Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V

Patryk

Q: Kuźwa.
Patrzę się przez chwilę na moją KOLEŻANKĘ Z KTÓRĄ WCALE NIE CHCIALEM SPAĆ, NA CO WIDOCZNIE JESTEM SKAZANY, a potem na dwójkę naszych znajomych, po czym wywracam oczami.
W: Haha, Qulita. Za pięć lat nam podziekujecie, a za piętnaście zaprosicie na komunię swoich dzieci!
Byłem wkurzony, co zresztą było widać.
Q: Na pewno nie było by tam was! Znaczy... Na pewno nie będziemy razem! A co dopiero dzieci! Puknij się w ten pusty łeb lafiryndo!
Siedząc dalej na łóżku patrzy się na mnie nieco zdziwiona. Chyba się tym nie przejęła, nie mówiłem tego na serio.
W: Jezu, spokojnie, przecież żartowałam!
J: Nie wyglądało to na żart.
Mówi głośno i zarazem delikatnie. Piękny makijaż, a pod nim jeszcze piękniejsza. Akurat w tym momencie go nie miała. Była śliczna, urocza, i mimo swojego wieku wygląda na jakieś pięć lat do tyłu. Zazdroszczę jej przyszłemu partnerowi.
Q: Nie... Znaczy tak!
Przemek zdecydowanie zauważył, że się na nią zapaliłem.
P: Czy ty... Uuu, Patryk zagapił się na Julitę!
Q: Spierdalaj.
J: Przestańcie, proszę. Możemy zacząć się rozpakowywać i nie wiem... Zacząć zwiedzać?
Q:Zajebiście.
P: Dobry pomysł, chodźmy się rozpakowywać.

***

Miałem wrażenie, że Julita z Wiką na tygodniowy wypad wzięły ze sobą całe swoje życie, w czasie gdy mój jedyny bagaż to mała walizka, a w niej telefon, ładowarka, ubrania i słuchawki (No dobra, jeszcze parę innych rzeczy tam wcisnąłem, ale napewno nie tyle, co one).
Gdy już skończyliśmy rozpakowywanie się, wyszliśmy z pokoju, a potem z hotelu.
Jesteśmy na typowej amerykańskiej ulicy. Taksówki, apartamenty, sklepy, przechodnie.
Szliśmy we czwórkę, gdy nagle Wika powiedziała:
W: Zrobimy sobie zdjęcie na insta?
Zgodziliśmy się, a następnie zatrzymujemy się, a dziewczyna robi nam selfie. Nie wiem jak to się stało ale ja... Objąłem Julitę... Szybko po zrobieniu zdjęcia, wziąłem swoją rękę z jej ramienia okrytego bluzą.
Kurwa mać, dobra, chyba nikt nie zauważył.
Wika chowa telefon po zrobieniu zdjęcia. Przemek mówi:
P: Co wy na to żeby pójść do jakiejś restauracji?
W: Dobry pomysł. Co wy na to?
Kiwam głową, moja koleżanka również
Przechodzimy koło mc. Nie wszyscy, bo Wiktoria zatrzymuje się przy wejściu.

W: Choodźmy do maczkaa.
Wzruszam ramionami i wchodzę za dziewczyną. Podskakuje ze szczęścia.

Q: Kuźwa naprawdę? To tylko wypad do maka.

P: No cóż. Popierdolona i tyle. Co zrobisz?
Tym razem Julita wzrusza ramionami, a  Wika na to wszystko jedynie przewraca oczami. Wchodzimy. Nie było tu dużo ludzi, coś koło dziesiątki. Dwie rodziny z dziećmi i jedna para nastolatków. Wika z Przemkiem siadają przy jakimś stoliku dwuosobowym.

J: Hej? Jesteśmy tu razem z wami.
Patrzą się na siebie, a Wika lekko się śmieje.

P: Zaraz obok jest kolejny dwuosobowy stolik.
Zajebiście. "Qulita".
W sumie... Julitka jest całkiem ładna.
ZNACZY CO.
Kurwa, faktycznie mi się podoba...
No ja pierdole, znowu się zamyśliłem.
Biorę Julitę za rękę i mówię:

Q: Chodź.
Na co Wika z Przemkiem jedynie lekko się śmieją. Gdy odchodzimy, słyszę jak szepcą: "Jak oni nie będą razem, to nie wierzę w miłość!" Siadamy z Julitą w stoliku - nie tym obok, a tym jakieś dziesięć metrów dalej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro