Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{02} Cała wasza trójka jest siebie warta

[4 wrzesień 2018, wtorek. Szkolna stołówka. Godzina 10:40]

"Przyjaźń nie polega na tym, że akceptujemy drugą osobę, bo ma same zalety i nigdy nie robi nic głupiego. Przyjaźń polega na tym, że oddzielamy bliską nam osobę od złych rzeczy, które zrobiła. Te złe rzeczy przekreślamy na czerwono grubą linią, a do tej osoby wyciągamy rękę."


Louis's POV

- Odsuń swój tłusty zad, Tomlinson. - Mówi Perrie posyłając złośliwy uśmieszek w moją stronę.

- Czyżbyś miała zamiar zostać drugą Nią Lovelis? - Pytam na to. - To moje miejsce. Nie rozumiem, dlaczego musisz zawsze się wpychać. - Jęczę, chociaż oboje i tak wiemy, że nie mam jej tego za złe.

Blondynka kładzie swoją tacę z jedzeniem na stoliku i śmieje się głośno. Umieszcza dłoń na swoim płaskim brzuchu i mówi to samo co każdego dnia.

- Jestem w ciąży. Musisz ustąpić mi miejsca. - Stwierdza z rozbawioną miną, a ja wywracam oczyma.

- Powtarzasz to od pieprzonego pół roku, Perrie. Przysięgam, że jeśli za kilka miesięcy nie zobaczę noworodka wyczołgującego się z twojej pochwy, będę bardzo rozczarowany. - Mówię, ale i tak odsuwam się w prawo, tym samym tracąc swoje ulubione miejsce. Tak jak każdego dnia.

- Też cię kocham. - Odpowiada dziewczyna.

Zajmujemy się jedzeniem posiłków i śmianiem z najbardziej żałosnych plotek jakie ostatnimi czasy o sobie usłyszeliśmy, kiedy przerywa nam odgłos kłótni. W synchronizacji podnosimy głowy do góry, kiedy słyszymy imię naszej przyjaciółki. Spojrzenia większości dzieciaków na stołówce zwrócone są w jednym kierunku i przełykam głośno ślinę, obawiając się tego co mogę tam zastać.

- Jesteś zwykłą zdzirą! - Krzyczy jakaś blondynka za pośpiesznie odchodzącą Nią. - Tak trudno ci utrzymać nogi razem, dziwko?!

Patrzę to na rozwrzeszczaną nastolatkę, to na zirytowaną twarz zbliżającej się Lovelis. Moja przyjaciółka przechodzi przez stołówkę do naszego stolika nieco szybszym tempem niż zazwyczaj, a jej oczy rzucają pioruny. Wygląda na wściekłą, ale nie odzywa się ani słowem. Jej celem na ten moment jest jak najszybciej naleźć się przy przyjaciołach. Wie, że kiedy już będziemy razem, poczuje się milion razy lepiej.

- Nie potrafisz uszanować czyjegoś związku?! Tak trudno jest ci nie przespać się z każdym pieprzonym chłopakiem, którego widzisz? - Woła wściekła blondynka, podchodząc bliżej do naszego stolika, a wraz z nią cały tłumek gapiów. Poważnie, gdzie są nauczyciele, gdy ich potrzeba?

-Spierdalaj. Jeśli nie umiesz utrzymać swojego faceta przy sobie, to twój problem. - Mówi Edwards, wciąż nie będąc do końca zorientowana w sytuacji. Mimo wszystko jednak bronienie przyjaciółki to jej obowiązek i ma naprawdę gdzieś, kto ma rację. Przesuwa się nieco, żeby zrobić miejsce dla wciąż milczącej Nii.

- Tak, schowaj się za tą kurwą. Cała wasza trójka jest siebie warta. - Komentuje rozemocjonowana nastolatka, a ja mam już dość. Zwłaszcza, kiedy widzę spłoszone spojrzenie Perrie.

Zanim zdążę to dobrze przemyśleć, już wstaję ze swojego miejsca. Słyszę jeszcze głos nagle przybyłego nauczyciela dyżurującego, ale nic nie jest już w stanie mnie zatrzymać. Nim ktokolwiek miałby szansę mnie powstrzymać, chwytam szklankę z sokiem marchewkowym i wylewam ją na awanturnicę. Ludzie chwilowo milkną, będąc w zbyt wielkim szoku, ale już po sekundzie zaczynają rozbrzmiewać rozbawione chichoty.

- Panie Tomlinson! - Podnosi głos nauczyciel. - Zapraszam w tej chwili za mną. Zobaczymy co będziesz miał do powiedzenia przed psychologiem!

Wzdycha cicho i ignorując ciekawskie spojrzenia, ruszam za mężczyzną w stronę wyjścia ze stołówki. Dziewczyna, która jeszcze przed chwilą nie mogła powstrzymać krzyku, teraz omija mnie i szybkim krokiem wpada do łazienki dla dziewczyn.

Ma nadzieję, że jej żałosny wygląd został uwieczniony na jakimś snapie.

°°°°°

Gabinet szkolnego psychologa wygląda jak jakiś pieprzony żart. Każdą ścianę pokrywają motywujące plakaty i zdjęcia uśmiechniętych ludzi. Na biurku leży stos ulotek z numerami telefonów zaufania. W ramkach na parapecie są miliony zdjęć kotów w urodzinowych czapeczkach. Puszysty dywan ma imitować tęczę i cudem powstrzymuję się przed przewróceniem oczami na to wszystko.

Nie miałem jeszcze okazji poznać nowego szkolnego psychologa, ale po wystroju wnętrza obstawiam, że jest jakąś pulchną babulkę w różowym sweterku. Pewnie cała nasza rozmowa będzie wyglądała tak, że kobieta pogrozi mi palcem, a następnie upiecze ciasteczka na pocieszenie. Może nawet opowie mi o swoich kotach.

Drzwi otwierają się, zaskakując mnie, a ja nieco podskakuję na swoim krześle. Czekałem tu już dziesięć minut i naprawdę zdążyłem stracić nadzieję na to, że kiedyś się pojawi. Pewnie skoczyła do sklepu po włóczkę.

- Och, przepraszam za spóźnienie. - Mówi głęboki głos, a ja odwracam się zaskoczony. - Jeden z moich kotów zachorował i musiałem zawieźć go do weterynarza. Rzygał jak... cóż, jak kot tak w zasadzie.

Moje usta otwierają się szeroko w szoku i nie zdziwiłbym się, gdyby po mojej brodzie spłynęła stróżka śliny. 

Mężczyzna stojący przede mną jest niesamowicie wysoki. Jego twarz otaczają brązowe loczki latające teraz na wszystkie możliwe strony. Ma niesamowicie zielone oczy i usta, które aż się kuszą o pocałunek.

- Więc... Co cię do mnie sprowadza? - Pyta próbując jednocześnie ściągnąć swój żółty szalik i usiąść.  Jednak zaplątuje się w materiał i potyka o własne nogi. Upada na podłogę, plecami uderzając w stojące za nim krzesło. Jęczy przeciągle, a ja wciąż nie mogę przestać się na niego gapić. Jest zachwycający.

Gdybym wiedział, że oblanie kogoś może zaowocować taką sytuacją, już dawno bym to zrobił.

Mężczyzna śmieje się głośno i mruga do mnie przyjaźnie ze swojego miejsca na ziemi, a ja czerwienię się w momencie, kiedy rozumiem, że powiedziałem to na głos.


°°°°°

Myślałam, że następny rozdział dodam dopiero za tydzień, ale chyba nieco się pomyliłam. Tak czy inaczej, oto wasza poranna dawka Larry'ego (pomińmy fakt, że jest 13, jeśli wciąż mam na sobie piżamę, to znaczy, że jest ranek).

Btw, czy ktoś z was wybiera się na Targi Książki w Krakowie? Ja prawdopodobnie pojawię się tam w sobotę, więc kto wie, może przypadkiem wpadnę na jakąś czytającą to ff osóbkę  :)

Miłego dnia, do zobaczenia za tydzień (prawdopodobnie, jak widać jestem słaba w utrzymywaniu terminów).

Wiktoria xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro