Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21 - Holy Tree


Jimin pov.

Miałem dość. Cały dzień odbywała się uroczystość pogrzebowa, a ja nie mogłem uronić nawet jednej łzy. Jedyne, co mnie jakoś ratowało i podtrzymywało na duchu to Jungkook, który był jak mój cień i wykorzystywał każdy moment, w którym nikt nie mógł nas zobaczyć, by chociaż ścisnąć moją dłoń. Naprawdę to doceniałem, bo taki mężczyzna to skarb w tych czasach. Poza tym, pokazuje mi w ten sposób, że naprawdę mnie kocha, a nie tylko moje ciało, które mu oddaje ostatnio często. Będę mu musiał jakoś wynagrodzić to, że się nie uśmiecham, bo wiem jak bardzo lubi, kiedy jestem radosny.

Nie wiem dokładnie, w którym momencie wpadłem po uszy, ale stało się, poza tym to ostatnia wola mojej matki, więc nie zamierzam się poddawać, nawet jeśli ojciec się dowie. Nie zaakceptuje związku z mężczyzną, tego mogę być pewny, ale myślę, że nie sprzeciwi się ostatniej woli matki, więc zawsze istnieje jakaś nadzieja.

Drzwi komnaty w końcu się zamknęły, a ja mogłem w końcu odsapnąć. Lubię ciemne kolory, ale całe czarne ubranie zawsze wywoływało we mnie jakiegoś rodzaju smutek, tak samo, jak dzisiaj.

Poczułem jak wokół mojego pasa owijają się silne ramiona mojego ukochanego. Rozluźniłem się całkowicie i oparłem o niego cały swój ciężar, głowę kładąc wygodnie na jego ramieniu.

-Jesteś bardzo dzielny Jiminnie. Nie wiem, czy ktokolwiek na twoim miejscu zachowałby taką powagę...

-To dlatego, że cały czas byłeś przy mnie. Dziękuję ci za to.

-Nie musisz, przecież wiesz... Wystarczy, że mnie kochasz. – Jungkook muskał ustami moją szczękę oraz szyję, co odprężało mnie jeszcze bardziej.

-Szczerze to nie planowałem ci tego mówić, a przynajmniej jeszcze nie teraz. – Wyznałem prawdę, obracając się do czarnowłosego przodem i zarzucając mu ręce na szyję.

-Szczerze to chciałem powiedzieć ci już, gdy byliśmy w zamku, w lesie... Ale nie byłem pewny, czy mnie nie odrzucisz... W końcu jesteś księciem, a ja... - Przerwałem Jungkookowi, całując go w moje ulubione, malinowe usta.

-Nie interesuje mnie, czy jesteś bogaty, czy biedny. Mam gdzieś też twój status społeczny, ale i tak pochodzisz ze szlacheckiej rodziny, więc to wiele ułatwia... Jungkookie... Po prostu mnie kochaj, tak, jak ja ciebie. Przecież to wszystko jest nieważne, bo nawet jeśli byłbyś rolnikiem, kupcem, czy kimkolwiek innym bym cię pokochał... Bo robię to, za to jaki jesteś, a nie za to kim jesteś...

-A jakbym był księciem? – Zapytał cichym głosem, patrząc mi w oczy.

-To by wiele ułatwiło, bo mój ojciec jest dosyć formalny. – Stwierdziłem niezadowolony z postawy mojego ojca.

-Tak bardzo cię kocham... Jimin... Jesteś idealny i masz dobre serce. Będziesz wspaniałym królem skarbie. – Zapewnił, poniekąd topiąc tym moje cierpiące serce.

-Ja też cię kocham i z tobą u boku zacząłem wierzyć, że może mi się udać. – Odpowiedziałem, a Jungkook połączył nasze usta w romantycznym pocałunku.

-Jesteś bardzo zmęczony? – Większy cicho szepnął mi do ucha niskim głosem, od którego dostałem ciarek na całym ciele.

-Booo... Nie wiem, jak daleko mogę się posunąć...

-Książę! - No to są jakieś żarty?!

Odsunęliśmy się od siebie natychmiast z niezadowolonymi minami. Czy ja naprawdę nie mogę mieć chwili świętego spokoju?

-Wejść! – Krzyknąłem, smętnie patrząc na Jungkooka, u którego w ramionach chciałbym się właśnie znaleźć.

Drzwi się otworzyły, a do komnaty wszedł mój ojciec? On nigdy tutaj nie przychodzi...

-Ojcze, coś się stało? – Zapytałem, widząc, że jest naprawdę zmęczony, ale jestem ciekawy, po co tutaj przyszedł. Chyba nie zauważył, że Jeon i ja jesteśmy blisko? Nie, to raczej niemożliwe, bo ojciec nie pała do mnie wielką sympatią po tym, jak odrzuciłem każdą księżniczkę, jaka żyje w tych krainach.

-Synu... Święte drzewo, którym opiekowała się twoja matka... Chyba umiera.

-Ale... Jak to możliwe? Przecież to jest magiczne drzewo, które według setek lat zapisanych na kartach będzie żyć wiecznie. – Stwierdziłem fakt, który był mi znany od dziecka.

-Nie wiem synu. Bliźniacze drzewo znajduje się... W Królestwie Ciemności, ale również jeszcze nie wiem, czy tam też dzieją się jakieś anomalie. Posłałem człowieka, by przyniósł informację.

-Jeśli drzewo umrze, to według legend oby dwa królestwa znikną na zawsze. – Poniekąd zacytowałem słowa z książki, która tyle razy musiałem przeczytać z polecenia matki, że niektóre kwestie, czy wersy znam na pamięć.

-Jimin... Synu, tylko tobie matka przekazywała wiedzę dotyczącą Świętego Drzewa. Jestem bezradny, jako król i jako źródło wiedzy... Uratuj nas wszystkich, a pozwolę ci zasiąść na tronie bez małżonki u swego boku. – Spojrzałem na ojca zaskoczony. Nie sądziłem, że kiedykolwiek z jego ust wypłynął takie słowa.

-Kapitanie, wykorzystaj swą wiedzę i pomóż mojemu synowi. Biblioteka jest w całości wasza, nikt nie będzie wam przeszkadzał. Postaram się skontaktować z królem Królestwa Ciemności, bo jeśli to drzewo umrze, to nie tylko my, ale też oni przestaną istnieć. – Z tymi słowami wyszedł z komnaty.

Popatrzyłem z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy, na Jungkooka, który zdawał się być w takim samym szoku, jak ja.

-Musimy znaleźć rozwiązanie. – Powiedział nagle, łapiąc mnie za rękę.

-Jungkook, bez mojej matki mamy małe szanse. – Niestety widmo umierającego Świętego Drzewa zbyt głęboko sięgało do mojej duszy.

- Ale zawsze jakieś, poza tym matka powiedziała ci choć trochę, więc może akurat coś uda nam się wymyślić. – Mówił, idąc ze mną w stronę biblioteki, która była jedynym naszym ratunkiem. 

*


Jungkook pov.

Minął tydzień.

Próbowaliśmy wszystkiego, jakiś okładów, naparów, rozmowy z drzewem i swoich mocy, ale nic nie działało... Ja za to sprawdziłem każdą możliwą opcje i niestety, albo i nie, ale za każdym razem wychodziło mi jedno rozwiązanie... Nie powiedziałem jeszcze o nim Jiminowi, ale Yoongi, Hoseok i Taehyung już wszystko załatwili. Chce, czy też nie muszę powiedzieć o tym Jiminowi, który nie będzie zadowolony, ale to jedyna szansa, by uratować królestwa...

Wracałem właśnie ze spotkania z królem, który niechętnie, ale za porozumieniem dwóch stron, zgodził się na takie warunki. W tej sytuacji na pewno podejmował decyzję, jako król, a nie ojciec. Wziąłem na siebie całe to przedsięwzięcie, włącznie z opieką nad blondynem. Wiedziałem, że to kiedyś nastąpi, ale nie zdawałem sobie sprawy, że już teraz, tak nagle... Muszę przekazać to jakoś delikatnie blondynowi... Dlaczego znowu nas coś spotyka?

Wszedłem do komnaty Jimina, który siedział, jak się okazało zwinięty w kulkę na fotelu i czytał kolejną książkę, których były tu setki, ponieważ przynieśliśmy je z biblioteki dla większej wygody.

-Jiminnie... - Zwróciłem uwagę mniejszego.

-Jungkookie... - Powiedział, wstając z fotela i podchodząc do mnie, by się przytulić.

-Ja... Znalazłem rozwiązanie. – Powiedziałem po chwili ciszy, mocno przytulając blondyna.

-Naprawdę?! – Jimin odsunął się ode mnie uradowany.

-Tak, ale... - No i jak ja mam mu to powiedzieć?

-Jungkookie no powiedz, przecież to wspaniała wiadomość. – Jest taki piękny...

-...Musisz poślubić Księcia Ciemności. – Wydusiłem to z siebie na jednym wdechu, a po nagłej zmianie nastroju Jimina już wiedziałem, że nie obejdzie się bez łez.

-A-Ale... Co, jak to możliwe?! – Krzyknął, przerażony moimi słowami.

-Nie martw się, to tylko formalność, będę cały czas przy tobie. – Zapewniłem, chcąc z powrotem zamknąć go w swoich ramionach.

-Nie Jungkook, ty nie rozumiesz...Ja... Ja jestem księciem i od wieków na kartach kodeksu książęcego jest wyraźnie napisane... Ten, który połączy się węzłem małżeńskim, za sprawą odwiecznej reguły pozostanie wierny, aż do końca...

Jimin pov.

-Teraz rozumiesz, jeśli za niego wyjdę to nie będziemy mogli być razem... Dlatego tego nie zrobię. Mam to wszystko gdzieś. Zmarnował swoją szansę. Czekałem na to, by choć pofatygował się tutaj w celu poznania mnie ponad dwadzieścia lat. Nie interesuje mnie to, że jesteśmy sobie pisani, bo ja już jestem zajęty. – Buchałem ze złości, wypowiadając to, co tak naprawdę o tym myślę. Wiem, że muszę to zrobić, ale ja tak bardzo nie chcę!

-Jiminnie... Kochanie, spokojnie. – Jungkook podszedł do mnie i objął delikatnie, składając pocałunki w moich włosach.

-Jak mam być spokojny, kiedy w momencie, w którym znalazłem osobę, którą pokochałem, zostaje mi wszystko zabrane tak po prostu... Włożyłem w to tyle wysiłku, a teraz mam wyjść za innego?

-Kocham cię skarbie. Popatrz na to z innej strony. Myślisz, że jemu się to spodoba? Nie sądzę, poza tym może on też już kogoś ma? Znam ten kodeks i wiem też, że wiele osób nie wie, że na samym końcu jest jeden warunek, który sprawia, że te wszystkie punkty mogą być nieważne...

-Jaki? – Zapytałem, czując jak łzy zaczynają mi spływać po policzkach.

-Miłość skarbie. Jeśli go nie pokochasz, to nie musisz trzymać się tych zasad. – Powiedział pewnie, a moje serce nieco się uspokoiło.

-Nie zrobię tego, bo kocham ciebie i mam gdzieś, że jest księciem, bo wolę mojego przystojnego kapitana. – Jungkook podniósł mnie swoimi słowami na duchu i choć bardzo nie chce, to niestety chyba będę musiał się z wielkim żalem zgodzić... W końcu jestem odpowiedzialny, jak przyszły król i uczucia nie mogą zaślepiać mojego osądu w stu procentach...

-Nie chce Jungkooke...

-Wiem skarbie, ale nie martw się na zapas... Wyjeżdżamy za dwa dni...

-Co?! Tak szybko?

-Tak, drzewo umiera z dnia na dzień...

-Pocałuj mnie Jungkook. – Powiedziałem, odsuwając się trochę tak, by móc widzieć jego przystojną twarz.

Chłopak uśmiechnął się delikatnie, ścierając moje łzy i połączył nasze usta w miłosnym pocałunku.

-Jutro... Jest... Noc księżycowa... - Szeptał, pomiędzy pocałunkami.

-Tak Jungkookie, chce ją spędzić z tobą... W pewnym sensie to będzie nasze pożegnanie... - Nie musiał mi nawet zadawać pytania, bo to było dla mnie zbyt oczywiste. Ja również chcę ją spędzić tylko z nim.

-Ciii, znajdę sposób, żebyśmy mogli być razem, obiecuje kochanie... - Po tych słowach znów mnie pocałował, a ja starałem się nie myśleć o niczym innym, tylko o osobie, którą darzę najpiękniejszym uczuciem.


***************

Ahh mam wrażenie, że nie było mnie tutaj wieki. Trzy szybie informację, które chciałam wam przekazać...

Rozdział trochę dłuższy, niż zwykle w ramach wynagrodzenia za dłuższy czas oczekiwania♥

Projekt dotyczący Sudden Love został oficjalnie zawieszony z przyczyn osobistych za co wszystkich zainteresowanych bardzo przepraszam i proszę również o zrozumienie, bo to, że teraz rzadziej tutaj bywam nie jest przypadkowe♥

Ostatnie dwa rozdziały mogły być nieco szokujące dla części z was. Śmierć, jakieś rozmowy, zbliżenie... Wiem, że to może być dla was abstrakcyjne, albo nie trzymające się jakiejkolwiek przyzwoitości, czy schematu, ale chciałbym, żebyście wiedzieli, że to pewnego rodzaju alegoria tego, że życie toczy się cały czas dalej. Nawet po takiej tragedii to się nie zatrzymuje i trzeba iść naprzód, bo jak się zatrzymamy w jednym miejscu, tak zwanym dołku, to później już będzie bardzo ciężko z tego wyjść. Tak to sobie obmyśliłam, kiedy to pisałam i mam nadzieję, że teraz jest to nieco łatwiejsze. Ja wiem, że to opowiadanie pozornie może się wydawać o lekkiej tematyce, ale wcale nie jest takie łatwe. Każdy z nas dorasta, a ja dorastam również, jako autor i chce próbować nowych rzeczy i podejmować się nowych wyznań.♥

Wasza TSS

Miłego i mam nadzieję, że do zobaczenia jak najszybciej tylko się da♥

Ps Jak dam radę to jutro nowa część Florist's Innocence♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro