Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Zmarznięta i mokra wchodzę do biura. Zamykam za sobą drzwi, żeby zimne powietrze nie dostało się do środka i odwieszam kurtkę na wieszak. Tuż obok niej ląduje mój szalik i czapka, a zimowe buty zmieniam na czarne szpilki.
- Dzień dobry – mówi Austin i uśmiecha się, a ja z przymusu odwzajemniam gest.
- Dzień dobry – odpowiadam i ruszam w stronę stołu, z którego podbieram kubek gorącej kawy oraz czekoladowe ciastko.
Poprawiam moją czarną spódnicę i wsiadam do windy. Wszystko dokładnie wskazuje na to, że dziś nie jest mój najlepszy dzień. Zła pogoda, spóźnienie, a na dodatek czeka na mnie bardzo wielu klientów.
Po drodze spotykam Carrie, która macha mi i znika w drzwiach swojego gabinetu.
Niechętnie otwieram metalowe drzwi z plakietką  „Elizabeth Foster”  i wchodzę do środka. Uderza we mnie zapach lawendy i świeżego powietrza. Torbę kładę obok biurka, a kawę i ciastko na stolik.
Już chcę brać się za spisanie nowych papierów, ale ktoś mi przeszkadza pukaniem do drzwi.
- Proszę  - mówię i siadam na krześle.
Jedną dłonią przeczesuję włosy, a drugą bawię się długopisem.
- Elizabeth – głos szefa stawia mnie do pionu.
Natychmiast wstaję z miejsca i grzecznie się uśmiecham.
- Dzień dobry – mamroczę i z powrotem siadam, tym razem cała moja uwaga skupiona jest na nim.
- Umówiłem Cię na kolejne spotkanie – informuje, a ja przeklinam go w myślach.
- Rozumiem, szefie – przerywam mu i nerwowo bawię się palcami – Ale dziś mam napięty grafik. Nie mam ani chwili przerwy.
- Wszystkie inne spotkania przekazałem Kate oraz Brad’owi. Dziś masz tylko jedno.
- Dziękuję – zmuszam się do uśmiechu i głęboko wzdycham.
- Spotkanie zaczyna się – przerywa i spogląda na złoty zegarek z Michael’a  Kors’a, którego bardzo mu zazdroszczę – dokładnie za 10 minut. Dasz sobie radę.
Szef kładzie kartkę na moje biurko, a następnie wychodzi z gabinetu. W głębi duszy dziękuję mu, że przekazał innym wszystkie moje spotkania, ale musi być tego jakiś powód.
Upijam łyk gorącej, gorzkiej kawy i gryzę ciastko, które jest naprawdę bardzo dobre. Dokumenty zostawiam sobie na jutro, dzisiaj już nie mam na nic sił.
Po krótkiej chwili ktoś puka do moich drzwi, a ja wiem, że to klient. Czeka mnie godzina szczerej rozmowy i wyznań. Uwielbiam tą pracę.
- Proszę – mówię i rozsiadam się w fotelu.
Do gabinetu wchodzi młody mężczyzna. Jest młodszy, niż go sobie wyobrażałam.
- Usiądź, proszę – uśmiecham się i wskazuję krzesło po drugiej stronie biurka.
Facet niechętnie podchodzi bliżej i siada na krześle, cały czas wpatrując się we mnie.
- Jestem Elizabeth – podaję mu dłoń, którą olewa i kiwa głową.
- Harry.
Nie dziwi mnie to, że odrzuca moją uprzejmość. Robi tak większość osób, które zgłaszają się po poradę do psychologa.
- Jak Ci minął dzień? – pytam i opieram się łokciami o biurko.
Harry wierci się w fotelu i marszczy brwi, spoglądając na mnie.
- Jest po 11 – zauważa – Dzień mi jeszcze nie minął.
Przewracam oczami na jego odpowiedź, jednak zdaję sobie sprawę, że mówi prawdę. Mogłam inaczej to rozegrać.
- Dobrze. Może powiesz co Cię tu sprowadza?
- Nie – mamrocze i wzrusza ramionami.
Powoli irytuje mnie jego zachowanie, ale postanawiam być profesjonalna.
- Skoro zgłosiłeś się do psychologa, to oczekuję, że jednak coś mi powiesz – uśmiecham się dodając mu otuchy, jednak on prycha pod nosem.
- Ojciec mnie tu przysłał – odpowiada i spogląda w okno – Nie chciałem tu przyjść.
- Myślę, że miał powody.
- Może miał, może nie. Co Cię to obchodzi? – mierzy mnie wzrokiem, a ja wzdycham.
Zapowiada się ciężki dzień.




_______________________________

Wstępny rozdział. Jeśli podoba Wam się, zachęcam do komentowania i votes :):* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro