Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

Środa mija mi jak na razie bardzo dobrze. Wczoraj nie było śladu po Harrym w biurze i bardzo się z tego cieszę. Wygląda na to, że szef przeniósł go do kogoś innego.


Przeglądam kolejne papiery w sprawie klientów i przypominam sobie o Gregu. Mieliśmy się spotkać dzisiaj popołudniu i nie mogę o tym zapomnieć. Upijam łyk kawy i zajadam się czekoladowym ciastkiem. Dawno nie miałam tak spokojnego dnia w pracy. Wszystko wydaje się być takie łatwe.


Włączam laptopa i rozsiadam się wygodnie w fotelu, gdy nagle drzwi od gabinetu się otwierają, a do środka wchodzi Harry.


Zauważam na jego twarzy kilka małych blizn i zadrapań, ale nie interesuje mnie to. Co on tutaj w ogóle robi?


- Dzień dobry — szczerzy się i siada na krześle, bezczelnie się we mnie wpatrując.

- Harry, powiedziałam Ci coś.. — mierzę go wzrokiem, ale on mi przerywa.

- Nie — mówi i zakrywa mi palcem usta, co bardzo mnie denerwuje — Ojciec zapisał mnie do Ciebie. Jesteś moją psycholog i nie możesz ode mnie uciekać. Potrzebuję pomocy.


Unoszę brew w górę i zastanawiam się nad tym co powiedział.

- Jesteś całkiem normalnym człowiekiem i według mnie nie potrzebujesz pomocy.

- Odpowiem Ci na wszystkie pytania, możemy porozmawiać o wszystkim — uśmiecha się i bierze z mojego biurka kubek z kawą, a następnie upija łyk.


No tego to za wiele.

- Jesteś bezczelny — warczę i zabieram mu z ręki moją własność — Ile Ty masz do cholery lat? Zachowujesz się jak dziecko.

- Odpowiem Ci na wszystkie pytania — powtarza i porusza znacząco brwiami.

Wzdycham z irytacją i opieram się o oparcie krzesła.

- Dobrze. Zgoda — mówię, a on uśmiecha się.


Przeglądam jego papiery i analizuję wszystko co kiedykolwiek mi powiedział. Coś o swojej mamie.

- Co jest z Twoją mamą? — pytam, a on zaczyna się denerwować, chociaż próbuje to ukryć.

Na marne, bo ja zauważę wszystko.

- Nie żyje, mówiłem już — wywraca oczami.

- Masz z tym jakiś problem, Harry? Nie możesz się z tym pogodzić? Jest Ci ciężko?

- A komu by nie było? — mamrocze i spogląda na mnie — Oczywiste jest to, że jeśli odchodzi bliska nam osoba to czujemy się.. dziwnie. Czujemy jakąś pustkę gdzieś w środku i nie możemy do końca przyjąć do wiadomości, że już jej nie zobaczymy.


Patrzę na niego z otwartą buzią i nie mogę się nadziwić. Ten chłopak wydaje się być naprawdę bardzo  mądry.

- Rozumiem. A jak myślisz, dlaczego twój tata Cię tu przysłał? Miał z Tobą jakieś problemy?

- Po śmierci mamy trochę się we mnie zmieniło w stosunku do ojca — wzrusza ramionami — Byłem załamany psychicznie, ale już tak nie jest.


- Więc chyba powinieneś zrezygnować z terapii — mówię.

- Ale ja chcę tu przychodzić.

- Możesz przychodzić do Giny — wzdycham i biorę do ręki kubek z kawą, ale gdy przypominam sobie, że przed chwilą pił z niego Harry, od razu odstawiam go na miejsce.


Harry nie odpowiada nic tylko patrzy się na mnie.

- Jesteś urocza, gdy się rumienisz — mówi i oblizuje usta, a mi dosłownie szczęka opada.

Nie wiem już co mam powiedzieć. Nigdy w życiu nie miałam klienta, który zachowywałby się... tak. Harry jest bezczelny i nie mam zamiaru z nim pracować.

- Wyjdź — mówię i wskazuję dłonią na drzwi — Natychmiast.

- Wygląda na to, że Pani Psycholog nie przyjmuje komplementów — chichocze i wstaje z miejsca — Jeszcze się zobaczymy, Elizabeth.


Puszcza mi oczko i wychodzi z pokoju, zostawiając mnie zdezorientowaną.


*

Zbliża się 15, więc spokojnie mogę opuścić biuro. Żegnam się z Carrie i Giną i wychodzę na dwór. Pogoda jest zadziwiająco ładna. Niebo jest lekko zachmurzone, ale świeci słońce i jest w miarę ciepło. Rozpinam do połowy moją kurtkę i mierzwię włosy. Spoglądam na zegarek i uświadamiam sobie, że jestem spóźniona.

Na autobus nie zdążę, a biec nie ma co. Piszę sms do Grega, że spóźnię się 10 minut i będzie musiał na mnie czekać. Greg oczywiście przyjął to ze śmiechem i zapewnił, że nie ma sprawy.

Idę wzdłuż ulic Londynu i zatrzymuję się przed Starbucks'em. Wzdycham głęboko i wchodzę do środka.


Już z daleka widzę jasnobrązową czuprynę Grega, który siedzi w kącie i pije kawę.

- Cześć! — krzyczę i zachodzę go od tyłu.

- Hej Lily — uśmiecha się i przytula mnie — Co u Ciebie?

- Wszystko w porządku, ale lepiej mów co u Denise — odpowiadam i wyjmuję z torebki portfel.

- Denise czuje się świetnie. Za dwa miesiące poród — szczerzy się od ucha do ucha, a ja wraz z nim.

Jestem szczęśliwa, że tak dobrze mu się wiedzie. Jeszcze do niedawna był smutnym facetem, a teraz tryska radością.

- Idę po zamówienie — wstaję z miejsca i ruszam do kasy.

Spoglądam na wybór napojów, gdy nagle słyszę czyjś znajomy głos. O Boże, Harry tu jest.

- Poproszę frapuccino — mówię cicho, tak aby Harry mnie nie usłyszał.

Kasjerka kiwa głową i znika gdzieś z tyłu. Staję trochę dalej i czekam na moją kawę.

- Elizabeth — głośny pomruk Harrego sprawił, że na plecach pojawiły mi się ciarki.

Wzdycham i odwracam się do tyłu. Zastaję Harrego wraz z jakąś dziewczyną i chłopakiem, stojących w drzwiach.

- Harry — syczę i mierzę go wzrokiem.


Chłopak podchodzi do mnie bliżej i łapie w palce mój podbródek, unosząc go do góry.

- Jak to jest, że zawsze tam gdzie ja to i Ty? — pyta i uśmiecha się szeroko.

- Zbieg okoliczności, którego nienawidzę — prycham i odwracam się w stronę kasy.

Odbieram swoje zamówienie i ruszam w stronę stolika, przy którym siedzi Greg.

- Tak długo? — pyta i odkłada telefon na stolik.

- Przepraszam — mamroczę.


- Chyba mu się spodobałaś — chichocze Greg i kiwa głową w prawą stronę.

Odwracam głowę i widzę Harrego, który bezczelnie się na mnie gapi. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro