Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

-Harry-

Wracam do naszego stolika z kubkami gorącej kawy i nigdzie nie widzę Lizz. Po prostu jej nie ma.

Kurwa! Wiedziałem, że tak będzie. Ta suka po prostu musiała uciec, bo tak bardzo mnie nienawidzi, a ja kompletnie nie mam pojęcia dlaczego!

Staram się. Tak bardzo się staram. Lizz jest pierwszą dziewczyną, na której choć trochę mi zależy i dla której chcę robić te wszystkie randki i inne pierdoły.

Ona chyba naprawdę musi być ślepa!

Dobra, dość tego. Po prostu kurwa dość!

Rzucam kubkami o stolik, powodując głośny huk i ruszam w stronę wyjścia.

- Może Pan posprząta? - słyszę głośne warknięcie za sobą i odwracam się.

Staję twarzą w twarz z czarnowłosym facetem i mierzę go wzrokiem.

- Ty to posprzątasz - spluwam mu w twarz i wychodzę ze Starbucks'a.

Nikt mnie jeszcze tak nie wkurwił i przysięgam, że jeszcze mi za to zapłaci.


-Lizzie-

Piątek. Piąteczek. Piątunio! Śmieję się pod nosem i zbieram z biurka swoje teczki i wszystkie papiery. W końcu wolne i najlepsze jest to, że od wtorku nie widziałam Harrego.

- Zapraszam Cię na randkę - zaczepia mnie Austin w korytarzu i nie przestaje się na mnie gapić.

Zakładam na siebie moją kurtkę i wzdycham.

- Muszę odmówić - mówię, a on zaczyna się szczerzyć.

- Nie przyjmuję odmowy.

- Nie mam czasu, naprawdę.

- Dobrze wiem, że masz. Ostatnia randka w kinie bardzo mi się podobała - porusza brwiami i obejmuje mnie ramieniem, a ja mam odruchy wymiotne.

- Nie mam czasu, rozumiesz?

- A co takiego robi Elizabeth Foster? - prycha.

- Umówiłam się już.

- Woah, z kim? - pyta i udaje zdziwienie, bo dobrze wie, że z nikim się nie umówiłam.

Spuszczam wzrok na swoje buty i drapię się po karku.

- Ze mną - słyszę głos Harrego i wzdycham z ulgą.

Naprawdę cieszę się, że tu jest, chociaż powinnam być zła, że wtrąca się w nie swoje sprawy.

- Ty.. Wy naprawdę? - Austin odsuwa się ode mnie, by Harry mógł spokojnie obok mnie stanąć i objąć mnie w talii.

- Tak. My naprawdę - mówi poważnie, chociaż oboje mamy ochotę wybuchnąć śmiechem - Masz z tym problem?

- Nie.. Nie wiedziałem - broni się i rusza w stronę drzwi - Do poniedziałku, Lizzie.

Zbywam go dłonią i ku mojemu zdziwieniu przytulam się do Harrego.

- Wielkie dzięki - mamroczę, a on masuje mnie po plecach i składa pocałunek na mojej głowie.

Wooah. Czy to oby na pewno jest Harry Styles?

- Nie ma za co, ale mówiłem prawdę. Zabieram Cię na randkę - szczerzy się, a ja wywracam oczami.

- Powinnam być na Ciebie zła - mierzę go wzrokiem i wychodzę z biura, a on tuż za mną.

Zauważam na parkingu najlepszy samochód w tym mieście i już wiem do kogo należy. Bez zbędnych komentarzy siadam po stronie pasażera i zamykam za sobą drzwi. Jakoś chcę z nim jechać, chociaż wiem, że nie powinnam.

- Nie powinnaś - odgryza się - Ja powinienem.

- Za co? - prycham, a on uśmiecha się.

- Że we wtorek uciekłaś z naszej randki. Byłem wkurwiony jak nigdy.

- Bo zobaczyłam Twoją tapetę - mówię ostro, ale zdaję sobie sprawę jak głupio musiało to brzmieć - To znaczy.. Sprawdzałam godzinę i.. i zobaczyłam.

- I co w związku z tym? - marszczy brwi i włącza się do ruchu, a ja wywracam oczami.

Czy on naprawdę jest aż tak głupi?

- Myślałam, że lecisz na dwa fronty - mówię prosto z mostu, a on rozszerza oczy i wybucha śmiechem.

Mimo, że jest to dla mnie niekomfortowe to tego dźwięku mogłabym słuchać cały czas. Jest przepiękny.

- Chryste, Lizz - mówi i ociera łzy - To moja siostra.

___________________________

35 votes - next

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro