09 • brother
~*~
Tygodnie mijały i zanim ktokolwiek się obejrzał Taehyung pomieszkiwał w rezydencji już ponad pół roku.
Wszyscy przyzwyczaili się do jego obecności. Do tego, że wszędzie walały się plastikowe autka i inne zabawki, do tego, że cisza w domu panowała tylko jak Tae spał i do tego, że śniadanie bez rozlanej herbaty nie liczyło się jako śniadanie. Przyzwyczaili się do tego małego berbacia i nawet Jungkook zmienił swoje nastawienie.
Malec rozgrzał jego skamieniałe serce. Może jeszcze nie do końca ale w jakimś stopniu na pewno. Jeon widział w nim samego siebie sprzed paru setek lat. Tego małego, roześmianego brzdąca, który jeszcze nie wiedział jak świat potrafił być okrutny. Może to właśnie było przyczyną tego, że na początku nie chciał się do niego zbliżyć? Być może.
Popołudnia zostały teraz wypełnione zabawą w chowanego, zaś nudne i ciche wieczory - wieczorami z opowieściami. Ich życie zmieniło się diametralnie, ale nikt nie narzekał.
~*~
- Przeczytaj teraz to, co jest tutaj napisane. - Zaproponował Namjoon. Siedział razem z Taehyungiem kolejną godzinę w bibliotece i ćwiczyli czytanie, które szło mu już coraz lepiej. Mały Kim literki miał już opanowane, więc teraz pozostał mu ostatni krok. Pięciolatek, a raczej już prawie sześciolatek ochoczo sięgnął po książkę i z uśmiechem zaczął:
- W,y,s,p,eeee,a? Wyspa? - Spytał niepewnie, a wampir przytaknął. - Wyspa by, była tajemnym? Wyspa była tajemnym eee.. m,iii,e,j,s,c, miejscem? - Zapytał po raz kolejny, a Nam się zaśmiał. Może jeszcze nie był mistrzem, ale blondyn wiedział, że chłopczyk szybko się nauczy. Był bardzo utalentowanym dzieckiem.
- Wyspa była tajemnym miejscem ich spotkań. - Zaczął kiedy spostrzegł, że Tae miał problem. - Zbierali się tu każdego roku w noc świętojańską.
- To za trudne. - Jęknął pięciolatek i położył głowę na stole. - Kto wymyślił w ogóle jakiś Hawtatów? Co to ma być? - Mruknął obrażony. Jak każde dziecko nie lubił kiedy mu coś nie wychodziło. Czuł się wtedy poirytowany i miał ochotę zniszczyć wszystko wokół.
Starszy zaśmiał się z jego miny, ale zamknął książkę. Najwyraźniej Tae potrzebował przerwy, a on nie chciał go do niczego zmuszać bo uczenie się na siłę i tak nic nie dawało.
- To są Hatifnatowie. - Zaśmiał się i odłożył książkę na półkę, gdzie mieściła się cała kolekcja opowieści Taehyunga.
- Nie ważne, nie lubię tych Haftitatów. - Mruknął chłopczyk i zjechał z krzesła na ziemię. Nie zszedł, on po prostu zjechał i usiadł na panelach jako znak buntu.
Zanim jednak wampir zdążył coś odpowiedzieć, drzwi biblioteki otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł Jungkook. Jungkook, który wyglądał jak jakiś agent wracający z tajnej misji. Ubrany cały na czarno, włosy miał postawione do góry, ciężkie buty stukały głośno przy każdym kroku, na dłoniach założone miał czarne rękawiczki, a na udach zapięte skórzane pasy, o których zastosowaniu Taehyung nie miał pojęcia.
Patrzył się szerokimi oczami jak Jeon podchodzi do stołu z dziwnym wyrazem twarzy i kiedy w końcu się zatrzymał skrzyżował ręce na piersi, a wzrok wbił w Namjoona.
- Masz gościa. - Oznajmił, a blondyn uśmiechnął się lekko.
- Tak, wiem, chociaż spodziewałem się go dopiero za godzinę. - Odparł. - Ale miło, że informujesz.
Jeon jednak nie podzielał jego entuzjazmu. Ostre spojrzenie miał wbite w starszego, a szczękę zaciśniętą. Widać było, że był zły.
- Co on tu robi? - Zapytał dziwnie spokojnie. Kim tylko westchnął i popatrzył dyskretnie na Tae, który nadał siedział na ziemi i patrzył teraz na nich zaciekawiony.
- Potrzebuję jego pomocy. - Odpowiedział, ale Jungkook nie wydawał się być przekonany. Coś mu nie pasowało. Mężczyzna nie mógł pojawić się w rezydencji z żadnego błahego powodu. Nie ten mężczyzna.
- W czym?
- To nic ważnego. Miał mi tylko dostarczyć pewne dokumenty. - Odpowiedział Namjoon. Podniósł zaskoczonego Tae z podłogi i wytarł mu spodenki, które się lekko pobrudziły od siedzenia na ziemi, po czym pogłaskał go po głowie. - Przepraszam TaeTae, ale muszę iść porozmawiać ze swoim znajomym. Jungkook się teraz tobą zajmie, dobrze? - Powiedział i poszedł zostawiając Jeona i pięciolatka samych.
Brunet nie spuścił wzroku ze starszego dopóki ten nie zniknął i dopiero wtedy głośno westchnął.
- Kookie coś się stało ? Nie lubisz tamtego pana? - Zapytał Taehyung. Nie miał pojęcia co się dzieje i kim był tajemniczy mężczyzna. Co takiego zrobił Jeonowi, że ten się tak zachowywał?
Jungkook jakby wyrwany z transu zamrugał kilkakrotnie oczami i spojrzał na chłopca. Nawet olał to, że ten nazwał go "Kookie", a zamiast tego pokręcił przecząco głową i uniósł lekko kąciki ust.
- Nie, nie lubię. Bardzo dawno temu się pokłóciliśmy, ale nie musisz się o nic martwić. Już jest okej. - Odpowiedział i ściągnął rękawice, po czym rzucił je na stół. Padał z nóg, a do tego obecność nieproszonego wampira wytrąciła go z równowagi. Miał ochotę rzucić się na łóżko i przespać następne kilkadziesiąt lat.
- To chodźmy pograć w piłkę! - Wykrzyknął mały Kim i złapał chłopaka za rękę, po czym zaczął ciągnąć w stronę drzwi.
- Tae jestem zmęczony, innym razem. - Jęknął brunet, ale malec go totalnie zignorował. Może i Jungkook był nieśmiertelny i wiecznie młody jednak wampiry też potrzebowały odpoczynku by zregenerować siły. Poza tym sen jest mile widziany zawsze i wszędzie - nie ważne czy jest się nieśmiertelnym czy nie.
Jednak widząc entuzjazm pięciolatka poddał się bez walki. Pograją chwilę w piłkę, potem Tae się znudzi i zostawi go w spokoju. Przynajmniej miał taką nadzieję.
~*~
- Tylko pamiętaj, masz nie oszukiwać. - Nakazał Taehyung i położył piłkę na ziemi. Zmrużył przy tym oczy i zmierzył Jungkooka, który stał naprzeciwko niego, ostrym spojrzeniem.
Znajdowali się na małym boisku, które zrobili parę tygodni wcześniej w ogrodzie, żeby Tae miał co robić kiedy bawił się na świeżym powietrzu. Nie było perfekcyjne, linie były krzywe, a bramki małe jednak pięciolatków w zupełności wystarczyły. Potrafił spędzić z Hoseokiem na dworze nawet cały dzień chcąc nauczyć się czegoś nowego, ale, że rudzielec był tak dobry w piłkę jak sam pięciolatek to chłopczyk za dużo się nie uczył. Z Jeonem sytuacja była totalnie inna bowiem brunet nie tylko był świetny w tej dyscyplinie ale też używał swoich mocy, przez co był nie do pokonania.
- Przecież ja zawsze gram fair. - Odparł Jeon powstrzymując wredny uśmiech i podwinął rękawy koszuli. Taehyung pokręcił tylko z politowaniem głową i uśmiechnął się lekko.
- Jesteś brzydkim kłamczuchem Kookie. - Stwierdził, a brunet prychnął.
- Nie ważne. Zaczynaj lepiej.
Maluch tylko jakby czekał na sygnał. Wystrzelił z miejsca jak z procy i szybko przebierając swoimi krótkimi nóżkami zaczął biec w stronę bramki swojego przeciwnika. Krzyknął radośnie kiedy ominął czarnowłosego, kopnął piłkę z całej siły, ale kiedy już miała wpaść do bramki nagle Jungkook się przed nią pojawił i perfekcyjnie złapał.
Uśmiechnął się chytrze kiedy zobaczył wkurzoną minę Taehyunga. Kim cały czerwony podszedł do wampira, zmarszczył nos i założył ręce na piersi.
- Miało być bez oszukaństwa. To nie fair. - Powiedział, a brunet zaśmiał się tylko i poczochrał go tylko po głowie.
- Życie jest nie fair. - Odparł starszy i rzucił do Tae piłkę, którą ten ledwo złapał. - A teraz spinaj te małe poślady i lepiej chodź mi postrzelać. Popracujemy nad twoją techniką.
~*~
Taehyung był dziki.
Jeon przekonał się o tym na własnej skórze, kiedy po pięćdziesiątym nieudanym strzale Kim rzucił się na bruneta z pięściami i krzykiem chcąc odebrać mu życie.
- To jest oszukaństwo! - Pisnął kiedy Jungkook niewzruszony przerzucił go sobie przez ramię. Tae kopał i starał się wyrwać ale czarnowłosy był za silny. Nie musiał nawet używać swoich mocy bowiem każdy, nawet najsłabsze dziecko z przedszkola pokonałoby chłopczyka w walce.
- Przestań wrzeszczeć. - Mruknął. - Już ci mówiłem, że życie nie jest fair.
Jednak kiedy pięciolatek nadal wierzgał jak szalony brunet nie mając innego wyjścia zaczął go po prostu łaskotać. Taehyung był bezsilny wobec łaskotek.
I wtedy krzyki złości przerodziły się w śmiech i błagania o pomoc. Jeon postawił pięciolatka na trawie, a ten od razu zaczął uciekać. Kiedy w końcu wampir go dogonił, upadli na ziemię i zaczęli się przepychać przy akompaniacie głośnego śmiechu i pisków. Gdyby ktoś teraz zobaczył ich dwójkę to zastanawiałby się co wyprawiają, ale wtedy dla nich to nie miało znaczenia.
Jungkook się śmiał. Śmiał się szczerze i na cały głos chyba po raz pierwszy odkąd pamiętał. Było to coś nowego. Kto by pomyślał, że zwykły pięcioletni chłopiec sprawi, że czarnowłosy znowu poczuje się tak beztrosko.
- Cóż za urocza scena. - Usłyszeli nagle za plecami.
Dwójka od razu przestała się tarzać w ziemi i spojrzała na wysokiego mężczyznę, który stał obok i wpatrywał się w nich z lekkim uśmiechem. Jeon zmarszczył brwi i podniósł się z trawy stając z nim twarzą w twarz.
Mężczyzna był przystojny, ubrany w czarny garnitur i krwistoczerwoną koszulę. Bystre spojrzenie brązowych oczu wbite miał w chłopaka przed sobą, a uśmiech ani na sekundę nie zszedł z jego twarzy. Jeon miał ochotę go uderzyć.
- Dawno się nie widzieliśmy. - Stwierdził mężczyzna. - Widzę, że odkąd ostatnio tu byłem dużo się zmieniło. - Powiedział przenosząc wzrok na pięciolatka, który patrzył się na niego zdziwiony.
- Jesteś Taehyung, prawda?
Nieznajomy kucnął, a Jungkook automatycznie zasłonił Kima swoim ciałem.
- Nie powinno cię to obchodzić. - Stwierdził brunet mordując go wzrokiem. - Nie mam pojęcia czego chcesz, nie obchodzi mnie to, ale wracaj skąd przyszedłeś i nie pokazuj mi się już nigdy na oczy.
Mężczyzna zaśmiał się cicho, ale posłusznie wstał i poprawił marynarkę. Uśmiechnął się kącikiem ust i westchnął.
- Skoro tak bardzo mnie tu nie chcesz to idę. - Stwierdził i znowu spojrzał na Tae, który wychylał się zza nogi wampira. - Jest bardzo podobny do matki.
Taehyung otworzył szerzej oczy, a Jeon zacisnął ręce w pięści.
- Wynocha. - Wycedził, a mężczyzna posyłając im jeszcze ostatni uśmiech, zniknął.
Dopiero wtedy wampir wypuścił wstrzymywane dotąd powietrze. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że to robił. Nie miał pojęcia po jaka cholerę mężczyzna przyszedł, ale sama jego obecność wytrąciła go z równowagi. Miał ochotę zedrzeć mu ten wkurzający uśmieszek z twarzy i wydłubać oczy. Jednak nie mógł. Łączyła ich długa historia, niekoniecznie szczęśliwa, ale mężczyzna był nietykalny. Niestety.
Dopiero po chwili spojrzał na Tae, który miał wzrok wbity w ziemię. Westchnął głośno i przeczesał włosy, po czym położył chłopcu dłoń na ramieniu i lekko je uścisnął.
- Chodźmy coś zjeść. - Zaproponował, a Tae tylko pokiwał głową.
~*~
Nastał wieczór, przyszła pora spania. Taehyung leżał na swoim łóżku przytulając mocno Alfreda, a Jeon siedział obok niego i wpatrywał się w księżyc za oknem.
Zastanawiał się czego wcześniej przybyły wampir mógł chcieć od Namjoona. Nie widział go tyle lat i miał nadzieję, że już go nigdy nie zobaczy, a ten nagle się pojawia tak naprawdę nie wiadomo po co. I dlaczego Namjoon powiedział mu o Taehyungu?
Obecność pięciolatka może nie była jakimś sekretem, ale najstarszy wampir nigdy nie chwalił się każdemu, że w ich domu pomieszkuje śmiertelny chłopiec. Coś mu tu nie pasowało. Jednak miał za mało kawałków tej układanki by ułożyć ja w jedna całość. Ba, nie miał żadnego.
Usłyszał szelest kołdry, a kiedy odwrócił głowę natrafił na wzrok Taehyunga, którego oczy były wlepione w jego osobę. Chłopczyk miał niemrawą minę i widać było, że nad czymś głęboko myśli.
- Czemu nie śpisz? - Zapytał Jungkook, a Taehyung głośno westchnął.
- Przez tego pana. - Odpowiedział chłopiec dociskając maskotkę do piersi, a brunet przejechał dłonią po twarzy i również westchnął. Nie zdziwiła go jego odpowiedź.
- Nie przejmuj się nim i spróbuj zasnąć.
Taehyung jednak nie był usatysfakcjonowany. Chciał wiedzieć więcej. Słowa tajemniczego mężczyzny huczały mu w głowie i jak tornado niszczyły jego inne myśli. Zupełnie tak jakby chciały żeby Kim myślał tylko nad nimi. I rzeczywiście tak było. Jedno pytanie, na które bardzo chciał znać odpowiedź przewijało się w jego głowie od paru godzin.
- Czy ten pan znał moją mamę? - Spytał, a Jeon jak na zawołanie się spiął.
Zawsze unikał tematu rodziny Taehyunga. On, Hoseok i Namjoon chcieli zachować w tajemnicy to, co naprawdę się z nimi stało. W tej historii to oni były bohaterami, którzy ocalili małe dziecko od samotności, ale w rzeczywistości to właśnie oni przyczynili się do tego, że chłopiec został sierotą. Kim nie mógł wiedzieć.
Pytania o rodziców Taehyunga były po prostu niewygodne i teraz nie było inaczej.
- Nie wiem czy znał. - Odparł szczerze, a mały Kim westchnął.
- Tęsknię za mamą i tatą. - Przyznał po chwili chłopczyk, a Jeonowi zaschło w gardle. Nienawidził tego, co czuł w tamtej chwili. Smutek, poczucie winy.. to go przytłaczało. Czuł się po prostu podle co było dla niego nowością.
- Jak będę taki duży i silny jak ty to znajdę tych złych panów co zrobili im krzywdę i dam im nauczkę.
Na jego słowa Jungkook uśmiechnął się cierpko.
- Na pewno. Ale żeby być dużym i silnym musisz się wysypiać. Dlatego zamykaj oczy i śpij. - Powiedział brunet.
- Tamci panowie pożałują, że przez nich jestem sam. - Obiecał Taehyung, a czarnowłosy zamarł.
- Nie jest sam Tae. Masz Hoseoka, Namjoona, mnie i resztę. Nie jesteś sam i nigdy już nie będziesz.- Powiedział Jeon mimo ogromnej guli w gardle. - My zawsze tu będziemy.
Tae uśmiechnął się lekko. Usiadł nagle i zarzucił Jungkookowi ręce na szyję, po czym mocno się w niego wtulił chowając twarz w jego szyi.
- Jesteś super starszym bratem Kookie. - Wyszeptał.
A Jeon się tylko uśmiechnął.
~*~
Witam po długiej przerwie, mam nadzieję, że nie zapomnieliście o tym ff bo ja wbrew pozorom nie ;)
Mam nadzieję, że się podoba, dzisiaj mało akcji ale jestem pewna, że odpokutuje za to w następnym rozdziale ;)
Kocham i do następnego <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro