Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

00 • begin

°°°

Była to zwykła, spokojna czerwcowa noc. Cały świat był spowity mrokiem, na niebie świeciły miliony niebieskich gwiazd, a w mieście nastała niczym niezamącona cisza. Nie wiał wiatr, nie było słychać żadnych pojazdów, nawet zwierzęta ucichły. Wszystko spało.

Jednak nie w jednym domku na obrzeżach małej wioski.

Pięcioletniego chłopca zbudził głośny krzyk. Wystraszony rozejrzał się po swoim malutkim pokoiku naciągając kołderkę pod sam nos. Przeskanował wzrokiem pomieszczenie sprawdzając czy jest sam i z ulgą stwierdził, że wszystko stało tak jak to zostawił przed pójściem spać.
Różnej wielkości misie stały na niebieskiej półce, na dywanie leżały porozrzucane drewniane klocki, a obrazek pieska, który narysował w przedszkolu nadal znajdował się na małym, plastikowym stoliku w kącie pokoju.

- Chyba coś mi się przyśniło Alfredzie. - Powiedział cichutko przytulając do piersi dużego pluszowego królika. Ziewnął i poprawił się na miękkiej poduszce zamykając spowrotem oczy.

Po chwili jednak znowu usłyszał głośny szloch i mrożący krew w żyłach krzyk dochodzący z parteru. Po jego plecach przeszły dreszcze kiedy usłyszał jakiś głośny huk. Podskoczył spięty wyraźnie rozpoznając głos swojej rodzicielki.

- Zostawcie nas.. proszę.. - Usłyszał też stłumiony głos swojego taty.

Przyciągając mocniej do siebie maskotkę powoli wstał z łóżka. Wzdrygnął się gdy jego małe stópki dotknęły zimnych paneli i powoli podszedł do drzwi. Bardzo mało wiedział o świecie, w końcu miał tylko pięć lat, więc nie miał pojęcia co zrobić w takiej sytuacji. Nie podejrzewał, że coś może mu się stać - był po prostu ciekaw co jest przyczyną tego hałasu.

- Mamusiu? Co się dzieje? - Zapytał uchylając lekko drzwi. Zerknął przez nie wyglądając na korytarz oświetlony tylko dzięki światłu dochodzącemu z parteru.

Wszystkie głosy z dołu jak za dotknięciem magicznej różdżki ucichły, a jedynym dźwiękiem był jego przyśpieszony oddech.

- Nie, proszę.. tylko nie mój mały chłopiec... - Usłyszał prośbę swojej matki, a zaraz znowu jej głośny krzyk i odgłos łamania czegoś twardego. Nie wiedział, że były to kości jego mamy, która z każdą chwilą mogła wziąć swój ostatni oddech.

Pisnął cicho kiedy usłyszał imię swojej rodzicielki wykrzyczane przez swojego tatę, by zaraz potem usłyszeć jego jęk i odgłos uderzenia.

- Tatusiu? - Wychlipiał. - Tatusiu co się dzieje? - Spytał chociaż doskonale wiedział, że nikt go nie usłyszy.

A przynajmniej tak myślał.

Ktoś zaczął wchodzić po drewnianych schodach. Odgłos ciężkich kroków i skrzypienia paneli rozbrzmiewał po korytarzu, a przestraszony pięciolatek zamknął drzwi i szybko zabierając Alfreda schował się do stojącej obok drewnianej szafy.

Gdy tylko zamknął drzwiczki usłyszał jak te od jego pokoju lekko skrzypią, a nieproszeni goście wchodzą do środka.

- Wiemy, że tu jesteś mały. - Powiedział ktoś niskim głosem, a chłopczyk przytulił pluszaka jak najmocniej potrafił i zacisnął oczy.

To jest sen. Mamusia i tatuś śpią w drugim pokoju. Spokojnie to sen. - Myślał sobie starając uspokoić szybkie bicie swojego serca.

- Po co się bawić w podchody Namjoon? Młody nie ukryjesz się! - Usłyszał jakiś drugi głos.

Przyłożył dłoń do ust aby nie zacząć krzyczeć. Z jego oczu zaczęły płynąć łzy mocząc jego maskotkę i piżamę. Był tak bardzo przerażony jak nigdy w swoim krótkim życiu. Nie chciał żeby ci panowie go znaleźli.

Po chwili znów nastała cisza.

Nic nie wydawało żadnego dźwięku. Było cicho jakby wszyscy umarli, a młody chłopiec już zdążył ją znienawidzić. Był sam, wiedział, że nikt nie może mu pomóc.

Nie słysząc żadnych dźwięków pomyślał, że tamta dwójka sobie poszła, jednak zanim zdążył cokolwiek zarejestrować drzwi od szafy zostały szeroko otwarte, a jego oczom ukazała się straszliwa zakrwawiona twarz mężczyzny.

- Buu.. - Zaśmiał się nieznajomy, a Tae pisną głośno. Ten złapał chłopczyka za chudą rączkę wyciągając go na zewnątrz.

Krzyknął przerażony i upadł na biały, puchaty dywan obijając sobie kolana o pozostawione tam klocki. Załzawionymi oczami popatrzył na dwóch stojących przed nim nieznajomych. Od razu uciekł pod sam kaloryfer i przyległ do niego całym ciałem. Jego dolna warga drżała, policzki pięciolatka były całe mokre od słonych łez, a klatka piersiowa unosiła się w straszliwym tempie.

Jeden z mężczyzn powoli do niego podszedł i uklęknął tuż przed nim, a chłopiec przytulił mocniej swojego pluszaka starając się nie patrzeć w przerażające oczy, które w świetle księżyca mieniły się ohydną czerwoną barwą.

Obydwoje byli cali ubrudzeni w bordowej cieczy, która nieprzyjemnie drażniła jego nozdrza i skapywała na podłogę z ich rąk. Jeden miał z niej całe usta, które teraz oblizał ukazując dziecku ostre, śnieżnobiałe kły, a jego serce zabiło mocniej - o ile tak się jeszcze dało.

- Jaki słodki.. - Stwierdził nieznajomy i dotknął dwoma palcami jego policzka zostawiając na nim podłużny krwisty ślad. Chłopiec znowu zacisnął powieki  i odwrócił głowę zasłaniając się maskotką. - Nie musisz się nas bać kochanie. - Wyszeptał.

Taehyung cały się trząsł z przerażenia i miał wrażenie, że jego serce zaraz wyskoczy z piersi.
Wiedział, że ci panowie skrzywdzili jego rodziców i nie chciał żeby jemu też coś zrobili. Chciał się już  po prostu obudzić z tego koszmaru i o nim zapomnieć.

- Co srobiliście mojej mamie i tacie..? - Spytał cichutko z nadał zamkniętymi oczami. - Dlaczego ich skszywdziliście?

- Nie bój się, nic ci nie zrobimy. - Oznajmił mężczyzna uśmiechając się. Nie był to jednak miły uśmiech tylko sadystyczny i przerażający, który powodował dreszcze.

- Kim jesteście? - Spytał drżącym głosem chłopiec zakrywając się jeszcze bardziej. Cały się trząsł, a jego głos był strasznie cichy, ledwo słyszalny.

Mężczyźni nic nie odpowiedzieli. Jeden nadal przed nim klęczał sunąc palcem po szyjce chłopca tuż nad krańcem niebieskiej piżamki w białe chmurki, rozsmarowując przy okazji na jego skórze krew, a drugi stał z tyłu i patrzył na niego spod przymrużonych powiek, tak jakby się nad czymś zastanawiał.

Tae nadal cicho płakał. Chciał uciec ale bał się ruszyć, był jak sparaliżowany. Wiedział też, że nie ma szans. Ich było dwóch, a on sam. Nawet jakby ominął pierwszego to za nim stał kolejny, który i tak by go złapał, a on nie chciał ryzykować.

- Bardzo ładnie pachniesz maluszku. - Stwierdził rudowłosy, który znajdował się przed nim i teraz z cwanym uśmiechem zaczął się do niego zbliżać. - Pozwolisz, że spróbuję jeszcze jak smakujesz.

Pięciolatek nie miał pojęcia co się dzieje. Otworzył szeroko oczy przestraszony i zaczął się odsuwać od nieznajomego, ale został pociągnięty mocno do tyłu za łydkę. Przejechał pośladkami po podłodze znowu znajdując się przy mężczyźnie.

Popatrzył z przerażeniem jak wydłużają mu się kły i zaczął się szarpać starając się uciec z jego ochydnych łap.

- Puść mnie! Chcę do mamy!! - Zapłakał i zaczął wymachiwać małymi piąstkami by w jakimś stopniu się obronić. - Zostawcie mnie!! Zostaw! - Zaczął dławić się łzami.

I kiedy mężczyzna niezrażony staraniami chłopaka miał wgryźć się w jego oliwkową skórę, przerwał mu głos drugiego:

- Hoseok przestań. - Nakazał odciągając go. - Mały i tak jest już przerażony.

- I co z tego? - Prychnął wspomniany jednak posłusznie wstał puszczając chłopczyka, a pięciolatek odsunął się jak najdalej oddychając głęboko. Brał głębokie wdechy starając się uspokoić jednak jego policzki nadal moczone były przez słone łzy.

- Bierzemy go do nas. - Oznajmił po chwili mężczyzna.

- Co? - Drugi zdziwiony prawie wykrzyczał pytanie. - Niby dlaczego?

Jego wzrok przeskakiwał z mężczyzny do chłopca, a usta ułożone były w małe "o". Zdecydowanie był zaskoczony tym co powiedział starszy i na pewno się czegoś takiego nie spodziewał.

Chłopiec przypatrywał się ich rozmowie tuląc mocno do siebie Alfreda. Nie chciał żeby ci panowie go zabrali. Chciał do mamy i do taty. Jutro miał przecież pójść do swojego przyjaciela Minjae pooglądać Scooby - Doo i pobudować z klocków LEGO. Nie chciał iść nigdzie z tymi ludźmi. Przerażali go.

- Pozbyłem się ciał.

Co? Jakich ciał?

Popatrzył w stronę drzwi skąd pochodził nowy głos. Stał tam kolejny mężczyzna ubrany cały na czarno i tak samo jak tamci był cały umazany karmazynową cieczą, jednak w mniejszym stopniu niż ten rudowłosy, którego Taehyung bał się najbardziej.

- O co chodzi? - Spytał i rozjerzał się po niewielkim pomieszczeniu. Dopiero po chwili jego wzrok spoczął na przerażonym chłopczyku siedzącym pod ścianą.

- To dziecko tamtej dwójki? Co z nim robicie? - Spytał zaciekawiony spalatając ręce na piersi.

- Namjoon uznał, że pobawi się w dom dziecka i weźmiemy go ze sobą. - Odparł rudowłosy wyrzucając ręce w powietrze.
Mężczyzna popatrzył się na wystraszonego pięciolatka i  uniósł brew.

- Po kij ci jakiś bachor? Jesteś pedofilem Joon? - Zapytał, a wspomniany przewrócił oczami widocznie zirytowany ciemnowłosym.

- Po prostu go bierzemy. Zostanie z nami dopóki nie wymyślimy co z nim zrobić. - Powiedział i tym razem to on uklęknął przed chłopakiem odpychając od siebie Hoseoka.

- Chcesz go przygarnąć? Czy krew tamtych ludzi była przypadkiem zatruta czy po prostu już ci odbija na starość? - Spytał brunet i rozsiadł się na małym łóżku chłopca. - Zresztą rób jak chcesz. Ja żadnym bachorem zajmować się nie będę, rozumiesz? - Mruknął i położył się na wygodnej pościeli całkowicie ich ignorując.

W ogóle nie interesował go jakiś dzieciak ani plany Namjoona, więc jego uwaga była w tamtym momencie zbędna, a on wolił skupić się na fluorescencyjnych gwiazdach przyklejonych do sufitu niż na swoich towarzyszach i przestraszonym dziecku.

- Może po prostu potrzebuje żywej torebki z krwią. - Stwierdził Hoseok. - Mówię ci, że ten słodziak nieziemsko pachnie. - Oblizał wargi patrząc w oczy wystraszonego chłopaka, który skulił się jeszcze bardziej.

Wyższy mężczyzna zignorował jego słowa i po prostu uśmiechnął się do brązowowłosego skulonego przy kaloryferze. Uwydatniły się jego dołeczki w policzkach, a oczy zmieniły w wąskie kreski i nie wyglądał w tamtym momencie aż tak przerażająco jak dosłownie minutę wcześniej.

- Jak masz na imię? - Spytał, a chłopczyk popatrzył na niego niepewnie. - Spokojnie, nie gryzę. - Zaśmiał się poprawiając blond włosy.

- Coś mi się nie wydaje. - Prychnął cicho brunet leżący na łóżku. Zaczął bawić się uszami pluszowego jamnika wykręcając je we wszystkie strony i uśmiechając się kpiąco pod nosem.

- Zamknij się Jungkook. - Fuknął mężczyzna i znowu swoją uwagę skierował na chłopczyka. - To jak? Powiesz mi?

Chłopczyk niepewnie kiwnął głową i wytarł piąstkami łezki z policzków wpatrując się ze strachem w mężczyznę. Nadal bardzo się bał i był wdzięczny, że nie robią mu nic złego. Na razie.

- Tae.. Taehyung. - Powiedział cicho pociągając nosem. - Proszę nie sabierajcie mnie stąd.. Ja nie chcę. Zrobiliście krzywdę moim rodzicom! - Znowu zaczął płakać, a jego wizja zaczęła być coraz bardziej rozmazana.

Namjoon tylko westchnął i otarł kciukiem jego łzy. Taehyung zadrżał i odsunął się uciekając od jego ręki. Nie chciał aby ktokolwiek go dotykał, zwłaszcza nieznana mu osoba, której pomimo swojej naiwności w ogóle nie ufał.

- Nic im nie zrobiliśmy. Nie słuchaj tamtych dwóch, oni lubią tak żartować. - Uśmiechnął się miło i tak szczerze, że gdyby nie krew na jego rękach to chłopczyk by mu uwierzył.

- N-nie wierzę wam. - Powiedział cicho pięciolatek naciągając na dłonie rękawy piżamki bo nagły chłód, który zapanował w jego pokoju dawał mu się we znaki.

- Ale właśnie tak było! - Powiedział rudowłosy, który nagle podszedł do klęczącej dwójki. Poprawił swoją grzywkę i pokazał swoje zęby, jednak tym razem już bez kłów. - My sobie tak tylko żartujemy żeby rozweselić atmosferę. Złapaliśmy tych panów co zrobili krzywdę twojej mamci i daliśmy im nauczkę.

- Naprawdę?? To dlatego jesteście tacy brudni? - Spytał brązowowłosy. Popatrzył na nich spuchniętymi od płaczu oczami i wydął dolną wargę. Zastanawiał się czy ci ludzie mówią prawdę czy nie. Nie wiedział co ma o tym sądzić. To było za dużo jak na jego malutką głowę.

- Naprawdę! Jesteśmy takimi tajnymi agentami! - Powiedział z uśmiechem. - Tacy super bohaterowie! - Wykrzyknął wesoło, a usta chłopczyka zmieniły się w duże "o".

- I macie moce? - Spytał cichutko otwierając szeroko czekoladowe oczy, a mężczyzna pokiwał głową i wydał z siebie ciche "mhm" wiedząc, że już przekonał do siebie dzieciaka.

Taehyung miał to do siebie, że był naprawdę łatwowierny. Był bardzo niewinny i wierzył w każde kłamstwo jakie mu się powiedziało, nie ważne jak zmyślone było i czy dotyczyło kradzieży zabawek czy istnienia dinozaurów.

Dlatego też w przedszkolu dzieci często nabierały go, że w jego plecaczku jest wąż przez co płakał w ramionach wychowawczyni przez parę godzin, albo, że prawdziwi chłopcy chodzą w spódniczkach przez co zakładał różowe tutu i tańczył przed rodzicami, którzy odbierali swoje pociechy, przez co ci patrzyli na niego zdegustowani.

Wierzył dosłownie we wszystko. W końcu nie wiedział jaki świat potrafi być zły i zakłamany. Miał przecież tylko pięć lat.

- Naprawdę. - Przytaknął rudowłosy mężczyzna, a blondyn klęczący przed nim po raz kokejny wytarł Kimowi łzy z pyzatych policzków.

- Nie płacz maluchu.. Już jesteś bezpieczny. - Powiedział z lekkim uśmiechem.

A Taehyung patrząc w hipnotyzujące, brązowe oczy mężczyzny po prostu... uwierzył.

~*~

To będzie takie cute fluff story, że hej :))

błędy w słowach (np. srobiliście) są specjalnie, ponieważ mały TaeTae sepleni :)

Dajcie znać czy się podoba, ogólnie co sądzicie i mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej ;)

Przesyłam dużo miłości i do następnego <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro