej odległe.
Ostatnie co pamięta to jak jego ciało uderza w zimną posadzkę zanim wszystko ogarnęła całkowita ciemność.
~*~
Witam wszystkich, wbrew pozorom jednak żyję, nie ma tak dobrze xd
Przepraszam za długą nieobecność. Miałam wrócić po maturze jednak byłam za granicą, potem sprawy związane ze studiami i wszystko się opuźniło, dlatego dziękuję wszystkim za cierpliwość i mam nadzieję, że rozdział się podobał ❤
Jakby ktoś nie wiedział jak wyobrazić sobie 97 line bo może nie ich nie zna to tutaj daję zdjęcia;)
Mingyu:
Minghao:
Seokmin:
Bambam:
Yugyeom:
Do zobaczenia w nastepnym rozdziale (mam nadzieję, że niedługo) ♡♡♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro