24
-Lizzie-
Wstaję rano i kompletnie nie wiem co się dzieje. Nie powinnam tu być i nie powinnam leżeć z Harrym w jednym łóżku.
Próbuję ruszyć ręką, ale jest to niemożliwe, gdyż Harry napiera na mnie całym swoim ciałem. Mój Boże, on jest prawie nagi.
Szybko wyślizguję się z jego uścisku i wstaję z łóżka.
- Lizz.. - słyszę jego szept, ale olewam to.
Udaję, że nie słyszę i wychodzę z pokoju. Mam zamiar wziąć swoje ubrania, przebrać się i uciekać z tego domu. Wchodzę cicho do salonu i zamieram.
- Oh, dzień dobry - mówi jakiś facet, który wygodnie leży sobie na kanapie i ogląda TV.
W co ja się wpakowałam..
- Ja.. dzień dobry. Przyszłam tylko po ubrania - czerwienię się i podchodzę do kanapy, na której leży.
Mężczyzna trzyma w dłoni moje ciuchy i posyła mi groźny wzrok.
- Proszę - mówi i rzuca je w moją stronę.
Wszystko spadło na podłogę, a ja wydaję z siebie jęk niezadowolenia.
- Ta, dzięki - mruczę i nagle czuję za sobą czyjąś obecność.
Harry odchrząkuje i zbiera z podłogi moje ubrania, a następnie wciska mi je w dłoń.
- Co Ty robisz? - syczy w stronę mężczyzny, który jak przypuszczam jest jego ojcem - Mógłbyś chociaż raz normalnie się zachowywać!
- Harry, nie podnoś na mnie głosu - warczy ten drugi i wstaje z miejsca - Co to ma znaczyć? Wracam po pracy i co widzę? Kolejną dziewczynę, która została w MOIM domu na noc?
- Co Ty pierdolisz?! - syczy Harry, a ja dotykam jego ramienia i zaczynam je masować, by trochę go uspokoić - To moja znajoma! Nic nie było, po prostu nie miała gdzie spać!
- Już nie wierzę w Twoje kłamstwa, Hazz - odzywa się, ale przerywa mu dłoń Harrego, która spotyka się z jego policzkiem.
- Nawet tak do mnie nie mów - warczy i mierzy go wzrokiem - Tylko mama mogła tak na mnie mówić.
Harry łapie mnie za dłoń i prowadzi do sypialni, z której wyszłam dziś rano.
Siada na łóżku i chowa twarz w dłonie.
- Przepraszam - szepcze.
Siadam obok niego i przytulam się do jego ramienia.
- Nie przepraszaj, Haz..khm, Harry - poprawiam się szybko, by go nie urazić.
Bardzo spodobało mi się to zdrobnienie, jednak nie będę go używać po tym, co przed chwilą się wydarzyło.
- Spokojnie, Lizzie. Możesz tak na mnie mówić. Z Twoich ust brzmi to całkiem okay - uśmiecha się i obejmuje mnie ramionami.
Jego usta stykają się z moim czołem. Czuję jego cholernie gorący oddech na twarzy i nie będę kłamać - mam ochotę rzucić się na jego usta.
Trwamy tak kilka minut, dopóki Harry nie wstaje.
- Przebierz się, a potem.. nie wiem, zawiozę Cię do domu - mamrocze i wychodzi z sypialni.
Wzdycham i biorę się za ubieranie.
Nakładam na siebie wczorajsze ciuchy i przy okazji przysłuchuję się rozmowie Harrego i jego ojca, ale nic nie rozumiem. Słyszę jedynie, że krzyczą i kłócą się, ale nie wiem o co.
Gdy kończę się przygotowywać biorę do ręki telefon i wszystkie moje inne rzeczy i wychodzę z sypialni.
- Hazz.. - odzywam się, zwracając uwagę obu facetów.
Problem w tym, że jeden na mój widok się uśmiecha, a drugi jest wściekły.
- Idziemy - warczy Harry w stronę swojego ojca i prowadzi mnie do garażu.
Harry zgasza silnik i głęboko wzdycha.
- Jak się czujesz? - pytam i zerkam na niego.
Oparty jest o kierownicę i ciężko oddycha. Tak bardzo jest mi go szkoda..
- Tak bardzo nie chcę tam wracać. Cholera, nienawidzę go - syczy i uderza pięścią w kierownicę.
- Harry, uspokój się, dobrze? Wszystko będzie okay. Wiem, że zawsze się tak mówi, ale ja mówię prawdę. Obiecuję.
- Nie wiesz jak to jest. Traktuje mnie jak śmiecia! Ciebie też potraktował nie tak jak powinien. Zachowuje się jak sukinsyn i w sumie nim jest..
- Nie musisz tam wracać - mruczę, a on natychmiast na mnie spogląda.
- Oczywiście, że muszę.
- Nie, Harry. Śpij dziś u mnie.
Sama nie wiem czemu to powiedziałam, ale nie żałuję, bo uśmiech, który zobaczyłam wtedy na jego twarzy wynagrodził mi to wszystko.
- Naprawdę?
- Tak - wzruszam ramionami - Ja spałam u Ciebie, Ty możesz spać u mnie. Ale najpierw pojedziemy na miasto, okay?
- Jezu, Lizz. Tak bardzo Ci dziękuję - wzdycha i przybliża się do mnie - Ratujesz mój seksowny tyłek.
Chichoczę cicho i spoglądam w jego oczy, które są piękne! Nic nie może się z nimi równać.
- Mogę Cię pocałować? - pyta nieśmiało, a ja bez wahania kiwam głową.
Po chwili czuję jego usta na swoich i ugh.. mogłabym oddać wszystko, by tylko czuć się tak cały czas. Czuję niedosyt, bo złożył tylko mały pocałunek i od razu się odsunął. Ale cóż. Tylko przyjaciele.
___________________________________
40 votes = next
Co sądzicie? :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro