13 • friends
°°°
W pokoju panowała martwa cisza co sekundę przerywana tykaniem wskazówek zegara, a powietrze zgęstniało między mężczyznami. Miało się wrażenie, że dało je się pociąć nożem. Namjoon siedział w fotelu w salonie ze złożonymi rękami i morderczym wzrokiem patrzył w czarne jak noc oczy Jeona. Jungkook stał przed nim z rękami złożonymi za sobą, szczękę jak i dłonie miał mocno zaciśnięte, a na przedramionach pojawiły się widoczne żyły spowodowane uciskiem. Śnieżnobiałe, ostre jak brzytwa kły samoistnie wysuwały się kiedy dostawał reprymendę od swojego kilkuwiecznego opiekuna.
- Chcesz mi powiedzieć, że chłopak tak nagle wyparował z domu pełnego wampirów i nikt nic nie zauważył? Jesteście aż tak zidiociałą bandą, że nie potraficie upilnować jakiegoś człowieka? - Zapytał gniewnym głosem. Jungkook był pewny, że przez te setki lat spędzonych razem nie widział go jeszcze tak wściekłego.
Namjoon nie musiał krzyczeć. Nie musiał rzucać po pokoju żadnymi przedmiotami, nie musiał przeklinać, jego spięta postawa oraz ton wyrażała wszystko.
Brunet złapał się za głowę i wypuścił długo wstrzymywane powietrze z ust. Pociągnął lekko za czarne kosmyki i wydał z siebie dźwięk irytacji. Powoli przestawał nad sobą panować.
Taehyung uciekł. Tym powinni się zająć w pierwszej kolejności, a nie siedzeniem w salonie i wysłuchiwaniu pretensji Kima.
- Nie wiem dobra? - Zwrócił się do najstarszego, który nadal siedział z kamienną twarzą. Słowa wyszły ostro z jego ust. - Nie mam pojęcia co się stało, jak się stało i kiedy się stało, ale czy możemy do cholery jasnej się kurwa ruszyć i iść go szukać? - Wycedził przez zaciśnięte zęby. Język gładził ostre kły, a oczy powoli zaczęły mienić się burgundem. - Bo wydaje mi się, że każdy z was ma w dupie to, że Tae uciekł i prawdopodobnie może już leżeć gdzieś na drodze martwy.
Kiedy nieśmiertelni zorientowali się, że Taehyung zniknął wszyscy w mgnieniu oka byli gotowi na poszukiwania. Jednak zanim zdążyli opuścić progi rezydencji wrócił Namjoon i nie wyczuwając obecności człowieka zaczął domagać się wyjaśnień, a to co usłyszał nie za bardzo mu się spodobało.
Kim był dla wampira jak syn, wychowywał go przez trzynaście lat poświęcając mu całą swoją uwagę i traktując go jak najdroższą porcelanę. Dbał o niego, dał mu schronienie po śmierci rodziców, karmił i uczył każdej dziedziny życia, więc jego zniknięcie - łagodnie mówiąc - wytrąciło go z równowagi.
A jeszcze bardziej fakt, że Taehyung uciekł. Po prostu uciekł jak skazany z więzienia. Zostawił dom i przyjaciół, zostawił swoją nową rodzinę, a najstarszy wampir poczuł się jakby chłopak wbił mu drewniany kołek prosto w plecy.
Kiedy Jeon zawołał pozostałych do pokoju człowieka nie mogli wierzyć w to co widzą. Do nogi wielkiego łoża znajdującego się w sypialni chłopaka przywiązania była gruba lina, którą nastolatek najprawdopodobniej wziął z komórki w ogrodzie, okno otwarte było na oścież, a przez parapet przerzucony był drugi koniec sznura. Nie ważne jak bardzo nie chcieli przyjąć tego do wiadomości - porwanie było mało prawdopodobne. A teraz bezbronny człowiek wszedł prosto do paszczy wygłodniałego lwa. Do jaskini pełnej krwiożerczych stworzeń, gdzie do walki na nic zda się nawet największy i najostrzejszy miecz.
Na ostre słowa Jungkooka Namjoon zmarszczył brwi i powoli wstał. Nie odwracając wzroku od Jeona podszedł do niego, a odgłos jego ciężkich kroków rozniósł się po pomieszczeniu. Jimin, Hoseok i Yoongi przełknęli ślinę. Napięcie wisiało w powietrzu, stres wypełnił ich wszystkich. W tamtym momencie przed nimi stał zupełnie inny człowiek. To nie był Namjoon, którego znali, tylko wampir w prawdziwej swojej postaci. Wyimaginowany koszmar ludzi ziścił się w prawdziwym życiu i właśnie znajdował się przed Jeonem. Najstarszy zatrzymał się tak blisko bruneta, że prawie stykali się nosami, a jego oczy zmieniły kolor z pięknego brązu na krwistą czerwień. Był wściekły. I był przerażający jak nigdy dotąd.
- Uciekł bo nie potrafiłeś go dopilnować. - Powiedział głosem tak niskim, że po plecach Jungkooka przeszły dreszcze. Mimo tego zachował pokerową twarz. Nie mógł pokazać przed starszym słabości. Namjoon kontynuował. - Jeśli coś mu się stało to wiedz, że nie masz czego tutaj szukać. Jeśli go nie znajdziesz to nie masz już tu po co wracać. A jeśli to zrobisz to skończysz martwy. - Warknął i w ciągu sekundy wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi.
Jeon zacisnął szczękę i dłonie. Wiedział, że zawalił. Wiedział, że zniknięcie Taehyunga było jego winą jednak nie mógł sobie pozwolić na rozpacz. W tej sytuacji musiał być skupiony. Wszyscy musieli.
Wziął głęboki wdech i odwrócił się do pozostałych, którzy z niepewną miną mu się przyglądali. Jina z nimi nie było, ponieważ pobiegł za Namjoonem chcąc go uspokoić. Widać było, że sam jest niesamowicie przejęty zniknięciem człowieka jednak musiał mieć oko na drugiego Kima bo nie wiadomo było do czego był zdolny w takim stanie. Przez te trzynaście lat Namjoon zżył się z Taehyungiem niesamowicie lecz ten postanowił uciec. Kim był wściekły jednak w środku był bardziej przejęty bezpieczeństwem człowieka, a jego zniknięcie sprawiło, że pierwotne instynkty wampira wyszły na jaw.
- Jungkook nie słuchaj go. - Zaczął Yoongi kiedy żaden z pozostałych nie wiedział co powiedzieć. Położył mu dłoń na ramieniu chcąc w jakiś sposób dodać otuchy. Jeon nie zareagował, ale także nie odtrącił przyjaciela. - Wiesz, że nie miał tego na myśli. Jesteś dla niego jak syn.
- Namjoon mnie teraz obchodzi najmniej. - Odparł tylko brunet patrząc się przed siebie. - Musimy jak najszybciej znaleźć Tae. Hoseok sprawdź w lesie, ty orientujesz się tam najlepiej. Jimin i Yoongi idziecie ze mną do miasta. Weźmiecie obrzeża, a ja poszukam w centrum. - Powiedział i sięgnął po swoją skórzaną kurtkę.
- Znajdziemy go.
Pozostali przytaknęli i w wampirzej złapali swoje rzeczy.
- Powodzenia. - Popatrzyli sobie w oczy, przytaknęli i już ich nie było.
Jeon spojrzał na zdjęcie Taehyunga wiszące na ścianie i westchnął głośno. - No i co narobiłeś? - Wziął telefon i opuścił rezydencję.
Miał nadzieję, że Taehyung jeszcze żył.
~*~
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Korony drzew bujały się delikatnie, ptaki śpiewały tylko sobie znaną melodię. Świat powoli szykował się do snu. Uśmiech przyozdobił jego twarz kiedy Taehyung przyglądał się wokół. Wziął głęboki wdech, po czym wypuścił powietrze ustami.
- Nareszcie... - Wyszeptał kiedy na horyzoncie zobaczył delikatne światła. Latarnie były co raz bardziej widoczne, a na tle granatowego nieba widać już było pojedyncze budynki. Wszędzie panowała głucha cisza.
Nastolatek rozglądał się wokół podziwiając. Zadowolony poprawił plecak na ramieniu i żwawym krokiem ruszył na przód. Całe życie marzył o tej chwili. O chwili, w której w końcu wyrwie się ze swojej złotej klatki. O chwili kiedy rozprostuje skrzydła i wyleci z gniazda. O chwili kiedy opuści choć na chwilę mury starej rezydencji. Przez tyle lat pragnął przeżyć ten moment.
Jednak Jungkook miał rację.
Ulice już nie wyglądały tak samo jak kiedyś. Obraz, który widniał w jego wspomnieniach był już zupełnie inny, zmieniony. W starym asfalcie były dziury, kosze przewrócone, a w nich bezdomne zwierzęta szukające jakiegokolwiek pożywienia, co krok śmieci, stare latarnie poprzewracane, wszędzie brudno. Cicho.
Jednak nie przejmował się tym. Uznał, że to tylko dlatego, że znajduje się na przedmieściach, że nie ma tu ludzi, którzy dbają o czystość. Miał piękną, wykreowaną przez siebie wizję. Wizję metropolii, z wieżowcami, drogimi samochodami i rozwiniętą technologią. Metropolię, w której cały czas słychać śmiech, ludzie są szczęśliwi, a imprezom nie ma końca. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że to o czym opowiadali mu Jungkook i Hoseok było prawdą. Że wampiry wysysają życie z każdego napotkanego człowieka, a ci którzy przetrwali im służą i żyją dużo gorzej niż niewolnicy. Nie chciał uwierzyć. Nie mógł uwierzyć.
~*~
Dzień się skończył, słońce się pożegnało i zrobiło na niebie miejsce dla swojego brata. Kim w końcu dotarł na miejsce. W oczach Taehyunga odbijały się światła uliczne. Mieniły się jak gwiazdy, które świeciły parę milionów kilometrów wyżej. Na ustach nastolatka gościł lekki uśmiech kiedy spacerował po opuszczonych ulicach. Miasto spało.
Jednak uśmiech zmniejszał się z każdym krokiem. Im bliżej centrum się znajdował tym na ulicach powoli pojawiały się postacie ubrane w czarne szaty, a z ciemnych uliczek dochodziły dźwięki, których nie potrafił zidentyfikować. Z dala dochodziły się śmiechu, raz na jakiś czas jakiś głośniejszy odgłos. Czasem nawet jakiś krzyk, który od razu był tłumiony. Piękna architektura i kolorowe reklamy nie potrafiły zatuszować tego, jak zimne i straszne było to miejsce. Jednak Taehyung szedł dalej.
- Nigdy Cię tu nie widziałem.
Człowiek odskoczył w tył kiedy z ciemnego zaułka wyszedł wysoki mężczyzna. Ubrany na czarno poruszał się wokół niego jak cień wpatrując się w niego krwistoczerwonymi oczami. Bezszelestnie snuł się po drodze pokazując śnieżnobiałe i ostre jak brzytwa kły. Jasno brązowe włosy zaczesane do tyłu odsłaniały czoło, na twarzy nie miał żadnej skazy, żadnej niedoskonałości czy zmarszczki. Był przerażająco doskonały. Taehyunga przeszedł dreszcz.
- Nie przedstawisz się? - Nieznajomy zatrzymał się przed nim i uniósł brew. - To świadczy o złych manierach.
- Jesteś wampirem
- A i owszem. - Nieznajomy uśmiechnął się kącikiem ust. - A ty jesteś człowiekiem.
- Nie chcesz mnie zabić? - Zapytał Kim. Po opowieściach Jungkooka był przygotowany na atak od strony nieśmiertelnych (dlatego w razie czego zaopatrzył się w srebrny nóż), a nie na miłe pogaduszki na środku pustej drogi. Był przygotowany na stado potworów, zaniedbanych bestii, a nie na przystojnych nieśmiertelnych.
Mężczyzna roześmiał się.
- Gdybym chciał cię zabić to leżałbyś martwy już na obrzeżach wysuszony z krwi do ostatniej kropelki.- Brązowowłosy pokręcił głową z politowaniem. - Obserwuję cię od jakiś dwóch godzin. Nie znam Cię i po prostu jestem ciekaw. Spędziłem tu ponad pięćdziesiąt lat i znam wszystkich nieśmiertelnych, jak i ludzi, lecz ciebie nie. Chcę wiedzieć kim jesteś i co cię sprowadza do miasta.
Taehyung przełknął ślinę. Skoro ten wampir obserwował go od dłuższego czasu to znaczy, że ktoś inny także mógłby. Automatycznie wzmocnił się jego uścisk na srebrnym nożu.
- Chciałem po prostu sprawdzić jak tu jest. - Odparł człowiek, a jego towarzysz westchnął.
- Jeśli nie masz żadnego planu bądź celu bardzo prawdopodobne jest to, że nie dożyjesz jutrzejszego dnia.
Taehyung zmarszczył brwi. Rozmowa z wampirem była dość nieprzewidywalna. Jednak nie mógł przestać być czujnym. Nie znał go i nie wiedział do czego mężczyzna jest zdolny. Jednak zanim zdążyli cokolwiek odpowiedzieć wampir uśmiechnął się lekko i stwierdził:
- Ale myślę jednak, że wszystko się ułoży. - Ukłonił się lekko i zniknął tak szybko jak się pojawił.
Kim stał parę sekund wpatrując się w pustkę, która została po nieznajomym mrugając oczami zdezorientowany. Wszystko wydarzyło się za szybko. Przed chwilą rozmawiał z nieśmiertelnym, a w następnej brązowowłosy zniknął, a on poczuł podmuch wiatru i lekki dotyk na ramieniu. Jak oparzony obrócił się i stanął twarzą w twarzą z tak dobrze znana mu osobą.
- Jungkook...
- Musimy poważnie porozmawiać.
~*~
Taehyung stał oparty o mur jednego z budynków i przygryzając wargę wpatrywał się w swoje buty jakby były najbardziej ciekawą rzeczą pod słońcem. Jeon z założonymi rękami na piersiach stał przed nim i wiercił ostrym spojrzeniem dziurę w jego głowie.
- Czemu uciekłeś? - Zapytał głośnym głosem. Kim aż podskoczył. - Mogłeś zginąć!
- Ale nie zginąłem. - Nastolatek wiedział, że zasługuje na gniew starszego, wiedział, że jego ucieczka była bardzo lekkomyślna. Nie miał doświadczenia ani planu, ale nie potrafił już wytrzymać w zamknięciu. Musiał wyjść choć na chwilę i wiedział, że Jungkook nigdy by mu nie pomógł. Musiał zrobić to sam.
- Ale mogłeś! - Odparł Jeon. Pociągnął za końcówki włosów i wziął głęboki oddech. Kiedy wyczuł zapach człowieka od razu pobiegł w tamtą stronę, znalazł go pogrążonego w rozmowie, jednak był cały, a to było najważniejsze. Poczuł ulgę. Jednak teraz wychodziła z niego cała frustracja, całe zmartwienie, a na ich miejsce wstąpił gniew za nieprzemyślane zachowanie człowieka. - Masz szczęście, że wpadłeś na Junga. Inaczej byłbyś martwy.
- Junga?
- Jung Jaehyun. Wampir, z którym rozmawiałeś. - Odpowiedział. Gniew powoli opuszczał jego ciało.
- Oh. - Taehyung westchnął i się lekko zaczerwienił. Głupio mu było z myślą, że Jungkook widział to z kimś innym. Była to pierwsza taka sytuacja. Co prawda tylko rozmawiali, ale jednak. - Czyli nas widziałeś... Znasz go dobrze?
- To stary znajomy. - Odparł brunet.
- Znajomy? A coś więcej? Nigdy nie mówisz o swoich znajomych. - Zainteresował się Kim. To była prawda. Jeon praktycznie nigdy nie wspominał o przyjaciołach, czasem tylko mówił, że był z kimś w jakimś miejscu, powiedział imię i to był koniec. Wbrew pozorom był osobą bardzo skrytą i nawet Taehyungowi nie udało się do niego w pełni dotrzeć.
Teraz spotkał się twarzą w twarz z jednym z dawnych znajomych starszego, co napawało go niezmierną ciekawością. Kim był? Kiedy się poznali? Jaka historia ich łączy?
- Jesteśmy w tym samym wieku, walczyliśmy kiedyś razem na wojnie. W pewnym momencie nasze drogi się rozeszły, parę lat temu tu wrócił i czasem się spotykamy i tyle. Nic ciekawego. - Odparł Jungkook, po czym podszedł do młodszego.
Taehyung przełknął ślinę kiedy nieśmiertelny stanął tuż przy nim. Nastolatek popatrzył się w jego ciemne oczy. Były piękne. Jungkook był piękny. Chyba nigdy tego nie dostrzegł. Dopiero w nocy, gdzieś w środku miasta w świetle neonów i blasku księżyca zobaczył w nim coś niezwykłego. Widział też troskę. A kiedy Jungkook nagle mocno go przytulił w jego ciele rozlało się wszechogarniające ciepło.
- Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem. - Usłyszał cichy szept przy uchu i chłodny oddech na szyi. - Nigdy więcej mnie tak nie strasz.
Kim się uśmiechnął. Chciał aby ten moment trwał wiecznie. Jednak wszystko, co dobre zawsze się kończy i po chwili brunet podsunął się od niego i odchrząknął.
- Powinniśmy wracać. Namjoon prawie oderwał mi głowę i nie, to nie jest przenośnia. - Stwierdził Jeon, na co nastolatek się skrzywił. Nie chciał wracać. Nie po to wymknął się z rezydencji żeby teraz do niej wrócić wcześniej nic nie widząc. Nie taki był plan.
- Wiesz może, która jest godzina? - Zagadnął zmieniając przy okazji temat.
Jungkook spojrzał w niebo wprost na niebieski księżyc, po czym zmarszczył brwi. - Jest już trochę po północy.
- No właśnie.. - Wyszeptał i położył dłoń na jego chłodnym policzku. Wampir spojrzał na niego rozszerzonymi oczami. Było to dość śmiałe ze strony śmiertelnego. - Wiesz, co to oznacza.
Jeon nie wiedział o co chodziło młodszemu. Wpatrywał się w czekoladowe tęczówki człowieka oczekując od niego jakiejkolwiek podpowiedzi. Miał przed sobą pustą przestrzeń, nie miał pojęcia co Kim miał ma myśli. O co mogło chodzić mu z północną..? Dopiero po chwili wszystko do niego dotarło, a brwi się lekko zmarszczyły.
Wszystko nabrało sensu.
Ucieczka Taehyunga była grubszą sprawą. Nie lekkomyślną tak, jak wszyscy podejrzewali jednak przemyślaną i wykonaną z pełną premedytacją. Jeon zrozumiał.
- Twoje urodziny.
Taehyung uśmiechnął się.
- Owszem, moje urodziny. - Przytaknął w końcu zabierając dłoń. Nieśmiertelny od razu poczuł brak ciepła jednak nie zareagował. - Chociaż raz nie chcę spędzić ich w zamknięciu. Siedzę od małego w rezydencji. O wszystkim dowiedziałem się z książek bo nigdy nie mogłem przeżyć nic na własnej skórze. Trzymacie mnie tam jak księżniczkę w wieży, ale teraz jestem dorosły, teraz już nie możecie.
- Tae-
- Nie. - Położył mu palec na ustach przerywając mu. Także były zimne. - Nic nie mów. Pójdę do baru i spędzę najlepsze urodziny w swoim życiu. A ty idziesz ze mną albo wracasz do rezydencji. Sam zdecyduj, ja zdania nie zmienię.
Jungkook popatrzył mu się w oczy. Ani odrobiny zawahania. Przed nim stał pewny siebie mężczyzna. Mały, pięcioletni Taehyung zniknął, a na jego miejscu pojawił się konsekwentny nastolatek, którego Jeon tak bardzo znał i podziwiał. Wiedział, że nie da rady go przekonać do powrotu, wiedział, że z góry jest skazany na porażkę. Jeśli człowiek sobie coś postanowił to dokona tego z jego pomocą czy bez niej.
- To jak Kookie?
- Chodźmy zanim zacznę tego żałować. - Złapał śmiertelnego za nadgarstek i pociągnął w stronę najbliższego baru. Jeśli mają wejść do paszczy lwa to przynajmniej razem.
~*~
W końcu rozdział! Mam nadzieję, że się podoba i was nie zawiodłam ;) Jak widzieliście pojawił się jeden z bohaterów, o którym wspominałam już na tt (spoiler: to jeszcze nie koniec) ;)
Rozdziały są tak rzadko bo klasa maturalna ssie, ale teraz zaczęłam ferie, więc w końcu coś napisałam i jestem bardzo ciekawa co sądzicie o rozdziale po tak długiej przerwie?
Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze, nawet jeśli nie odpowiadam na wszystkie to wiedzcie, że je czytam ;)
p.s. jak ktoś nie wie jak wyobrazić sobie Jaehyuna tu macie focie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro