Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Otwieram usta ze zdziwienia i zerkam na niego.

- Słucham? Harry, jesteś moim klientem - mówię dość ostro.

- To nie ma znaczenia - wzrusza ramionami - Mógłbym być nawet Twoim ojcem, a i tak bym Cię pociągał.

Chichoczę pod nosem i kręcę głową.

- Jesteś niemożliwy.



Harry poszedł sobie szybciej niż myślałam, a ja miałam czas na odpoczynek. Jeszcze tylko jutrzejsze spotkanie i mam dwa dni wolnego.

Najgorsze jest to, że Gina i Simon na pewno zaciągną mnie na imprezę. Zawsze tak jest.

Wzdycham i oczekuję następnego klienta. Tym razem zawita do mnie Greg Horan. Uwielbiam tego faceta, a jeszcze bardziej uwielbiam jego brata.


Równo o ustalonej godzinie, do gabinetu wchodzi Greg, który wita mnie szerokim uśmiechem.

- Cześć - mówi i podchodzi bliżej, żeby mnie przytulić.

Odwzajemniam ten miły gest i czekam, aż opowie mi, co u niego.

- Podjąłem decyzję - szczerzy się i klaszcze w dłonie - Nie muszę chodzić już na terapię.

W głębi duszy jestem szczęśliwa, że poradził sobie z problemami, ale z drugiej strony smutno mi, że już nie będę go widywać.

- To super - uśmiecham się fałszywie i upijam łyk kawy, która jest dziś wyjątkowo gorzka.

- Nie cieszysz się? - zauważa mój grymas.

- Oh, oczywiście, że się cieszę. Po prostu bardzo Cię lubię, Greg - mówię i otwieram szafkę.

Znajduję w niej teczkę z wszystkimi dokumentami dotyczącymi Grega i przeglądam, czy na pewno wszystko jest.

- Możemy spotykać się prywatnie - wzrusza ramionami (niczym Harry) - Niall też Cię lubi, więc to nie problem.

Wzdycham z ulgą i uśmiecham się.

- To świetnie.



Greg Horan z prześladowanego i nieradzącego sobie z życiem faceta, zmienił się nie do poznania.

Obecnie jest w szczęśliwym związku i szuka dobrej pracy. Razem z narzeczoną oczekują dziecka.

- Tak bardzo im zazdroszczę - mamroczę do Giny i siadam przy stoliku.

- Możesz być z siebie dumna, bo wygląda na to, że to Twoja zasługa - mówi i sięga po kubek z herbatą - A na Ciebie przyjdzie jeszcze czas, słonko.

Uśmiecham się lekko na samą myśl, że gdzieś tam czeka na mnie facet, z którym będę szczęśliwa. Chciałabym go już poznać. Mam dwadzieścia jeden lat i chyba nadszedł ten czas, żeby się ustatkować.

- Witam Panie! - krzyczy Austin, a ja wywracam oczami.

- Cześć, Austin - odzywa się Gina.

Tak bardzo nie trawię tego człowieka. Działa mi na nerwy i chyba myśli, że ma jakieś szanse u mnie.

- Lizzie, może powiesz mi coś o gościu, który niedawno tu z Tobą był? - pyta, a mnie dosłownie zalewa krew.

Czy on nie ma swojego życia? Mam wielką ochotę dowalić mu jakimś tekstem, ale wiem, że muszę być w miarę miła. Gdyby doniósł na mnie dla szefa, to straciłabym pracę.

- Klient - mamroczę i mierzę go wzrokiem.

Szkoda, że nigdy nie mogę spojrzeć tak na Harrego. Onieśmiela mnie i zupełnie nie wiem dlaczego. Jest przecież zwyczajnym klientem, jak każdy.

- Nie wiedziałem, że klientów można przyprowadzać do jadalni. Szef nie byłby zadowolony - uśmiecha się cwaniacko, a ja nie wytrzymuję.

- Szef nie byłby zadowolony z faktu, że połowa dziewczyn, które przychodzą do Ciebie na terapię, nie są Twoimi klientkami. Coś jeszcze? - warczę.

Chłopak kiwa przecząco głową i bierze się za jedzenie.



Piątek.

Uwielbiam piątki, jednak dziś jest inaczej. Sama myśl, że pierwsze spotkanie jest z Harrym przeraża mnie. Nie wiem o czym będziemy rozmawiać, bo o jego problemach z pewnością nie. Unika tego tematu jak ognia.


- Dzień dobry - mówi, gdy wchodzi do gabinetu.

Odwiesza kurtkę i siada na krześle, naprzeciwko mnie.

- Cześć, Harry - uśmiecham się lekko i włączam laptopa - O czym chcesz porozmawiać dziś?

- O Tobie - odpowiada szybko i wygodnie rozsiada się na krześle.

Irytujące i bezczelne.

- Ty jesteś klientem - przypominam mu - Porozmawiamy o Tobie, albo..

- Albo co? - przerywa mi, a ja wywracam oczami.

- Albo zakończę naszą terapię. Przychodzisz tu i zachowujesz się jakbyś był u znajomego na pogadankach.

- Bo tak się czuję - syczy - Jestem tu tylko przez ojca i nie mam zamiaru rozmawiać o moich problemach.

- Dobrze - kiwam głową i biorę do ręki jego dokumenty - Znajdę numer Twojego ojca i powiem mu, że nie jestem Ci potrzebna.

- Nie - warczy - Nie dzwoń.

Odkładam papiery i wzdycham głęboko. Czy on się dobrze czuje?

- Harry, o co Ci chodzi? Jeśli nie chcesz rozmawiać o sobie to nie masz po co tu przychodzić.

- Mam, Elizabeth - znacząco unosi brwi - Przychodzę tu dla Ciebie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro