Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17 - Attitude In The Grove


Jungkook pov.

Domyślam się, co na myśli miała wyrocznia. Jimin nawet nic nie przypuszcza, ale ja zdaję sobie sprawę, aż za bardzo. Pierwsza przepowiednia była dla mnie jasna, ale druga pomimo tego, że bardzo dobrze znam ten język, wydaje się być tak nierealna, że nie wiem, jak to poprawnie zinterpretować. Może to ma jakieś drugie dno? Bo jeśli jest klarowna i będzie dosłownie tak, jak mówi przepowiednia to... Może być ciekawie...

Gdy już prawie wyszliśmy z lasku przypomniała mi się najważniejsza rzecz, jaką miałem zrobić.

-Jimin. – Powiedziałem, przystając. Blondwłosy odwrócił się do mnie również zatrzymując.

Chciał coś powiedzieć, ale mu nie pozwoliłem, gwałtownie przyciągając go do pocałunku.

-A to, za co? – Zapytał z uśmiechem, kiedy po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.

-Dziękuję.

-Za? – Zapytał, lekko się uśmiechając i wtulił w moją dłoń, która zaczęła go gładzić po policzku.

-Za to, że uratowałeś mi życie. – Wyjaśniłem, przypatrując się mu uważnie i nadal nie mogąc wyjść z podziwu, jak piękny jest mój Jimin.

-Już przestałem liczyć, ile razy to ty mi je uratowałeś, więc nie masz za co dziękować. – Odpowiedział, ponownie mnie cmokając.

-Musimy porozmawiać. – Powiedziałem zdecydowanie.

-Porozmawiamy, ale chodźmy najpierw coś zjeść, bo mój książęcy tyłek jeszcze zmaleje i co wtedy? – Zaśmialiśmy się wesoło, bo faktycznie nie wiem, co by to było.

-Nie możemy na to pozwolić... Zbyt bardzo mnie taki pociągasz... - Drugą część zdania szepnąłem na ucho mniejszego i złapałem go za rękę, ciągnąc do zamku. Mojej uwadze nie umknęły również jego soczyste rumieńce.

Spędzaliśmy czas naprawdę dobrze, z dala od tej całej królewskiej etykiety, obowiązków, intryg i niebezpieczeństwa. Dlatego też postanowiłem zabrać na następny dzień Jimina na trening do lasu. Tym razem chociaż trochę postaram się nauczyć go władać sztyletami, bo miecz okazał się być nie dla niego...

-Jiminnie spróbuj tak. – Pokazywałem blondynowi, jak wykonać podstawowe ruchy taką bronią. Muszę przyznać, że zadziwiająco dobrze mu szło, jak na kogoś, kto zawsze odmawiał nauki walki wręcz.

-Tak dobrze? – Zapytał, a nasze twarze dzieliło zaledwie parę centymetrów.

-Idealnie. – Odpowiedziałem, a Jimin odrzucił swoje broń i rzucił się na mnie, zaczynając mocno całować.

Rzuciłem również swoim mieczem, gdzieś niedaleko i zacząłem natychmiast oddawać gorące pocałunki, pełne pożądania. Złapałem Jimina za uda i podrzuciłem do góry. Chłopak objął moją szyję rękami, a ja oparłem go plecami o drzewo.

-Mmmm moja kruszynka...

-Ach Jungkook... - Mniejszy stęknął, kiedy nasze krocza otarły się o siebie.

-Jimin... Skoro doprowadziłeś mnie do takiego stanu, to teraz weźmiesz za to odpowiedzialność. – Powiedziałem, stawiając rozpalonego blondyna na ziemię i odwróciłem go do siebie tyłem, sprzedając porządnego klapsa w tyłek.

-Ach! Jungkook nie mamy czasu... - Może i jego słowa sugerowały bym zaprzestał działać w tym kierunki, ale czyny same za siebie temu zaprzeczały.

-Wiem, dlatego będzie szybko i mocno. – Powiedziałem, opuszczając do kostek obcisłe spodnie Jimina. Ten chłopak ma lepsze nogi, niż niejedna nimfa, a o tyłku już nie wspomnę, bo drugi taki nie istnieje.

-Nawilż. – Podstawiłem pod pulchne wargi Jimina dwa palce, które od razu pochwycił, mrucząc przy tym seksownie.

-Jesteś śliczny, skarbie. – Powiedziałem, zabierając palce z ciepłej buzi Jimina i wkładając od razu jeden w jego małą, spragnioną dziurkę.

-Jungkook... - Wysapał, samemu zaczynając się nabijać na mój palec, dlatego dołożyłem drugiego, na co pisnął zaskoczony, ale nie przerwał swoich ruchów.

-Starczy. – Powiedziałem, wyciągając palce z wnętrza Jimina.

Opuściłem swoje spodnie do kolan, uwalniając swojego nabrzmiałego członka, który tylko czekał by znaleźć się w jednym ze swoich dwóch ulubionych, ciepłych miejsc.

Objąłem Jimina w pasie, który oparł się rękami o drzewo.

-Rozszerz nogi, żebym mógł w ciebie wejść skarbie. – Powiedziałem na ucho ślicznemu blondynowi, który wykonał moje polecenie.

Złapałem swojego sterczącego członka i naprowadziłem na wejście niższego chłopaka, który czekał, aż wypełnię go całego, nie pozostawiając ani minimetra wolnej przestrzeni.

-Och Jungkook, jesteś taki duży... - Po chwili zacząłem powoli się poruszać, jednocześnie składając pocałunki na szyi, szczęce i ustach Jimina.

-Szybciej. – Mój śliczny książę, w którymś momencie złapał za moją rękę, którą go obejmowałem, a drugą wciąż przytrzymywał się drzewa.

-Juu... Ung... Kook takk... Mmmm... Tak tam! – Krzyknął, kiedy trafiłem w jego prostatę, od tego momentu zaczynając ją wręcz maltretować.

Przyśpieszyłem, jak najbardziej tylko się dało. Czułem jak ścianki Jimina zaczynają się zaciskać, a głośny dźwięk odbijających się jąder od pięknych pośladków chłopaka, tylko dodawał ognia do tego wszystkiego.

-Koook! – Jimin doszedł, krzycząc moje imię, a ja nie chcąc go pobrudzić po dodatkowych kilku ruchach, gdy czułem, że jestem na skraju, wyciągnąłem penisa z Jimina i wytrysnąłem na jego cudne pośladki.

Ukucnąłem i zacząłem dokładnie zlizywać spermę z pupy Jimina, który spoglądał przez ramię na moje poczynania, zagryzając wargę i próbując unormować oddech.

-Jiminnie... Musisz... Jęczeć mi tak cudownie częściej. - Powiedziałem, sapiąc ze zmęczenia po intensywnym zbliżeniu.

-Musisz kochać mnie częściej Jungkookie. – Podniosłem się, od razu naciągając spodnie blondyna i swoje.

-Kiedy tylko będziesz chciał, w końcu jesteś mój. – Odwróciłem chłopaka przodem do siebie i mocno w siebie wtuliłem, by po chwili złączyć nasze usta w długim, romantycznym i... Miłosnym pocałunku. Moje ciało i wszystkie instynkty szalały, kiedy mogłem smakować tych słodkich i pełnych warg, które chętnie oddawały każde cmoknięcie.

-Wracajmy, bo zaraz ktoś tutaj przyjdzie i przeżyje niemały szok. – Powiedział Jimin, kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie.

-Myślisz, że się nie domyślili? – Zapytałem, śmiejąc się z jego słów.

-Nie... Tak? Wiedzą o nas? – Zaskoczona buzia Jimina, to rozkoszna buzia Jimina.

-Nie wiem, spytamy ich. – Wzruszyłem ramionami, zaraz śmiejąc się jeszcze głośniej, przez minę ślicznego blondyna.

-Pfff. – Jimin wskoczył mi po tych słowach na plecy, udając, że mnie dusi, by chwilę później cmoknąć mnie w głowę i wtulić buzię w moje włosy.

-Mój książę z czarnym koniem, zanieś mnie do zamku, proszę. – Aj, Jiminnie...

-Dobrze księżniczko, ale zabierzemy jeszcze broń. – Powiedziałem i wziąłem dwa sztylety oraz mój miecz, z którym się nie rozstaje.

Ruszyłem z bagażem na plecach w drogę powrotną do zamku, w którym tymczasowo przebywaliśmy. Muszę też niedługo wybrać odpowiedni moment na wyznanie moich uczuć, bo to jednak jeden z moich priorytetów w najbliższym czasie.

*

Wiedziałem, że to nie może potrafić długo, bo już po dwóch cudownych tygodniach dostaliśmy nakaz wracania do zamku. Nie chciałem tego kończyć. Czas, który spędzałem praktycznie cały czas z Jiminem był najlepszy. Zdarzało się też, że siedzieliśmy wszyscy razem i nie wyolbrzymialiśmy tego faktu, że ktoś jest z rodziny królewskiej, a ktoś inny nie. Na początku szczerze byłem przekonany, że Książę Jasności będzie zwykłym rozpieszczonym dzieciakiem, który myśli, że wolno mu pomiatać wszystkimi naokoło, ponieważ to on tutaj ma błękitną krew. Ku mojemu zdziwieniu bardzo się pomyliłem, co rzadko się zdarza. Jimin okazał się być naprawdę wspaniałą i wartościową osobą, o złotym i dobrym sercu. Ten chłopak mnie fascynował, lubiłem spędzać z nim całe dnie i... Noce, bo w ciągu tych dwóch tygodni spotykaliśmy się praktycznie codziennie i wspólnie pod gwiazdami oddawaliśmy się rozkoszy, którą sprawialiśmy sobie nawzajem.

Od dłuższego czasu o tym myślę i staram się jak najlepiej zrozumieć, ale jednego jestem pewny... Szaleje, szaleje przy Jiminie i na jego punkcie. Wystarczy, że znajdzie się koło mnie, a ja ciągle się uśmiecham i mam chęć się nim opiekować... Całować, przytulać i kochać się z nim...

Bo się zakochałem.

Ja, wielki wojownik, ze szlachetnego rodu, który powinien przedłużyć żywotność rodu, zakochałem się w tych pięknych ciemnobrązowych oczach, pięknym uśmiechu, uroczej buzi, pięknym ciele, charakterze... Po prostu we wszystkim, w całym Jiminie. Wiem, że nie jestem obojętny blondynowi, nawet nie musi mi tego mówić, ale wiem też, że stąpam po bardzo cienkim lodzie... To, co skrywam może zniszczyć wszystko, a co najgorsze sprawić, że stracę Jimina, a sam chłopak mnie znienawidzi... Mimo wszystko wiem, że dzień wyznania prawdy nadejdzie prędzej, czy później i wtedy wszystko będzie zależeć od Jimina, ja będę mógł tylko oczekiwać jego odpowiedzi...

Potwory istnieją na tym świecie, tego jestem pewny, ale wiem, że nie mogę się poddać...

Nie teraz.

************************

Mam nadzieję, że się podobało♥

Dzisiejszy występ BTS był c u d o w n y !♥

Miłego i w sobotę wyjątkowo następny rozdział♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro