XI
Julita
Siedziałam na kanapie obok Patryka patrząc w telefon. Dalej byliśmy w naszym apartamencie w hotelu, razem z Wiką i Przemkiem którzy aktualnie siedzieli w łazience od jakich dobrych dziesięciu kurwa minut. Po chwili gdy z niej wyszli, weszli do salonu w którym przebywała nasza dwójka. Stali na przeciwko nas trzymając się za rękę (sus) i przysłaniając włączony telewizor którego i tak nikt z nas nie oglądał.
W: Musimy wam o czymś powiedzieć.
Powiedziała moja koleżanka, co sprawiło, że momentalnie odłożyłam telefon.
P: No więc ostatnio tak jakby... Między nami...
W: Jesteśmy razem!
Oglasza. No błagam, jak ja do chuja mam na to zareagować?
Q: Hm... No to... Chyba gratulacje.
Uśmiechali się praktycznie cały czas (dalej zaslaniając jebany telewizor swoimi osobami)
* * *
Dzień do powrotu
Przez ostatnie dni, nie miałam innego wyjścia, jak trzymać się blisko Patryka.
Japierdole, ta dwójka razem była tak wkurwiajaco urocza, aż mi się wymiotować chciało. Natomiast my jako jedyni zachowywaliśmy się kuźwa normalnie z tego czteroosobowego cyrku.
Jutro w samolocie do Polski oczywiście też siedzimy koło siebie, i całe szczęście, chociaż przydałoby się kurwa ich na chwilę rozdzielić. Tak mnie to wkurzało, że nie marzyłam o niczym innym, niż o tym jebanym powrocie.
Ale muszę przyznać - przez ten czas, okazało się, że Patryk nie był taki, za jakiego go miałam.
_______________________________
Siemaaa
Rozdział tradycyjnie pisany na matmie :>
Tylko błagam, nie czepiajcie się tego w jakim czasie to jest napisane. Wiem, że to w oczy razi, ale staram się w miarę możliwości, aby było napisane w jednym:3
PS. Przepraszam, że krótkie T-T
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro