Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8


Słyszę stukot kropel deszczu o szybę. Otwieram oczy i rozglądam się po pomieszczeniu. Chwila, gdzie ja jestem?

Marszczę czoło i zdenerwowana wstaję z łóżka, które na pewno nie jest moim. Na podłodze przy ścianie leży moja torebka i kurtka. Przerażona otwieram drzwi i wychodzę na korytarz.

Czuję zapach smażonych naleśników, więc kieruję się w stronę, jak sądzę— kuchni.

Wychylam się zza rogu i ogarnia mnie złość.

- Co ja tutaj robię?! — krzyczę widząc Harrego, który krząta się po kuchni.

- Oh, wstałaś — mówi i uśmiecha się — Robię naleśniki.

- Nie obchodzi mnie co robisz! — wrzeszczę i  wzrokiem szukam wyjścia z tego domu — Jakim prawem zaciągnąłeś mnie do siebie?!

- Elizabeth, uspokój się — odkłada patelnię na gaz i podchodzi coraz bliżej.

- Nie! — krzyczę i zabraniam mu stawiać kolejnych kroków — Jestem Twoją pieprzoną psycholog i nie jesteśmy na Ty!

Zakładam buty, które stoją spokojnie w przedpokoju i z hukiem wybiegam z domu. Co on w ogóle sobie myślał? O mój Boże, a co jeśli mi coś zrobił? Nigdy bym mu tego nie wybaczyła.

Natychmiast muszę zadzwonić do szefa i poprosić, aby przenieśli go do kogoś innego.

*

Po kilkunastu minutach jestem w domu. Wszystko dzięki autobusowi, który dojechał prawie pod samo mieszkanie.

Wściekła zamykam drzwi na klucz i wręcz rzucam się na kanapę z płaczem. Jak mógł przynieść mnie do swojego domu? Jest moim klientem i nic tego nie zmieni. Nigdy.




Poniedziałek. Dzień, w którym w końcu uwolnię się od  Harrego. Podbieram kubek  kawy z jadalni i ruszam na górę do gabinetu.

Po drodze moją uwagę przykuwa Gina, która rozmawia z chłopakiem, którego bardzo dobrze kojarzę.

Harry.

Podchodzę bliżej i mierzę go wzrokiem.

- Cześć, Lizzie — uśmiecha się Gina i przytula mnie.

- Cześć — mówię i marszczę czoło — Co do cholery z nim robisz?

Harry szczerzy się szeroko i wkłada dłonie do kieszeni.

- Rozmawialiśmy — odpowiada spokojnie, a mnie szlag trafia.

- Nie chcę Cię widzieć, rozumiesz? — syczę i spoglądam na Ginę — Możesz go sobie wziąć pod opiekę.

Nie czekając na reakcję z ich strony ruszam do gabinetu. Głośno trzaskam drzwiami i zdenerwowana siadam na krześle.

Odpalam laptopa i czekam na klienta, z którym byłam umówiona na 14. Nie wiem do końca kto ma przyjść, ale nie to jest najważniejsze. Wpisuję w wyszukiwarkę „Styles Management" i czekam, aż wyskoczą jakieś porządne informacje.


Styles Management przynosi wielkie sukcesy brytyjskiej muzyce. Szacuje się, że dochody SM przekraczają rocznie 3mln funtów i dzięki temu firma ta zyskała największą popularność w UK.


Styles Management wzbogaca się o kolejne miliony. Liczba gwiazd, z którą SM zawarło kontrakt przekracza nasze oczekiwania. „Zyski są ogromne i nie można tu narzekać na słabe zarobki. Styles Management jest solidną firmą i ma ogromną reputację w świecie biznesu, dlatego nie możemy pozwalać sobie na błędy" — mówi Caterine Valey, jedna z sekretarek SM.


- Przepraszam — słyszę czyjś głos i odrywam się od czytania.

Zerkam w stronę drzwi i zauważam Harrego. Po jaką cholerę on tu przyszedł?

- Wyjdź — mówię ostro i zamykam laptop — Nie zrozumiałeś?

- Nie — wzrusza ramionami i siada na krześle — Wytłumacz mi.


Szczerze mówiąc sama nie wiem, co mam mu odpowiedzieć. Zastanawiam się dłuższą chwilę, jednak robię to, co wydaje mi się najbardziej odpowiedzialne.

- Po prostu stąd wyjdź, albo zawiadomię ochronę. Odwołuję nasze wszystkie spotkania i pogadam z szefem, żeby przeniósł Cię do Giny.

Harry wzdycha i zaczyna się śmiać.

- Oh Elizabeth — mamrocze i oblizuje górną wargę — Dobrze, w takim razie do zobaczenia.


Uśmiecha się cwaniacko i wychodzi z gabinetu zostawiając mnie zdezorientowaną. Dlaczego tak szybko odpuścił?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro