Rozdział 20
"Pijane wybryki ciąg dalszy"
- Nie przesadzaj! Pomogę Ci! - powiedział Geno
- Dzięki wielkie. - odpowiedziałem, lecz po chwili dodałem - To~ Od czego zaczynamy? - on na mnie spojrzał
- Od wypicia odrobiny alkoholu! - spojrzałem na niego z poirytowaniem
- Eh.. No dobra.. - Geno poszedł po coś, a ja dopełzłem do Nightmare'a bo nie chciało mi się wstać
-Powiesiłbyś jakoś żyrandol? - spytałem na co on pokiwał głową - Dzięki
- Okay Asy! Czas byśmy też chociaż trochę się zabawimy!
*Time Skip - Dwie butelki wina dalej*
Jest dobrze! Nawet bardzo dobrze! Sądziłem że jak wypiję kieliszek z Geno to Śmierć stanie na głowie, a świat runie, ale na nasze szczęście tak się nie wydarzyło
Chłopaki tańczą hula przed grzybem pod parasolem, a ja z Geno siedzę w muchomorze! I już wam tutaj wszystko wyjaśnię!
Mamy muchomora w salonie zbudowanego z butelek.. Tak nie przesłyszeliście się.. Z butelek.. Nie wiem ile oni zbierali te butelki, ale zapewne długo!
Geno ma bardzo dziwne pomysły bo no tak jakby ja stanąłem pić na kielichu, a on nie zbyt..
- Asy.. Wiesz co? - już się boję
- No co?
- Mam kredkę! - stwierdził
Po chwili pokazał mi swój telefon na którym był uruchomiony program UnderPaint, a w nim krzywa, ale tak doszczętnie krzywa linia z kółkiem na końcu...
- Em... Piękna kredka! - wskazałem na rysunek
- Nie to kosmita! Tu obok jest kredka! - powiedział..
- Jasne... To ja może zawlokę Dusta do łóżka bo zaraz coś zbije lub siebie skrzywdzi! - stwierdziłem i wyszedłem z muchomora i pociągnąłem Dusta ze sobą.
- Dokąd idziemy, skarbie?~ - zapytał
- Do pokoju! - zamknąłem drzwi i coś do mnie dotarło - Czekaj.. Czemu "skarbie"? - zapytałem
- Bo cię kocham więc jesteś skarbem! - czułem jak się rumienie.
Nie wiem czy brać to na poważnie.. Pchnąłem go na łóżko i walnąłem na niego poduszką. Natomiast ja sam położyłem się pod ścianą i przykryłem kołdrą.
- Nie zabij się w śnie.. - powiedziałem do Pyłu
- Ej! A mój całus na nockę?~ - gorzej niż dziecko
- Nie! Śpij i daj mi spokój!
-----------------------------------------------------------
Maraton 4/9
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro