Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

||42||

-C-co to miało być?! - Zapytał Tae, który po zaistniałej sytuacji zalał się łzami i zaczął się trząść. Yoongi, który stał obok niego podtrzymał go, w razie gdyby młodszy z emocji miał się przewrócić. Sam ledwo zmuszał się do zachowania spokoju, chociaż nie było to proste. To co się przed chwilą wydarzyło, wstrząsnęło wszystkimi.

-Co mu się stało?! Co my teraz mamy zrobić?!- Panikował Jin, który był w kompletnym szoku.

-To wszystko wina tych tabletek...-szepnął Yoongi, chociaż był pewien, że mówi to w myślach.

-O czym ty mówisz?- zapytał Namjoon, a wszyscy spojrzeli na chłopaka, który wypowiedział się wcześniej. Yoongi postanowił, że w obliczu takiej sytuacji, nie będzie już nic ukrywać.
Kiedy Min skończył opowiadać o wszystkim co wiedział, wszyscy patrzyli na niego z szeroko otwartymi oczami, a Namjoon postanowił zabrać głos.

-Myślę, że musimy jak najszybciej go poszukać. W innym wypadku jeszcze faktycznie coś sobie zrobi. Nie możemy do tego dopuścić, bo przecież jest częścią naszej rodziny- mówił Namjoon. Chłopak podobnie jak Yoongi starał się zachować spokój, ale w takiej sytuacji, było to niemożliwe. Podczas jego wypowiedzi, wszyscy mogli usłyszeć jak jego głos się łamie.

-Musimy się podzielić- wtrącił Hoseok, który także już nie wytrzymał i uronił łzy. -Jimin, ty może zostań tutaj.

-Nie ma mowy! Mimo tego co się z nim ostatnio dzieje, ciągle jest moim przyjacielem. Nie pozwolę, by coś mu się stało- powiedział także będąc roztrzęsionym.

Po kilku minutach chłopcy byli już podzieleni w pary i wyszli na poszukiwania Jungkooka.

Namjoon z Jiminem poszli przeszukać wybrzeże, Hoseok z Yoongim ruszyli w centrum miasta, a Jin wraz z Tae mieli sprawdzić las i jego okolice. Wszyscy byli podenerwowani. Każdy z nich bał się, że kiedy już znajdą Kooka, będzie dla niego za późno, a nie mogli do tego dopuścić.

***

Lider wraz z Jiminem znaleźli się na plaży bardzo szybko, ponieważ podjechali tam samochodem. Po drodze Joonie złamał na pewno kilka przepisów, ale na jego szczęście uszło mu to za sucho.
Jimin siedząc w pojeździe modlił się, żeby hyung nie rozbił ich na jakimś drzewie. Jechali naprawdę szybko, jednak Park nie prosił o zwalnianie, bo wiedział, że każda chwila jest na ten moment, na wagę złota.
Na miejscu rozdzielili się i umówili, że jeśli znajdą Kooka odrazu dadzą znać drugiemu, a jeśli nie, to po dokładnym przeszukaniu plaży mają się spotkać pod wejściem na nią.

***

Yoongi jak bardzo nienawidził biegać, tak teraz gnał przed siebie, tak szybko jak tylko potrafił. Sprawę dodatkowo utrudniały łzy zbierające się w jego oczach.
Hoseok biegł z nim ramię w ramię. Starszy rozglądał się w lewo i wyszukiwał Kooka, a ten nieco młodszy w prawo. Dojechali samochodem, gdzie mogli, ale widząc korki w stronę centrum, postanowili zaparkować i biec.

Kiedy zdyszani, powoli już zbliżali się do części miasta nieznacznie oddalonej od lasu, zaczynali wątpić, że uda im się znaleźć przyjaciela. Postanowili, że jednak sprawdzą jeszcze, czy nie udał się przypadkiem na lotnisko. Wspólnie doszli do wniosku, że różne rzeczy mogły mu przyjść do głowy, dlatego też zamówili taksówkę.

Nie przejechali nawet połowy drogi, kiedy zauważyli tłum ludzi zgromadzony pod jednym z budynków. Hoseok przyłożył szybko dłoń do ust, wskazując wzrokiem na całe zbiegowisko. Kiedy jego przyjaciel zobaczył to co on, natychmiast krzyknął, by zatrzymać taksówkę.

***

-Dlaczego las?! Kookie, proszę, znajdź się szybko! -Łkał Tae przeszukując teren porośnięty drzewami. Jin szedł obok niego. Nie pozwolił na rozdzielenie się, bo doskonale wiedział, że w lesie jest to niebezpieczne.

-To jest jak szukanie igły w stogu siana, hyung! Skąd mamy wiedzieć, że nie kręcimy się w kółko, podczas gdy Kook... Nawet nie chcę myśleć co może robić- mówił Tae doszukując się czegokolwiek.

-Musimy go znaleźć. Nie możemy się poddać! Rozumiesz?! -powiedział Jin, a po chwili spostrzegł, że pod jednym z drzew, jakiś mały przedmiot odbija światło. Nie wiedział co to jest, ale postanowił sprawdzić, dla pewności.
Kiedy podszedł pod drzewo, okazało się, że był to tylko kawałek szkła. Zwykłego, stłuczonego, szkła.

Taehyung, który stał obok niego, poczuł nagle wibracje w kieszeni. Chłopak sięgnął po telefon i odebrał go.

-Halo? -W odpowiedzi chłopak mógł usłyszeć chaotyczną wypowiedź Yoongiego i odgłos płaczu. Kiedy wypowiedziane przez przyjaciela słowa, do niego dotarły, zalał się łzami i rozłaczył się. -J-Jin! Szy-ybko! Do... Do miasta...-chłopak czuł, jak robi mu się słabo. -Szybko, proszę... -mówił i biegł w stronę wyjścia z lasu. Starszy biegł za nim, dopóki Tae nie stracił z emocji równowagi i przewrócił się.

-Tae, co jest?! -powiedział Jin pomagajac mu wstać.

-J-Jungkookie... On... Miasto... Jedźmy... Błagam! -Seokjin nawet nie starał się domyśleć o co chodzi. Razem pobiegli do samochodu. Jin jechał trasą, którą prowadził Tae.

Na miejscu zobaczyli ogromny tłum gapiów,  a także dwie karetki i tyle samo pojazdów straży pożarnej. Na sam widok Tae zaczęło kręcić się w głowie, a w oczach Jina pojawiły się łzy i zaczął się trząść. Obydwoje wyszli z samochodu i udali się pod budynek, przeciskając się przez tłum.

Kiedy już udało im się dotrzeć, zobaczyli resztę chłopaków, jednak nie było wśród nich Jimina.

-Dobrze, że już jesteś, Tae! -powiedział Yoongi. -M-musisz tam iść... Idź do niego... Nikogo z nas nie chciał słuchać!

-C-co?! Ale dalszego ja? Jak mam tam wejść?! -Panikował Taehyung.

-Strażacy cię tam wpuszczą. Powiedz, że to na ciebie kazaliśmy im czekać.

Chłopak pokiwał głową i ze łzami w oczach poszedł do mężczyzn, którzy wykonywali służbę, a następnie powiedział im, to co Yoongi mu kazał.

Mężczyźni na te słowa kazali wejść mu do kosza, znajdującego się na końcu drabiny, a gdy się w nim znalazł, drabina zaczęła się wydłużać, aż w końcu chłopak znalazł się na wysokości dachu.
Chłopak zauważając sylwetkę młodszego przyjaciela gdy tylko było to możliwe wyszedł z kosza i stanął na dachu.

-Nie zbliżajcie się!!! Zaraz skoczę! -wrzasnął Kook, a Tae przeszyły zimne dreszcze.

-Jungkookie... To ja... Taehyung... -mówił drżącym głosem. -N-nie rób tego, proszę...

Kook słysząc dobrze znany mu głos odwrócił głowę, by sprawdzić czy chłopak jest sam.

-Kookie, co ci jest? Chce ci pomóc... Ale, żebym mógł ci pomóc musisz, żyć...

-Po co? -Jungkook zaczął płakać. -Po co mam żyć, skoro moje życie i tak straciło sens? -mówił dalej stojąc na krawędzi dachu.

-Kookie... Proszę, nie mów tak... Chodź do mnie... Dobrze? -mówił Tae. Chłopak bał się bardziej, niż kiedykolwiek indziej.

-Dlaczego? Dlaczego, skoro taka jest prawda?! -powiedział chwiejąc się. Taehyung widząc to podszedł niepewnie bliżej niego. -Dasz mi tabletkę? -zapytał po chwili Kook.

-Jeśli do mnie przyjdziesz...-powiedział starszy, wyciągając z torby Kooka buteleczkę z tabletkami. Po tych słowach, przemoczony i ubrudzony trawą Kook podszedł do Tae. Ten widząc, że brunet jest już bardzo blisko niego wyrzucił fiolkę z tabletkami gdzieś za siebie i mocno przytulił przyjaciela. -Już nigdy nie pozwolę łyknąć ci tego świństwa, rozumiesz?

-A-ale... Taehyung... Ty nie rozumiesz...

-Shhh...-chłopak przyłożył mu palec to ust. -Wiem o wszystkim. I jeśli ja miałbym być powodem twojej śmierci, to nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Wiesz? Wiesz, że mogłeś ze mną porozmawiać? A jak nie ze mną to z Yoongim. Wiesz jak bardzo martwiliśmy się wszyscy o to co się z Tobą dzieje? Yoongi nam dziś wszystko powiedział. Jimin aż się rozpłakał i obwiniał, że to jego wina. Obydwoje postanowiliśmy zerwać. Nie wiem co z nim teraz, bo jak byłem na dole, to go nie widziałem.

-J-Jimin? A Seokjin? Jak bardzo on mnie nienawidzi?

-Nie nienawidzi... Jest mu ogromnie przykro i czuje się oszukany, ale nie nienawidzi cię. Możemy zejść na dół? Zobaczymy co z Jiminem i pozostałymi. Proszę...- mówił Taehyung, ciągle tuląc do siebie Kooka, a ten tylko pokiwał głową potakująco. -Chodźmy... -Tae trzymał przyjaciela za rękę i razem weszli do kosza, dzięki któremu starszy wcześniej się tu dostał.

Chłopcy widząc z dołu, że na drabinie pojawiło się dwoje ludzi odetchnęli z ulgą.
Po chwili, gdy znaleźli się już na dole, służby ratownicze przejęły Kooka i zaczęły wykonywać mu podstawowe badania. Ratownicy postanowili przewieźć niedoszłego samobójcę do szpitala, w celu dokładniejszej opieki medycznej.

Jeden z ratowników z drugiej karetki, poprosił Tae, żeby także dał się zbadać, bo wygląda naprawdę blado. Kiedy szatyn dotarł do karetki, zobaczył w niej siedzącego Jimina, który był okryty kocem termicznym.

-Brawo Taehyung... Uratowałeś go... -wyszeptał, a ja przytuliłem się do niego.

-Co ci się stało?

-Nic takiego... Straciłem na chwilę przytomność, ale już jest okay...-powiedział, a po chwili przyszli do nas pozostali.

-Pojedziemy do niego rano- powiedział Hoseok. - Jest w dobrych rękach... Nie martwcie się. Już wszystko będzie dobrze...

-Miejmy taką nadzieję- powiedział Jin. -Teraz wszyscy potrzebujecie trochę snu. Kook w szpitalu pewnie też będzie spał.

-Jimin i Tae pojadą ze mną, a Yoongi i Hobi z Jinem. Więc wy już jedźcie, a ja poczekam aż oni trochę dojdą do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro