Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6 - The Beginning Of Something Bigger


Jimin pov.

Od rana, kiedy Jungkook zostawił mnie pod drzwiami zamku go nie widziałem. Chciałem się go zapytać o kilka szczegółów związanych z moją mocą. Szczerze to zanim zaatakował mnie ten demon, to się czegoś nauczyłem. Dobrze, że nie zamroziłem sam siebie w tej wodzie, bo byłby problem, a tylko Jeon mógłby go ewentualnie rozwiązać.

Właśnie szedłem na obiad. Codziennie o tej samej godzinie spotykamy się całą rodziną w sali jadalnej, by zjeść razem posiłek.

-Matko, ojcze. – Przywitałem się kłaniając swoim rodzicom, by chwilę później zasiąść przy stole. – Spodziewałem się porządnego kazania za akcje z rana. Jungkook, jako kapitan musiał poinformować króla o ataku demona i to jeszcze tak rzadkiego.

-Synu dobrze, że nie wychodziłeś dzisiaj z zamku. Kapitan gwardii poinformował mnie o tym, co go zaatakowało dzisiaj podczas przejażdżki po lesie. Słyszałeś? – Co? Jak to Jungkook nie powiedział mu o moim nieodpowiedzialnym zachowaniu? To jest jakiż żart?

-Jimin synku, wszystko w porządku? – Zapytała moja mama, wyrywając mnie ze stanu chwilowego szoku.

-...Tak, przepraszam... Zmartwiłem się trochę tym atakiem. Kapitanowi nic się nie stało? – Skoro już mam okazję się wywinąć, to nie mam zamiaru jej marnować...

-Nie, kapitan jest przecież najlepszy i wie, jak obchodzić się z tymi mrocznymi stworami. – Pokiwałem głową ze zrozumieniem, oczywiście wykorzystując wszystkie moje umiejętności teatralne, by ojciec się nie zorientował. Nie wiem jeszcze, jaką cenę będę musiał zapłacić za taką hojną pomoc ze strony Jungkooka, więc wole się jednak tak nie cieszyć...

Pod koniec posiłku do sali wszedł mój dzisiejszy wybawiciel przez co od razu odruchowo poprawiłem włosy.

-Królu, królowo... Książę. – Chciało mi się śmiać na jego moment zawahania w stosunku do mnie, ale starałem się za wszelką cenę zachować powagę. Nikt nie musi wiedzieć, że zamiast oficjalnej relacji łączy nas zdecydowanie prywatna, czyli taka, jaka nie powinna. Oczywiście według zapewne moich rodziców, bo na pewno nie mnie ani najwyraźniej Jungkooka. Nie ukrywam tego, chociaż Jungkook denerwuje mnie niemiłosiernie i czasami... Zazwyczaj mam ochotę go wtrącić do lochu to jakimś sposobem nie chce tego robić, bo to by było nie tylko dla niego krzywdzące, ale też dla mnie, bo... Lubię tego wkurzającego mięśniaka... I nie dlatego, że jest przystojny i w moim typie. Zdecydowanie nie. Po prostu z... Sympatii. Nie wierze, że tak pomyślałem yghhh....

-Czym zawdzięczamy twoją wizytę kapitanie? – Zapytał mój ojciec, który mimo ataku ewidentnie był dzisiaj w dobrym humorze... Wygląda na to, że moja matka to jednak dalej potrafi co nie co... Fuj, kobiety... Znaczy moja mama to bardzo piękna i zadbana pani, ale chodzi mi ogólnie o płeć przeciwną, która mnie pod tymi względami kompletnie nie interesuje.

-Książę, nauczyciel już na ciebie czeka. Wyjeżdża dzisiaj wieczorem na kila dni, dlatego chciałby się spotkać z księciem szybciej. – Spojrzałem na rodziców, którzy pokiwali głowami w geście zgody. Podniosłem się pędem zadowolony z krzesła i szybko ruszyłem w stronę drzwi.

Nie przeszedłem nawet dziesięciu kroków, gdy poczułem niesamowity ból gdzieś w okolicy żeber z lewej strony i kawałka brzucha.

-Aaaaaaaaaa!!! – Pisnąłem upadając na ziemie. Łzy zaczęły wyciekać mi strumieniami z oczu.

Na granicy świadomości zobaczyłem jeszcze rozlaną wokół mnie zupę, spanikowanego służącego, który został brutalne odepchnięty przez Jungkooka, podnoszącego mnie właśnie na ręce.

-Zajmę się nim. Wiem co robić. – Trzymający mnie chłopak mówił spokojnym tonem, ale w jego głosie dało się wyczuć nutę zdenerwowania, która za pewne była niedosłyszalna dla osób postronnych.

-Jungkook... - Nie mogłem wykrztusić z siebie żadnego sensownego zdania.

-Ciii, zaraz będzie lepiej. – Czarnowłosy i jego energia na tyle mnie uspakajała, że nie panikowałem, za co byłem mu nawet w takim stanie bardzo wdzięczny.

-Boli! – Krzyknąłem, czując jak czarnowłosy kładzie mnie na czymś miękkim. Z chwili na chwilę moja świadomość był coraz bardziej ograniczona, więc mogłem tylko usłyszeć co drugie słowo Jeona, który po otrzymaniu wszystkich potrzebnych mu rzeczy chyba wyrzucił całą służbę za drzwi, zamykając je na klucz.

Potem była już tylko ciemność...

*

Przebudziłem się. Nie wiem, która jest godzina i...
Zerwałem się do siadu, dotykając w miejscach, w których powinny być okropne rany... Ale nie było ani jednej?

Czy to wszystko mi się przyśniło? Incydent, uspakajający mnie Jungkook, który niósł mnie na rękach, jakbym był ze szkła...?

Drzwi do komnaty się otworzyły i wpadła moja matka, patrząc na mnie ze strachem w oczach.

-Jiminnie na niebiosa dobrze, że nic ci nie jest! Gdyby nie kapitan to nie wiem, co by z tobą było. – Powiedziała i siadając na moim łóżku przytuliła mnie mocno. To właśnie odróżnia ją od mojego ojca. Moja matka potrafi przestać być królową w takich momentach, a być zamiast tego po prostu rodzicem, dla swojego syna.

-Co się w ogóle stało, bo niewiele pamiętam...

-Byłeś tak podekscytowany ostatnią lekcją w tym tygodniu, że zerwałeś się z krzesła i wpadłeś prosto na służbę, niosącą wazę z zupą. Oparzyłeś chyba cały brzuch i klatkę piersiową, ale kapitan jakimś cudem przygotował dla ciebie okład ze specjalnych składników i wygląda na to, że nie ma nawet śladu. Niesamowite...

-Czyli Ju... Kapitan mnie uratował?

-Tak, zdecydowanie to jego zasługa. Twój ojciec odpowiednio go nagrodzi. Siedział tutaj przy tobie cały czas, dopiero przed chwilą posłuchał mnie i poszedł odpocząć, choć przyznam, że bardzo niechętnie.

-Tak... Powinien go nagrodzić, a teraz wybacz matko, ale muszę się wykąpać.

-Na pewno dasz sobie rade?

-Tak, nic mi nie jest. Nie martw się. – Uśmiechnąłem się jeszcze i zamknąłem w łazience z mocno bijącym sercem.

*

Miałem już dosyć tej całej przesadnej troski, dlatego jak tylko nadarzyła się okazja to ukradkiem uciekłem do biblioteki, w której siedzę, aż do teraz.

Przeczytałem dwie książki i kilka ciekawostek, które czekały na mnie na moim stałym miejscu nauki. Lubiłem lekcje z RM, bo nie były nudne i nieciekawe, jak z poprzednimi nauczycielami. RM jest bardziej, jak mój przyjaciel. Jesteśmy nawet w podobnym wieku. Jego rodzice są uczonymi tak samo, jak chłopak. Po prostu geniusz ma w genach.

Zmęczyłem się po tak długim czasie, a oczy zaczęły mnie pobolewać od czytania w słabym świetle. Było już późno, więc postanowiłem pójść do swojej komnaty. Jutro czeka mnie według planu trening z Jungkookiem, a w dodatku muszę mu należycie podziękować... I mam dylemat, czy zrobić to z rozmachem, czy raczej zachować jeszcze jakieś pozory... Dystansu? Który zresztą przestaje z chwili na chwilę istnieć...

Pchnąłem masywne drzwi i od razu usłyszałem, jak ktoś rzuca przekleństwem w momencie, kiedy drzwi nagle się zatrzymały.

Wychyliłem się z za nich i...

-Masz szczęście, że mam niezły refleks. Tak mi się odpłacasz za przysługi, które spełniam dla ciebie od wczoraj?

-Lepiej następnym razem uważaj jak chodzisz. O takiej porze raczej to nie jest normalne, by wychodzić na spacer. – Odpyskowałem, ale szczerze wewnętrznie ciesząc się, że mogłem zobaczyć jeszcze dzisiaj kapitana.

-Powiedziała złośliwa blondyna. – No jego chyba coś boli.

-Uważaj sobie.

-Podziękuj mi. – Odbił pałeczkę w moją stronę. Skoro tak się chce bawić to proszę bardzo.

-Chciałbyś.

-Chciałbym. – Yghh, czy on musi być taki denerwujący!?

-Jutro.

-Dlaczego nie dzisiaj?

-Bo nie.

-Jestem cierpliwy, ale chce jakiś bonus za to.

-Zobaczę, co da się zrobić, a teraz dobranoc. – Powiedziałem pewnie, i poszedłem w swoim kierunku. – Po kilku krokach poczułem, jak Jungkook łapie mnie za rękę, zatrzymując w ten sposób.

-Nie chce, żebyś chodził o takiej godzinie sam...


*****************

W tym opowiadaniu akcja rozwija się stosunkowo powoli, ponieważ będzie to moje najdłuższe opowiadanie. Mam nadzieję, że to nie jest żaden problem♥

Podobało się?♥

Miłego! ♥

Ps Moja wersja albumu to S plus karta Jungkooka, którą z ciężkim sercem, ale wymieniłam na Jiminniego.... I trafiłam na limitowaną kartę holograficzną (3D) Nie mogę uwierzyć, że taki pechowiec jak ja trafił na takie cudeńko hihihi ♥♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro